Twarde warunki gry postawił Racing Baskom z Bilbao w pierwszym meczu 1/16 finału Copa del Rey rozgrywanym na Estadio El Sardinero w Santander. Los Leones wprawdzie wygrali minimalnie 1-2 po golach Raula Garcii (bramkę dla gospodarzy strzelił Cobo) ale bardzo męczyli się z trzecioligowcem, który zagrał naprawdę bardzo dobre spotkanie. Wynik ten wprawdzie niezbyt okazały ale raczej przesądza wynik rywalizacji gdyż trudno przypuszczać żeby rywale odrobili straty na San Mames tym bardziej że Athletic zagrał w dużej mierze piłkarzami rezerwowymi a z pierwszego składu zagrali tylko Laporte i dwójka pauzujących za kartki w meczu z Eibar a więc Aduriza i Raula Garcię. Zapewne więc w rewanżu również zobaczymy na murawie zawodników rezerwowych.

Początek spotkania należał do Basków, którzy mimo eksperymentalnego składu dobrze radzili w ofensywie mimo że rywalem wyszli bardzo wysokim pressingiem i dość mocno nękali obrońców Los Leones. Dość szybko też udało się wyjść na prowadzenie bo już w 11 minucie spotkania. Na lewym skrzydle do rzutu wolnego podszedł Susaeta, posłał ostrą centrę na długi słupek gdzie obrońca wybił piłkę wprost pod nogi Laporte'a, który bez namysłu uderzył z woleja na bramkę. Goalkeeper poradził sobie z kąśliwym strzałem i odbił piłkę tyle że popełnił błąd bo zamiast do boku to zrobił to przed siebie. Futbolówka trafiła wprost pod nogi Raula Garcii, który nie omieszkał skorzystać z prezentu. Chwilę później ponownie w opałach był bramkarza gospodarzy ale Mikel Santamaria w ostatniej chwili uprzedził Susaetę i dzięki temu nasz skrzydłowy nie znalazł się w sytuacji sam na sam. W 15 minucie spotkania idealnej sytuacji znalazł się Aduriz. Z lewego skrzydła dośrodkował Saborit, Mikel Santamaria popełnił błąd przy wybiciu i futbolówka trafiła do Aduriza, który najpierw uderzył prosto w obrońcę a później przy poprawce trafił w słupek. Gdy wydawało się że kolejne bramki dla Basków są kwestią czasu to gola dość niespodziewanie zdobyli podopieczni trenera Angela Viadero. Corcoles wyrzucił piłkę z autu w okolicach pola karnego Athletic, Alvaro Pena pilnowany przez dwóch zawodników zdołał zagrać piętą pomiędzy obrońcami do wchodzącego na pełnej prędkości Coulibalego. Francuz dopadł futbolówki, podciągnął do linii końcowej o dośrodkował. Zapewne skończyłoby się na strachu gdyby nie interwencja Laporte'a, który chciał zatrzymać piłkę ale zrobił to tak nieszczęśliwie że ta odbiła się od jego pięty i powędrowała w okolice linii szesnastego metra gdzie dopadł ją Cobo, spokojnie przyjął i przymierzył tuż koło słupka obok bezradnego Iraizoza. 1-1 i z drużyny Racingu chyba zeszły chyba nerwy towarzyszące pierwszym minutom meczu i uwierzyli że Athletic można ukłuć. Dzięki temu też fani na El Sardinero mogli obejrzeć całkiem niezłe zawody. A nam pozostało tylko stwierdzić że jeszcze raz sprawdziło się stare porzekadło że niewykorzystane sytuacje (Aduriz) po prostu się mszczą... Na szczęście podopieczni trenera Valverde szybko odzyskali kontrolę nad meczem bo już w 27 minucie było 1-2 ponownie za sprawą Raula Garcii. I tym razem wszystko rozpoczęło się od Markela Susaety, który znalazł się na prawym skrzydle, dośrodkował na długi słupek a tam nasz ofensywny pomocnik nie miał problemów z przeskoczeniem obrońcy i wpakowaniem piłki do siatki. Po tym trafieniu mecz trochę się uspokoił, Athletic nie atakował już tak często ale w pełni kontrolował sytuację. Być może nawet uspokoił za bardzo bo o mało co po kuriozalnym nieporozumieniu pomiędzy Iraizozem a Laportem nie stracili by bramki po strzale Peny ale na szczęście przytomność umysłu i refleks Gorki najpierw przy nieodpowiedzialnym podaniu głową Aymerica, które zdołał odbić końcami palców a następnie rzucenie się pod nogi Alvaro Peny, który składał się do strzału zapobiegły utracie gola. Chwilę wcześnie formę Raula Domingueza sprawdził strzałem z dystansu Susaeta ale portero gospodarzy zdołał sparować piłkę, tym razem prawidłowo do boku. Racing kilka razy zapędził się pod bramkę Iraizoza ale na szczęście nie stworzyli poważnego zagrożenia. Za to Athletic mógł jeszcze raz trafić do siatki ale ponownie nie popisał się Aduriz, który dostał niezłe dośrodkowanie od Eraso wprost na głowę ale niestety spudłował. To wszystko co wydarzyło się w pierwszych 45 minutach meczu.

 

Racing nie mając nic do stracenia i podbudowany strzeleniem bramki wyszedł na drugą połowę z mocnym postanowieniem napsucia krwi faworytowi i jeśli się da to co najmniej wyrównania stanu meczu. Zamierzenie, które wydawało by się karkołomne dość szybko mogło zostać zrealizowane bo już w 50 minucie meczu. Gospodarze wywalczyli rzut rożny do którego podszedł Cobo i posłał idealnego „rogala" na długi słupek bramki gdzie przytomnie zachował się Saborit, który zdążył wrócić i wybić piłkę na kolejny rzut rożny. Nie minęły dwie minuty a to Athletic stanął przed szansa na zdobycz bramkową. Elustodno dośrodkował z lewego skrzydła, piłka trafiła do stojącego w polu karnym Laporte'a (pozostał po chwilę wcześniej wykonanym rzucie rożnym). Aymeric ograł rywala, próbował złożyć się do strzału ale popychany przez rywala i pociągany za koszulkę zdołał jedynie podać do Raula Garcii. Nasz ofensywny pomocnik dośrodkował wzdłuż linii bramkowej do stojącego tuż przed nią Aduriza. Aritz zdołał oddać sprytny strzał ale ponownie strażakiem gospodarzy okazał się Mikel Santamaria i wybił piłkę z linii bramkowej. Szkoda też że sędzia nie wrócił do sytuacji gdzie faulowany był Laporte i nie wskazał na jedenastkę ale z drugiej strony trudno mu się dziwić bo był zasłonięty przez obrońców Racingu, którzy siedzieli niemal na plecach francuskiego obrońcy i nie za bardzo mógł widzieć moment pociągnięcia za koszulkę. Athletic chcąc szybko rozstrzygnąć spotkanie trochę za bardzo się odkrył i mógł za to zapłacić dość słowną cenę w 55 minucie. Świetne podanie na wolne pole od Cobo dostał najlepszy snajper rywali – Dani Aquino ale na szczęście wracał za nim Etxeita i naciskał go tak mocno że napastnik rywali zdecydował się na oddanie strzału sprzed pola karnego (mimo że miał otwartą drogę do bramki) i na szczęście dla Basków spudłował. Racing starał się atakować i trzeba przyznać że robił to coraz groźniej i co najważniejsze dla fanów również efektownie przeprowadzając szybkie i techniczne akcje ale na szczęście gorzej było z efektywnością bo brakowało trochę ostatniego podania i strzału na bramkę. Tak było np. w 69 minucie kiedy po ładnej zespołowej akcji Racing znalazł się w pobliżu pola karnego i Heber Pena próbował dośrodkować ale piłka wyszła na aut bramkowy. W końcówce meczu oba zespołu trochę odpuściły bo i Racing był mocno zmęczony intensywnym pressingiem na podopiecznych trenera Valverde a i Los Leones nie palili się do ataków mając w zapasie jedną bramkę i oszczędzając siły na niedzielne starcie z Eibar. Nieco więcej z gry mieli Baskowie, którzy oddali parę strzałów na bramkę (Laporte, Raul Garcia) ale bez większego zagrożenia dla bramki Raula Domingueza. Co najwyżej udało się gościom wywalczyć rzut rożny. Zmiany również niewiele wniosły do gry i po trzech minutach doliczonego czasu gry sędzia zakończył to spotkanie.

 

Mecz z Racingiem był jednym z tych typów meczów, które trzeba rozegrać i wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Dla zespołu z niższej ligi to okazja do zarobienia trochę większych pieniędzy oraz wypromowania się a dla pucharowicza szansa na danie kilku minut rezerwowym i ewentualnie młodzieżowcom. Podopiecznym trenera Valverde przytrafiło się w obronie kilka baboli a i w ofensywie zabrakło ostatniego podania i przede wszystkim skuteczności. Do postawy piłkarzy też trudno mieć zastrzeżenia bo jak się nie gra przez większość sezonu jak na razie a trener nie daje szans to raczej trudno wymagać nie wiadomo jakiej formy. Lepszą mieli Ci, którzy grali częściej a słabszą Ci którzy grali od święta. Tutaj warto zwrócić uwagę na Gorkę Elustondo, który mimo przynależności do tej drugiej grupy spisał się całkiem dobrze biegając od pola karnego do pola karnego. Mimo gry na pozycji pivota bardzo chętnie włączał się do akcji ofensywnych. I pewnie wielokrotnie to powtarzałem ale szkoda że nie dostaje On więcej szans w lidze bo prezentuje zupełnie inny styl gry niż defensywni pomocnicy szkoleni w drużynie Athletic. Jest o wiele bardziej uniwersalny i potrafi znaleźć lukę w szeregach rywala by się tam pojawić. Oczywiście najlepszym zawodnikiem meczu był Raul Garcia, który potwierdził że idealnie uzupełnia się z Adurizem i w razie konieczności potrafi go zastąpić. Z kolei na przeciwległym biegunie jest właśnie nasz napastnik, który popisywał się fatalną skutecznością i w ogóle grą co na tle trzecioligowca chluby mu nie przynosi. W każdym razie zaliczka przed meczem rewanżowym jest, niewielka bo niewielka ale jest. Na tyle że podobnym składem, może nawet zmienionym w ofensywie Athletic powinien sobie w rewanżu bez problemów poradzić z awansem do kolejnej rundy gdzie zaczną się prawdziwe mecze.

 

Składy:
Racing: Raul Dominguez – Corcoles, Samuel, Mikel Santamaria, Gandara (61' Israel Prieto) – Coulibaly (65' Somavilla), Javi Cobo (75' Josemi), Alberto Gomez, Heber Pena – Alvaro Pena, Dani Aquino.
Trener: Angel Viadero

Athletic: Iraizoz – Boveda (70' Yeray), Etxeita, Laporte, Saborit – Vesga, Elustodno (73' Iturraspe) – Susaeta (62' Muniain), Raul Garcia, Eraso – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 1 – 2
Bramki: 23' Cobo – 11' i 27' Raul Garcia
Żółte kartki: Alberto Gomez, Alvaro Pena, Heber Pena
Widzów: ok. 10 tys.
Sędzia: Munuera Montero jako główny oraz Matias Caballero i Baena Espejo na liniach. Cała trójka pochodzi z Andaluzji.