Nie było magicznej nocy Espanyolu na Cornella El Prat. To nieliczna bo zaledwie 600 osobowa grupa fanów ubrana w czerwonobiałe pasiaste koszulki miała swoje święto i mogła cieszyć się do białego rana. Athletic odrobił z nawiązką straty z pierwszego meczu na San Mames i wręcz upokorzył Papużki na ich własnym obiekcie grając niesamowicie konsekwentnie i do bólu skutecznie. Espanyol przeświadczony o swojej przewadze z pierwszego meczu, pewny swojej formy i atutu własnego boiska zlekceważył rywali zapominając ze rewanż to 90 minut walki i to z rywalem mocno zdeterminowanym by choć w ten sposób wynagrodzić swoim fanom sezon pełen rozczarowań. A ze Athletic jest specjalista od Copa del Rey tak wiec dostanie trzecia szanse na przestrzeni ostatnich 7 lat na zdobycie tego jakże ważnego dla fanów z Bilbao trofeum.

Konia z rzędem temu kto był w stanie ustalić jaka formacja w ataku grali piłkarze Ernesto Valverde. Niby na papierze wszystko wyglądało w miarę klarownie bo według grafik Iraola miał grac na obronie, De Marcos jako prawoskrzydłowy (albo na odwrót) w ataku Aduriz, za jego plecami Muniain a na lewej stronie Williams. I zapewne tak samo myśleli podopieczni Sergio Gonzaleza, co niestety drogo ich kosztowało. Jak się okazało w trakcie meczu cala ofensywna czwórka bardzo płynnie zmieniała swoje pozycje wzajemnie wspierając się w ataku jak i asekurując w obronie. To dało atakom Basków duża dozę nieprzewidywalnosci a w defensywie dość często wracający ofensywni piłkarze odbierali piłkę szarżującym zawodnikom Papużek. Najlepszym przykładem był tutaj Inaki Williams, który zanotował spora ilość przechwytow, szczególnie grając na lewym skrzydle gdzie wpierał w obronie Balenziage. Zresztą płynność w zmianie pozycji powodowała częste podwajanie podopiecznych trenera Sergio Gonzaleza, co z kolei skutkowało odbiorami i kontratakami.

 

Espanyol spodziewał się huraganowych ataków od początku meczu i licząc na kontrataki cofnął się na własną polowe. Nic takiego jednak nie nastąpiło bo Baskowie wyszli na murawę z olbrzymia determinacja ale i spokojem, konsekwencja i przede wszystkim z „głową na karku". Można tez zaryzykować stwierdzenie ze szli jak po swoje bo na niewiele pozwalali swoim rywalom a ich ataki z minuty na minutę były coraz groźniejsze dla młodziutkiego Pau Lopeza. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie Papużki dostały już w 10 minucie meczu. Centre Iraoli z rzutu wolnego wybili obrońcy ale z okolicy środka boiska akcje ponowił Etxeita, przerzucił piłkę na wolne pole za plecy obrońców do wchodzącego prawym skrzydłem Iraoli a nasz drugi kapitan w sytuacji sam na sam z bramkarzem próbował lobować Pau Lopeza ale niestety futbolówka minimalnie minęła długi róg bramki rywali. Drugiego ostrzeżenia już nie było. De Marcos z prawej strony próbował dośrodkować do wchodzącego w pole karne Williamsa, obrońca wybił piłkę na środek tuz przed pole karne gdzie czaił się Aduriz. Nasz snajper błyskawicznie został opadniety przez czterech obrońców ale zdołał oddać mierzony strzał w długi róg bramki Espanyolu. Piłka ku rozpaczy ok. 35 tys. kibiców wpadła do siatki. 0-1 na Cornella El Prat i teraz Athletic był w drodze do finału z Barcelona. Jeśli ktoś spodziewał się ze podopieczni trenera Sergio Gonzaleza otrząsną się z letargu w jakim byli od początku meczu i rusza do ataku to się grubo mylili. Espanyol po prostu został w szatni. To Athletic w dalszym ciągu atakował i walczył tak jakby miał odrobić jeszcze większe straty. W 24 minucie goście mogli podwyższyć wynik. Przechwyt Los Leones na własnej połowie, podanie do Muniaina i błyskawiczny przerzut na wolne pole do atakującego prawa strona Aduriza. Pau Lopez źle obliczył lot piłki i minął się z futbolówką a Aritz zapewne dopadł by jej i próbował strzelić gdyby nie delikatne wytracenie go z równowagi przez portero gospodarzy. Skończyło się na rzucie od bramki. Kilkadziesiąt sekund później kolejna akcja Basków, kolejna centra w pole karne, tym razem Iraoli ale tym razem obrońcy skrzętnie pilnowali Aduriza i skończyło się na rzucie rożnym. Gospodarze nie potrafili sami sobie stworzyć okazji to postanowili im to ułatwić goście. Espanyol przeprowadził akcje lewa strona ale skończyła się ona na Balenziadze. Niestety nasz lewy obrońca pod naciskiem Stuaniego stracił piłkę, która przejął Urugwajczyk i wyszedł sam na sam z Herrerinem ale na szczęście odważne i bardzo agresywne wyjście Iago na tyle zdekoncentrowało napastnika ze ten trafił prosto w niego i skończyło się na strachu. W 35 minucie mieliśmy kolejna akcje Athletic. Muniain do Aduriza na lewe skrzydło, Aritz zwolnił akcje, poczekał na swojego kolegę i podał mu idealnie w tempo. Iker dociągnął do linii końcowej i dośrodkował, tyle ze piłka zamiast na środek pola karnego do idącego w sukurs Mikela Rico to po rykoszecie od rywala trafiła w ręce Pau Lopeza. W 42 minucie było już po meczu. Rzut rożny wykonywał Iraola, posłał piłkę do nabiegającego na krotki słupek Etxeity, który uderzył w długi róg i futbolówka zatrzepotała w siatce. Blisko 600 osobowa grupa fanów Athletic z radości o mało co wyleciała z zajmowanego przez siebie sektora. Tuz przed końcem zerwał się jeszcze do boju Espanyol i przeprowadził tak naprawdę jedyna wypracowana akcje w tej części meczu. Prawa strona przedarł się jeden z zawodników w niebiesko-bialej koszulce, dośrodkował w pole karne gdzie znalazł się Stuani. Urugwajczyk uderzył bez namysłu ale minimalnie ponad bramka Herrerina, który wydaje się ze jednak w pełni kontrolował lot tej piłki. Na tym skończyły się emocje w pierwszej połowie meczu.

 

Espanyol potrzebował trzech bramek do awansu i wszystkim wydawało się ze od początku drugiej części meczu Papużki rusza do huraganowych ataków na bramkę Herrerina. Nic z tego. Dwie pierwsze akcje przeprowadzili Los Leones i tylko dzięki nieskuteczności swoich napastników nie prowadzili wyżej. Najpierw prostopadłym podaniem Muniain na prawym skrzydle uruchomił Aduriza, który wpadł w pole karne i z ostrego kata w sytuacji sam na sam trafił bandę za bramka. Za chwile Mikel Rico to samo zrobił z lewej strony z Williamsem, który gdy dostał piłkę obrócił się z defensorem na plecach i pognał na bramkę Espanyolu. Niestety naszemu młodemu snajperowi zabrakło trochę doświadczenia i futbolówka zamiast w siatce lub u nogi idącego środkiem Aduriza wylądowała poza bramka. Podopieczni trenera Sergio Gonzaleza obudzili się dopiero po wejściu Caicedo, który już w pierwszej swojej akcji postraszył Basków. Przed polem karnym łatwo urwał się obrońcom, którzy nie chcieli faulować Wenezuelczyka i oddal strzał na bramkę. Tym razem szczęście dopisało ekipie Los Leones bo futbolówka uderzyła w słupek i wpadła w ręce Herrerina. Niestety kilka minut później Iago musiał zejść z boiska z urazem mięśnia, który wyklucza go z gry na miesiąc czasu. Gorka, który zastąpił kolegę już w pierwszej akcji musiał się wykazać swoimi umiejętnościami piąstkując mocny i celny strzał Victora Sancheza. Ale to była jedna z nielicznych okazji do zdobycia bramki przez Espanyol bo na murawie królowali goście z Bilbao. W 77 minucie Aduriz podał na dobieg do Williamsa, który wpadł w pole karne i w sytuacji sam na sam fatalnie spudłował. Szkoda akcji bo w sukurs koledze nadbiegał Muniain i gdyby Inaki podał Ikerowi to na pewno byłoby 0-3 dla przyjezdnych. 10 minut później Athletic miał kolejna akcja bramkowa. Z rzutu rożnego dośrodkował Benat, Aduriz uwolnił się od obrońcy i uderzył głową na bramkę. Niby strzał szedł prosto w bramkę ale Pau Lopez miał spore kłopoty z jej wyłapaniem. Z dobitka natychmiast pośpieszył Gurpegi i nawet udało mu się strzelić tyle ze bramkarz własnym ciałem zablokował piłkę i nie było możliwości na zmianę kierunku strzału. Jeszcze w samej koncowce bliski podwyższenia rezultatu po rzucie rożnym był San Jose i arbiter po czterech minutach doliczonego czasu gry zakończył mecz. Athletic w finale Copa del Rey!!!

 

O tym jak wielka była determinacja Basków by awansować do finału najlepiej świadczy sytuacja z Iago Herrerinem, który zmieniany przez Gorke Iraizoza rzewnymi łzami płakał ze nie może pomoc swoim kolegom na murawie. W trakcie meczu jeszcze kilkukrotnie kamera pokazywała naszego rezerwowego bramkarza, który wcale się nie cieszył z tego ze jego zespół wygrywa a ronił łzy ze nie może walczyć na murawie. Może ten mecz nie był pokazem fajerwerków i jakiego wyjątkowo pięknego futbolu ale Los Leones gryźli trawa by wygrać. Cały zespół atakował i cały zespół walczył jak prawdziwe lwy w obronie. Espanyol nie miał wiele miejsca na grę a jeśli już się jakoś przedarł to miał maksymalnie utrudnione zadanie przy oddawaniu strzału. Nawet Iker Muniain, który bywał irytujący ze swoich przejawów frustracji po nieudanych zagraniach lub faulach na nim tym razem nawet nie było widać żeby miał o cokolwiek pretensje do sędziego. Muniain po prostu wstawał, wracał i walczył na całej długości i szerokości boiska. Po takim meczu i awansie trudno kogokolwiek specjalnie wyróżnić bo wszyscy zagrali co najmniej dobrze jeśli nie nawet bardzo dobrze. Klasa sama dla siebie był Aritz Aduriz i szkoda ze nie zdołał strzelić więcej bramek bo miał okazje i na nie zasługiwał. Etxeita swoja dobra grę w obronie przypieczętował bramka. Iraola z De Marcosem zaprezentowali wręcz wzorowa współpracę i wymienność pozycji na prawej stronie boiska. Świetne zawody rozegrał Inaki Williams, który z każdym meczem nabiera doświadczenia i gołym okiem widać postępy tego utalentowanego napastnika. Co najważniejsze ma on olbrzymia łatwość w dochodzeniu do sytuacji bramkowych i instynkt snajperski. W meczu z Espanyolem miał dwie świetne sytuacje do zdobycia bramki. Szczególnie szkoda tej drugiej kiedy wyprzedził dwoch rywali, wygrał pojedynek bark w bark ze stoperem i wyszedł sam na sam z Pau Lopezem. Niestety strzał pozostawiał wiele do życzenia a mógł podawać jeszcze do Ikera Muniaina, który stal sam przed bramka Papużek. Dodatkowo nasz napastnik świetnie spisywał się w obronie gdzie często wracał i odbierał piłki. Swoja prace wykonali nasi defensywni pomocnicy, którzy mocno uprzykrzyli życie rozgrywającym Espanyolu a przede wszystkim skutecznie uniemożliwili im wejścia z drugiej linii, które szczególnie w wykonaniu Victora Sancheza są bardzo groźne.

 

Teraz przed nami pojedynek z Realem Madryt. Pojedynek o ile na pewno bardzo prestiżowy ale po wygranej i awansie do finału Copa del Rey już bez takiego ciśnienia. Zabraknie w nim na ławce Iago Herrerina, który doznał naderwania mięśnia stopnia drugiego i został wykluczony z gry na około miesiąc. Na szczęście do finału Pucharu Króla zostało jeszcze sporo czasu wiec nasz portero na pewno wyzdrowieje i będzie miał szanse bronić w tym meczu. Za to na pewno w finale nie zobaczymy Oscara de Marcosa, który został ukarany kartka nr 3, która w rozgrywkach pucharowych oznacza pauzę w jednym meczu.

 

Statystyka meczu:

 

Składy:

 

Espanyol: Pau Lopez – Arbilla, Alvaro, Moreno, Fuentes – Victor Sanchez, Canas, Victor Alvarez (49' Caicedo) – Lucas Vazquez (70' Salva Sevilla), Stuani, Sergio Garcia.
Trener: Sergio Gonzalez

 

Athletic: Herreri (64' Iraizoz) – De Marcos, Gurpegi, Etxeita, Balenziaga – Mikel Rico, San Jose, Iraola – Muniain (84' Benat) – Williams (90' Laporte), Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 0 – 2
Bramki: 13' Aduriz, 42' Etxeita
Żółte kartki: Canas, Moreno, Alvaro, Arbilla, Stuani – De Marcos
Posiadanie piłki: 45% - 55%
Strzały: 10 – 12
Strzały celne: 3 – 5
Rzuty rożne: 4 – 6
Spalone: 2 – 4
Straty: 87 – 73
Przechwyty: 37 – 51
Podania: 466 – 344
Faule: 18 - 11
Widzów: ok. 36 tys.
Sędzia: Martinez Munuera jako główny oraz Barbero Sevilla i Canales Cerda na liniach.