^Powrót na górę!
Wracamy na chwilę do rozgrywek La Liga przed ostatnia w tym roku przerwą na mecze reprezentacji narodowych. Athletic po trzech dniach od meczu z Ludogortsem zmierzy się ze znajdującym się w strefie spadkowej Realem Valladolid na Estadio Jose Zorilla. Paradoksalnie mecz może być dość nieprzyjemny i ciężki bo i rywal zdeterminowany i w nogach mecz wraz z podróżą do Bułgarii. Jeśli do tego dodamy fakt że w tym sezonie Baskowie nie wygrali ani razu w meczu po rozgrywkach Ligi Europy, to sprawia że trudno liczyć na emocje w tym meczu a raczej trzeba przygotować się na nerwówkę i raczej brak fejerwerków. Tym bardziej że Valverde pewnie zarotuje składem i wpuści rezerwowych. Rywal za to będzie bardzo zdeterminowany by w końcu odbić się i w lepszych nastrojach spędzić te 2 tygodnie opracowując na spokojnie plan na kolejny morderczy czas w ligowym kalendarzu. No bo jeśli nie u siebie to gdzie Pucelanos mają zdobywać punkty? Początek pojedynku w niedzielę o 18.30 a poprowadzi go sędzia Cordero Vega.
W poprzedniej kolejce tylko Athletic mógł się zadowolić punktami, a właściwie 1 oczkiem za remis z Betisem. Baskowie przegrywali po golu Fornalsa na początku drugiej połowy meczu ale zdołali wyrównać dzięki trafieniu Alexa Berengeura. Całe spotkanie to pokaz impotencji strzeleckiej pod bramką Rui Silvy, a wynik można właściwie uznać za porażkę. Te prawdziwą jednak ponieśli zawodnicy Valladolid, którzy pojechali na El Sadar do dobrze spisującej się Osasuny. Mimo całkiem przyzwoitego meczu, niestety ale przegrali 1-0, a strzelcem gola z rzutu karnego był Ante Budimir. Porażka oznaczała że Pucelanos spędzą kolejny tydzień w strefie spadkowej.
Real Valladolid po roku przerwy wrócił do Primera Division. I w zasadzie tyle można powiedzieć o zespole z Kastylii i Leonu. Bo póki co nie jest to jakiś spektakularny powrót, bo ekipa z Estadio Jose Zorilla pałęta się w strefie spadkowej. Jest to o tyle dziwne że zarówno skład jak i gra drużyny prowadzonej przez Paulo Pezzolano raczej nie predysponuje tego zespołu do spadku i można powiedzieć rozdawnictwa punktów. Pucelanos bez problemu awansowali do La Liga z 2 miejsca w lidze, będąc nieznacznie gorszym od Leganes. Tutaj jednak niestety jest bardzo słabo w porównaniu choćby do Leganes i nawet Espanyolu, który dostał się do Primera po wygranych play-offach. Dziwi to tym bardziej że składy tych zespołów są porównywalne. Jednak jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach i tutaj nie da się zauważyć pewnego naprawdę bardzo istotnego problemu. Chodzi o obronę. Wprawdzie zespół z Valladolid wzmocnił się niemal w każdej formacji to jednak nie da się ukryć że te w tyłach są raczej nieprzemyślane. Szczególnie jeśli chodzi o defensywę. Z Valencii ściągnięto dwójkę stoperów – Cenka Ozkacara i Comerta. Los Ches oddali ich bez żalu żeby odchudzić listę płac ponieważ obydwaj nie sprawdzili się na poziomie na Liga. Nawet w targanej potężnymi problemami Valencii byli za słabi i popełniali liczne błędy skutkujące stratami bramek. Trudno powiedzieć czemu Ronaldo, właściciel ekipy z Kastylii i Leonu zdecydował się na ten transfer bo co jak co ale trudno mu odmówić wiedzy piłkarskiej i oceny obrońców pod kątem przydatności do pierwszej drużyny. Być może zadecydował aspekt finansowy a więc brak opłaty za wypożyczenie no i pensja w zasięgu jego budżetu płacowego. W każdym razie na pewno nie stanowili wzmocnienia obrony a raczej uzupełnienia. Bo raczej trudno im będzie zastąpić sprzedanego do Osasuny za 5 mln euro Enzo Boyomo. Po odejściu Escudero, który był w stanie pokryć całą lewą flankę łącznie z obroną nie ma żadnego zawodnika który mógłby zagrać na lewej stronie defensywy. Pezzolano łata dziurę prawymi obrońcami, juniorami a nawet defensywnymi pomocnikami, ale skutku specjalnego to nie odnosi. Im dalej w przód tym lepiej ale też szału nie ma bo wprawdzie nazwiska są znane na poziomie La Liga i potencjał spory to jest naprawdę kiepsko pod względem formy. Najlepszym przykładem jest tutaj Marcos Andre, który zapowiadał się na naprawdę świetnego napastnika, robił furorę w sezonie 2020/2021 w barwach Valladolid, co zaowocowało transferem do Valencii za około 9 mln euro. Są też Kenedy, który miał być sporym talentem gdy trafiał do Chelsea a później całkiem dobrze szło mu w Granadzie, Amallah, sprowadzony przez Pucelanos ze Standardu Liege, któremu wieszczono spora karierę i ekipa z Kastylii i Leonu musiała się sporo natrudzić by uprzedzić konkurencję. Jest też Darwin Machis, który świetnie spisywał się w Granadzie ale od dwóch sezonów nie może znaleźć swojego miejsca na boisku. Jest też kilka talentów jak 23-letni napastnik Latasa z Realu Madryt, czy też 21-letni lewoskrzydłowy Raul Moro ściągnięty z Lazio. Transferów dokonano naprawdę sporo i jak na beniaminka wydano całkiem dużą sumę ale póki co nie przekłada się to na jakość na boisku. Nawet z przodu bo zaledwie 9 bramek przy takiej formacji ofensywnej to zdecydowanie za mało. Szczególnie że trener Pezzolano ma możliwość stosowania różnych rozwiązań od gry po ziemi do szybkiego Marcosa Andre czy Sylli po najprostsze rozwiązanie jakim są centry z których użytek może zrobić mierzący ponad 190 cm Juanmi Latas. A ma mu kto dośrodkować bo i Machis i Kenedy to potrafią. Tak więc od początku sezonu w zespole z Jose Zorilla wiele rzeczy kuleje. Paradoksalnie gra nie jest jakaś beznadziejnie słaba i zespól da się oglądać ale brakuje wyników i trochę szczęścia pod bramką rywali. Drużyna walczy, zostawia zdrowie na murawie ale i tak jak nie ma punktów tak nie ma bo w decydujących momentach po prostu zawodzi katastrofalna defensywa. Tak było z Sevillą, Rayo czy Villarrealem. Jeden mecz z Alaves, który im wyszedł tego nie zmieni, choć i tutaj to raczej Alaves sobie samo strzeliło gole (dwa karne) niż Valladolid, no ale nawet jedenastki trzeba wypracować. Początek sezonu jednak nie zapowiadał takich problemów bo na inaugurację udało się pokonać Espanyol u siebie. Potem przyszła porażka na wyjeździe z Realem (3-0), remis u siebie z Leganes (0-0) oraz klęska na Nou Camp z Barceloną aż 7-0. Dwa najsilniejsze zespoły zostały zaliczone na początku sezonu, więc można było z optymizmem patrzyć w przyszłość. Porażka wyjazdowa z rozpędzoną na początku rozgrywek Celtą też ujdzie. Tyle że potem przyszedł remis u siebie z bezzębnym w tym sezonie Sociedad, klapa z Sevillą na wyjeździe mimo dobrej gry oraz dwie bardzo bolesne porażki u siebie z Mallorcą i chimerycznym Rayo. Wygrana z Alaves niestety nie pomogła Pucelanos uwierzyć w siebie bo potem przyszły porażki z Villarrealem u siebie i Osasuną na wyjeździe. Wszystko przez katastrofalną obronę, która pozwala na mnóstwo rywalom. Dość powiedzieć że Osasuna oddała 20 strzałów na bramkę, Villarreal 21, a nawet takie Rayo czy Mallorca, które nie są jakimiś tytanami ofensywnymi mieli po 17 uderzeń a Sevilla 22. Można powiedzieć że Valladolid wręcz zaprasza rywali pod swoje pole karne i pozwala na bombardowanie bramki. A wiadomo że im więcej strzałów tym większe prawdopodobieństwo ze coś wpadnie. I tutaj pozostaje pytanie czy Pezzolano jest w stanie coś z tym zrobić. Ronaldo ma zaufanie do Urugwajczyka gdyż razem współpracowali w jego drugim klubem – Cruzeiro, który wyciągnęli z drugiej ligi brazylijskiej pod względem sportowym i finansowym (Ronaldo sprzedał Cruzeiro w kwietniu 2024 roku). Pytanie tylko ile jeszcze tak będzie w stanie zespół funkcjonować bo Il Fenomeno raczej nie będzie chciał ponownie z hukiem spaść z La Liga i górę weźmie pragmatyzm i kwestie biznesowe. Bo nie da się ukryć że jednak Pezzolano mimo różnych prób nie ma zbytnio pomysłu jak coś zmienić w zespole i być może La Liga po prostu go przerosła. Tyle że jak już wspomniałem materiału ludzkiego, szczególnie w defensywie nie ma więc czy to jest kwestia niedostatków Urugwajczyka czy po prostu zawodników to można by ocenić dopiero po zmianie trenera. Bo to że obecny szkoleniowiec radził sobie bardzo dobrze w Lidze Adelante to niestety niewiele świadczy gdyż pomiędzy zapleczem a Primera Division jest przepaść. Zobaczymy jak będzie dalej bo być może mecz z Athletic, jeśli zakończy się porażką, będzie ostatnim Pezzolano na ławce trenerskiej Valladolid. Ekipa Valladolid przygotowania do meczu z Athletic zaczęła we wtorek. Przed dzisiejszym pojedynkiem szkoleniowiec gospodarzy postanowił trochę zmienić rytm treningów. Przede wszystkim dał swoich podopiecznym aż 2 dni wolnego. Pierwszy trening we wtorek był otwarty dla publiczności ale pozostałe już zamknięte. Jeśli wierzyć dziennikarzom to zawodnicy skupili się na grze w pressingu i podnosili kondycję by po prostu być fizycznie lepszym od swoich rywali. Na Athletic ma to pewien sens bo Baskowie będą mieli w nogach pojedynek z Bułgarii i podróż więc aspekt fizyczny może być naprawdę istotny w tym spotkaniu. Starano się rówież poprawić grę formacji defensywnej i drugiej linii. Przede wszystkim chodziło i współpracę i bliskośc gry bo z tym były olbrzymie problemy i powodowało że rywale mieli pełno miejsca na oddawania strzałów na bramkę. Zobaczymy czy to odniesie skutek w pojedynku z Los Leones. Próbowano też odzyskać dwójkę zawodników w zespole, a więc obrońce Cenka, którego powrót do zdrowia nieco się przedłużył i obecnie wynosi ponad zakładane wcześniej 4 tygodnie. Również starano się wyleczyć Kenedy'iego, którego zabrakło w meczu z Osą. Intensywnie przyglądano się Ivanowi Sanchezowi, który doznał urazu niemal na początku meczu na El Sadar i jego występ do końca będzie niewiadomą. Dziennikarze spodziewają się że w meczu z Athletic trener Pezzolano powtórzy skład z ostatnich dwóch spotkań a więc Osasuną i Villarrealem. Rzekomo Urugwajczyk był najbardziej zadowolony z tego zestawienia i widział w nim sporo potencjału. Z jednej strony można się zdziwić bo oba mecze były przegrane a rywale pod bramką robili co chcieli. Z drugiej strony w każdym kolejnym meczu trener walczy o swoją posadę i trudno żeby teraz radykalnie zmieniał skład przed być może meczem o wszystko. Być może jednak dojdzie do kilku zmian ale te są zależne od dyspozycji kontuzjowanych zawodników a mianowicie Cenka i Kennedy'iego. Jeśli będą zdrowi to mogą zająć miejsce odpowiednio Torresa na środku obrony i Aguara na skrzydle. Pozostały skład to Hein na bramce, Luiz Perez i Rosa na bokach obrony oraz Javi Sanchez na stoperze. W drugiej linii powinni się znaleźć dwaj zawodnicy o defensywnym usposobieniu a więc Comert i Mario Martin. Za formację ofensywną będę odpowiadali Amallah na pozycji mediapunta i Moro na lewym skrzydle a przed nimi wysuniętym napastnikiem powinien być Sylla. Na co zwrócić uwagę w przypadku Valladolid? Naprawdę ciężko powiedzieć bo Valladolid mimo całkiem niezłej gry raczej mało zagrożenia stwarza z przodu. Na pewno skrzywdzić potrafią strzałami z dystansu. Nieźle prezentują się piłkarze za plecami wysuniętego napastnika jak Amallah czy Raul Moro. Tyle że najpierw trzeba pozwolić im pograć gdyż jak się siądzie od początku meczu na Valladolid to można pozamiatać mecz i to szybko gdyż obrona jest wprost beznadziejna i popełnia błąd na błędzie. Najgorsze co można to pozwolić im uwierzyć w siebie bo wtedy można mieć sporo kłopotów.
Los Leones wygrali kolejne spotkanie w Lidze Europy ale o formie z tego pojedynku i samym meczu chcieliby chyba jak najszybciej zapomnieć. No ale najważniejsze są trzy punkty u jak najszybsze zapewnienie sobie gry w fazie pucharowej by skupić się na rozgrywkach ligowych. Niestety te również idą jak po grudzie i w tym sezonie Baskom idzie niezwykle ciężko pogodzić wszystkie fronty. Zresztą nie tylko Los Leones bo kiepsko idzie również Sociedad, Betis nie zachwyca, tak samo Atletico oraz Real Madryt. W zasadzie wszystkim idzie jak po grudzie. Tyle że nie ma co się oglądać na innych, a samemu trzeba wykorzystywać nadarzające się szanse nie tylko na zdobycz punktową ale przede wszystkim na awans w tabeli. I tak będzie w tej kolejce bo Osasuna straciła punkty, tak samo jak Betis, Celta i Mallorca. Awans na piąte miejsce w tabeli jest w zasięgu tylko trzeba wygrać na Jose Zorilla. I tutaj pojawia się problem bo o ile Valladolid jest bardzo słaby w tym sezonie to Athletic nie wygrał jeszcze spotkania po meczu Ligi Europy. Trzy raz zaliczył remis i raz porażkę. Do tego wiele do życzenie pozostawiała gra zespołu, która była po prostu przeciętna żeby nie powiedzieć że słaba. Inna sprawa że po 12 kolejkach ligowych i 4 pucharowych trudno zliczyć te mecze gdzie zespół zagrał naprawdę dobrze. Może na palcach jednej ręki da się. Tak więc szykuje się nam kolejny mecz w którym być może trzeba będzie jakoś przepchać wynik. I szczerze powiedziawszy w przypadku spotkań po grze pucharowej można pewne rzeczy zespołowi wybaczyć. I tutaj będzie tak samo bo zawodnicy nie tylko będą zmęczeni dalekim wyjazdem ale i niestety w dość mocno osłabionym składzie. Przede wszystkim zabraknie Oihana Sanceta, a dodatkowo w ostatniej chwili wypadł ze składu Inaki, który doznał urazu na ostatnim treningu i pozostał w Bilbao. Athletic też konsultował się z lekarzami kadru Ghany gdyż starszy z braci Williams dostał powołanie do kadry narodowej i miał wystąpić w dwóch meczach z Angolą i Nigrem. Nasz skrzydłowy pewnie pojedzie do pojedynki odbędą się w piątek i przyszły poniedziałek więc trochę czasu jest na wyzdrowienie a i lekarz kadry musi obejrzeć uraz i potwierdzić diagnozę by ewentualnie zwolnić go z gry. I to ostatnie byłoby bardzo na rękę Los Leones bo Inaki jest najbardziej wykorzystywanym zawodnikiem z całej kadry pierwszej drużyny. Jego nieobecność w meczu z Valladolid mocno komplikuje plany Valverde, który musi znaleźć nie jedno a dwa zastępstwa. Wprawdzie były planowano rotacje w tym meczu ale raczej nie na tak newralgicznych pozycjach jak obie ofensywne flanki. Będzie więc więcej kombinacji, które nie tylko będą dotyczyć tylnych formacji ale tej najważniejszej czyli przedniej. Poza tym więcej niż zwykle będzie zależało od Nico Williamsa, który musi stać się motorem napędowym ataku w tym meczu. Są jednak i pozytywy bo do zdrowia wrócili Guruzeta i Jauregizar więc jest opcja na zmiany w linii środkowej jak na szpicy ataku by nie męczyć tam Alvaro Djalo. Być może Inaki nie pojedzie na kadrę albo pojedzie tylko na chwilę za to Valverde będzie musiał się obejść przez najbliższe półtorej tygodnia bez kolejnego swojego podstawowego stopera. Kadrę La Furja Roja dopadła plaga kontuzji bo wypadli Cubarsi, Aleix Garcia, Joselu i Ferran więc trener De La Fuente szukał odpowiednich zastępstw. No i w miejsce stopera Barcelony zdecydował się na powołanie Aitora Paredesa. To na pewno wspaniała wiadomość dla naszego zawodnika, który może dostanie szansę debiutu w którymś z meczów (Dania lub Szwajcaria) i zagra ze swoim kolegą z zespołu – Danim Vivian, który już na dobre zadomowił się w reprezentacji narodowej. Szanse są duże bo Hiszpania już awansowała do ćwierćfinału Ligi Narodów, który odbędzie się pomiędzy 20 a 25 marca przyszłego roku. Sporo nieobecności skomplikuje nieco treningi w przerwie na mecze reprezentacji, ale być może Txingurri będzie mógł się przyjrzeć lepiej rezerwowym. O tym że warto to robić dokładnie przekonaliśmy się w meczu z Ludogortsem gdy świetnie wprowadził się na boisko Serrano, który nie miał dotychczas zaufania u naszego szkoleniowca. Nasz skrzydłowy strzelił ładną bramkę i grał ogólnie nieźle jak na czas który dostał. Być może otworzy mu to drogę do podstawowej jedenastki w dzisiejszym meczu z Valladolid. Pozostaje więc jeszcze życzyć tego żeby tak samo wprowadził się do zespołu Marton bo niestety jak już wspomniałem męczenie tam Djalo nie ma sensu a i Guruzeta grać nie będzie w każdym meczu. No i Inaki niech już lepiej zostanie na prawym skrzydle. Po wypadnięciu w ostatniej chwili z kadry Inakiego Williamsa lista zawodników którzy pojechali do Valladolid przedstawia się następująco:
Bramkarze: Agirrezabala, Padilla
Obrońcy: Gorosabel, Vivian, Paredes, Yeray, Nunez, Lekue, Yuri, De Marcos, Adama
Pomocnicy: Vesga, Galarreta, Berenguer, Unai Gomez, Herrera, Jauregizar, Prados,
Napastnicy: Nico Williams, Djalo, Guruzeta, Marton, Serrano.
Jak już wspomniałem w zespole najprawdopodobniej będą rotacje. I tutaj trudno powiedzieć w jakim stopniu. Txingurri lubi mieszać i wybierać dość nieoczywiste warianty. Oczywiście pobożnym życzeniem byłby Djalo na lewej flance, Nico na prawej, Berenguer na pozycji mediapunta i Marton w ataku. Tyle że raczej trudno się tego spodziewać. Jak już wspomniałem być może zagra od pierwszej minuty Serrano na którymś ze skrzydeł. W drugiej linii raczej na pewno dojdzie do zmian i zamiast Pradosa z Galarretą można się spodziewać Jauregizara i Herrery. Tutaj akurat bez straty co do jakości jeśli chodzi o grę. Pozostaje obrona. Vivian ma sporo w nogach, Paredes również ale raczej wątpliwe by nasz trener zdecydował się na parę rezerwowych a więc Yeraya z Nunezem. Pewnie będzie jakieś pomieszanie. To samo może być na bokach. Gorosabel grał w Bułgarii więc raczej do podstawowej jedenastki wróci De Marcos. Z kolei na lewej flance może zagrać Adama. No ale to teoria bo naprawdę trudno wyrokować jaką decyzję podejmie Valverde, który nie byłby sobą gdyby nie zaskoczył.
Dzisiejszy mecz może być wyjątkowy dla Yuriego. Oczywiście o ile zagra bo może usiąść na ławce rezerwowych. Ale jeśli nasz lewy obrońca wyszedłby na murawę to byłby to pojedynek numer 250 w La Liga. Co ciekawe z tym samym zespołem Berchiche debiutował w La Liga 30 sierpnia 2009 roku gdy wszedł na murawę w koszulce Valladolid w swoim jednym meczu w barwach zespołu z Kastylii i Leonu. Yuri miał 19 lat, rywalem była ekipa Almerii a trenerem był wówczas Jose Luis Mendilibar. Po tym sezonie Berchiche grał w Realu Union, Eibarze by już stać się pełnoprawnym pierwszoligowym zawodnikiem w barwach Sociedad, dla którego rozegrał 77 spotkań w Primera Division. Po sezonie 2016/2017 trafił do PSG a następnie po roku wrócił do Athletic gdzie dołożył kolejne 171 pojedynków w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii.
Trudno wskazać faworyta tego meczu. Valladolid desperacko potrzebuje punktów i będzie walczył z całych sił o to by pójść na kolejną przerwę reprezentacyjną w lepszych humorach i z nadzieją na utrzymanie w La Liga. Athletic z kolei będzie miał w nogach mecz i podróż z Ludogortsem co na pewno będzie miało wpływ na formę. Mimo lepszej klasy sportowej pewnie dadzą się we znaki braki kadrowe no i rotacje. Tutaj pojawia się pytanie jaka będzie ich skala bo Txingurri lubi zaskakiwać. Statystyka też jest nieco pozytywna dla przyjezdnych bo wprawdzie na 46 pojedynków w Valladolid gospodarze wygrali w 22 ale 10 razy wygrali przybysze z Bilbao i aż 14 razy remisowali. Ostatni mecz to pewna wygrana Los Leones 1-3, którzy prowadzili już 0-2 po trafieniach Inigo Martineza i Guruzety. Wprawdzie Larin zmniejszył dystans ale w końcówce wynik ustalił Vesga. Z kolei w w sezonie 2020/2021, w listopadzie Baskowie przegrali 2-1 po golach Marcosa Andre i Orellany z rzutu karnego, a rozmiary porażki w końcówce zmniejszył Inaki Williams. Był to mecz na przełamanie zespołu z Jose Zorilla, który nie potrafił wygrać przez 7 poprzednich kolejek i posada Sergio Gonzaleza wisiała na włosku. I niech to będzie ostrzeżenie dla Los Leones by poważnie potraktować ten mecz bo wprawdzie rywale nie mają aż tak katastrofalnej serii ale równie desperacko potrzebują punktów no i uratowania posady swojego szkoleniowca. Na pewno będzie ciężko na Jose Zorilla i miejmy nadzieję że nasi piłkarze przede wszystkim nie zlekceważą rywali i zagrają jak najlepiej się da nie popełniając błędów w tyłach, które mogą napędzić rywali. Bo na zmęczeniu może być ciężko odrabiać straty, szczególnie bez swoich asów atutowych w ataku.
Przewidywane składy:
Valladolid: Hein – Luis Perez, Javi Sanchez, Cenk/David Torrs, Rosa – Martin, Comert – Moro, Amallah, Anuar/Kenedy– Sylla.
Trener: Paulo Pezzolano
Athletic: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Paredes, Yuri – Galarreta, Prados – Nico Williams, Sancet, Berenguer – Guruzeta.
Trener: Ernesto Valverde
Data: 10.11.2024 godz. 18.30
Miejsce: Valladolid, Estadio Jose Zorilla (poj. ok 27,5 tys.)
Sędzia: Cordero Vega