Z dużej chmury mały deszcz, tak można w skrócie nazwać sobotnie zawody pomiędzy Barcelona a Athletic. Goście byli rywalem Blaugrany tylko przez pierwsze 45 minut meczu a im dalej trwał pojedynek tym większą przewagę posiadała drużyna Luisa Enrique. Ostatecznie w 78 i 83 minucie meczu opór Basków został przełamany i Neymar trafiał do siatki po podaniach Leo Messiego. Szkoda tego spotkania bo drużyna Barcelony nie była w najwyższej formie i można ja było pokonać. Niestety Los Leones okazali się jeszcze słabsi i przedmeczowe odważne wypowiedzi okazały się zwykłym biciem piany bez pokrycia w tym co widzieliśmy na boisku. Mecz ten trochę przypominał spotkanie z Malaga gdzie nasi piłkarze myślami byli już przy rewanżu z Napoli. Tym razem wydaje się ze drużyna trenera Valverde również szybowała gdzieś w okolicach San Mames przy środowym pojedynku z Szachtarem Donieck. Jeśli uda się pojutrze zgarnąć 3 oczka to pewnie sobotni pojedynek i słabe zaangażowanie w nim pójdzie w niepamięć u fanów Athletic.

 

Cały mecz przebiegał pod dyktando Katalończyków. O wiele lepiej dysponowany zespół gospodarzy raz po raz zagrażał bramce Iraizoza ale był wyjątkowo nieskuteczny. Sam Munir, który pokrzepiony powołaniem do kadry trenera Del Bosque, mógł strzelić co najmniej dwie bramki w pierwszych 45 minutach ale piłka po jego uderzeniach albo lądowała na aucie albo skuteczna interwencja popisywał się Gorka Iraizoz. Inna sprawa ze napastnikowi Barcy brakuje doświadczenia bo kilka świetnych akcji po prostu spartolił podejmując beznadziejne decyzje i futbolówka padała łupem obrońców. Również Pedro mógł się wpisać na listę strzelców ale po raz kolejny pokazał, ze w klubie jest cieniem zawodnika z kadry La Furia Roja. Jednak to już pierwsza akcja Athletic mogła zakończyć się bramka po świetnej akcji Ikera na lewym skrzydle, podaniu do Benata, który wpadł w pole karne i ni to strzałem ni to dośrodkowaniem próbował pokonać Bravo. Chilijczyk nie dal się jednak zaskoczyć bo skutecznie piąstkował piłkę, która gdyby przeszła na prawe skrzydło to zapewne Susaeta miałby doskonałą okazje do wpakowania jej do siatki. Później już mięliśmy głownie ataki Barcelony z kilkoma ładnymi kontratakami Basków. Poza wspomnianymi sytuacjami Munira Blaugrana nie miała specjalnie okazji strzeleckich. Athletic mógł się jeszcze pochwalić ładnym drybligiem Iturraspe, który zakończył akcje strzałem tyle ze zbyt lekkim by zaskoczy pewnie interweniującego Bravo. Jedno w wyjść ofensywnych powinno się zakończyć rzutem karnym za faul Mascherano a Aritzie Adurizie w 24 minucie meczu ale Pan Fernandez Borbalan potwierdził tylko ze jest wyjątkowo miernym arbitrem nawet jak na beznadziejne sędziowanie w całej La Liga. Końcówka meczu to już wyraźna dominacja Barcy, która zamknęła gości w polu karnym. Na szczęście usilne starania na zejście do szatni co najmniej z jednobramkowym prowadzeniem spełzły na niczym i do przerwy mieliśmy 0-0. Spora w tym zasługa naszego bloku obronnego, szczególnie Balenziagi, który wybił piłkę tuz sprzed linii bramkowej uniemożliwiając dostawienie nogi przez Pedro oraz Gurpegiego, który łatał niemal wszystkie dziury po słabo dysponowanym w tym pojedynku Aymericu Laporte oraz Anderze Iturraspe.

 

O ile w pierwszej połowie Athletic próbował się mniej lub bardziej skutecznie odgryzać Barcelonie to w drugiej części niemal zupełnie spasował, skupiając się głównie na defensywie. Niestety trochę za głębokiej i w końcu Barca musiała trafić do siatki. Zanim jednak to się stało to kolejny popis swojej beznadziejności dal Pan Fernandez Borbalan, który nie uznał jak najbardziej prawidłowej bramki Barcelony. Iturraspe sfaulował jednego z piłkarzy Blaugrany w środku pola, gospodarze szybko rozegrali rzut wolny na skrzydło do Messiego, który odegrał na środek do Munira a ten trafił do siatki. Radość młodego Marokańczyka trwała bardzo krotko. Później przez kolejne prawie pół godziny mieliśmy pokaz impotencji strzeleckiej podopiecznych Luisa Enrique. Pudłowali Iniesta, Messi, Neymar, który wszedł w 61 minucie za Munira oraz Rakitic. Trzeba tez przyznać ze nieźle w tej fazie meczu spisywała się defensywa Athletic ale do czasu. Jednak zanim Athletic w końcu podarował bramkę Barcie sam mógł strzelić gola a w każdym razie gdyby nie kolejny błąd arbitra dostałby taka szanse. Ibai odzyska piłkę na własnej połowie, podał na środek do Muniaina, który popędził na bramkę Bravo, ograł Mathieu ale przy tym podbił piłkę i zapewne akcja trwała by dalej gdyby nie brutalne wejście noga Pique na wysokości klatki piersiowej Ikera. Stoper gospodarzy trafił naszego lewoskrzydłowego a później w piłkę która padła łupem nadbiegających zawodników Barcelony. Pan Fernandez Borbalan mógł spokojnie wskazać na wapno. Za chwile mieliśmy gola po pięknej akcji Messiego i trafieniu Neymara. Katastrofalny błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił Laporte, piłkę przejął Busquets, oddal do Messiego, który wyprowadził na wolne pole Neymara. Brazylijczykowi nie pozostało nic innego tylko ograć Gorke i trafić do siatki. Za chwile było już 2-0. Świetnie lewym skrzydłem urwał się Messi, ograł 3 defensorów Athletic, wpadł w pole karne i z końcowej linii odegrał na 11 metr do kompletnie niepilnowanego Neymara. I tym razem napastnik gospodarzy nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Gdzie byli nasi środkowi pomocnicy i De Marcos chyba tylko oni wiedza. To był właściwie ostatni akcent tego meczu.

 

Na pewno wygrał zespół zdecydowanie lepszy. Gra tak jednej jak i drugiej strony pozostawiała jednak wiele do życzenia. Idealnie w to spotkanie wpisał się arbiter Pan Fernandez Borbalan. Przy całej miernocie hiszpańskich sędziów bije on wszelkie rekordy. W tym meczu również idealnie „zareklamował” pod tym względem La Liga. A to nie zagwizdał karnego dla Athletic po faulu Mascherano na Adurize, później nie wskazał na wapno w przypadku przewinienia Gurpegiego na Munirze. W drugiej części kompletnie na odwrót bo najpierw z sobie tylko znanych powodów nie uznał bramki Barcelonie a później ponownie nie dal karnego Baskom za faul Pique na Muniainie. Poza tym gwizdał faule tam gdzie ich nie było albo przerywał grę w przypadkach gdy zagrania były jak najbardziej czyste.

 

Jak już wspomniałem na początku był to słaby mecz naszych zawodników. W zasadzie trudno kogokolwiek wyróżnić z przeciętności jaka można było zaobserwować na boisku. Większość piłkarzy prześlizgnęła się przez to spotkanie, co po pierwsze budzi niesmak a po drugie źle świadczy o ich ambicji. Trudno było zaobserwować wole walki, chęci do gry. Z drugiej strony jednak prawdopodobieństwo wygrania na Nou Camp było bardzo niskie i jeśli zaowocuje to dobra gra w kolejnych meczach i punktami to można tym razem darować naszym piłkarzom. Szczególnie właśnie w pojedynku z Barca bo już np. z Realem Madryt czy tez Sociedad. Jedynym piłkarzem, który zagrał na swoim normalnym poziomie był Gorka Iraizoz. Poza tym na tle wyjątkowej szarości naszych piłkarzy trochę pozytywnych słów należy się Muniainowi oraz Gurpegiemu. Pierwszy starał się łatać dziury w defensywie i sterować jakoś nasza obrona w której trudno było znaleźć oparcie w poszczególnych zawodnikach a drugi stanowił jedyne realne zagrożenie dla rywali w ofensywie. Zawiedli Ci, którzy dotychczas nie zawodzili a wiec Laporte, Iturraspe, Susaeta, który od początku sezonu nie może znaleźć nawet cienia formy z poprzednich rozgrywek i im szybciej powędruje na ławkę rezerwowych tym lepiej. W jego miejsce spokojnie grac może Guillermo lub nawet w wyjątkowym akcie desperacji Gaizka Toquero bo przynajmniej z przodu będzie więcej pressingu a może od czasu do czasu uda się posłać jakąś celna centre na głowę Aduriza. Markel niemal kompletnie nic nie wnosi do zespolu. Trudno ocenić tutaj Aduriza, który niemal w ogóle nie dostawał podań oraz Balenziage, który raz ratował zespół przed utrata bramki by chwile później swoja pasywnością spowodować zagrożenie pod własnym polem karnym. Tyle jeśli chodzi o sobotnie zawody. Teraz trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu i skoncentrować się na środzie gdzie wygrana z Szachtarem Donieck pozwoliłaby udanie rozpocząć rozgrywki w Lidze Mistrzów. A punkty ligowe można odrobić choć w części już w najbliższą sobotę gdy Los Leones zmierza się z Granada.

 

Statystyka meczu:

 

Składy:

 

Barcelona: Bravo – Montoya, Mascherano (46’ Pique), Mathieu, Jordi Alba – Rakitic, Busquets, Iniesta – Pedro (77’ Sandro), Messi, Munir (61’ Neymar)

 

Trener: Luis Enrique

 

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Gurpegi, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico (83’ Viguera), Iturraspe – Susaeta (62’ Ibai), Benat (62’ Unai Lopez), Muniain – Aduriz.

 

Trener: Ernesto Valverde.

 

Wynik: 2 – 0

 

Strzelcy: 78’ i 83 Neymar

 

Żółte kartki: Busquets – Aduriz

 

Posiadanie piłki: 61% - 39%

 

Strzały: 15 – 4

 

Strzały celne: 8 – 4

 

Rzuty rożne: 5 – 1

 

Spalone: 6 – 1

 

Interwencje bramkarzy: 2 – 6

 

Straty: 72 – 83

 

Piłki odzyskane: 65 – 48

 

Podania: 722 – 462

 

Faule: 12 - 11

 

Widzów: ok. 80 tys.

 

Sędzia: Fernandez Borbalan jako główny oraz Cabanero Martinez i Canelo Prieto na liniach