Aduriz! Aduriz! Aduriz! Aduriz! Aduriz! Kibice, którzy nie pojawili się w czwartkowy wieczór na San Mames mogą żałować swojej decyzji. Po jednym z lepszych spotkań w ostatnich latach Na La Catedral Baskowie pokonali Genk 5-3 i dzięki remisowi Sassuolo z Rapidem do awansu być może wystarczy wygrana już w najbliższym pojedynku w Bilbao gdzie zawita ekipa Neroverdi. A o tym że było to spotkanie wyjątkowe i wyjątkowo emocjonujące świadczy pięć bramek strzelonych przez Aritza Aduriza i niesamowita walka ekipy Genk, która trzykrotnie dochodziła Basków na jedną bramkę. Zadecydowała świetna gra w ofensywie Los Leones, doświadczenie, taktyka oraz o wiele mniejsza liczba błędów w defensywie, która w przypadku ekipy przyjezdnych była wręcz katastrofalna. Wynik i tak jest najmniejszy z możliwych bo Athletic spokojnie mógł strzelić jeszcze z 3 – 4 bramki gdyż 100 procentowe okazje marnowali Susaeta, Aduriz i dwie Sabin Merino. Tak więc Athletic po słabym początku Ligi Europy wciąż jest w grze nie tylko o awans ale i o pierwsze miejsce w grupie. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego kapitan Genku zgodnie z tradycją złożył kwiaty pod popiersiem Pichichi gdyż dla zespołu z Belgii był o pierwszy pojedynek na San Mames.

Mecz od początku był niezwykle intensywny. Baskowie pomni doświadczeń z Genku zagrali o wiele lepiej taktycznie i nie dali się wciągnąć w grę rywali. Drużyna z Belgii od pierwszego gwizdka rzuciła się do ofensywy chcąc zdusić gospodarzy i narzucić swój styl gry. Ale podopieczni trenera Valverde niczym wytrawny i doświadczony bokser walczący przeciwko młodemu challengerowi mimo że sami zbierali ciosy ale wyprowadzali o wiele mocniejsze i posyłające rywali od razu na deski. W rolę kata wcielił się Aritz Aduriz. I tak było w 7 minucie meczu gdy przewagę osiągnęli rywala Baskowie sprowadzili rywala po raz pierwszy na deski. Na lewej flance ładnie Castegne ograł Balenziaga, dośrodkował na 5 metr gdzie piłkę głową zgrał Raul Garcia a wchodzący z drugiej linii, kompletnie niepilnowany Aduriz skierował piłkę do siatki. 1-0 i wymarzony początek spotkania gospodarzy. Młodzi zawodnicy Genk od razu rzucili się do odrabiania strat ale niewiele byli w stanie zdziałać. Za to Athletic mógł podwyższyć prowadzenie w 20 minucie kiedy Colley w ostatniej chwili przeciął podanie Raula Garcii do Aduriza, który wyszedłby sam na sam z Bizotem. Dwie minuty później nic jednak nie uratowało przyjezdnych przed stratą bramki. Ponownie górą było większe doświadczenie, tym razem Ikera Muniaina, który w polu karnym jak juniora zwiódł Castagne a ten sfaulował lewoskrzydłowego i bedący blisko całej akcji Pan Martin Atkinson wskazał na „wapno". Do piłki podszedł Aduriz i pewnym uderzeniem podwyższył prowadzenie. Baskowie przejęli inicjatywę i mocniej przycisnęli swoich rywali ale niestety fatalny błąd Susaety przy wyprowadzaniu piłki kosztował ich bramkę. Przy próbie wyjścia z własnej połowy Markel nie zauważył stojącego mu za plecami obrońcy rywali (Castagne), który wyłuskał piłkę, przejął ją Pozuelo i szybkim prostopadłym podaniem w pole karne uruchomił Baileya a ten w sytuacji sam na sam strzałem w długi róg bez problemów pokonał Herrerina. W 33 minucie bliski zdobycia bramki był Raul Garcia. Ładną akcję z prawej strony zainicjował Iturraspe, ograł dwóch zawodników rywali i podał w pole karne do Raula, który natychmiast zdecydował się na strzał ale piłka minimalnie minęła długi róg bramki Bizota. W odpowiedzi z dystansu próbowal przymierzyć Pozuelo ale futbolówka również w niewielkiej odległości minęła poprzeczkę. Gdy wydawało się że wynik nie zmieni się już w tej części meczu, kolejny fatalny błąd we własnym polu karnym popełnili obrońcy Genku a dokładniej Colley. Tym razem ładnie na lewym skrzydle zagrał Aduriz, dośrodkował w pole karne gdzie chwilę wcześniej Colley powalił chwytem rodem z zapasów Raula Garcię, który usiłował wyjść na pozycję do strzału. Wprawdzie piłka dotarła do Susaety, który usiłował strzelić ale Pan Martin Atkinson postanowił wrócić do poprzedniej sytuacji po sygnalizacji arbitra bramkowego i wskazał na 11 metr, zresztą jak najbardziej słusznie. Do piłki podszedł ponownie Aduriz i po chwili mógł się cieszyć z hattricka. 3-1 do przerwy.

 

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Aduriz miał szansę na czwartą bramkę. Z prawego skrzydła doskonałą centrę po ziemi posłał Susaeta, Colley nie sięgnął piłki a nasz napastnik niestety ale źle złożył się do strzału i przestrzelił. Po chwili ładną piłkę w pole karne od Susaety dostał De Marcos ale niestety nie zdołał jej przejąć. Niewykorzystane sytuacje niestety się mszczą. W 51 minucie z lewej strony boiska rzut wolny wykonywał Genk, po krótkim rozegraniu Buffel dośrodkował na ok. 11 metr gdzie świetnie wyskoczył Ndidi i posłał piłkę idealnie w róg bramki. Herrerin nawet nie próbował interweniować. Fatalna postawa obrońców Los Leones, którzy zagrali pasywnie i nawet nie usiłowali skakać do tej piłki. Nie mówiąc już o tym że defensywny pomocnik kompletnie zgubił kryjącego go Laporte'a. Niespodziewanie rywale wrócili do gry. Tyle że Baskowie nie zamierzali się bronić i chcieli za wszelką cenę zdobyć kolejne bramki by w dwumeczu mieć lepszy wynik. W 54 minucie Brabec w ostatniej chwili powstrzymał Muniaina. W 58 minucie bliski kolejnej bramki był Aduriz, który po rzucie wolnym wykonywanym przez Susaetę i piąstkowaniu Bizota znalazł się w niezłej sytuacji po lewej stronie pola karnego i sprytnym lobem usiłował umieścić piłkę w siatce ale niestety nieznacznie się pomylił. Aritz jednak dalej nie rezygnował i po kolejnych dwóch minutach mógł ponownie wpisać się na listę strzelców. Susaeta na prawym skrzydle świetnie podał na wolne pole do De Marcosa, Oscar wpadł w pole karne i dośrodkował na 5 metr gdzie do strzału złożył się Aduriz ale Castagne w ostatnie chwili wślizgiem zablokował uderzenie i skończyło się na rzucie rożnym. Kolejne szanse zmarnowali Yeray po centrze Susaety oraz Aduriz z Raulem Garcią, którzy przeszkadzali sobie w dojściu do centry Mikela Rico i piłka wyszła na aut bramkowy. W 69 minucie meczu powinno już być 4-2. Z lewej strony ładnie zagrał Muniain, ściął do środka boiska i będąc przed polem karym idealnie dośrodkował na długi słupek gdzie w sytuacji sam na sam znalazł się Susaeta ale popisowo spartolił 100 procentową sytuację. Próbował jeszcze ponowić akcję strzałem z dystansu Mikel Rico ale piłka wylądowała daleko w trybunach. Szczęście rywali skończyło się jednak w 74 minucie. Yeray posłał idealną prostopadłą piłkę z własnej połowy czym wyprowadził Aduriza sam na sam z bramkarzem i tym razem supersnajper Athletic nie mógł się pomylić. 4-2 i prawdziwa euforia na La Catedral oklaskującej na stojąco popis swojego zawodnika. Olbrzymia w tym zasługa nie tylko Yeraya, który niesygnalizowanym podaniem otworzył Adurizowi wręcz autostradę do bramki rywali ale i pozostałych zawodników ofensywnych Los Leones, którzy maksymalnie rozciągnęli obronę rywali zostawiając praktycznie pusty środek. Niestety sześć minut później szczęście nie dopisało podopiecznym trenera Valverde. Bailey na pełnej prędkości przedryblował całą obronę Basków (Balenziaga, Iturraspe, Laporte) i gdy składał się do strzału piłkę wyłuskał mu idący w sukurs kolegom Raul Garcia ale zrobił to tak nieszczęśliwie że futbolówką trafiła wprost pod nogi niepilnowanego Susica a ten w sytuacji sam na sam z Herrerinem nie dał Iago żadnych szans na obronę. Valverde chciał kolejnych bramek i za Muniaina wpuścił Sabina Merino. W tym momencie Athletic grał już trzema snajperami bo wcześniej na murawie pojawił się Williams. Rozpoczęły się huraganowe ataki na bramkę Bizota i szybko Athletic mógł strzelić kolejne bramki. Dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem zmarnował Sabin Merino. Aritz zmarnowal świetną kontrę. Po główce Raula Garcii obrońcy zdołali wybić piłkę na rzut rożny. W końcu w doliczonym czasie gry starania gospodarzy zostały uwieńczone sukcesem. Williams wykorzystał swoją szybkość i zwinność przy podaniu w szesnastkę od De Marcosa, dopadł do piłki w polu karnym sprytnie usiłując wyjść na czystą pozycję ale został wycięty przez spóżnionego Ndidiego i Pan Atkinson po raz trzeci w tym meczu wskazał na rzut karny. I trzeci raz podszedł do niego Aduriz umieszczając piłkę w siatce i tym samym ustalając wynik meczu na 5 – 3.

 

Dla fanów był to z pewnością genialny mecz, czego niestety nie mogą powiedzieć trenerzy, którzy zapewne rwali włosy z głowy na widok tego co wyprawiają ich podopieczni w szeregach obronnych. Szczególnie mało powodów do zadowolenia miał Peter Maes bo to co odstawiali jego piłkarze to była totalna amatorka. Na szczęście Athletic zagrał nieco lepiej ale i tak to co widzieliśmy było wręcz katastrofą. W zasadzie jedynymi piłkarzami w tej formacji, których można pochwalić są Yeray i De Marcos. Szczególnie ten pierwszy zagrał naprawdę bardzo dobre zawody popisując się genialną wręcz asystą przy bramce nr 4 posyłając doskonałe około 40 metrowe podanie do Aduriza. Patrząc na to co wyczyniał Laporte przy bramce Ndidiego i Baileya można się zapytać kto tutaj rozgrywa debiutancki sezon na poziomie La Liga a kto niby należy do czołówki stoperów Primera Division i którego usługi starał się ManCity czy też Barcelona. Jeśli Yeray będzie dalej tak grał to Urrutia będzie musiał jeszcze przed końcem roku zaproponować zawodnikowi nowy kontrakt z o wiele wyższą klauzulą odstępnego. Yeray wziął sobie chyba mocno do serca porównania do Puyola bo swoim stylem gry coraz bardziej przypomina byłego kapitana Barcelony i La Furia Roja. Jest bardzo szybki, świetnie się ustawia, bardzo dobrze i z wyczuciem interweniuje. Również dobrze spisał się De Marcos, który szczególnie w ofensywie był sporym zagrożeniem dla rywali. Tyle że w porównaniu do Balenziagi nie miał On przeciwko sobie zawodnika tej klasy co Bailey no i również Nastic w przeciwieństwie do Castagne rzadziej włączał się do akcji ofensywnych. Inna sprawa że tutaj spora zasługa Susaety, który trzymał bocznego obrońcę z dala od pola karnego Athletic. Balenziadze wypadało by wystawić osobną notę za grę w ofensywie gdzie byłaby ona wysoka i za grę w defensywie gdzie byłaby tylko nieco wyższa od beznadziejnego tego dnia Laporte'a. To przy pierwszej bramce Aduriza Mikel zaliczył kluczowe podanie jakim była centra do Raula Garcii, który mógł zgrać piłkę do wchodzącego Aritza. W obronie słabiutko i zawalona co najmniej jedna bramka. Nieźle spisała się nasza druga linia, która była bardzo kreatywna w ataku ale momentami zarówno Iturraspe jak i Mikel Rico nie nadążali z powrotem do linii obronnej czy też w asekuracji swoich kolegów w bocznych sektorach boiska jak na przykład miało miejsce przy bramce nr 3 kiedy Bailey przedryblował Balenziagę, Laporte'a i również Andera, który gdyby wcześniej zamknął mu drogę do środka boiska to pewnie udało by się powstrzymać Jamajczyka, który w akcjach jeden na jeden był nie do zatrzymania ale już przy podwojeniu dość mocno się gubił. Obaj z Mikelem Rico za często pozwalali urywać się Pozuelo oraz Ndidiemu. Za to w ofensywie byli dość kreatywni i stanowili dobrą zaporę przy próbach kontr rywali zaliczając sporo przechwytów. O wiele trudniej były ich ograć przez ruchliwych i szybkich zawodnikach Genku niż Benata i Mikela San Jose. Szczególnie ten drugi jest dość klocowaty w drugiej linii, słabszy technicznie i w rozegraniu od Iturraspe co nadrabia o wiele lepszym przechwytem, ustawianiem się i grą przy stałych fragmentach zarówno w ofensywie jak i szczególnie w defensywie. No i wisienka na torcie a więc zawodnicy ofensywni. Cała formacja zagrała wręcz genialnie na czele oczywiście z Aritzem Adurizem. Susaeta pokazał że jest o wiele lepszą alternatywą na prawe skrzydło niż Williams. Potrafi zagrać o wiele lepiej taktycznie, ma lepsze wyczucie w grze, rozumie się z De Marcosem niemal bez słów, wraca do obrony no i jego centry robią prawdziwe spustoszenie w szeregach obronnych rywala. Wystawianie go na lewej flance to pomyła a na dzień dzisiejszy jest w wyższej formie niż Inaki. Świetne zawody rozegrali Muniain i Raul Garcia. Ten pierwszy wywalczył karnego, zaliczył kilka kluczowych podań i robił sporo wiatru z przodu. Z kolei Raul walczył jak prawdziwy baskijski lew z obrońcami rywala zaliczając asystę przy pierwszej bramce, urwał się Colleyowi przy trzeciej tak że ten nie widząc wyjścia, chwytem zapaśniczym musiał powalić naszego pomocnika. Mocno absorbował też obronę rywala często wyciągając stoperów przed pole karne lub do boku tak że na środku powstawała spora dziura przez którą mogli atakować pomocnicy Los Leones.

 

A Aritz Aduriz... cóż, nie ma w skali ocen wystarczającej, która byłaby w stanie opisać występ naszego napastnika w tym spotkaniu. Pięć strzelonych bramek mówi samo za siebie. Ostatni taki wyczyn w historii europejskich pucharów hiszpańskiego napastnika miał miejsce w 1965 roku. Szóstego października snajper Barcelony Jose Antonio Zaldua, też zresztą Bask grający kiedyś w Athletic pięć razy trafił do bramki Utrechtu w Pucharze de Ferias, które jednak nie był rozgrywany pod egidą UEFA. Aduriz stał się też najlepszym strzelcem w historii Athletic jeśli chodzi o rozgrywki kontynentalne. Przed obecną koleją zajmował 1 miejsce wraz z Llorente mając na swoim koncie 16 goli. Obecnie ma już ich 21. Czwartkowy wyczyn pozwolił mu awansować na 10 miejsce jeśli chodzi snajperów Athletic z 131 bramkami i wyprzedzić Urzaiza oraz Unamuno. Nic dziwnego że Aritz znalazł się w najlepszej jedenastce kolejki Ligi Europy a w piątek rano trener Julen Lopetegui wysłał Baskowie zaproszenie na zgrupowanie kadry przed meczami przeciwko Macedonii (12 listopada godz. 20.45) i Anglii (15 listopada godz. 21.00). Poza tym Aritz jest ósmym zawodnikiem w historii Athletic, który zdobył w jednym meczu 5 bramek. Ostatnim, który dokonał tego wyczynu był Fidel Uriarte w 1967 roku. Pozostała szóstka to Telmo Zarra (aż pięć razy strzelił po pięć bramek), Augusto Sauto Bata, Jose Iraragorri, Victorio Unamuno, Jose Luis Lopez Panizo oraz Armando Merodio.

 

Osobne słowa należą się trenerowi Valverde. Przede wszystkim Txingurri odrobił lekcję z Genku gdzie przegrał 2-0. Wprawdzie zabrakło kilku zawodników grających w tamtym meczu ale teraz jego zespół był lepiej ustawiony zarówno w obronie jak i ataku. Poza tym potrafił zniwelować większość atutów rywala nawet pomimo tego że trudno mu było znaleźć środki zaradcze na Baileya i Pozuelo. Druga sprawa to zmiany. Jak widać po czwartkowym meczu nie opłaca się bronić za wszelką cenę wyniku, szczególnie jeśli rywal jest słaby w defensywie (tak jak był Real) i najlepsza obroną jest po prostu odepchnięcie przeciwnika od własnego pola karnego. I tak się stało na La Catedral. Wprowadzenie Sabina i Williamsa było strzałem w 10-tkę. Ten pierwszy miał dwie 100 procentowe sytuacje do zdobycia bramki a drugi wypracował karnego. Miejmy nadzieję że częściej będzie można pochwalić trenera za takie ruchy kadrowe.

 

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Herrerin – De Marcos, Yeray, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe – Susaeta (76' Williams), Raul Garcia (88' Eraso), Muniain (82' Sabin Merino) – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

Genk: Bizot – Castagne, Brabec, Colley, Nastic (74' Walsh) – Susic, Ndidi – Buffel (74' Trossard), Pozuelo, Bailey – Samatta (82' Karelis).
Trener: Peter Maes

 

Wynik: 5 – 3
Bramki: 8', 24' (karny), 44' (karny), 74' i 90' (karny) Aduriz – 28' Bailey, 51' Ndidi, 80' Susic.
Żółte kartki: Iturraspe – Nastic, Colley, Susic, Pozuelo, Ndidi.
Posiadanie piłki: 52% - 48%
Strzały: 18 – 8
Strzały celne: 5 – 4
Rzuty rożne: 4 – 9
Spalone: 2 – 1
Podania: 370 – 337
Podania celne: 298 – 274
Faule: 12 - 15
Widzów: ok. 35 tys.
Sędzia: Martin Atkinson jako główny oraz Stephen Child i Stuart Burt na liniach. Cała trójka pochodzi z Anglii.