Baskowie jak zaczęli rundę tak i skończyli a więc porażką. Na El Madrigal zespół trenera Ernesto Valverde poległ z kretesem po bramkach Cherysheva oraz Bruno. Wynik 2-0 to i tak najmniejsza z możliwych porażek bo sytuacji Żółta Łódź Podwodna miała całkiem sporo i jak wynik byłby dwa razy wyższy to Athletic nie mógłby czuć się jakoś specjalnie pokrzywdzony. Tak więc Los Leones po 19 kolejkach ligowych zajmują 13 miejsce z 19 punktami na koncie i czeka ich ciężka batalia o utrzymanie zapewne do ostatniej kolejki ligowej.

Spotkanie choć nie obfitowało w sytuacje podbramkowe to mogło się podobać kibicom gdyż było dość intensywne, rozgrywane w dobrym tempie, piłkarze grali wysokim pressingiem i bardzo ładnie operowali piłką. Szczególnie mogło się to podobać w wydaniu ekipy gospodarzy. Niestety po raz kolejny taktyka i ustawienie drużyny Valverde pozostawiało wiele do życzenia. Marcelino Garcia Toral doskonale rozpracował nasza drużynę tak więc od początku meczu można było tylko spekulować kiedy strzelą oni bramka i jak wysoko wygra Żółta Łódź Podwodna. Athletic był głęboko wciągany na połowę Villarrealu i można zaryzykować stwierdzenie, że posiadał piłkę dotąd dopóki chcieli tego podopieczni trenera Torala. W odpowiednim momencie następował przechwyt i szybki atak po którym bardzo mocno kotłowało się pod bramka Iraizoza. W drużynie gości słabo funkcjonowało zrozumienie pomiędzy obroną a linią pomocy, która za słabo skracała pole gry pomiędzy formacjami, co pozwalało szybkim jak błyskawica napastnikom Villarrealu na wychodzenie do prostopadłych piłek rzucanych za plecy obrońców. Tylko w pierwszej części sytuacje po takich zagraniach mieli Vietto, Uche orac Cheryshev. Dopiero w 42 minucie po kolejnym takim zagraniu Rosjanin idealnie wszedł pomiędzy dwójkę naszych stoperów, wyprzedził ich a następnie minął wychodzącego Iraizoz i z ostrego kąta skierował futbolówkę do siatki. Villarreal prowadził w najmniejszym z możliwych rozmiarów. Baskowie również mieli swoje szanse. Być może mecz inaczej by się potoczył cały mecz gdyby w 13 minucie spotkania Aduriz dobrze trafił w piłkę będąc niepilnowanym na 6 metrze. Niestety stało się inaczej i futbolówka zamiast do siatki trafiła w ręce Asenjo.

 

Jeszcze gorzej było w drugiej części meczu. Athletic w dalszym ciągu miał przewagę ale tylko teoretycznie bo wszystko było pod kontrolą Villarrealu, który mogl i powinien strzelic co najmniej 2 – 3 bramki. Skończyło się tylko na jednej z rzutu karnego po zagraniu ręką Oscara de Marcosa w 82 minucie spotkania. Szczęśliwym strzelcem okazał się kapitan zespolu Bruno. Wcześniej okazje mieli Cheryshev, Uche i Vietto. Jednej bramki nie uznał sędzia bo Uche połakomił się na gola i będąc na pozycji spalonej dobijał piłkę, który być może i tak wpadłaby do siatki. Raz zespół Los Leones uratował Mikel Rico, któremu dopisało szczęście bo po interwencji futbolówka uderzyła w poprzeczkę i wyszła w pole. Podopieczni trenera Valverde rzadko zagrażali bramce Asenjo a dość często brakowało im ostatniego podania albo braku zrozumienia u partnera. Niezłą okazje miał Inaki Williams, który przegrał pojedynek sam na sam z portero gospodarzy. Dwie sytuacje po rzutach wolnych miał Aduriz ale raz jego uderzenie głową przeszło obok bramki a za drugim razem do zgrywanej a długi róg piłki nie doszedł żaden z partnerów. Tak wiec wynik 2-0 jest jak najbardziej sprawiedliwy i Villarreal odniósł zasłużone zwycięstwo.

 

Pojedynek na El Madrigal był kolejnym meczem w którym zawiódł przede wszystkim trener Valverde. Po pierwsze źle ustawił zespół, źle dobrał kadrę i na końcu niemal w ogóle nie zareagował na wydarzenia na boisku mimo ze od początku meczu było widać ze jego drużyna jest rozpracowana w najdrobniejszych szczegółach. Dlaczego Txingurri nie potrafi zrobić tego samego co w pierwszym meczu z Napoli a wiec po kilku akcjach bramkowych rywala skorygował ustawienie tak ze zespół Beniteza miał kłopoty z przeprowadzaniem akcji ofensywnych już do końca meczu? Valverde poradził sobie z tak świetnym taktykiem jak Benitez a nie potrafi tego zrobić z kilkoma o wiele gorszymi szkoleniowcami w La Liga? Lista błędów trenera w tym meczu jest długa. Zaczyna się od wystawienia De Marcosa na prawej obronie gdzie gra coraz gorzej oraz Balenziagi na lewej, który popełnia mnóstwo błędów (być może ze zmęczenia bo gra wszystko) a skończywszy na Mikelu Rico w środku (kompletnie bezproduktywny od początku sezonu) a na Viguerze i Unaiu Lopezie w ataku. Konia z rzędem temu kto odgadnie kto grał na lewym skrzydle a kto na pozycji mediapunta bo wyglądało to w praktyce ze obaj grają na obydwu pozycjach. Viguera nigdy nie był lewoskrzydłowym i Txingurri robi mu krzywdę wystawiając na tej flance. Unai Lopez radzi sobie na flankach ale na mediapunta już wielokrotnie pokazał ze to nie jego pozycja i na sile nie ma co z niego robić ofensywnego pomocnika. Owszem młody piłkarz robi postępy, które widać gołym okiem ale w te sposób tylko spowalnia się jego rozwój. Kolejna sprawa są zmiany i następne pytanie z tym związane. Gdzie po wejściu grał Ibai Gomez??? Na pewno nie na lewej flance bo kilka podań które poszły na lewa stronę wyszły na aut, nikt nie zamykał akcji na długim słupku a gdy Balenziaga dostał piłkę to musiał zwalniać akcje bo nie miał z kim grac i dopiero po kilku sekundach Ibai raczył przyczłapać na swoja nominalna pozycje. San Jose i Mikel Rico w drugiej linii to kolejna porażka naszego trenera. Żaden z nich nie jest kreatywny i poza odbiorem piłki ciężko wymagać od nich czegokolwiek. Nie wiadomo dlaczego Valverde tak boi się wystawić w drugiej linii Benata jako bardziej rozgrywającego pivota. Jedyna zmiana, która wyszła trenerowi to wprowadzenie Inaki Williams, który trochę rozruszał ofensywę ale tylko dlatego ze Athletic przeszedł na ustawienie 4-4-2. Czemu nie można było tak ustawić drużyny majac na murawie Unaia Lopeza i Viguery tego nie wiadomo i na to odpowiedz zna tylko Valverde.
Co do oceny poszczególnych piłkarzy to w zasadzie trudno nie wystawić negatywnej laurki niemal każdemu z nich. Najgorszym zdecydowanie był Mikel Balenziaga ale trudno go winić za to ze Valverde w ogóle nie daje mu odpocząć. To był bodajże 5 mecz z rzędu w przeciągu 2 tygodni zagrany od 1 do 90 minuty i trudno żeby Mikel miał siły by grac na takim samym poziomie we wszystkich spotkaniach. Tutaj odbija się czkawka brak rotacji bo każdy normalny trener takowa by zastosował już dawno i miał zastępcę w pełni formy na wypadek właśnie takiego dołka podstawowego piłkarza. Mimo w sumie słabej gry, dość bezproduktywnej jedyne co się mogło podobać to fakt ze naszym piłkarzom w końcu chciało się grac i widać było zaangażowanie, nieźle wychodzili pressingiem do rywali no i grali naprawdę na dość sporej intensywności. Kilka akcji w ofensywie mogło się podobać. O wiele gorzej było w defensywie i tutaj również czeka sporo pracy nasza drużynę. Oby tylko Valverde nie sabotował dalej poczynań zespolu tak jak robi to od pewnego czasu. Teraz przed nami trójmecz z Malaga tj. dwa spotkania w Copa del Rey oraz jedno ligowe na San Mames. Miejmy nadzieje ze nasi piłkarze udanie rozpoczną druga rundę.

Składy:

 

Villarreal: Asenjo – Mario, Gabriel, Victor Ruiz, Jaume Costa – Bruno, Pina – Jonathan Dos Santos (80' Moi Gomez), Cheryshev – Vietto (81' Gerard), Uche (68' Giovani dos Santos).
Trener: Marcelino Garcia Toral

 

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico (66' Iturraspe), San Jose – Susaeta, Unai Lopez (75' Ibai), Viguera (66' Williams) – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 2 – 0
Bramki: 42' Cheryshev, 82' Bruno (karny)
Żółte kartki: Bruno, Cheryshev – San Jose, Etxeita
Posiadanie piłki: 45%- 55%
Strzały: 19 – 11
Strzały celne: 6 – 5
Rzuty rożne: 9 – 6
Spalone: 6 – 3
Interwencje bramkarzy: 5 – 4
Straty: 68 – 72
Piłki odzyskane: 51 – 46
Podania: 474 – 541
Faule: 15 - 9
Widzów: 16108 widzów.
Sędzia: Estrada Fernandez jako główny oraz Aguilar Rodriguez i Martin Garcia na liniach.