^Powrót na górę!
Kolejna frajerska strata punktów na San Mames. Co gorsze po naprawdę dobrym meczu Los Leones zaledwie zremisowali z Betisem 1-1 po trafieniach Fornalsa oraz Alexa Berenguera. Niestety ten remis raczej trzeba traktować w kategoriach porażki bo raz że to na własnym terenie, dwa że Verdiblancos to bezpośredni rywal Athletic w walce o europejskie puchary i w końcu trzy że rywale za plecami ekipy z Bilbao zdobyli punkty jak również Ci co są przed nimi również zwiększyli dystans. Jedynie co może cieszyć to gra, która mogła się podobać, a zawiodła koszmarna tego dnia skuteczność i równie koszmarne błędy w defensywie. Swoje dołożył niestety trener Valverde, który tyle samo zepsuł co później naprawił. Naprawdę Baskowie pudłowali w takich sytuacjach że aż trudno uwierzyć że piłka nie znalazła drogi do siatki. Tak więc początek listopadowych zmagań to falstart naszych pupili i miejmy nadzieję że przed ostatnią przerwą na mecze reprezentacji zdołają jeszcze choć trochę poprawić humory swoich fanów w kolejnych meczach, tym razem wyjazdowych z Ludogortsem w Lidze Europy oraz Valladolid w La Liga. Nie będzie jednak łatwo bo niestety ale krótko cieszył się nasz zespół pełnym składem i po Guruzecie i Jauregizarze teraz przyszedł czas na Sanceta, który zszedł z boiska z kontuzją kostki i dostępny do gry będzie prawdopodobnie dopiero po przerwie na kadrę.
Pierwsza połowa to istne tornado jakie przeszło przez pole karne ekipy Betisu. Gdyby ekipa trenera Pellegriniego schodziła do szatni na przerwę z bagażem 2 – 3 bramek to byłby to naprawdę dobry wynik. Athletic atakował niemal non stop, wchodził w obronę jak w masło, miał sporo sytuacji podbramkowych ale..... niestety nawet w najprostszych sytuacjach nie potrafił trafić do siatki. Betis oddał jeden strzał na bramkę w dodatku niecelny i praktycznie nie gościł w polu karnym Agirrezabali, a sposobem na ograniczenie poczynania rywali było długie i bezpieczne utrzymywanie się przy piłce gdyż każda strata pachniała bramką dla gospodarzy. Za to z drugiej strony Rui Silvę ratowały słupki (x2), poprzeczka, koszmarny celownik Sanceta, obydwu braci Williamsów oraz jego własne umiejętności. Dość powiedzieć że Athletic miał trzy 100 procentowe sytuacje do zdobycia bramki gdzie zawodnicy Los Leones byli praktycznie sami przed bramką rywali. Ba, w jednej z nich Sancet był nawet sam przed pustą bramką. Naprawdę trudno zrozumieć jak można było skopać takie okazje.
Niestety niewykorzystane sytuacje się mszczą i ta stara piłkarska prawda dała o sobie znać w drugiej części meczu. Na drugą połowę nie wyszli już w ekipie Betisu Avila, Altimira i Bellerin a w ich miejsce znaleźli się Sabaly, Losada i Diao. Pellegrini zmienił nieco taktykę i Betis zaczął w końcu grać. Niestety Valverde nie zareagował prawidłowo na zmianę sposobu gry rywali, nie skorygował ustawienia zespołu i w 52 minucie rywale wyszli na prowadzenie. Diao świetnie zagrał na lewej flance, podał w pole karne do idącego środkiem Fornalsa, a ten mocnym strzałem po ziemi pokonał Agirrezabalę. Gdzie była pomoc Los Leones i czemu nie wracała za swoimi rywalami tego nie wiadomo. Potężny błąd Galarrety i Pradosa. Pierwszy strzał celny Betisu w tym meczu i od razu bramka. Athletic od razu rzucił się do ataku i mógł wyjść na prowadzenie w 56 minucie meczu ale w sytuacji sam na sam z Rui Silvą poślizgnął się i dobrą sytuację diabli wzięli. W 62 minucie kolejną okazję na zdobycz bramkową zmarnował Sancet, który próbował wykończyć świetne podanie od Inakiego ale ponownie niecelnie. Minutę później utracie bramki zapobiegł Rui Silva, który wybronił uderzenie Daniego Viviana. Po tej akcji o mało co Los Leones nie zostaliby skarceni bo Betis wyszedł ze świetną kontrą, która próbował wykończyć Losada, ale Agirrezabala cudem sparował uderzenie pomocnika gości oddane z kilku metrów. I tutaj znowu zadziałało porzekadło o niewykorzystanych sytuacjach... bo Verdiblancos zamiast prowadzić 0-2 za chwilę remisowali 1-1. Berenguer bardzo dobrze rozegrał akcję na prawe skrzydło, Inaki podał do De Marcosa, który wrzucił piłkę na krótki słupek idealnie pomiędzy dwóch stoperów, a tam kompletnie niepilnowany Alex umieścił piłkę głową w górnym rogu bramki Rui Silvy, który dość nieudolnie próbował wyjść do piłki. Remis 1-1 i można powiedzieć że mecz zaczynał się od początku. I w zasadzie za chwilę mieliśmy kopię pierwszych 45 minut bo Athletic marnował kolejne doskonałe sytuacje bramkowe. Setki mieli Inaki, Ander Herrera, Gorosabel, którzy byli praktycznie sam na sam z bramkarzem, ale Rui Silva nie dał się pokonać. I znowu mało brakowało a Athletic zapłaciłby najwyższą cenę za zmarnowane okazje bo Betis przeprowadził kontrę po której Bakambu miał wynik 1-2 na bucie ale genialną interwencją popisał się Agirrezabala. I to w zasadzie była ostatnia akcje tego meczu. Athletic był już zmęczony intensywnością tego pojedynku no i nieco słusznie obawiał się jakiegoś błędu w tyłach i straty bramki. Betis też raczej nie przejawiał zbytnich chęci do ataków będąc usatysfakcjonowanym z dobrego wyniku na boisku rywala. Niestety z remisu mogą być zadowoleni tylko i wyłącznie przyjezdni, a dla Athletic to raczej porażka i strata punktów.
Naprawdę trudno uwierzyć w to co odstawiali zawodnicy Athletic pod bramką Rui Silvy w pierwszej połowie meczu. Skuteczność była wręcz dramatyczna. I można powiedzieć że to jest jedyny zarzut jaki można mieć pod adresem naszej drużyny w tym meczu. Bo gra była dobra, nawet momentami bardzo dobra tyle że po prostu nic nie chciało wpaść albo nasi zawodnicy popisywali się totalną impotencją strzelecką w najprostszych sytuacjach. Było wszystko poza wykończeniem. W drugiej połowie było nieco gorzej bo Pellegrini dobrze odrobił lekcję w przerwie wiedząc że jeśli nie ograniczy poczynań rywali to w końcu worek z bramkami może się rozwiązać. Valverde trochę tutaj pokpił sprawę ale później trochę się zrehabilitował. I pewnie przybyło mu sporo siwych włosów patrząc jak jego podopieczni marnują sytuację za sytuacją, szczególnie że sam przecież był napastnikiem i wiedział jak strzelać bramki. Pewnie Txingurri żałował że w jednej z tych sytuacji sam nie mógł być na murawie. Jeśli chodzi o stratę bramki to tutaj niestety bura należy się naszej linii pomocy, która nie zdążyła za zawodnikami Betisu i w konsekwencji Fornals miał praktycznie czystą sytuację do strzelenia bramki, którą wykorzystał. Pozostałe sytuacje to konsekwencja pójścia do przodu zawodników Athletic, którzy chcieli odrobić straty i musieli się odkryć oraz później chcieli zdobyć zwycięską bramkę, jak również kwestia zmęczenia bo spotkanie było naprawdę intensywne. No ale na szczęście w bramce był świetnie dysponowany Agirrezabala, który miejmy nadzieję złapał już odpowiednią formę. Patrząc na grę zespołu to do najsłabszych piłkarzy należał niestety Alvaro Djalo, który nie może się odnaleźć na szpicy ataku. Txingurri próbował go ustawić bardziej jako fałszywego napastnika a jego pozycję dublowali Sancet oraz Inaki Williams. I gdy tylko Alvaro schodził do boku i tam szedł z akcją wyglądało to co najmniej nieźle. Były takie 2 może 3 akcje gdzie były zawodnik Bragi mógł pokazać swoje umiejętności na skrzydle i robiło się naprawdę bardzo groźnie pod bramką Rui Silvy. Niestety wystawianie go na szpicy to robienie mu krzywdy, podobnej do tej jaką zrobiono Inakiemu Williamsowi, robiąc z niego na siłę napastnika. Bo Inaki na boku to absolutna czołówka La Liga a Inaki na szpicy to 1 – 2 klasy niżej. I to samo jest z Djalo, który ma wszystko by z piłka przy nodze poradzić sobie z obrońcami ale nie ma warunków fizycznych by walczyć ze stoperami o piłkę. I miejmy nadzieję ze Txingurri wybije sobie z głowy te próby w końcu wystawiając Djalo z boku na przemian z Nico lub nawet Inakiem. Jest na to nadzieja bo w pojedynku z Betisem zadebiutował w końcu Marton. Wprawdzie pokazał bardzo niewiele ale wymaganie od gościa, który przesiedział na ławce 10 meczów żeby był od razu zbawcą zespołu mija się z celem. Miejmy nadzieję że zawodnik ten dostanie więcej szans, a mecze z Ludogortsem czy też Valladolid są ku temu okazją. Cóż, pozostaje mieć nadzieję że w kolejnych spotkaniach Athletic zagra tak jak z Betisem ale dołączy do tego skuteczność pod bramką rywali.
Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Agirrezabala – De Marcos (79' Gorosabel), Vivian, Paredes, Yuri – Galarreta (69' Herrera), Prados (79' Unai Gomez) – Inaki Williams, Sancet (69' Marton), Nico Williams – Djalo (52' Berenguer).
Trener: Ernesto Valverde
Betis: Rui Silva – Bellerin (46' Sabaly), Bartra (88' Natan), Llorente, Perraud – Altimira (46' Iker Losada), Johnny, Fornals – Abde, Vitor Roque (72' Bakambu), Chimy Avila (46' Assane Diao).
Trener: Manuel Pellegrini
Wynik: 1 – 1
Bramki: 69' Berenguer – 52' Fornals
Posiadanie piłki: 49% - 51%
Strzały: 17 – 7
Strzały celne: 8 – 4
Podania: 475 – 496
Faule: 9 – 8
Spalone: 3 – 0
Rzuty rożne: 6 - 2
Widzów: 46898
Sędzia: Alberola Rojas