^Powrót na górę!
Powrót do rozgrywek ligowych po przerwie reprezentacyjnej oznacza również powrót do rozgrywek pucharów kontynentalnych. Przed nami kolejna nr 5 w ramach Ligi Europy i pojedynek na San Mames ze szwedzkim Elfsborgiem. Obie drużyny potrzebują punktów w tych rozgrywkach. Athletic by jak najszybciej sobie zapewnić awans do kolejnej rundy i do meczów styczniowych przystępować już na większym luzie, natomiast dla ekipy ze Skandynawii każdy kolejny mecz to spotkanie o być albo nie być w tych rozgrywkach, gdyż na dzień dzisiejszy zajmuje miejsce ostatnie premiowane awansem czyli 24, m.in. przed Realem Sociedad. Rywal niezbyt silny ale na pewno zdeterminowany. Miejmy nadzieję że zawodnicy trenera Valverde stanął na wysokości zadania i odniosą jakże potrzebne zwycięstwo na swoim stadionie oszczędzając kibicom nerwów, a sobie maksymalnego wysiłku w kolejnych pojedynkach w tych rozgrywkach. Początek meczu w czwartkowy wieczór o godz. 18.45 a poprowadzi je sędzia z Gruzji Pan Giorgi Kruashvili.
W poprzedniej kolejce tych rozgrywek obydwie drużyny zapunktowały i to mimo tego, że przegrywały swoje spotkania. Na pewno szczęśliwsi mogą być zawodnicy trenera Valverde, którzy grali na wyjeździe i wprawdzie długo nie mogli napocząć swojego rywala rozgrywając naprawdę słaby mecz to jeszcze od 20 minuty przegrywali po golu Ericka Marcusa. W drugiej połowie udało im się w ok. 60 sekund rozstrzygnąć losy pojedynku najpierw w 73 minucie doprowadzając do wyrównania za sprawą Inakiego Williamsa a następnie w 74 minucie poprawiając dzięki bramce Nico Serrano i ustalając wynik meczu na 1-2 i zabierając komplet oczek do Bilbao. Takiego szczęście nie miał Elfsborg, który przegrywał z Bragą od 66 minuty po samobójczym trafieniu Oumy. Na szczęście w 84 minucie trafił Holten i szwedzka ekipa mogła się cieszyć z remisu.
Elfsborg powstał w 1904 roku w miejscowości Boras z inicjatywy Carla Larsona i 18 młodych ludzi w wieku 14 – 15 lat. Pierwsza nazwa to Boras Fotbollslag. Dwa lata później zmieniono ją z uwagi na to że w tym czasie powstało wiele klubów w mieście pod ta samą nazwą. Carl Larson chciał żeby ten był unikatowy i reprezentował cały region. Nazwę więc wzięto właśnie z nazwy regionu Alvsborg, którego wymowa w dawnych czasach brzmiała właśnie jak Elfsborg. Barwy klubu – żółte i zielone nawiązują natomiast do barw miejscowego regimentu wojskowego, który powstał w 1624 roku (regiment został rozwiązany w 1998 roku). Samo miasto Boras to powstała w 1621 roku miejscowość licząca na dzień dzisiejszy ok. 114 tys. mieszkańców i nosząca przydomek Miasta Tekstyliów. Bo i tym gównie kiedyś zajmowali się przedsiębiorcy w mieście, który by szwedzkim zagłębiem odzieżowym i właśnie tekstylnym. Zresztą jest główną siedzibą biura online szwedzkiej marki H&M. Teraz to jest miasto z potężnym sektorem e-commerce na czele z Ellos Group, które zresztą jest głównym sponsorem klub Elfsborg. Wracając właśnie do klubu to jest to 6 krotny mistrz Szwecji (ostatni raz w 2012 r.), 3 krotny krajowego pucharu i jednokrotny Superpucharu. Swoje największe sukcesy ligowe święcił w latach 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku gdzie zdobył 3 krotnie tytuł najlepszej w kraju i kilka rzy finiszował na 2 miejscu w tabeli. Potem nastąpiła przerwa aż do lat 60-tych gdzie ekipa zdobyła kolejny tytuł mistrzowski (1961). Co ciekawe zrobiła to na fali imponującego awansu (20 wygranych w 22 spotkaniach) z drugiej ligi jaki miał miejsce w 1960 roku po sześciu latach spędzonych na zapleczu. Był to pierwszy taki przypadek w historii Szwecji. Od tego czasu przez kolejne ponad 20-lat klub regularnie występował i europejskich pucharach i plasował się w czołówce tabeli ligowej. Niestety lata 80-te to kolejny upadek bo klub wystąpił jeszcze w europejskich pucharach w sezonie 1984/1985 i w 1987 roku z hukiem spadł do II ligi gdzie spędził 10 lat. Klubowi groziła nawet likwidacja z powodów finansowych ale z pomocą przyszedł Olle Blomqvist, CEO firmy Ellos i zostały zainwestowane naprawdę spore pieniądze. Można powiedzieć że klub zaczęto budować od podstaw na bardzo solidnych fundamentach. No i w 1997 roku można było świętować awans a w składzie znalazło się kilku przyszłych reprezentantów Szwecji na czele z Andersen Svenssonem i Tobiasem Linderothem. Klub rozwijał się błyskawicznie i już w 2001 i 2003 roku zdobył swoje pierwsze dwa puchary kraju. W 2003 zapadła decyzja żeby wybudować nowy stadion w miejsce starszego i wysłużonego Ryavallen. W tym celu klub powołał spółkę inwestycyjną a całość kosztów zamknęła się w kwocie około 1,5 mln euro, co jest ceną wręcz niesamowicie niską jak na rozmiar obiektu. Tak powstała nowoczesna Boras Arena mogąca pomieścić ok 17 tys. widzów., która nomen omen stoi obok poprzedniego stadionu, stykając się niemal trybunami, na którym grają obecnie rezerwy klubu. Elfsborg zainwestował w ten projekt naprawdę spore pieniądze i był pierwszym klubem w Szwecji, który miał swój własny stadion i mógł z niego czerpać dochody. To był impuls dla innych klubów, które w większości korzystały z obiektów publicznych. Stadion zainaugurowano 15 kwietnia 2005 roku wygranym meczem z Orgryte. To dało potężny impuls ekonomiczny klubowi i w 2006 roku mógł się cieszyć z kolejnego tytułu i prosperity przez kolejne lata, walkę o czołowe lokaty i w miarę regularne występy w europejskich pucharach (niewielka przerwa w latach 2016 – 2021). Niestety rozgrywki kontynentalne to jedyny aspekt piłkarski w którym drużyna Elfsborga nie ma się czym chwalić w Szwecji w porównaniu np. do swojego największego rywala a więc IFK Goeteborg czy do AIK Sztokholm lub Malmo FF. I niestety nie zanosi się na to żeby było inaczej patrząc na obecny sezon. Ba, w kolejnym nie zobaczymy Elfsborga na arenie europejskiej gdyż w rozgrywkach Allsvenskan czyli tamtejszej ekstraklasy zajął dopiero 7 miejsce w jubileuszowym 100 sezonie tego turnieju o tytuł najlepszej drużyny w Szwecji. Być może słaba postawa drużyny była spowodowana tym że Elfsborg w trakcie sezonu w czerwcu (rozgrywki grają systemem wiosna - jesień) stracił swojego wieloletniego trenera Jimmiego Thelina, który wybrał ofertę szkockiego Aberdeen, gdzie spisuje się rewelacyjnie będąc wiceliderem tabeli mocno naciskając Celtic. Jego miejsce zajął trener Aalborga, Szwed Oscar Hiljemark ale niestety nie zdołał zapewnić drużynie europejskich pucharów. Jednak na razie nie ma co oceniać tego wyboru i trenera bo wejść w trakcie sezonu w buty Thelina mogło być ciężko (choć wyniki osiągał lepsze niż Thelin), a Hiljemark to młody szkoleniowiec, zaledwie 32 letni i nieco niespełniony talent szwedzkiej piłki, a bramy europejskiej piłki otworzył mu właśnie Elfsborg, do którego szkółki trafił w 2008 roku a już w 2010 roku jako 18-latek debiutował w pierwszym zespole. W debiutanckim już pełnym sezonie 2011 zgarnął wiele nagród młodzieżowych i można powiedzieć że Europa stała dla niego otworem. W 2013 roku wykupił go PSV, więc można powiedzieć świetny klub do dalszego rozwoju. Niestety o ile umiejętności były to nie było zdrowia no i konkurencja też spora w linii pomocy bo na takiej pozycji grał (Depay i Wijnaldum w linii pomocy). Nie przeszkodziło mu to wygrać z kadrą Śzwecji U-21 tytułu najlepszej drużyny w Europie w 2015 roku. To zaowocowało transferem do Palermo gdzie już mu poszło dużo lepiej bo był kluczową postacią w walczącej o utrzymanie drużyny z Sycylii. Niestety kolejny sezon był ostatnim w którym można powiedzieć że grał. Wprawdzie z Palermo wykupiła go Genoa ale praktycznie w niej nie grał pałętając się po wypożyczeniach do Panathinaikosu czy też Dynamo Moskwa. Ostatni jego kontrakt to Aalborg do którego przeszedł w 2020 roku by z powodu nawracających kontuzji zakończyć karierę w 2021 roku w wieku zaledwie 28 lat i zająć się trenerką. Duńska drużyna nie chciała jednak rezygnować zawodnika, który podpisał 2 letnią umowę i po rozmowach przedłużyli ją do 2024 roku ale już na stanowisku asystenta pierwszego trenera, gdzie miał się uczyć by w przyszłości objąć pierwszą drużynę. I tak się stało po relegacji Aalborga na zaplecze duńskiej Superligii w czerwcu 2023 roku, po raz pierwszy od 1986 roku. Hiljenmark spełnił swoje zadanie bo jego team po zaledwie sezonie wrócił do elity. Teraz zobaczymy jak sobie poradzi w swoim rodzinnym kraju z ekipą Elfsborga. Na razie jak już wspomniałem trudno ocenić jego pracę bo po prostu musiał dograć sezon do końca, a drużyna była targana wieloma problemami. Plus taki że mógł poznać drużynę i powinno to zaprocentować w kolejnych rozgrywkach. A jeśli faktycznie jest to tak utalentowany trener jak twierdzą dziennikarze to może wrócić z zespołem Elfsborga na czołowe miejsca w tabeli i zagrać w europejskich pucharach. Mecz z Atheltic to kolejny etap zbierania doświadczenia i jak twierdzi Hiljenmark to najtrudniejszy mecz wyjazdowy w tym sezonie. A czym a raczej kim będzie dysponował szwedzki trener w starciu z Athletc? Na pewno pełnym składem bo nic nie wiadomo o tym by ktoś był kontuzjowany. Tyle że ze składu, który rok wcześniej zdobył wicemistrzostwo niewiele zostało bo sporo zawodników odeszło a strat nie udało się nadrobić. Stąd może słabe wyniki trenera Thelina. W lecie nie sprowadzono nikogo mimo że trochę kasy zostało z zimowych transferów. Tak więc w zespole jest dwóch dobrych znajomych Inakiego Williamsa z reprezentacji Ghany – ofensywny pomocnik Michael Baidoo, najlepszy strzelec zespołu z 10 bramkami (plus 4 asysty), oraz poteżny środkowy obrońca Terry Yegbe, który jest w orbicie zainteresowań Freiburga i kto wie czy w zimowym okienku nie opuści drużyny. Obaj to bardzo duże zagrożenie dla Athletic, czy to przy stałych fragmentach gry czy też w kontratakach, w których lubuje się Baidoo. Szwedzka drużyna podobnie jak Athletic ma swoich braci – Arbera i Besforta Zeneli'ch. To wychowankowie klubu. Starszy Aber wrócił w tym roku po wojażach w Heerenven, Stade Reims i tureckim Demirsporze. Młodszy 2 lata temu przeszedł do pierwszej drużyny. Obaj bracia świetnie ze sobą współpracują na murawie. Obaj urodzili się w Szwecji ale Aber wybrał jako reprezentację kraj swoich przodków czyli Kosowo w którego barwach rozegrał 33 mecze i 9 razy trafił do siatki rywali. Wcześniej aż 34 razy bronił barw Szwecji w drużynach juniorskich. W lidze szwedzkiej po powrocie trafił 5 razy i zanotował 7 asyst. Może być sporym zagrożeniem na skrzydle. Elfsborg to również sporo talentów, czy to ze szkółki czy to wyciągniętych z okolicznych klubów. Jednym z nich jest 19-letni napastnik Jalal Abdulai, kolejna perełka z Ghany, który w minionych rozgrywkach strzelił 5 bramek w 24 meczach. Kolejnym21-letni Ahmed Quasem (5 bramek i 4 asysty) mający podwójne obywatelstwo – szwedzkie i duńskie. Po ostrej rywalizacji pomiędzy obydwoma krajami ostatecznie Szwedom udało się go przekonać do gry w barwach ich młodzieżówki. W drugiej linii jest też 20-letni środkowy pomocnik z Kenii – Timothy Ouma, również spory talent. Tak samo jak 23-letni poteżny nigeryjski stoper Ibrahim Buhari oraz dopiero wchodzący do zespołu kolejny Ghańczyk, młodziutki zaledwie 18-letni Rui Mohammed. Zresztą w Elfsborgu jest ich sporo. Nie zapomniano również do graczach doświadczonych jak wszechstronny 31 letni snajper Simon Hedlung, który trafił 7 razy do siatki rywali i do tego dołożył 5 asyst. Kosztował Elfsborg zaledwie 80 tys. euro gdy kupowali go rok temu z Brondby Kopenhaga. O starszym z braci Zenelli już wspomniałem. Defensywę w nazwijmy to kupie trzyma z kolei 26-letni Henriksson. Trener ma więc w czym wybierać a ponieważ wszyscy są zdrowi więc może sobie pozwolić na optymalny skład na ten mecz. Pytanie tylko o formę zespołu, który 2 tygodnie temu skończył sezon i praktycznie nie grał, chyba że zaliczymy do tego mecze towarzyskie. Ale to nie zastąpi meczów o stawkę i rymu meczowego Na pewno po stronie atutów rywali można wymienić świeżość. Ekipa trenera Hiljemakra imponuje też przygotowaniem fizycznym no i warunkami fizycznymi swoich zawodników, szczególnie w obronie gdzie w zasadzie nie ma zawodnika, który miałby mniej niż 190 cm wzrostu i baaardzo solidną budowę ciała. To może mocno utrudnić grę dośrodkowaniami jak również stanowić olbrzymie zagrożenie pod bramką Athletic przy stałych fragmentach gry. To zresztą zawsze była najgroźniejsza broń każdej ekipy ze Skandynawii gdzie wykorzystywali na maksa swoje warunki fizyczne przy grze ze stojącej piłki. I to chyba będzie najgroźniejsza broń rywali w dzisiejszym meczu, który zwykle gra ustawieniem 3-4-3 a więc maksymalnie wykorzystującym grę dośrodkowaniami czy to na napastników czy to na wchodzących z drugiej linii środkowych pomocników. No chyba że trener Hiljemark przygotuje coś specjalnego na ten mecz ale raczej trudno by pozbawiał swój zespół największych atutów.
Już wszyscy cieszyli się z sytuacji kadrowej pierwszej drużyny, która przed meczem z Sociedad miała wszystkich zawodników zdrowych i gotowych do gry. Nawet teoretycznie Unaia Simona, którego wprawdzie Valverde nie wystawił w niedzielnym pojedynku ale już przebąkiwał coś o tym że da mu szansę w pojedynku z Elfsborgiem. I to wydawał się największy nazwijmy to problem naszej drużyny, a więc czy to już czas na to by nasz reprezentacyjny portero mógł założyć rękawice i wybiec na murawę w starciu o punkty. No ale jak coś idzie za dobrze to zawsze los płata figla. Więc i tutaj spłatał więc radość nie trwała długo i ewentualny występ Simona to najmniejsza bolączka Txingurriego. Tuż przed meczem z Elfsborgiem bardzo nieprzyjemnego urazu doznał Yuri Berchiche. Mianowicie nasz lewy obrońca ma problemy z lewym mięśniem lędźwiowym. Mecz Ligi Europy na pewno będzie musiał odpuścić, tak samo jak niedzielny z Rayo i środowy z Realem Madryt. To bardzo duża strata bo tym sposobem zespół zostaje tylko z Adamą i Lekue na lewej flance. Ten pierwszy jest mało doświadczony a drugi to tykająca bomba zegarowa w defensywie. No chyba że Inigo ogarnął się już po beznadziejnym początku sezonu i zacznie grać lepiej. Tak czy tak na razie trzeba znaleźć doraźne rozwiązanie na najbliższe trzy mecze i czekać na szczegółowe badania lekarskie które będą znane do końca tygodnia. Jeśli jest to tylko naciągnięcie to może absencja Yuriego zamknie się w kilku dniach ale jeśli przeciążenie a co gorsza zerwanie to Berchiche odpocznie od piłki co najmniej do Świąt Bożego Narodzenia albo i jeszcze dłużej gdyż taki uraz oznacza praktycznie zaprzestanie wszelkich treningów na pewien czasu, po którym gdy uraz już zostanie wyleczony można do nich wrócić, ale wtedy trzeba w zależności od długości trwania leczenia być może nawet od nowa budować formę. Tak więc o ile w przypadku meczu z Elfsborgiem brak naszego lewego obrońcy nie byłby widoczny bo prawdopodobnie i tak trenera zrobiłby jakieś rotacje to już w dalszych meczach i owszem. A seria spotkań będzie imponująca bo praktycznie do przerwy Świątecznej gramy co 3 – 4 dni. Zrobiło się więc miejsce w składzie w porównaniu do poprzedniego meczu z Sociedad. A ponieważ Txingurri zdecydował również na odesłanie do rezerw Padilli, gdyż obaj nasi podstawowi bramkarze są zdrowi więc można powiedzieć nawet 2. I w te miejsca wskoczyli Adama i Marton, którzy decyzją techniczną zostali na trybunach w poprzedniej kolejce. Kadra na dzisiejsze spotkanie liczy więc 24 piłkarzy więc jeden będzie musiał odesłany na trybuny. Można w ciemno niemal obstawiać że będzie to raczej Marton. No chyba że Txungurri ma jakiś ciekawy plan na to spotkanie i dość nietypowy więc może to być np. Serrano albo któryś ze środkowych obrońców, których jest 4 w składzie. Rotacje na pewno będą i to nie tylko wynikało z wypowiedzi naszego trenera ale i z tego co udało się w jakiś sposób ustalić dziennikarzom, którzy na wszelkie możliwe sposoby próbowali podejrzeć co robią na treningach zawodnicy. Tym bardziej że kilku zawodników po niedzielnym meczu narzekało na drobne dolegliwości mięśniowe więc wystawienie ich w środku tygodnia może być sporym ryzykiem. Pole do popisu jest spore bo nawet mimo nieobecności Yuriego zawodników jest sporo i to po dwóch na każdą pozycję. Problem jest jednak taki żeby zespól nie stracił pewnych automatyzmów w grze, balansu pomiędzy defensywą a ofensywną no i siły uderzeniowej. Bo ten mecz trzeba wygrać by praktycznie zapewnić sobie awans do kolejnej rundy a później walczyć już tylko o to by nie rozgrywać meczu nazwijmy to „barażowego" bo takie daje pozycje w pierwszej ósemce tabeli. Szanse na to są olbrzymie i szkoda je stracić gdyż później czekają na nas już tylko naprawdę ciężkie mecze, w tym 2 wyjazdoe w Stambule gdzie na trybunach na pewno będzie piekło. Jakikolwiek zespół Valverde nie wystawi to spokojnie stać go na komplet oczek.
Faworytem tego pojedynku na pewno będzie Athletic. Elfsborg to zdecydowanie najsłabszy z rywali jaki w tegorocznych rozgrywkach grupowych Ligi Europy zawita na San Mames, ale..... No właśnie tutaj niestety można wrócić do starych przywar Los Leones, a więc niedocenienie przeciwnika, zbytnia pewność siebie no i myślenie już o kolejnych meczach ligowych z Rayo i przede wszystkim z Realem Madryt. Bo jeśli ktoś myśli że Elfsborg położy się i będzie prosił o najniższy wymiar kary i meczu nie trzeba będzie wybiegać od 1 do 90 minuty to się grubo myli. Najlepsze mecze w tej edycji Ligi Europy, szwedzka drużyna zagrała właśnie na wyjeździe gdzie stoczyła pasjonujące boje z AZ Alkmaar (3-2) i Galatasary (4-3) gdzie nie przestraszyli się kotła jaki zrobili w Stambule kibice tamtejszej drużyny. W 12 dotychczasowych meczach Ligi Europy, wliczając w to eliminacje strzelili aż 22 bramki, z czego 5 razy trafił Baidoo, więc jak widać potrafią ukłuć i to boleśnie. Na pewno nie złożą broni bo chcą grać w dalszej fazie. Na razie zajmują 24 miejsce dzięki wygranej nad Romą (1-0) i remisie ze Sportingiem Braga (1-1) w obydwu meczach u siebie. To ambitny zespół, któremu może i podwinęła się noga w lidze ale jak widać w Lidze Europy walczą na całego.
Ponieważ Elfsborg po raz pierwszy zagra na San Mames, przed meczem odbędzie się tradycyjna uroczystość złożenia kwiatów pod popiersiem legendarnego Pichichiego.
Niestety przez pierwsze 30 minut meczu Los Leones będą musieli grać przy cichych trybunach. Grupa kibiców z Inigo Cabacas Herri Harmaila zapowiedziała protest w tym pojedynku przeciwko ich zdaniem represjom jakim są poddawani przez klub oraz funkcjonariuszy baskijskiej policji Ertzaintza. Tutaj niestety trudno się z nimi zgodzić bo klub już zapłacił za ich działalność ładne kilkaset tysięcy euro kar w ciągu kilku ostatnich lat i niestety płaci coraz częściej za ich przyśpiewki. Inna sprawa to taka, że kibice zarzucają prezydentowi Uriarte małe wsparcie i ochronę przed LFP i ich sankcjami. Tutaj można trochę się zgodzić z fanami tyle że w warunkach hiszpańskich nie za bardzo ma klub jak się postawić również zbyt represjonistycznej polityce LFP wobec kibiców, więc raczej adresat protestu jest trochę nietrafiony.
Przewidywane składy:
Athletic: Simon – Gorosabel, Vivian, Paredes, Adama – Jauregizar, Prados – Inaki Williams, Berenguer, Nico Williams – Guruzeta.
Trener: Ernesto Valverde
Elfsborg: Pettersson – Yegbe, Brahim, Henriksson – Hult, Baldursson, Baidoo, Ouma – Zenelli, Hedlund, Quasem.
Trener: Oscar Hiljemark
Data: 28.11.2024 godz. 18.45
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (53331)
Sędzia: Giorgi Kruashvili