Po efektownym i efektywnym meczu w Wielkich Derbach Kraju Basków czas potwierdzić wysoką formę w rozgrywkach kontynentalnych. Przed nami półmetek rozgrywek Ligi Europy i niezwykle istotne spotkanie wyjazdowe z belgijskim Genk. Paradoksalnie to może być klucz do awansu do dalszej fazy rozgrywek gdyż po poprzedniej kolejce i dość niespodziewanej porażce Sassuolo właśnie z ekipą belgijską w grupie wszyscy mają po 3 oczka na swoim koncie i rywalizacja rozpoczęła się od początku. Tak więc jeśli Athletic uda się wygrać w dwóch meczach z dzisiejszym rywalem to tylko jakiś niespodziewany zbieg okoliczności mógłby odebrać awans do fazy pucharowej. Ale nie będzie łatwo o czym przekonało się wspomniane Sassuolo bo Belgowie przynajmniej na własnym obiekcie będą szalenie trudnym rywalem. Początek meczu o godzinie 21.05.

Koninklijke Racing Club Genk lub po prostu Racing Club Genk to bardzo młody klub belgijskiej pierwszej ligii. Młody bo powstały zaledwie w 1988 roku z połączenia dwóch innych okolicznych klubów a więc Waterschei Thor oraz KFC Winterslag. Jest to dość częsta praktyka w Belgii gdzie dwa mniejsze kluby w jednej okolicy łączą się w jeden. Nowopowstała drużyna przejęła pozycję ekipy KFC w najwyższej klasie rozgrywkowej. Początki nie zwiastowały późniejszych sukcesów bo już w pierwszym sezonie Genk spadł do do drugiej ligi ale szybko powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej bo po zaledwie jednym roku. Kolejny spadek zanotowali w sezonie 1994/1995 ale ponownie tylko na rok. Od rozgrywek 1996/1997 grają w niej do dziś mając na koncie trzy mistrzostwa kraju, cztery krajowe puchary, i dwukrotnie brał udział w Lidze Mistrzów w sezonach 02/03 i 11/12. Popularne Smerfy są zresztą regularnym uczestnikiem rozgrywek kontynentalnych a od sezonu 2009/2010 tylko raz w nich nie uczestniczyli. U podstaw sukcesów klubu stoi świetna praca z młodzieżą, która po krótkim okresie gry w zespole lub nawet pobycie w szkółce idzie w świat. Najlepszymi i najnowszymi przykładami są tutaj Yannick Carrasco (Monaco - Atletico), Jelle Vossen (Club Brugge), Steven Defour (Burnley), Christian Benteke (Crystal Palace), Thibaut Courtois (Chelsea), Origi (Liverpool) czy też Kevin de Bruyne (ManCity). Szkółka zaczęła działać pełną parą w 2003 roku kiedy wokół stadionu zbudowano nowoczesną infrastrukturę treningową, której pozazdrościć mogą Genk nawet czołowe kluby Europy. Dla młodych adeptów piłki nożnej opracowano specjalny program rozwojowy, którego autorem jest Ronny Van Geneugden. Autorski program szkoleniowy póki co sprawdza się bardzo dobrze a co roku do pierwszego zespołu dołącza cała rzesza młodych piłkarzy. Tylko w obecnym sezonie dołączyło ich aż 6 z ekipy rezerw nie licząc tych co powrócili z wypożyczeń. Do tego dochodzi doskonały skauting i wyciąganie takich perełek jak lewoskrzydłowy Jamajczyk Leon Bailey ściągnięty za 1,4 mln euro z młodzieżowej drużyn Trencina czy też kupienie za 180 tys. euro defensywnego pomocnika Ndidi z nigeryjskiego Nath Boys. Obaj grają w klubie niewiele ponad rok a już łączy się ich z najlepszymi klubami w Premier League (Liverpool, Arsenal, ManUtd i City) a oferowane ceny oscylują w okolicach 20 – 30 mln euro. To tylko dwójka zawodników a w zespole jest ich naprawdę sporo. Kwestią czasu jest jednak kiedy wyfrunął do lepszych klubów bo Genk nie będzie w stanie ich utrzymać. Gdyby jednak udało się klubowi utrzymać najlepszych zawodników to Genk czeka naprawdę świetlana przyszłość bo ich skład jest najmłodszy w lidze a średnia wieku wynosi zaledwie 22,6 lat. Tym bardziej że udało się zatrudnić całkiem niezłego trenera jak na warunki belgijskie bo Peter Maes należy do świetnych fachowców. Awansował w 2007 roku z Mechelen do pierwszej ligi i doprowadził ich do finału (2009) i półfinału (2010) pucharu Belgii. W 2010 roku przeniósł się do Lokeren gdzie w kolejnych 5 latach dwa razy zdobywał puchar kraju oraz awansował do rozgrywek grupowych Ligi Europy. Od roku pracuje w Genk, które przejął po kompletnie nieudanej przygodzie z tym klubem szkockiego trenera Alexa McLeisha. Maes zna się więc na swoim fachu i co najważniejsze potrafi nawiązać świetny kontakt z zawodnikami, szczególnie właśnie z tymi młodymi. Po zajęciu 4 miejsce w poprzednim sezonie na razie jednak coś szwankuje w zespole, który zajmuje dopiero 9 miejsce z 14 punktami po 10 kolejkach. Strata do liderującego Anderlechtu jest spora bo aż 7 punktowa. Być może Genkowi jest ciężko pogodzić grę na trzech frontach bo poza ligą i rozgrywkami kontynentalnymi gra jeszcze w krajowym pucharze a młodzi piłkarze, szczególnie Ci z rezerw dopiero wchodzą do zespołu i nie mają dużego doświadczenia. Zdecydowanie najlepszą formacją jest atak gdzie drużyna dysponuje bardzo szybkimi i dobrymi technicznie zawodnikami. Brylują tak Bailey, Hiszpa Pozuelo oraz grecki napastnik Nikolaos Karelis. Jest też całkiem niezły strzelec pochodzący z Tanzanii – Samatta, autor jak na razie 3 goli w Jupiler Lidze. Niezła jest też druga linia gdzie gra najstarszy zawodnik w zespole, który mógłby być nawet ojcem niektórych swoich kolegów a więc 35-letni Buffel oraz utalentowany 19-letni Heynen i wspomniany Ndidi. Zdecydowanie najsłabszą formacją jest obrona i zrozumienie pomiędzy defensywnymi pomocnikami i defensorami. Pewniakiem na pozycji defensywnego pomocnika jest Ndidi tyle że Maes wciąż poszukuje odpowiednich stoperów, szczególnie że odszedł Kabasele a zakupiony Czech Brabec nie spełnia na razie oczekiwań. Częste zmiany w tej formacji jednak nie sprzyjają zgraniu i zdarzają się błędy w kryciu oraz zbyt duża odległość pomiędzy obroną i pomocą co daje spore pole do popisu zawodnikom ofensywnym rywala. I tutaj jest spora szansa dla ekipy trenera Valverde, który dysponuje zarówno odpowiednimi zawodnikami do szybkich ataków (Williams, Muniain, Merino, Susaeta) jak i świetnie ustawiających się w ataku (Aduriz, Raul Garcia) a jeden Ndidi dwójki doskonale grających głową zawodników nie będzie w stanie zatrzymać.

 

Podopieczni trenera Valverde nie mieli czasu na świętowanie wygranej nad odwiecznym rywalem z San Sebastian i od poniedziałku pełną parę ruszyły przygotowania do czwartkowego spotkania Ligi Europy z Genk oraz niedzielnego z Realem Madryt. W obecnej sytuacji kadrowej zespołu jest to spore wyzwanie bo trener Valverde musi odpowiednio szafować siłami piłkarzy. Tym bardziej że po pojedynku z Sociedad doszły kolejne zmartwienia – kontuzji doznał Oscar de Marcos, który nadwyrężył mięsień przywodziciela prawej łydki i jego występ w najbliższych dwóch meczach jest wykluczony. Do tego lekkiego urazu łydki doznali Lekue oraz Yeray i decyzja o ich występie zapadnie tuż przed meczem. Obaj mają sporej wielkości krwiaki, które mocno ograniczają grę i stanowią ryzyko poważniejszych urazów. Występ zależy więc od stopnia ich wchłonięcia. Zdrowy za to jest Benat ale pod dobrym występie Iturraspe przeciwko Txuri-Urdin Txingurri zdecydował że nie będzie narażał swojego rozgrywającego na odnowienie się kontuzji przed ważnym i prestiżowym spotkaniem na Santiago Bernabeu. Na szczęście problemem nie będzie również zastąpienie kontuzjowanego Kepy Arrizabalagi bo w dobrej dyspozycji jest zarówno Iraizoz jak i Herrerin, który zresztą broni w rozgrywkach pucharowych. Stąd też do Belgi pojechali wszyscy dostępni zawodnicy wraz z Lekue i Yerayem a ich lista prezentuje się następująco:
Bramkarze: Iraizoz, Herrerin,
Obrońcy: Lekue, Yeray, Etxeita, San Jose, Laporte, Balenziaga, Saborit,
Pomocnicy: Elustondo, Eraso, Iturraspe, Vesga, Raul Garcia, Susaeta.
Napastnicy: Muniain, Williams, Sabin Merino, Aduriz.
O ile zestawienie ataku wydaje się jak najbardziej oczywiste to już w defensywie trener będzie musiał mocno eksperymentować, szczególnie jeśli chodzi o środek obrony oraz jej prawą stronę. Oczywiście wszystko zależy od tego w jakim stanie będą Yeray i Lekue. Jeśli nie będą mogli zagrać to na środku obrony zagra na pewno Etxeita. Poważny problem może się pojawić na prawej stronie. Txingurri testował tam Eraso oraz Mikela Rico, którzy w swojej karierze grali już na tej pozycji ale sporadycznie i dość dawno. Innej alternatywy niestety nie ma bo Boveda wciąż nie może dojść do pełnej sprawności i gdy tylko wydaje się że może odbywać kolejne treningi z pierwszym zespołem zaczyna odczuwać bóle przeciążeniowe i kolejne zajęcia spędza wraz z Xabim Clemente na osobnym boisku. Ostateczne decyzje co do podstawowej jedenastki zostaną podjęte zapewne dopiero po wieczornym treningu na Luminus Arenie w Genk gdzie zostanie rozegrane spotkanie. Valverde zdecydował się odbyć ostatnie zajęcia przed meczem właśnie na obiekcie Genku i w tym celu zespół udał się do Belgii porannym lotem o godzinie 10.00.

 

Ciężko wskazać faworyta tego spotkania. Przede wszystkim ze względu na to że Genk to trochę niewiadoma. Z jednej strony przegrali na wyjeździe z Rapidem Wiedeń 2-3, z drugiej potrafili pokonać u siebie faworyzowane Sassuolo 3-1. W lidze zajmują daleką bo aż 9 pozycję z zaledwie 14 punktami w 10 spotkaniach a więc zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Na pewno będą jednak bardzo groźni na swoim obiekcie. Jeśli dobrze wejdą w mecz i że tak powiem „nakręcą" się mogą zrobić wiele krzywdy ekipie Los Leones. Athletic jest w dobrej formie, co widać było po meczu z Sociedad. Niewiadomą jest podejście do tego meczu i trenera i piłkarzy gdyż już w niedzielę czeka ich prestiżowy mecz z Realem Madryt. Wyjazdy do Belgii Athletic wspomina raczej dobrze bo w poprzednich sześciu meczach odniósł 3 wygrane, 1 raz zremisował oraz 2 razy przegrał. Ostatni zwycięski pojedynek odbył się dość dawno bo w sezonie 2004/2005 kiedy z ławki kierował Baskami obecny szkoleniowiec Ernesto Valverde. W dniu 16 grudnia 2004 r. na stadionie im. Maurice'a Dufrasne Los Leones odnieśli swoje najwyższe zwycięstwo w historii rozgrywek europejskich pokonując miejscowy Standard Liege aż 1-7. Łupem bramkowym dla przyjezdnych podzielili się Santi Ezquerro autor hattricka, Yeste, Iraola (karny), Del Horno oraz Joseba Etxeberria. Natomiast ostatni występ w Belgii zakończył się sromotną porażką i miało to miejsce 25 lutego 2010 r. w pojedynku z Anderlechtem, który zaaplikował ekipie prowadzonej przez Caparrosa aż 4 bramki i wyeliminował z dalszych rozgrywek (pierwszy mecz zakończył się wynikiem 1-1). Miejmy nadzieję że Baskowie będą chcieli powtórzyć ostatni wynik swojego obecnego trenera a Gorka Iraizoz, Mikel San Jose, Markel Susaeta oraz Iker Muniain wymazać z pamięci porażkę sprzed niemal 6 lat i sprawić w ten sposób prezent ostatniemu niestety nieobecnemu piłkarzowi, który wystąpił w tamtym meczu a więc Oscarowi de Marcosowi.

 

Przewidywane składy:

Genk: Bizot – Walsh, Brabec, Colley, Nastic – Susic, Ndidi, Bufel – Pozuelo, Bailey – Karelis.
Trener: Peter Maes

Athletic: Herrerin – Lekue/Mikel Rico/Eraso, Yeray/Etxeita, Laporte, Balenziaga – Iturraspe, San Jose – Williams, Raul Garcia, Muniain – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Data: 20.10.2016 r. godz. 21.05
Miejsce: Genk, Luminus Arena (poj. ok 25 tys.)
Sędzia: Stefan Johannesson