Na zwycięstwo na wyjeździe przyjdzie Athletic jeszcze poczekać co najmniej kilka tygodni. Benito Villamarin okazało się za trudnym terenem dla Basków i po bramce Rubena Castro Los Leones wracali do Bilbao z niczym. Porażka ta jest jak najbardziej zasłużona bo pomimo olbrzymiej przewagi podopieczni trenera Valverde grali zupełnie bez pomysłu tak jakby myślami byli zupełnie gdzie indziej a nie na murawie Benito Villamarin, do tego cechowała ich kompletna niedbałość w rozgrywaniu akcji co zasłużenie zakończyło się stratą punktów. Szkoda bo Betis zagrał bardzo słabe spotkanie, w zasadzie tylko raz zagrażając bramce Kepy a bramkę sprezentował im Aymeric Laporte beznadziejną interwencją i usiłowaniem wymuszenia faulu przed własnym polem karnym. Była to duża naiwność ze strony Francuza, który chyba zapomniał kto sędziuje ten mecz (Mateu Lahoz) i na co ten arbiter pozwala zawodnikom. Poza tym nikt przy zdrowych zmysłach raczej nie pokaże faulu zawodnika postury Rubena Castro polegającym na rzekomym znokautowaniu piłkarza wyższego o kilkanaście ładnych centymetrów i cięższego o kilkanaście kilogramów.

Mecz miał dość jednostajny przebieg. Athletic atakował przez pełne 90 minut a Betis czyhał na kontry schowany za podwójną gardą i od czasu do czasu grając wysokim pressingiem licząc na błędy defensywy Los Leones. Zresztą patrząc a statystyki posiadania piłki i strzałów można najlepiej sobie zobrazować jak wyglądały te zawody na Benito Villamarin. Athletic miał przewagę w posiadaniu piłki 60% do 40% oraz w strzałach 14 – 6. Betis oddal tylko jedno celne uderzenie po którym zdobył bramkę. Athletic atakował ale nie miał koncepcji jak przebić się przez grający pięcioma obrońcami zespół. Mnóstwo strat zaliczył Williams, który mimo tego że był aktywny, ładnie przechodził obrońców ale podawał do kolegów bardzo niedbale i niedokładnie. Przez cały mecz Baskom brakowało ostatniego podania i dokładności bo zarówno Muniain jak i Williams starali się szarpać, dryblować i stwarzać przewagę ale nie potrafili otworzyć kolegom drogi do bramki. A jeśli już to się stało, niestety dość rzadko to fatalnie pudłowali. Celowali w tym Williams i Aduriz, którzy w pierwszej części mieli trzy niezłe sytuacje do zdobycia bramek ale spisali się fatalnie. Poza tym nie były to sytuacje 100 procentowe co tylko pogarsza ocenę gry Los Leones w tym meczu. Bramka rozstrzygająca padła w 18 minucie spotkania. Piłkę z linii defensywnej Betisu posłał jeden z obrońców. Aymeric wyprzedził Rubena Castro i gdy wydawało się że bez problemu zażegna niebezpieczeństwo nagle padł jak rażony na murawę chcąc chyba wymusić drugie żółtko dla snajpera Verdiblancos, który kilka chwil wcześniej dostał kartkę za podobne starcie z Francuzem. Tym razem kompletnie nic nie było i potężną naiwnością reprezentanta trójkolorowych było liczenie na sędziego żeby zagwizdał cokolwiek w tej sytuacji bo i nie było co zagwizdać. No ale Laporte postanowił leżeć na murawie i trzymać się za twarz pozwalając Betisowi rozgrywać dalej akcję. Głupota naszego obrońcy spowodowała to że rywale wyszli trzema zawodnikami na jednego Yeraya i mogło to się skończyć tylko w jeden sposób. Ruben Castro otrzymał piłkę na około 10 metr od bramki i nie miał problemu z pokonaniem Kepy. Cóż, ordynarna symulka została po prostu słusznie ukarana.

 

W drugiej części meczu obraz gry się nie zmienił – Athletic atakował a Betis się bronił czekając na kontry. Valverde próbował ratować sytuację ściągając beznadziejnego Laporte'a oraz San Jose i wpuszczając Vesgę oraz Lekue, który zastąpił na prawej stronie Bovedę a Eneko przeszedł do środka obok Yeraya. Gra Basków nieco się poprawiła, akcje były szybsze i nieco lepsza ale dalej brakowało ostatniego podania i przede wszystkim myślenia, dokładności żeby nie powiedzieć że po prostu zwykłego przyłożenia się do tego meczu. Kolejne okazje mieli Williams i Aduriz ale zachowali się fatalnie, praktycznie podając piłkę bramkarzowi. Niezłą akcję przeprowadził Muniain, który przedarł się środkiem i oddał groźny strzał ale świetnie spisał się Adan. W 83 minucie meczu doskonałą okazję do podwyższenia wyniku mieli gospodarze a dokładniej Joaquin, który dostał piłkę na 5 metr i mógł bez problemu umieścić ją w siatce ale raz że nie trafił dobrze w piłkę a dwa blisko był Yeray, który w ekwilibrystyczny sposób wybił futbolówkę jak najdalej od bramki. W końcówce meczu kolejne dwie akcje w popisowy sposób zmarnował Williams i po trzech minutach doliczonego czasu gry sędzia zakończył to spotkanie.

Był to bardzo słaby mecz Los Leones. Pytanie tylko na ile jest to spowodowane brakiem zaangażowania niektórych zawodników a na ile brak formy i bezmyślność w grze. Dotyczy to przede wszystkim Laporte'a, Williamsa i Aduriza a więc zawodników kluczowych w talii trenera Valverde. O ile w przypadku Aduriza można mówić o słabej formie piłkarza, który był kontuzjowany, dopiero co się wyleczył i w obecnym sezonie zdrowie mu dość mocno dokucza to już pozostała dwójka wykazuje się przejawami bezmyślnego gwiazdorstwa. Szczególnie Laporte, który jest sprawcą trafienia Rubena Castro. Można powiedzieć że na „szczęście" Aymeric dostał w niedzielnym meczu żółtą kartkę nr 5 w obecnym sezonie tak więc będzie mógł sobie odpocząć i przemyśleć niektóre sprawy m.in. te dotyczące swojego zachowania bo w pojedynku z Betisem kartkę dostał za pyskówkę do arbitra bocznego i z pięciu kartoników w obecnym sezonie w sumie aż trzy były za głupawe dyskusje z sędziami. To pokazuje tylko jego głupotę i miejmy nadzieję że karne zdjęcie go przez Valverde w przerwie meczu da mu do myślenia. Bo Laporte ma olbrzymi talent, niesamowite umiejętności mogące zaprowadzić go na sam szczyt ale przez własną głupotę marnuje go na głupie pyskówki i jakieś niewytłumaczalne zachowania w okolicach własnego pola karnego. Nieco lżej można ocenić Williamsa, który jest w naprawdę wysokiej formie ale w decydujących chwilach podejmuje dziwne decyzje, czasami gra samolubnie albo bardzo naiwnie. Musi też popracować nad podaniami i strzałami, które w jego wykonaniu są wręcz dramatyczne.

 

Jedynym zawodnikiem, który zasługuje na wyróżnienie w tym meczu jest Iker Muniain, który robił co mógł, rozgrywał, cofał się po piłkę, przechodził na lewe skrzydło i na środek by wesprzeć kolegów ale wobec ich słabej gry był bezradny. Nieźle w defensywie spisał się również Yeray a Kepa w zasadzie nie miał nic specjalnego do roboty bo jedynym celnym strzałem popisał się Ruben Castro zamieniając go od razu na bramkę. Pozostali piłkarze spisali się po prostu słabo lub wręcz żenująco słabo. I najgorsze jest jednak to że Betis zagrał naprawdę słabo, popełniał wiele błędów w defensywie ale Athletic nie potrafił ich wykorzystać.

Przegrana z Betisem jest piątą porażką na wyjeździe w tym sezonie. Athletic jak dotychczas zdobył zaledwie 7 oczek w meczach na obcych stadionach, co jest najgorszym wynikiem Valverde na tym etapie rozgrywek w czasie jego drugiej kadencji na ławce trenerskiej Los Leones. W swoim pierwszym sezonie Txingurri ugrał 9 oczek oraz 8 punktów w rozgrywkach 2014/2015 i 2015/2016

 

Statystyka meczu:
Składy:
Betis: Adan – Piccini (63' Cejudo), Jose Carlos, Mandi, Pezzella (65' Bruno), Durmisi – Ceballos, Donk – Joaquin – Sanabria, Ruben Castro (71' Jonas).
Trener: Victor Sanchez

Athletic: Kepa – Boveda, Yeray, Laporte (46' Vesga), Balenziaga – Benat, San Jose (46' Lekue) – Williams, Raul Garcia, Muniain – Aduriz (69' Villalibre).
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 1 – 0
Bramka: 18' Ruben Castro
Żółte kartki: Piccini, Ruben Castro, Cejudo – Laporte, Raul Garcia
Posiadanie piłki: 40% - 60%
Strzały: 6 – 14
Strzały celne: 1 – 4
Rzuty rożne: 3 - 7
Spalone: 2 – 0
Podania: 336 – 510
Dośrodkowania: 13 – 28
Faule: 3 – 2
Widzów: 34481
Sędzia: Mateu Lahoz jako główny oraz Cabanero Martinez i Prieto Lopez de Cerain na liniach.