^Powrót na górę!
Kilka dni temu dobiegły końca rozgrywki Major League Soccer w USA. W finale rozgrywanym w ostatnią niedzielę zmierzyły się jedenastki Toronto FC i Seattle Sounders i tytuł po wygranej 0-1 przypadł drużynie z Seattle. Co mają jednak wspólnego rozgrywki MLS z Athletic? Ano mają – osobę niedawnego kapitana zespołu Andoniego Iraoli, który w czerwcu minionego roku pożegnał się z klubem z Bilbao i przeniósł na ostatnie lata kariery za ocean do zespołu New York City. Po półtorej roku spędzonego w Nowym Yorku Andoni Iraola postanowił ostatecznie zawiesić buty na kołku i zakończyć swoją bogatą piłkarską karierę co ogłosił klub piłkarza poprzez media społecznościowe.
Iraola pożegnał się z kibicami w Nowym Yorku następującymi słowami: „Chciałbym podziękować wszystkim z wewnątrz i z zewnątrz klubu którzy spowodowali że od początku poczułem się tutaj jak w domu. Szczególnie chciałbym podziękować moim kolegom z drużyny od których mogłem się uczyć od pierwszego dnia mojego pobytu tutaj do ostatniego dnia, jak również wszystkim trenerom, personelowi medycznemu oraz wszystkim pracownikom, którzy zawszy byli gotowi mi pomóc i spowodowali że moje życie było tutaj łatwiejsze".
Również klub podziękował zawodnikowi przygotowując specjalny materiał opublikowany na stronie internetowej klubu. W pożegnaniu wziął udział trener Patrick Vieira, dyrektor sportowy Claudio Reyna i zawodnicy w tym m.in. David Villa, którzy określili Andoniego jako fantastycznego kolegę i zawodnika, który zawsze służył pomocą innym chcąc przy tym być jak najdalej od centrum uwagi a gra z nim wpływała na wszystkich bardzo pozytywnie. Szczególnie wylewnie o Iraoli wypowiadał się Villa, który stwierdził, że Andoni jest fantastyczny i jako zawodnik i jako człowiek i zawsze będzie mu życzył jak najlepiej w przyszłości. Zawsze też będzie darzył go przyjaźnią.
Iraola rozegrał tylko 40 spotkań w ekipie z Nowego Yorku ale bardzo szybko stał się bardzo lubiany w zespole. Zresztą Andoniego nie dało się nie lubić o czym wielokrotnie wspominali też zawodnicy w drużynie Athletic, w której rozegrał 510 oficjalnych spotkań (406 w lidze, 56 w Copa del Rey, 43 w Lidze Europy, 3 w Lidze Mistrzów oraz 2 w Superpucharze Hiszpanii) w przeciągu 12 sezonów w pierwszej drużynie.
Zawsze był ulubieńcem trybun na La Catedral i prawdziwą legendą klubu. Chyba najbardziej zauważalną cechą Iraoli jako zawodnika i człowieka była olbrzymia skromność. Nigdy nie chciał być na świeczniku i unikał rozgłosu, wywiadów stawiając klub i kolegów ponad siebie. Mógł zrobić naprawdę wielką karierę gdyż należał do najlepszych prawych obrońców w całej La Liga, był doskonale wyszkolony technicznie a jego umiejętność dryblingu i dokładnego dośrodkowania była wręcz niesamowita jak na obrońcę. W zasadzie nie ma zawodnika Athletic, który miał okazję z nim grać w jednym zespole żeby nie określał go jako jednego z największych i najwspanialszych ludzi z jakimi udało im się spotkać na murawie i poza nią. Doceniali go wszyscy. Gdy w kwietniu 2015 roku ogłosił kolegom że w kolejnej pretemporadzie nie będzie już z nimi uczestniczył w szatni miała zapanować grobowa cisza i niedowierzanie. Próbowano nakłaniać Andoniego na pozostanie w klubie ale ten zdecydował inaczej. Nie chciał być ciężarem dla klubu, który bardzo szanował i jak sam powiedział nie chciałby grać za zasługi ale coś wnosić do zespołu. Postanowił dołączyć do nowo formowanego klubu New York FC w którym spotkał się w jednym zespole z innymi legendami piłkarskimi – Andreą Pirlo, Frankiem Lampardem i Davidem Villą z którym bardzo szybko połączyła go naprawdę wielka przyjaźń.
Iraola był dość często porównywany do innego wielkiego obrońcy Athletic – Jose Marii Orue i to zarówno pod względem czysto sportowym jak i prywatnym. I można powiedzieć że Andoni był godnym następca swojego wielkiego poprzednika, legendarnego członka drużyny „wieśniaków" jak nazywano mistrzów Hiszpanii z sezonu 1955/1956 i zwycięzców czterech pucharów generała w tym nad Realem Madryt w 1958 na stadionie rywala – Chamartin. Zapewne sam Andoni, będąc na pogrzebie Orue w lecie 2007 r. nie spodziewał się że pod względem liczby spotkań w barwach Athletic przegoni Orue i sam stanie się jedną z legend klubu. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie trofeum, które Athletic pod wodzą Gurpegiego zdobył dwa miesiące po odejściu Iraoli. Wiele akcji Andoniego zapadnie w pamięci kibiców gdyż jak już wspomniałem był wybitnym technikiem. Szczególnie w pamięci zapadnie akcja z meczu z ManUtd w 1/8 finału Ligi Europy gdy nasz obrońca urządził sobie slalom pomiędzy defensorami rywala, kładąc trzech z nich na murawie i niewiele zabrakło do strzelenia bramki, która mogłaby spokojnie stawać w szranki ze słynną akcją Maradony z meczu z Anglią.
Być może Iraola dostanie jeszcze szansę pokazania się w ostatnim meczu w karierze. 30 grudnia reprezentacja Kraju Basków zmierzy się z Tunezją w towarzyskim spotkaniu na San Mames w Bilbao i Andoni mógłby zostać powołany na ten mecz. Tyle że trenerzy kadry Jose Marii Amorrortu oraz Mikel Etxarri na razie nie biorą takiej możliwości pod uwagę i nie chcą powołać legendy Athletic koncentrując się wyłącznie na zawodnikach występujących na co dzień w pięciu klubach z regionu, które występują w La Liga. W zasadzie nie ma dnia żeby nie usiłowano przekonać obydwu trenerów do zmiany decyzji, która zostanie podjęta do 23 grudnia i wtedy właśnie poznamy listę 22 piłkarzy, którzy zagrają tydzień później na La Catedral.