Athletic i Barcelona awansowały do finału Copa del Rey wiec rozpoczyna się tradycyjna szopka z organizacja finału Copa del Rey. Powód wiadomy a wiec niechęć Realu Madryt do rozgrywania meczu na Santiago Bernabeu czyli największym stadionie poza Camp Nou oraz dyskusja na temat gwizdów podczas meczu na hymn Hiszpanii odgrywany przy okazji tego wydarzenia. Jak wiadomo Katalonia i Kraj Basków to najzagorzalsi przeciwnicy władz w Madrycie dążący do odłączenia się od Hiszpanii.

 

Swoje jak zwykle muszą dołączyć politycy i co bardziej mierni i żałośni dziennikarze, głównie ze stolicy Hiszpanii. Większość z nich jest za zawieszeniem finału. Granice dobrego smaku i w ogóle jakiekolwiek granice przekroczyli ludzie z telewizji Alerta Digital w programie La Ratonera gdzie nazwali kibiców Athletic oraz Barcelony świniami i separatystycznymi szczurami. Zajęła się już tym komisja ds. zwalczania przemocy w sporcie i nałożyła na telewizje karę 60 tys. euro. Niestety nie odniosło to żadnego skutku bo w kolejnym programie dziennikarze (a konkretnie Armando Robles autor całego zamieszania) odnieśli się do tej kary i swoich słów stwierdzając ze taka sytuacja nie miałaby miejsca za czasów Generała Franco i przepraszają świnie oraz szczury za porównanie do kibiców obydwu drużyn. Cóż raczej nie wymaga to komentarza bo cytując słowa klasyka „nie ma w słowniku ludzi kulturalnych wystarczających słów aby mogły dostatecznie obelżywie określić to zachowanie".

Real Madryt kategorycznie odmówił udostępnienia swojego obiektu na to spotkanie. Również co bardziej prominentni politycy związani z Madrytem stwierdzili ze w ogóle finał nie powinien się odbyć z stolicy a już na pewno powinien zostać przerwany jeśli tylko zaczną się gwizdy na hymn państwowy. RFEF a wiec Hiszpańska Królewska Federacja Piłkarska, bo to ona patronuje tym rozgrywkom musi wiec poszukać innego lokum dla finału tych rozgrywek.

 

Tradycyjnie już chęć organizacji finału wyraziła Valencia udostępniając Estadio Mestalla. Władze miasta liczą na podobne profity jak w 2009 roku gdzie Walencja została dosłownie „najechana" przez fanów obydwu zespołów, którzy zostawili w kasach lokalnych przedsiębiorców i hotelarzy ładne kilkadziesiąt milionów euro, co jest bezcenne w dobie kryzysu na Półwyspie Iberyjskim. Barcelona bardzo chętnie zgodziłaby się na takie rozwiązanie ale trochę innego zdania są Baskowie, którzy nie chcą jechać ponownie do Lewantu. Athletic wolałby inny teren, np. Andaluzje skąd wpłynęły dwie kolejne kandydatury, dwoch największych stadionów w tej części kraju. Mowa o Estadio La Cartuja oraz obiekt Betisu – Estadio Benito Villamarin. Tutaj jednak pojawia się mały problem. W przypadku pierwszego stadionu jest nim bieżnia gdyż nie jest to obiekt czysto piłkarski a wielofunkcyjny i widoczność z niektórych miejsc jest dość kiepska. Tyle ze stadion ma ok. 60 tys. miejsc wiec tutaj akurat spełnia swoje zadanie. Nieco gorzej jest w przypadku stadionu Betisu, który wprawdzie pod względem widoczności prezentuje się fantastycznie ale jego pojemność to zaledwie 52,5 tys. miejsc a wiec trochę mało. Władze Sewilli jednak mocno lobbuja za tym finałem również z powodów finansowych.

 

Dość niespodziewanie RFEF otrzymało propozycje od obydwu klubów finalistów pucharu. Zarówno Barcelona jak i Athletic bardzo chętnie widzieliby finał na własnym obiekcie. Kluby zobowiązały się do oddania polowy biletów kibicom drużyny przeciwnej. Sprawę poparli burmistrzowie obydwu miast, szczególnie Xavier Trias z Barcelony, który nie widzi przeszkód by finał rozegrać np. w Bilbao. Burmistrz uważa ponadto ze nie ma co mieszać polityki z piłką co niektórzy w Madrycie usiłują zrobić.

 

W ostatnich dniach do walki o rozegranie finału jednak w Madrycie przystąpili miejscowi hotelarze i restauratorzy. Wprawdzie wiedza ze nie przekonają Florentino Pereza do udostępnienia Santiago Bernabeu ale wierzą ze można rozegrać ten finał na Vicente Calderon. Przedstawiciele biznesu stwierdzili ze nie stać ich z powodu politycznych zagrywek na straty finansowe. Finał według ich obliczeń powinien przynieść przychód minimum w kwocie 20 – 30 mln euro a w ciężkich czasach jakie nastały w Hiszpanii nie mogą sobie pozwolić na jakiekolwiek straty. Reprezentanci protestujących wyrazili swoja dezaprobatę dla ich zdaniem dziecinnych sporów przy organizacji tej imprezy i chorych ambicjach które nie pozwalają na udostępnienie Santiago Bernabeu. Powołali się również na wieloletnia tradycje rozgrywania finałów w stolicy kraju, olbrzymie bezrobocie i decyzje polityczne a nie zdroworozsądkowe jakie kierują politykami. Apel przedsiębiorców ma być tez wsparciem dla listu jaki oficjalnie wystosowały do RFEF władze Athletic oraz Barcelony, w którym proszą aby mecz finałowy został rozegrany właśnie na Santiago Bernabeu.

 

Ostateczna decyzja zapadnie 25 marca. W sumie w grze jest piec obiektów a wiec San Mames, Camp Nou, La Cartuja, Benito Villamarin oraz Mestalla. Według niepotwierdzonych informacji uzyskanych przez dziennikarzy najbliżej wyboru jest obiekt Realu Betisu Balompie ale ile w tym prawdy niewiadomo. Na razie RFEF bada bazę hotelowa we wszystkich potencjalnych miastach oraz kwestie bezpieczeństwa. Po pełnym raporcie zostanie podjęta ostateczna decyzja.