Słabe zawody zafundowali zawodnicy Athletic i miejscowej Granady kibicom zgromadzonym w liczbie kilkunastu tysięcy na Estadio Los Carmenes. Obydwa zespoły zagrały tak jakby ten mecz był nic nie znaczącym pojedynkiem a przecież Baskowie jak i Andaluzyjczycy grają o zachowanie ligowego bytu na przyszły sezon. Los Leones powinni to spotkanie wygrać gdyż Granada robiła co mogła aby ułatwić grę swoim rywalom. Szczególnie wziął to sobie do serca Insua, który osłabił swoja drużynę na ponad 20 minut przed końcem meczu dostając jak najbardziej zasłużoną czerwona kartkę. Trudno tez wyjaśnić dlaczego ostatni zespół tabeli La Liga grał tak jakby już dawno pogodził się z relegacja mimo ze wciąż jest o co walczyć. W każdym razie mecz zakończył się bez bramek co na pewno nie krzywdzi zadnego z zespołów a mówi właściwie wszystko o tym pojedynku.

W pierwszych 45 minutach przewagę mieli podopieczni trenera Valverde i kilka razy mocno nastraszyli Oiera pilnującego bramki Granady. Tyle ze albo zabrakło wykończenia albo a drodze do siatki stawał baskijski portero. W 9 minucie spotkania po błędzie Oiera o mało co nie padł gol. Benat dośrodkował z rzutu rożnego, bramkarz źle chwycił piłkę, która wypadła wprost pod nogi Aduriza ale niestety nasz napastnik nie zdołał w nią trafić bo obrońcy szybko wyjaśnili cale zamieszanie. Minutę później portero interweniował już skutecznie wyprzedzając Aduriza, który trochę za mocno wypuścił sobie piłkę w akcji sam na sam z bramkarzem. W 13 minucie meczu cetymetry dzieliły Aritza od przecięcia centry Muniain i wbicia futbolówki do siatki. Za chwile podobnie do kolegi próbował zagrywać Aduriz ale tym razem bramkarz zdołał chwycić piłkę. W 15 minucie meczu Granada w sumie po raz pierwszy zawitała pod polem karnym Iraizoza i na strzał zza pola karnego zdecydował się Colunga tyle ze bardzo niecelnie. Nieco lepiej spisał się chwile później Piti po centrze Lassa i wybiciu Gurpegiego, tyle ze tym razem futbolówka wpadła w ręce Gorki Iraizoza. W 19 minucie spotkania Baskowie byli najbliżej strzelenia bramki. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Benat, Mikel Rico strzelał (przedłużał dośrodkowanie?) i futbolówka uderzyła w słupek a obrońcy zapobiegli dobitce. W 23 minucie nie popisał się De Marcos psując świetne podanie Laporte'a. Po chwili centrował Susaeta a głową w dogodnej sytuacji uderzał Aduriz ale niestety i tym razem niecelnie. W 33 minucie meczu pierwsza 100 procentowa okazje do zdobycia bramki mieli gospodarze. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Piti, najwyżej w polu karnym wyskoczył Babin ale Gorka Iraizoz efektowna parada wybił piłkę na rzut rożny. W 37 minucie kolejna dobra okazje stworzył De Marcos. Dostał świetne podanie w pole karne od Benata, podciągnął do końcowej linii i posłał centre wzdłuż linii bramkowej. Ani nadbiegający Aduriz ani Muniain nie zdołali przeciąć lotu futbolówki i skierować jej do siatki. Ostatnie dwie akcje tej części gry należały do Aymerica Laporte. Najpierw nieznacznie spudłował strzelając głową po centrze Benata a minutę przed końcem gry fantastycznie zachował się w obronie gdzie powstrzymał szarżującego Lassa. Remis 0-0 po pierwszych 45 minutach choć Baskowie zasługiwali na bramkę.

 

W drugiej części meczu Granada wyszła trochę wyżej do piłkarzy Athletic i dłużej utrzymywała się przy piłce to mocno skomplikowało mecz zmęczonym piłkarzom trenera Valverde. Jednak na groźniejszą akcje musieliśmy czekać aż do 62 minuty gdzie ze świetną kontra wyszedł Nyom przebiegając niemal przez cale boisko i dośrodkowując a długi słupek. Tam z piłką minął się Mikel Rico, dopadł do niej Piti i bez namysłu uderzył na bramkę. Na szczęście na posterunku był Gorka, który odbił futbolówkę. Laporte próbował wyjaśnić sytuacje wybiciem ale zrobił to za krotko i do futbolówki przed polem karnym doszedł Candeias ale z jego uderzenie Gorka już bez problemów zdołał wyłapać. Piec minut później nasz portero źle wyszedł do dośrodkowania ze skrzydła i dość nieoczekiwanie stworzył okazje dla Frana Rico ale zawodnik gospodarzy poślizgnął się przy próbie strzału. Wydawało się ze ten pojedynek zakończy się dla Granady w 68 minucie meczu kiedy to totalna głupotą popisał się Insua i w dość niegroźnej sytuacji zaatakował wyprostowana noga Susaete. Arbiter tego spotkania nie patyczkował się tylko od razu pokazał jak najbardziej słuszną czerwona kartkę. Wydawało się ze Athletic zdominuje grę i zdoła przechylić szale zwycięstwa na swoja korzyść. Przez pierwsze minuty tak wyglądało. W 73 minucie meczu Mikel Rico posłał dobra centre w pole karne gdzie Aduriza zdołał uprzedzić Oier. W 82 minucie meczu o mało co to Granada strzeliłaby bramkę. Ibanez dośrodkował z prawego skrzydła na długi słupek gdzie kompletnie niepilnowany był Piti. Były ofensywny pomocnik Rayo uderzył ale na szczęście dla przyjezdnych trafił w słupek w 100 procentowej sytuacji. Dwie minuty później identycznego pecha miał Muniain, który strzelał z dystansu na bramkę Oiera ale futbolówka ostemplowała zewnętrzną część słupka i wyszła na aut bramkowy. W samej koncowce meczu jeszcze dwie świetne okazje do zdobycia bramek mieli Jhon Cordoba i Piti ale obaj strzelali fatalnie. Sprawiedliwy, bezbramkowy remis, który nie zadowala żadnej ze stron.

Trudno cokolwiek dobrego powiedzieć o grze Los Leones. Z jednej strony Baskom niewiele zabrakło by strzelić choć jednego gola ale w sumie nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę. Obrona zagrała na zero z tylu wiec powinna mieć dobra ocenę ale tylko impotencji strzeleckiej rywali zawdzięczamy to ze drużyna do Bilbao nie wraca z zerowym dorobkiem punktowym. Niestety spotkanie to oraz brak pełnej zdobyczy punktowej może na swoje konto zapisać Ernesto Valverde. Gołym okiem widać przemęczenie piłkarzy a trener dokonał zaledwie 2 zmian w drużynie. Takie cos można robić w początkowej fazie sezonu a nie w środku kiedy zespół gra na trzech frontach. Dobór piłkarzy rezerwowych również pozostawiał wiele do życzenia. Po czerwonej kartce dla rywala na ławce trener miał aż trzech obrońców, jednego pomocnika i jednego napastnika (jeden z pomocników już wszedł na murawę) A gdzie był Borja Viguera? Oczywiście nie zgłoszony do protokółu. O Kike Soli i Toquero nawet nie ma co marzyć. Nawet Gaizka w takiej sytuacji byłby lepsza zmiana w ofensywie niż brak zmiany. Takie mecze Athletic powinien wygrywać, nawet wyjazdowe. Pozostaje wiec mieć nadzieje ze w końcowym rozrachunku nie zabraknie tych punktów na koniec sezonu. I tak póki co początek obecnej rundy jest lepszy niż analogiczny okres na starcie sezonu. Teraz przed nami cztery dni przerwy i pojedynek wyjazdowy z Lidze Europy z Torino na Estadio Olimpico w Turynie.

 

Statystyka meczu:

 

Składy:

 

Granada: Oier – Insua, Babin, Mainz, Nyom – Fran Rico, Ruben Perez – Candeias (71' Foulquier), Piti, Lass (65' Ibanez) – Colunga (60' Cordoba).
Trener: Abel Resino

 

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Gurpegi, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, San Jose – Susaeta (78' Williams), Benat (65' Aketxe), Muniain – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Lass, Fran Rico, Piti, Jhon Cordoba – Muniain, Gurpegi, Aketxe, Laporte
Czerwona kartka: 68' Insua
Posiadanie piłki: 44% - 56%
Strzały: 11 – 10
Strzały celne: 4 – 0
Rzuty rożne: 4 – 4
Spalone: 4 – 0
Interwencje bramkarzy: 4 – 5
Piłki stracone: 67 – 68
Przechwyty: 49 – 43
Podania: 393 – 459
Faule: 16 - 9
Widzów: ok. 16 tys.
Sędzia: Clos Gomez jako główny oraz Aguilar Rodriguez i Marco Martinez na liniach.