Niespodzianka, sensacja a być może nawet blamaż, tak można nazwać to co zobaczyliśmy na stadionie El Molinon w wykonaniu zespołu Athletic. Drużyna trenera Valverde miała zdecydowaną przewagę, była w niemal ciągłym ataku, prowadziła grę i raz po raz zagrażała bramce rywali a mimo to zeszła z boiska pokonana i to zasłużenie bo wyczyny w obronie i ataku naszej drużyny to był prawdziwy dramat a Sporting mimo niewielu okazji potrafił wykorzystać to co miał. Wynik 2-1 to najniższa kara bo mógł i powinien być wyższy gdyby Isma Lopez lepiej wykonał rzut karny a Gorka Iraizoz nie wykazał się naprawdę niesamowitym wyczuciem przy tej obronie. Tak więc inauguracja sezonu okazała się fatalna a dalej niekoniecznie będzie lepiej bo czeka nas teraz mecz z Barceloną na San Mames oraz starcie z Deportivo na wyjeździe gdzie również będzie cięzko o punkty.

Jak już wspomniałem mecz od początku do końca przebiegał pod dyktando ekipy Los Leones. Sporting stać było jedynie na pojedyncze akcje ofensywne. W 4 minucie meczu Baskowie mogli wyjść na prowadzenie ale Cuellar popisał się świetnym piąstkowaniem centry Benata z rzutu wolnego uprzedzając atakującego na długim słupku Laporte'a. Athletic zakładał wysoki pressing na rywalu i podopieczni trenera Abelardo mieli dość spore kłopoty z rozegraniem akcji. Od 20 minuty przyjezdni powinni prowadzić. Benat posłał doskonałe prostopadłe podanie do Aduriza, nasz snajper wyszedł sam na sam z Cuellarem i... potknął się przy mijaniu bramkarza psując całą akcję. Nie minęło 60 sekund a mogła paść kolejna bramka. Strzelał Inaki Williams, piłka otarła się o Ismę Lopeza i o mało co wpadła by przy krótkim słupku wo bramki gdyby nie świetny refleks Cuellara. W 31 minucie meczu to Sporting mógł wyjść na prowadzenie po ładnej i szybkiej akcji Moi Gomeza i jego centrze w pole karne gdzie kompletnie niepilnowany Victor Rodriguez mógł i powinien trafić głową do siatki z kilku metrów. Na szczęście spudłował ale to co zrobili obrońcy przy tej akcji to kryminał bo San Jose nie wrócił za atakującym pomocnikiem a Boveda pilnował chyba sam nie wie kogo. W odpowiedzi kolejne bardzo dobre dośrodkowanie w pole karne Sportingu posłał Benat ale żaden z napastników nie był w stanie wykończyć naprawdę dobrej centry. Z drugiej strony boiska Victor Rodriguez próbował zaskoczyć Gorkę strzałem z rzutu wolnego ale na szczęście piłka w niewielkiej odległości minęła bramkę. To było wszystko w pierwszej części meczu.

 

Ponieważ Baskom niewiele brakowało do zdobycia bramki w pierwszej połowie można było się spodziewać tego, że po kilku korektach w szatni w drugiej części meczu uda się w końcu znaleźć drogę do siatki rywali. Z takim samym nastawieniem wyszli jednak gospodarze i szybko przyjezdnym wybili z głowy dobry wynik. Sprzyjały temu katastrofalne błędy w defensywie. Najpierw w 50 minucie przy rzucie rożnym jak amator zachował się Mikel San Jose dając się wyprzedzić Duje Copowi, który huknął z woleja na bramkę i nie dał szans Iraizozowi. Baskowie natychmiast rzucili się do odrabiania strat i nadziali się na klasyczną kontrę, którą mimo asysty dwóch obrońców zdołał wykończyć Victor Rodriguez ładnym strzałem w długi róg bramki Gorki. Żaden podążających za pomocnikiem Sportingu obrońców nawet nie raczył spróbować wślizgu, który miał szansę powodzenia gdyż strzał był po ziemi i szedł w kierunku biegnących obrońców. 2-0 zero w przeciągu 3 minut spotkania i prawdziwy nockdown w wykonaniu gospodarzy. Mogło być jeszcze lepiej dla miejscowych gdyby Isma Lopez wykorzystał rzut karny podyktowany za kolejny pokaz amatorszczyzny w obronie, tym razem w wykonaniu całego zespołu zakończony faulem Bovedy na Victorze Rodriguezie. Na szczęście Isma Lopez przekombinował przy wykonaniu egzekucji i próbował strzał w stylu „Panenki" i Gorka wyczuł swojego niedawnego kolegę z zespołu i obroniła strzał. Lewy obrońca rywali próbował jeszcze dobijać ale przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Koncert gry podopiecznych trenera Abelardo zakończył się w 62 minucie kiedy Burgui świetnie przymierzył zza pola karnego ale Iraizoz był na posterunku i sparował strzał do boku. Od tego mniej więcej momentu trwało istne oblężenie bramki Cuellara ale niestety bez specjalnego efektu. Dwa razy strzelał głową Aduriz ale za pierwszym razem niecelnie a za drugim świetnie interweniował Cuellar. Baskowie dopięli swego dopiero w 86 minucie meczu kiedy to po ładnej akcji całego zespołu na strzał z ostrego kąta zdecydował się Inaki Williams i futbolówka po odbiciu się od Viguery znalazła drogę do siatki rywala. Na wyrównanie zabrakło czasu i chyba formy bo Baskowie w drugiej połowie prezentowali się po prostu fatalnie. Długie posiadanie piłki, liczne ataki na bramkę rywali przypominały raczej bicie głową w mur niż przemyślane akcje mające na celu zdobycie bramki.

 

Najlepszym zawodnikiem w ekipie Athletic był bez wątpienia Gorka Iraizoz i to w zasadzie wystarczy za podsumowanie całego meczu. Jedynym zagrożeniem w ataku Basków był Inaki Williams a Benatowi sił i pomysłów starczyło na pierwszą połowę. To tyle co można powiedzieć dobrego o grze ekipy Los Leones. Kto wie jakby potoczył się mecz gdyby w 20 minucie Aduriz trafił do siatki w sytuacji sam na sam. Niestety niewykorzystana sytuacja zemściła się w drugiej połowie dzięki kompletnej pasywności obrony Athletic. Pierwsze bramka to gapiostwo San Jose, któremu zza pleców wyskoczył Cop a nasz zawodnik tylko patrzył jak Chorwat strzela do siatki. Druga bramka to wprawdzie ładna kontra Sportingu ale też w końcowej fazie akcji brak jakiejkolwiek reakcji obrońców na składanie się do strzału Victora Rodrigueza. Można założyć się o każde pieniądze że Carlos Gurpegi czy nawet Laporte albo Etxeita przynajmniej próbowaliby wejść wślizgiem i zablokować uderzenie a De Marcos i bodajże Balenziaga nie zrobili absolutnie nic patrząc jak rywal spokojnie składa się do strzału. Przy rzucie karnym nie popisał się za to Laporte, który zagrał pasywnie w stosunku do skrzydłowego i ten mógł spokojnie dośrodkowac na 7 metr gdzie Rodriguez bez problemu wyprzedził kolejnego pasywnego obrońcę Athletic – Bovedę (który również zgubił krycie rywala) i skończyło się to faulem oraz rzutem karnym. Co gorsze o ile Los Leones mieli jeszcze w pierwszej części meczu jakąś koncepcję na przedarcie się przez szeregi rywali to w drugiej kompletnie ją stracili. Na pewno wpływ na taki obrót zdarzeń miały szybko strzelone dwie bramki oraz rzut karny ale to i tak nie usprawiedliwia tego że drużyna zagrała gorzej niż w pierwszej części i zaczęła grać lepiej mniej więcej od 65 minuty. Valverde czeka naprawdę sporo pracy żeby poprawić grę zespołu bo inaczej w pojedynku z Barceloną dojdzie do prawdziwej katastrofy.

 

Statystyka meczu:

Składy:

 

Sporting: Cuellar – Lillo, Mere, Amorebieta, Isma Lopez – Nacho Cases, Sergio Alvarez (63' Xavi Torres) – Moi Gomez, Victor Rodriguez, Burgui (72' Afif) – Cop (83' Carlos Castro).
Trener: Abelardo

 

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Boveda, Laporte, Balenziaga – Benat, San Jose (75' Vesga) – Williams, Raul Garcia (63' Viguera), Susaeta (55' Muniain) – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 2 – 1
Bramki: 50' Cop, 53' Victor Rodriguez – 86' Viguera
Żółte kartki: Cuellar, Amorebieta, Isma Lopez – Boveda, Laporte, Muniain
Posiadanie piłki: 36% - 64%
Strzały: 15 – 14
Strzały celne: 6 – 7
Spalone: 2 – 0
Rzuty rożne: 2 – 5
Faule: 17 – 14
Widzów: ok. 25 tys.
Sędzia: Clos Gomez jako główny oraz Aguilar Rodriguez i Alonso Fernandez na liniach.