Kompromitujących porażek w La Liga ciąg dalszy. Zawodnicy i trener Valverde chcą chyba wzmocnić rywalizacje o utrzymanie w tym sezonie i rozdają punkty na własnym stadionie wszystkim drużynom z końca tabeli. Po Granadzie, Cordobie przyszedł teraz czas na Elche, które dzięki bramkom Vitctora Rodrigueza oraz Fajra zdołali zwyciężyć i przerwać złą passę 7 spotkań bez zwycięstwa a tym samym nawiązać kontakt punktowy z ekipami bezpośrednio walczącymi o unikniecie spadku.

Piłkarze Athletic w całym meczu dali pokaz totalnego niechciejstwa i lekceważenia rywala tak jakby byli przekonani o swojej wyższości i zwycięstwo było po prostu kwestia czasu. Podopieczni trenera Valverde zapomnieli po pierwsze ze każde zwycięstwo trzeba wybiegać a po drugie ze należy grac z głową. Baskowie mieli przez caly mecz spora przewagę ale niewiele z niej wynikało. Świetnie spisał się polski bramkarza Przemysław Tytoń, który wykazał się kilkoma świetnymi interwencjami. Już w 2 minucie meczu doskonale obronił bardzo groźny strzał Mikela Rico. To zapowiadało spore emocje i niestety na zapowiedziach się skończyło. Nieporadność naszych piłkarzy była zatrważająca a do niej dołączył się również sędzia tego meczu, który na bardzo wiele pozwalał zawodnikom Elche oraz uznał bramkę Victora Rodrigueza, który pomagał sobie w przyjęciu piłki ręką dzięki czemu mógł wyjść sam na sam z Iraizozem i skierować futbolówkę do siatki. Swoja droga bramkę poprzedziła bardzo ładna akcja zespolu i świetne odegranie Jonathasa, który był kluczowa postacią ofensywy Ilicitanos. Przy okazji zaspała totalnie cala nasza defensywa na czele z Balenziaga, który pilnował na radar skrzydłowego gości i od 17 minuty Los Leones przegrywali 0-1. Kibice zapewne myśleli ze to pobudzi ich pupili do lepszej gry i bardziej zdecydowanych ataków na bramkę Tytonia. Nic bardziej mylnego bo o ile ataki owszem były ale dalej wyjątkowo nieporadne, co tylko powodowało większą złość na trybunach. Dość powiedzieć ze w pierwszej części meczu Athletic nie miał ani jednej 100 procentowej sytuacji do strzelenia bramki a same uderzenia w kierunku bramkarza można policzyć na palcach jednej ręki.

 

W drugiej części meczu obraz gry niewiele się zmienił. Co gorsza piłkarze odstawiali jeszcze większe niechciejstwo na murawie. Najlepszym dowodem na to jest druga bramka dla Elche, która padła w 53 minucie meczu. Daleka piłka wstrzelona przez jednego z zawodników Elche w pole karne Athletic. Wydawało się ze Balenziaga bez problemu opanuje piłkę ale żaden z kolegów nie raczył mu pomoc widząc ze ma na plecach ma Jonathasa, który pobiegł za nim i odebrał mu piłkę jak dziecku a następnie podał do Fajra, który bez problemów pokonał Gorke. Jako ciekawostkę można podać ze w tym momencie w polu karnym Athletic było czterech zawodników Elche i tylko dwoch Athletic bo jedynym, który próbował później pójść na pomoc Mikelowi był Aymeric Laporte ale niestety nie jest w stanie sklonowac się by zastąpić swoich pozostałych kolegów, którzy nawet nie raczyli ruszyć się i wrócić do obrony. Od tego momentu Elche w zasadzie przestało nawiedzać Gorke Iraizoza i w ogóle polowe Athletic a skupiło się na obronie. W 65 minucie nastąpiło idealne podsumowanie tego meczu bo na boisko wszedł Gaizka Toquero, który niby miał być zbawca zespolu. Człowiek, który ostatni mecz zagrał 3 miesiące temu, techniki nie ma w ogóle nie mówiąc już o strzale, co pokazał kilka minut później posyłając piłkę na wysokość górnej trybuny za bramkami a jego atutami są jedynie wytrzymałość/pressing i dośrodkowanie. A Kike Sola czy nawet Williams dalej gniją na trybunach. Od tego momentu jedyna taktyka na ten mecz stała się długa piłka na kogoś z dwójki Aduriz i Toquero, którzy mieli walczyć o piłkę i ewentualnie zgrać ja do Susaety lub Borjy Viguery. Pośrednio przyniosło to sukces w 73 minucie kiedy to jedna taka centra zrobiła spore zamieszanie w polu karnym rywali i w końcu do piłki doszedł San Jose, który wypalił z linii pola karnego absolutnie nie do obrony i w końcu Tyton musiał skapitulować. Jeśli ktoś myślał ze ta bramka uskrzydli zespół Valverde to mocno się pomylił bo dalej futbolówka była bezmyślnie bita do przodu i w większości kończyło się to stratami. Kolejne akcja zamiast emocji na trybunach powodowały wiec coraz większą frustracje kibiców, którzy zakończyli spotkanie przeciągłymi gwizdami pod adresem swoich ulubieńców. Z zespołem trzeba być na dobre i złe tyle ze kibic ma prawo oczekiwać ze jego pupile włożą w spotkanie przynajmniej serce i będą walczyć a nie odstawiać pańszczyznę lekceważąc totalnie rywala i swoich fanów. Poza tym nie było to pierwszy raz w tym sezonie na San Mames.

 

Indywidualnych cenzurek nie będę wystawiał bo praktycznie wszyscy zagrali tragicznie. No może poza Gorka Iraizozem, który niewiele miał do powiedzenia przy obydwu bramkach Elche. Na osobna ocenę za to zasługuje Valverde, który został taktycznie zjedzony na śniadanie przez Frana Escribe, następnie przetrawiony a pozniej.... Jedynym realnym zagrożeniem w zespole gości byli Victor Rodriguez, Jonathas i Aaron Niguez i to wiedział nawet przeciętny, średnio inteligentny kibic, któremu wystarczyło żeby obejrzał ze 2 – 3 mecze Ilicitanos. Jak widać Valverde się nie chciało albo uznał ze nie warto i wie lepiej. Za to Escriba bezbłędnie rozpracował Athletic, świetnie ustawił swój zespół zarówno w ofensywie jak i defensywie i dzięki temu wygrał. No i jego zawodnikom się chciało bo wiedzieli ze jeśli biegać nie będą to nie maja szansy nawet na remis o czym chyba zapomniał poinformować swoich podopiecznych trener Valverde. Dzięki tej porażce Athletic ma już tylko 3 oczka przewagi nad strefa spadkowa i co gorsza niekorzystny bilans spotkań z rywalami z dołu tabeli. Do końca sezonu pozostaje jeszcze 5 miesięcy i miejmy nadzieje ze będą to ostatnie z Txingurrim na ławce trenerskiej. Oby tylko wszystko zakończyło się pomyślnie i Baskowie utrzymali się w La Liga co patrząc na postawę piłkarzy i pomysły Valverde wydaje się niestety wątpliwe.

 

W meczu nie obeszło się tez bez strat osobowych. Na dwa mecze zdyskwalifikowany został Iker Munian, którzy po bramce Victora Rodrigueza nawrzucał sędziemu bocznemu, co zostało skrzętnie odnotowane w protokole meczowym. W dniu dzisiejszym Komitet Dyscyplinarny podjął decyzje o karze dla naszego skrzydłowego.

 

Statystyka meczu:

 

Składy:

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe (65' Toquero) – Susaeta, De Marcos (54' Viguera), Muniain (65' San Jose) – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

 

Elche: Tytoń – Damian Suarez, Lomban, Roco, Cisma – Pasalic, Adrian – Aaron Niguez (69; Niguez), Fajr, Victor Rodriguez (84' Cristian Herrera) – Jonathas (90' Pelegrin).
Trener: Fran Escriba

 

Wynik: 1 – 2
Bramki: 73' San Jose – 17' Victor Rodriguez, 53' Fajr
Żółte kartki: Aduriz, Balenziaga – Cisma, Lomban, Suarez, Niguez, Adrian, Victor Rodriguez
Posiadanie piłki: 61% - 39%
Strzały: 13 – 8
Strzały celne: 3 – 5
Rzuty rożne: 10 – 2
Spalone: 3 – 4
Interwencje bramkarzy: 3 – 2
Straty: 82 – 92
Piłki odzyskane: 57 – 55
Podania: 573 – 385
Faule: 7 - 15
Widzów: ok. 42 tys.
Sędzia: Iglesias Villanueva jako główny oraz Alfonso Costoya i Enrique Ramos na liniach.