Wprawdzie Osasuna spadla z La Liga w minionym sezonie ale to nie przeszkadza rozegrać „Małych Derbów Kraju Basków. Liczba druzyn z tej krainy wciąż zgadza się w rozgrywkach Primera Division za sprawa największej sensacji w hiszpańskich rozgrywkach ligowych a wiec drużynie SD Eibar, która dokonała rzeczy bez precedensu awansując rok temu z Segunda B do Segunda Division a następnie do La Liga. I to wszystko z najmniejszym budżetem bo niewiele przekraczającym 3 mln euro. Mimo niewielkich zmian w kadrze i aż z 13 zawodnikami, którzy grali jeszcze dwa lata temu w trzeciej lidze, ekipa Los Armeros radzi sobie naprawdę bardzo dobrze, grając ciekawa i przede wszystkim szalenie zdyscyplinowana piłkę. Dla podopiecznych trenera Garitano jak i dla ich kibiców każdy mecz w Primera to prawdziwe święto i zapewne nie inaczej będzie na San Mames gdzie będą chcieli się dobrze zaprezentować. Athletic z kolei musi wygrać jeśli chce choć przynajmniej żyć złudzeniami na walkę o cokolwiek poza utrzymaniem w tym sezonie. Desperacja, presja oraz ostatni romantyzm futbolowego świata już dziś o 22.00 na La Catedral.

 

Poprzednia kolejkę obie drużyny nie zalicza do zbytnio udanych. W nieco lepszych humorach na pewno są zawodnicy Eibar, którzy zremisowali z Villarrealem 1-1. Tyle ze mecz odbył się na Estadio Ipurua i to gospodarze wyszli jako pierwsi na prowadzenie w 8 minucie spotkania za sprawa Arruabarreny. Niestety w 71 minucie spotkania wyrównał Gerard Moreno. Gorka Iraizoz z kolei załatwił komplet oczek dla Rayo Vallecano, asystując Leo Baptistao przy obydwu bramkach, które były odpowiedzią na trafienie Aritza Aduriza. Zawodnicy trenera Valverde maja sporo do zarzucenia również sędziemu tego meczu, który nie zagwizdał co najmniej jednej jedenastki za faul na zawodniku Athletic w polu karnym klubu z Madrytu. Po 5 kolejkach Eibar zajmuje wiec 9 miejsca w tabeli z 7 punktami natomiast Athletic ma na swoim koncie zaledwie 3 oczka w 5 meczach i otwiera strefę spadkowa.

 

SD Eibar to nie tylko klub nr 60 jaki kiedykolwiek zagrał w rozgrywkach Primera Division ale pochodzący również z najmniejszego miasteczka wśród aktualnych 20 uczestników tych rozgrywek w sezonie 2014/2015. Klub powstał w 1940 r. a więc w momencie gdy nad Europą przetaczała się największa zawierucha wojenna w historii. Dopiero po 10 latach Eibar dostał się do Tercera Division. Na kolejny awans drużyna czekała 3 lata i wtedy trafiła pierwszy raz do Segunda Division. Przygoda z tą klasą rozgrywkową trwała tylko 5 sezonów i nastąpił powrót do niższej ligi. Na kolejny awans trzeba było czekać aż do rozgrywek 1987/1988. Przygoda z zapleczem Primera Division trwała tym razem dłużej bo do sezonu 2005/2006, po czym drużyna wróciła do Segunda B Division. Później był kolejny awans i kolejny spadek i ostatni awans w sezonie 2012/2013. Prognozy na rozgrywki 2013/2014 również nie były zbyt optymistyczne ponieważ skład niemal w ogóle nie zmienił się, klub posiadał najmniejszy ok. 3 milionowy budżet i niewielki liczący 5250 kibiców stadion. Szykowała się ciężka batalia o utrzymanie a i taką szansę dawało im wielu ekspertów. W czerwcu 2014 roku trener Gaizka Garitano i jego chłopcy mogli się im wszystkim śmiać w twarz i patrzeć z góry na o wiele większe marki, które zostawili za plecami, jako beniaminek awansując od razu do Primera Division. Eibar dokonał rzeczy spektakularnej i szczerze powiedziawszy nie znam drugiego takiego przypadku w historii La Liga. Wybić się spośród dwoch hegemonów w Kraju Basków graniczyło niemal z cudem ale dla chcącego nic trudnego i przy odrobinie dobrej woli, determinacji, walce do upadłego na murawie, z niezłym trenerem na ławce i zarządem, który wie na czym polega prowadzenie klubu sportowego, można jak widać zdziałać naprawdę wiele. Jednak walka o grę w La Liga nie skończyła się na zajęciu pierwszego miejsca w tabeli ligi Adelante. Teraz swoją bitwę musiał stoczyć prezydent Alex Aranzabal a rywalem był czas i powiedzmy to sobie szczerze bezsensowne i bezduszne reguły rozgrywek ustanowione przez LFP. Eibar musiał do 7 sierpnia podwyższyć kapitał akcyjny z kwoty ok. 400 tys. euro do 2.146.525,95 euro. Rozpoczęła się olbrzymia kampania pod nazwą „DefensaAlEibar” – „Obronić Eibar”. Klub poprzez stronę internetową rozpoczął sprzedaż akcji, z których każda kosztowała 50 euro. Sprawę nagłośniło wiele gazet na całym świecie, bo była to sprawa bez precedensu. Podczas gdy długi klubów hiszpańskich liczy się już w miliardach euro, wiele z nich jest na granicy swojej egzystencji, Eibar uchodzi za przykład modelowego zarządzania klubem. Jako jedyny w świecie piłkarskim posiada certyfikat systemu zarządzania jakością ISO:9001. Wydaje tylko tyle ile ma. Nie ma opóźnień w wypłacie wynagrodzeń, które choć niezbyt duże ale pozwalają piłkarzom na godne życie, nie ma tez zadłużenia. Próżno dopatrzyć się też jakichś gotówkowych transferów a klub bazuje głównie na rodzimych zawodnikach z kraju Basków. Walka z czasem została wygrana dzięki niesamowitej mobilizacji ludzi dobrej woli. Kibice z całej Hiszpanii a także Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i innych krajów z całego świata kupowali akcje poprzez internet. Klub w dowód wdzięczności umieścił  nazwiska akcjonariuszy na ścianie swojego stadionu. Również dotychczasowi akcjonariusze zdołali wysupłać większą ilość gotówki i podnieść własnym nakładem kapitał do kwoty 656.450 euro. Gdy już było niemal pewne, że uda się zgromadzić wymaganą kwotę to LFP zaczęła szukać kolejnego problemu. Władzom nie podobał się kameralny i niezwykle klimatyczny stadion Ipurua, który według nich nie spełniał wymagań gry w La Liga – był po prostu za mały. Obiekt faktycznie jakiś specjalnie nowoczesny nie jest, ale zawsze tętnił życiem a kibice głośno dopingują swój zespół, potrafiąc stworzyć niezwykłą atmosferę. Przykładów na niewielkie ale cieszące dopingiem stadiony w La Liga jest kilka. Najlepszym mogą być tutaj fani Rayo, którzy też nie mają jakiegoś spektakularnego obiektu a potrafią zrobić prawdziwe show na trybunach. Na przeciwległym biegunie jest np. Getafe gdzie na mecz La Liga potrafiło przyjść 1,5 tys. fanów, a lepiej chyba pokazać w telewizji nawet 5 tysięczny stadion wypełniony po brzegi i prowadzący gorący doping, niż 1,5 tys. fanów na 17 tysięcznym obiekcie na którym słychać jak zawodnicy rezerwowi prowadzą pomiędzy sobą rozmowy. Tak więc po kolejnej miażdżącej krytyce opinii publicznej władze LFP wprawdzie nie zrezygnowały z wymagań ale odroczyły je w czasie. I dobrze, bo jeśli Eibar się utrzyma to dostanie ok. 12 – 15 mln euro z samych praw telewizyjnych a to jest 5 razy więcej niż ich dotychczasowy roczny budżet. Za to będzie można nieznacznie powiększyć malutki Estadio Minicipal de Ipurua podwyższając standard jak i pojemność. Wciąż pozostaje jednak niesmak a i śmiesznie brzmią słowa szefa LFP, który w jednym z wywiadów przed obecną pretemporadą wskazał zespół z Eibar jako wzór dla większości klubów piłkarskich w Hiszpanii w zakresie zarządzania i gospodarowania finansami. Wzór, który jego podwładni chcą zniszczyć a w każdym razie robią wszystko by do tego doprowadzić.

 

Na szczęście wszystko udało się przebrnąć pomyślnie i drużyna mogła wystartować do nowego sezonu. Zanim to jeszcze nastąpiło trzeba było wzmocnić skład gdyż kilku zawodników stanowiących ważne ogniwa zespolu jak np. Gilvan Gomes, Morales, Yuri Berchiche czy tez najlepszy strzelec drużyny Jota wróciło z wypożyczeń do macierzystych klubów. A udało się ściągnąć całkiem niezłych graczy jak na skromne możliwości tego klubu jak Derek Boateng, Dejan Lekic, Manu del Moral, Dani Nieto, Angel Rodriguez, Federico Piovaccari, Borja Ekiza plus kilku innych mniej znanych piłkarzy. Większość z nich jest własnością drużyny a wiec po sezonie jeśli Eibar się utrzyma to nie będzie masowego exodusu piłkarzy jak przed tym sezonem.  Najważniejsze od tych wzmocnień jest jednak to ze udało się zatrzymać szkielet obrony oraz drugiej linii drużyny czyli to co było najmocniejsze i było kluczem do awansu do Primera Division. Raul Navas, Dani Garcia, Boveda, Errasto, Capa i co może zaskakiwać to Mikel Arruabarrena czyli zawodnik, który rzekomo był za słaby na Legie Warszawa i nasza rodzima ligę. Siłą tego zespołu jest szatnia i trener. To jest mieszanka rutyny z młodością, potężny kolektyw, w którym jeden zawodnik za drugiego odda życie. To wszystko spaja trener Gaizka Garitano, którego kariera piłkarska wiodła go przez Athletic Bilbao, którego jest wychowankiem, Eibar oraz Real Sociedad. Klub zna od podszewki bo tutaj zaczynał swoja karierę od zespołów juniorskich i rezerw, by objąć pierwszą drużynę w 2012 roku po kolejnej nieudanej batalii o awans do Segunda Division. Dokonał niemożliwego awansując w ciągu dwóch lat do Primera Division. Potrafi natchnąć swoich podopiecznych do nieprawdopodobnego wysiłku, wręcz straceńczej walki na boisku i wycisnąć z nich to co najlepsze, zarażając jednocześnie pozytywna energia i ambicja. Jego zawodnicy to w większości piłkarze niechciani w innych klubach, szczególnie u sąsiadów, którzy chcą udowodnić swoją wartość i pokazać że za wcześnie skreślono ich czy to na San Mames czy na Anoeta. Na razie jak widać to się sprawdza bo po 5 kolejkach Eibar po dwa razy wygrywało i przegrywało a raz podzieliło się punktami. Ale Garitano nie osiągnął by tego bez swoich asystentów, którymi są dobrze znani w Athletic Patxi Ferreira oraz Inaki Lafuente, z którymi zresztą pobierał nauki trenerskie w jednej szkole. Zresztą można powiedzieć ze Gaizka ma piłkę nożną i trenerkę we krwi. Jego ojciec Angel Garitano był zawodnikiem a nastepnie asystentem Jose Manuela Esnala – „Mane” z którym prowadził Alaves do pamiętnego finału Pucharu UEFA w sezonie 2000/2001. Z kolei wujek Gaizki – Ander Garitano był jednym z najlepszych lewoskrzydłowych Athletic gdzie podczas 9 sezonów w 275 meczach strzelił 42 bramki. Swoja karierę zakończył w Saragossie gdzie tez został trenerem. Szczerze powiedziawszy, jeśli Valverde odszedłby z Athletic to widziałbym na ławce trenerskiej właśnie Garitano, który może nie ma jakiegoś genialnego warsztatu szkoleniowego ale jest genialnym motywatorem, dobrym taktykiem i przede wszystkim potrafi drużynę wziąć za pewna część ciała tak ze Ci na boisku wyprują sobie żyły. Czasami tego właśnie brakuje zawodnikom Athletic. No ale to jest melodia przyszłości a dzisiaj mamy ważne spotkanie na La Catedral. Garitano ma do dyspozycji 21 zawodników. Dwójka nie będzie mogła wystąpić i są to kontuzjowany Manuel del Moral oraz być może Borja Ekiza. W przypadku tego ostatniego trwają negocjacje co do występu bo Athletic zgodził się zwolnić go z kontraktu wiążącego z klubem pod warunkiem ze w barwach Eibar nie będzie grał przeciwko Los Leones. Być może jednak Josu Urrutia zgodzi się na wyjątek. Trochę niepewny jest występ Eneko Bovedy, poturbowanego w ostatnim meczu i być może będzie potrzebne zastępstwo. Trener Los Armeros zabrał do Bilbao wszystkich swoich zawodników spośród których wybierze podstawowa jedenastkę do której dołoży jeszcze 7 rezerwowych. A bramce powinien stanąć Irureta. W obronie od prawej Boveda, którego może zastąpić Lillo, Raul Navas i Albetosa/Ekiza na środku oraz Abraham na lewej stronie. Na pozycji defensywnego pomocnika powinien pojawić się Errasti oraz nieco wyżej wysunięty Dani Garcia, prawdziwa gwiazda zespolu i piłkarz, który zrezygnował z gry w Realu Sociedad na korzyść Eibar. Ofensywny kwartet powinni stworzyć Capa i Saul na skrzydłach, Angel Rozdriguez jako wysunięty napastnik oraz schowany za jego plecami Arruabarrena.

 

 

 

Nastroje w ekipie Athletic po ostatnich porażkach są naprawdę fatalne. Nawet po trenerze Valverde widać ze ostatnie wydarzenia są dla niego naprawdę ciężkie i coraz gorzej przychodzi mu motywowanie zawodników do kolejnych spotkań, w których przegrywają po indywidualnych błędach najlepszych zawodników w kadrze a ich wysiłki pod bramka rywali przynoszą minimalny skutek . Zresztą każdy z zawodników widzi ze z forma u nich nie tak, nie są w stanie wytrzymać całego spotkania na wysokiej intensywności a dotychczasowa taktyka, jaka grali cały poprzedni sezon nie skutkuje. To tez budzi pewne zwątpienie co do metod trenera i pracy na treningach. Żeby to przerwać potrzebne jest zwycięstwo, a najlepiej ze dwa mecze zakończone pełną zdobyczą punktowa, które pozwoliłby wlać w serca piłkarzy nadzieje ze być może najgorsze maja za sobą a kryzys był tylko chwilowy. Okazja ku temu jest bo w najbliższych spotkaniach Athletic nie będzie miał zbyt wymagających rywali. Po meczu z Rayo Txingurri długo rozmawiał ze swoimi podopiecznymi z podstawowej jedenastki. Po minach zawodników było widać ze rozmowa nie należała do wesołych. Wszyscy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji ale trener jest dobrej myśli i na przedmeczowej konferencji prasowej na pytanie o weryfikacje celów na ten sezon po tak fatalnym początku zapowiedział ze jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie by wieszczyć koniec walki o cokolwiek dla Athletic gdyż sezon ma 38 kolejek ligowych, są rozgrywki pucharowe i mimo ze będzie ciężko to wciąż wszystko się może zdarzyć. No ale żeby tak było to trzeba wygrać dzisiejsze spotkanie z Eibar. Na szczęście poprawia się trochę sytuacja kadrowa zespolu. Przede wszystkim do gry wrócił Ibai Gomez, który opuścił dwa poprzednie spotkania i daje to więcej możliwości ustawienia zespolu przez naszego szkoleniowca. Wydaje się ze trener dal sobie również spokój z eksperymentami na rozegraniu i będzie grał tam Benat ponieważ Unai Lopez po raz kolejny został pominięty w powołaniach. Lista zawodników na dzisiejsze spotkanie prezentuje się następująco:

 

Bramkarze: Iraizoz, Herrerin

 

Obroncy: Laporte, San Jose, Iraola, Etxeita, Balenziaga

 

Pomocnicy: Benat, Iturraspe, De Marcos, Susaeta, Mikel Rico, Gurpegi

 

Napastnicy: Ibai, Muniain, Aduriz, Viguera, Guillermo.

 

Zmiany w porównaniu do poprzedniego spotkania są kosmetyczne bo wypadł Gaizka Toquero a w jego miejsce wszedł Ibai Gomez, który powinien być solidnym wzmocnieniem jeśli nie na lewej flance to zdecydowanie bardziej przy stałych fragmentach gry. O mały włos a zabrakłoby w dzisiejszym meczu Carlosa Gurpegiego, który miał kłopoty przeciążeniowe i zarówno w czwartek jak i piątek trenował na zmniejszonych obrotach. Na szczęście jednak nasz kapitan zdołał się wyleczyć i będzie mógł zagrać, choć nie raczej nie jest to zbyt dobry pomysł gdyż bardziej byłby potrzebny we wtorek w pojedynku z BATE i w kolejny weekend gdzie Athletic zmierzy się z Realem Madryt. W dzisiejszym meczu spokojnie powinien sobie poradzić Etxeita, który był najlepszym obrońcą w meczu Athletic z Granada. Txingurri zmodyfikował tez trochę taktykę i cofnął do drugiej linii Benata kosztem Mikela Rico, który operuje za plecami Aduriza. Na pewno lepiej wygląda to na rozegraniu i przy wysokim pressingu niż kiedy z przodu operował były rozgrywający Betisu. Przed Valverde stoi teraz zadanie wybrania składu, który zdobędzie pełną pule punktowa i przerwie fatalna pass. To jest trzeci najgorszy start Athletic w rozgrywkach od 35 lat. Gorzej było tylko w sezonie 2006/2007 i 2011/2012 kiedy drużyna na piętnaście możliwych do zdobycia punktów miała tylko dwa oczka. Los Leones musza tym razem zdobyć trzy punkty bo w przeciwnym razie sytuacja zespolu będzie wręcz dramatyczna. Nie powinno być zbyt dużych zmian w podstawowej jedenastce a być może nie będzie żadnych. Wszystko zależy od samopoczucia zawodników. Raczej trudno spodziewać się rotacji w przedniej formacji. Co innego defensywa gdzie być może na prawej stronie ujrzymy Iraole a na środku w miejsce Gurpegiego zagra ktoś z pary San Jose/Etxeita.

 

Niestety faworytem dzisiejszego meczu będzie drużyna gości. Eibar mimo ze jest absolutnym beniaminkiem La Liga to gra rewelacyjnie, świetnie taktycznie i jest po prostu w wyższej formie. Dodatkowo ekipa trenera Garitano jest w o wiele wyższej kondycji psychicznej niż Los Leones. Po prostu Los Armeros mogą a Athletic po prostu musi. W takiej sytuacji zwykle wychodzi o wiele więcej niż jak się gra pod taka olbrzymia presja pod jaka grają dzisiaj podopieczni trenera Ernesto Valverde. Za drużyna z Bilbao nie przemawia również statystyka w meczach z absolutnymi beniaminkami La Liga. Tylko cztery razy w dziewięciu pojedynkach nasz drużyna wygrywała na San Mames z takimi ekipami i miało to miejsce w sezonach 94/95 (Compostela), 98/99 (Villarreal), 99/00 (Numancia) oraz 09/10 (Xerez). Do tej statystyki należy dodać jeszcze cztery remisy w rozgrywkach 95/96 (Merida), 96/97 (Extremadura), 99/00 (Malaga) oraz 07/08 (Almeria) i jedna jedyna porażkę z Getafe w sezonie 2004/2005. Poza tym zawodnicy Eibar będą naprawdę bardzo zmotywowani gdyż kilku z nich ma wiele do udowodnienia ludziom związanym z Athletic. Wszak na pewnym etapie swoich karier przebywali w Lezamie i zrezygnowano z nich jako nieprzydatnych do pierwszej drużyny. Teraz udowadniają ze spokojnie mogą sobie poradzić na poziomie La Liga. No i dochodzi magia San Mames dla których ten stadion jest jak prawdziwa sportowa Mekka. Rozumieją to kibice Eibaru, którzy tłumnie przybędą do Bilbao. Władze klubu wysłały prawie 1,2 tys. wejściówek ale zapotrzebowanie było o wiele większe. Zapewne sporo fanów przyjedzie tuz przed meczem i kupi bilety na sektory kibiców Athletic, wiec możemy się spodziewać kompletu publiczności. Miejmy wiec nadzieje ze nasi piłkarze nie zawiodą oczekiwań i rozegrają dobre zawody zakończone zwycięstwem. Wszak dawno nie było w najwyższej klasie rozgrywkowej aż trzech zespołów z obecnej prowincji Kraju Basków.

 

Przewidywane składy:

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Gurpegi/San Jose, Laporte, Balenziaga – Iturraspe, Benat – Susaeta, Mikel Rico, Muniain – Aduriz.

 

Trener: Ernesto Valverde

 

Eibar: Irureta – Boveda/Lillo, Albentosa, Raul Navas, Abraham – Errasti, Dani Garcia – Capa, Arruabarrena, Saul – Angel.

 

Trener: Gaizka Garitano

 

Data: 27.09.2014 godz.: 22.00

 

Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53 tys.)

 

Sędzia: Vellasco Carballo