Pozorowanie gry, tak można w skrócie nazwać to co zobaczyliśmy w wykonaniu podopiecznych trenera Valverde w pojedynku z Genk na Luminus Arenie. Skończyć to się mogło tylko w jeden sposób a więc zasłużoną porażką i ostatnim miejscem w grupie z tylko jednym zwycięstwem po 3 meczach. Baskowie stracili tylko dwie bramki, których autorami byli Brabec oraz Ndidi. Podobać mogła się bramka strzelona przez Nigeryjczyka, który bez przyjęcia przymierzył z powietrza sprzed pola karnego a piłka idealnie wpadła w górny róg bramki Herrerina nie dając mu najmniejszych szans na interwencję. Szczęście w nieszczęściu jeśli chodzi o sytuację w grupie jest takie że w drugim meczu Rapid zremisował z Sassuolo 1-1 i dzięki temu nie wszystko jeszcze stracone w walce o awans do kolejnej rundy. Pytanie tylko czy z takim traktowaniem gry w pucharach jest sens awansować do rundy play-off. Baskowie mogą też mówić o sporym pechu bo bardzo bolesnych kontuzji doznali Yeray oraz Aduriz, którzy skręcili nogi w kostce i ich występ przeciwko Realowi jest wykluczony. Szczególnie groźnie wyglądała sytuacja Yeraya, któremu na kostkę nastąpił Bailey i mogło dojść nawet do pęknięcia kostki ale na szczęście jest to zwykłe skręcenie i na przyszły tydzień powinien być już do dyspozycji trenera Valverde.

Relacja z meczu w zasadzie zawiera się w pierwszym zdaniu. Athletic udawał że gra pozwalając Genkowi na rozwinięcie skrzydeł i zapędzanie się pod bramkę Herrerina i stwarzanie sytuacji podbramkowych. Zespół z Bilbao przegrał na własne życzenie bo różnicę w umiejętnościach było widać bardzo wyraźnie i jak tylko Los Leones odrobinę przyspieszyli, zagrali swoją piłkę od razu było groźnie pod bramką rywali. A że większość meczu przeczłapali myśląc że mecz sam się wygra to skończyło się jak najbardziej zasłużoną porażką. Tak grać nie można bo to kompletny brak profesjonalizmu. Można zrozumieć że część z piłkarzy Athletic myślami była już przy niedzielnym pojedynku z Realem Madryt ale dla profesjonalnych piłkarzy, którzy mają jakiekolwiek ambicje i poważnie podchodzą do swoich obowiązków liczy się zawsze najbliższe spotkanie i tutaj baskijskie Lwy powinny się zastanowić nad sobą i nad tym jak reprezentują barwy swojego klubu bo to nie pierwszy ich taki wyskok z potraktowaniem rywala oraz w szczególności kibiców.

O ile w pierwszej połowie Athletic jeszcze cokolwiek grał bo dwie doskonałe sytuacje miał Aduriz i powinny się one zakończyć bramkami to już w drugiej części spotkania przy wyniku 1-0 dla Genku Baskowie nie pokazali nic, lub prawie nic. Tak nie gra drużyna, która chce odrobić straty i walczyć o punkty. Los Leones jakby kompletnie odpuścili spotkanie godząc się z wynikiem. A Genkowi było to na rękę bo nie musieli się zbytnio wysilać a i tak mieli lepsze okazje do zdobycia bramki. Podopieczni trenera Valverde otrzeźwieli trochę w samej końcówce i pokusili się o groźniejsze strzały na bramkę które oddali Susaeta i Elustondo a więc zmiennicy podstawowych graczy zespołu. No groźny strzał oddał jeszcze San Jose, który został zmieniony w 80 minucie ale to był jedyny raz kiedy Mikel dał się zauważyć w tym meczu. Reszta to alibii.

Zawiedli przede wszystkim liderzy zespołu – Aduriz, Balenziaga, San Jose, Laporte, Muniain. Szczególnie sporo uwag można mieć do Aritza, który już w pierwszej połowie mógł wpakować dwie bramki. Najpierw spartolił ładną okazje gdy dostał piłkę za plecy obrońców a później niczym trampkarz zmarnował wysiłek Williamsa i dał się złapać na spalonym. Szczególnie boli ta druga sytuacja gdzie byli z Inakim 2 na 1 z bramkarzem i wystarczyło zrobić 2 – 3 krotki do tyłu by sędzia zaliczył bramkę Aritz wolał stać jak kołek. I do tego jeszcze te jego pretensje pod adresem sędziego za co dostaje bezsensowne żółte kartki. Gdyby choć połowę tej energii, którą traci na bezsensowne dyskusje z sędzią przerzucił na poprawę swojej gry to nie walczyłby o trofeo Zarra a być może nawet o trofeo Pichichi. Niestety ale stosunek dobrej gry do energii marnowanej na głupie dyskusje z sędziami wygląda jak 1 do 3 – 4. Balenziaga i Laporte zawalili pierwsza bramkę popełniając po prostu juniorskie błędy. Szczególnie Mikel nie popisał się i zostawił kompletnie nie pokryty długi słupek gdzie stało dwóch niepilnowanych rywali. Laporte niestety nie potrafi udźwignąć brzemienia lidera defensywny i odpowiednio ustawiać w niej partnerów. Szkoda że pod tym względem był niestety marnym uczniem Gurpegiego. Powinien pooglądać sobie kilka spotkań w których grał były już kapitan Athletic i zobaczyć jak to powinno wyglądać. Słabo w drugiej linii spisał się Mikel San Jose, który zostawił z gra praktycznie samego Iturraspe. Szkoda wysiłków Iturraspe, który dwoił się i troił na rozegraniu ale wobec podejścia kolegów do tego meczu był niestety kompletnie bezradny. W ataku próbował coś grac Iker Muniain ale było to bardziej bezradne miotanie się po boisku bez głowy i bez celi niż zamierzona gra. To samo można powiedzieć o Williamsie, którego zwody odczytałby chyba junior bo tak bardzo „starał"się nasz skrzydłowy ograć rywali. Na swoim poziomie zagrał jeszcze Raul Garcia, który starał się jak mógł, atakował rywali, próbował wspomóc swoich kolegów ale wobec mocno ignoranckiego podejścia do meczu partnerów również niewiele mógł zdziałać.

Jak już wspomniałem na początku w kwestii awansu sprawa wciąż jest jeszcze otwarta tyle że bardziej skomplikowana. Athletic ma coraz mniejszy margines błędu i poza wygraniem obydwu spotkań na własnym stadionie musi jeszcze wygrać na wyjeździe z Rapidem Wiedeń. Co ważniejsze w przypadku Sassuolo i Genku muszą to być wygrane w wyższym stosunku bramkowym niż poniesione porażki. Z Genkiem przy właściwym podejściu do swoich obowiązków nie powinno być problemu odrobić wynik 0-2 ale o wiele gorzej może być z Sassuolo, które jest groźniejszym rywalem a Baskowie przegrali z nimi 0-3.

 

Statystyka meczu:
Składy:
Genk: Bizot – Castagne, Brabec, Colley, Nastic – Ndidi, Susic (78' Heynen) – Bailey, Pozuelo, Buffel (56' Samatta) – Karelis (84' Trossard).
Trener: Peter Maes

Athletic: Lekue, Yeray, Laporte, Balenziaga (46' Saborit) – San Jose (80' Elustondo), Iturraspe – Williams (80' Susaeta), Raul Garcia, Muniain – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 2 – 0
Bramki: 40' Brabec, 83' Ndidi.
Żółte kartki: Susic – Lekue, Yeray, Muniain, Aduriz
Posiadanie piłki: 46% - 54%
Strzały: 10 – 10
Strzały celne: 6 – 3
Rzuty rożne: 6 – 8
Spalone: 4 – 5
Podania 288 - 376
Podania celne: 225 – 319
Widzów: 10238 (ok. 600 z Bilbao)
Sędzia: Stefan Johannesson jako główny oraz Fredrik Nilsson i Mehmet Culum na liniach. Cała trójka pochodzi ze Szwecji.