^Powrót na górę!
Pierwsze koty za płoty i można uznać powrót do europejskich pucharów za całkiem udany, mimo tego że pierwsza połowa nie wskazywała na to że wynik będzie całkiem pozytywny. Athletic jako pierwszy stracił bramkę po strzale dobrego znajomego z La Liga – Artema Dovbyka, któremu dośrodkowywał Angelino. Na szczęście w drugiej części meczu Los Leones się ogarnęli i podjęli walkę o zmianę wyniku, która zaoowocowała sukcesem w postaci wyrównującego trafienia Aitora Paredesa w 85 minucie spotkania. Przy odrobinie szczęście Los Leones mogli nawet wygrać to spotkanie ale i tak nie ma co psioczyć na wynik bo raz że punkt został zdobyty na ciężkim wyjazdowym terenie jakim jest Stadio Olimpicoz z jakby nie patrzeć zwycięzcą Ligi Konferencji z 2022 roku oraz finalistą Ligi Europy z 2023 roku. Jedyne zmartwienie to urazy trzech zawodników – Herrery, Pradosa i Viviana ale na szczęście nie są one groźne. Kolejny mecz już w czwartek, a rywalem tym razem na San Mames będzie AZ Alkmaar. I tutaj mamy nadzieję Baskowie zdobędą komplet punktów.
Mecz zaczął się całkiem udanie dla Athletic, który w początkowych minutach wyszedł wysokim pressingiem i starał się narzucić rywalowi swój styl gry. Już w 2 minucie ładne dośrodkowanie w pole karne posłał Prados, ale niestety nie znalazł adresata. Za chwilę po kolejnej centrze do strzału z woleja szykował się Guruzeta, ale nic z tego nie wyszło. Minutę później kolejny atak Los Leones przeprowadził prawym skrzydłem Inaki Williams, ale skończyło się na rzucie rożnym. Po centrze z narożnika boiska swoich sił próbował głową Guruzeta, co skończyło się niestety tylko na kolejnym kornerze. W można powiedzieć powtórce Djalo starał się kolejną centrą znaleźć Gorkę ale tym razem szybszy był Kone w dojściu do piłki i skończyło się na faulu w ataku. Po 5 minutach naporu Los Leones gospodarze wzięli się w garść i starali się przetrzymać dłużej piłkę nie dającą się napędzać gościom, których ataki mogły być jeszcze grożniejsze. Tyle że niewiele z tego wynikało a to ponownie podopieczni trenera Valverde byli bliscy zdobyczy bramkowej w 12 minucie kiedy na akrobatyczny strzał w polu karnym zdecydował się Inaki Williams, ale niestety spudłował. W 20 minucie mieliśmy w końcu groźniejszą akcję rywali, którzy posłali daleką piłkę na Dovbyka, nasi stoperzy nieco zaspali, ale sytuację wyjściem na granicę pola karnego uratował Agirrezabala. Od 20 minuty mieliśmy już pełną dominację Romy na boisku, która wyszła wyżej i bardzo szybko odzyskiwała piłkę po stratach Los Leones. Tyle że nie przekładało się to na akcje bramkowe bo tych prawie nie było. No ale jak już się zdarzyła to od razu piłka wpadła do siatki. Dybala odzyskał piłkę po nieudanym wyprowadzeniu przyjezdnych, podał na lewą flankę do Angelino a ten dośrodkował na dalszy słupek do kompletnie nieobstawionego Dovbyka, którego krycie kompletnie zgubili nasi obrońcy. Ukrainiec pokazał już w La Liga że takich sytuacji nie marnuje i tak było tym razem bo pewnym strzałem głową nie dał szans Agirrezabali. Rzymianie można powiedzieć poczuli krew i chcieli jeszcze przed przerwą podwyższyć wynik, tyle że nie byli w stanie poradzić sobie z defensywą Los Leones, która jak na razie popeniła tylko jeden błąd, za to niestety brzemienny w skutkach. Za to w ataku mimo prób reakcji ze strony Valverde i korekt w ustawieniu Baskowie nie mogli sobie w żaden sposób poradzić. W końcu jednak w jednej z ostatnich akcji meczu udało im się wywalczyć rzut wolny niemal z linii pola karnego, tyle że niestety nic z tego nie wyszło. Po pierwszej połowie prowadzenie Romy.
Druga część meczu to już zupełnie inna para kaloszy. Valverde odpowiednio zareagował w przerwie, nieco zmienił skorygował ustawienie i taktyke. Los Leones od początku drugiej połowy starali się przejąć inicjatywę i wprawdzie różnie to wyglądało, ale w końcu była nadzieja na zmianę wyniku bo pojawiły się ataki. Roma też nieco spuściła z tonu, szczególnie po zejściu Paulo Dybali. Powoli gra przesuwała się w kierunku bramki Romy, ale zamiast to Athletic wypracować sobie sytuację bramkową to Roma miała szanse na drugie trafienie, nomen omen jedyne w drugich 45 minutach. W 53 minucie zmiennik Dybali - Soule po błędzie Paredesa, który niefortunnie poślizgnął się na murawie, stanął przed doskonałą szansą na podwyższenie wyniku, ale nasz bramkarze spisał się znakomicie wygrywając ten bezpośredni pojedynek. W 61 minucie Gurueta sygnalizował sędziemu że był faulowany w polu karnym gdy usiłował dojść do bardzo dobrej centry Pradosa. Niestety sędzia nie zareagował a i powtórki nie pokazały jakiejś oczywistego przewinienia zawodnika rywali. Od 64 minuty Los Leones podkręcili tempo gry, a Valverde dokonał kolejny zmian stawiając wszystko na jedną kartę bo po wcześniejszym wejściu Nico i Herrery, którzy zastąpili Pradosa i Djalo, tym razem za Gorosabela i Unaia Gomeza weszli De Marcos i Berenguer, ale zawodnicy o wiele bardziej ofensywni. I to było widać w ostatnich 20 – 25 minutach meczu gdyż Athletic przystąpił już do totalnej ofensywy na bramkę Svilara. Ataki sunęły skrzydłami jeden za drugim i co rusz kończyły się centrami albo rzutami rożnymi dla Basków. Po jednym z nich w polu karnym zakotłowało się w polu karnym padli obydwaj nasi stoperzy. Niestety dla Viviana mocno krwawiącego był to koniec meczu. Paredes jakoś się pozbierał i sygnalizował sędziemu rzut karny po faulu. I być może taki był bo przy wyskoku do główki Vivian był ewidentnie uderzony w twarz przez Sauda, a chwilę później próbujący zagrywać piłkę Paredes kopnięty w nogę przez kolejnego zawodnika Romy. Niestety VAR milczał. Niestety faul Sauda zakończył mecz Viviana, którego musiał zmienić Nunez. Na szczęście to niepowodzenie nie zdeprymowało Athletic, który w końcówce jeszcze bardziej przycisnął i w końcu został nagrodzony za swoje starania. W 85 minucie rzut wolny z lewej flanki wykonywał Berenguer, posłał piłkę na dalszy słupek gdzie Nunez zgrał ją do stojącego na około 5 metrze od bramki Paredesa, a ten skorzystał z doskonałego podania kolegi umieszczając futbolówkę w siatce. Zasłużona bramka i wyrównanie stanu meczu na Olimpico. Niestety po tej akcji mecz został na chwilę przerwany gdyż banda debili z Herri Norte Taldea odpaliła w sektorze gości race i kilka z nich rzuciła w kierunku sektora kibiców Romy. W kierunku fanów Los Leones udali się De Marcos i Inaki Williams, którzy poprosili o uspokojenie się. Na szczęście odniosło to skutek bo szybko mecz został wznowiony. Tyle że przerwa nieco zdekoncentrowała Basków i ostatnie akcje należały do Romy, która wywalczyła rzut rożny, po którym Hermoso głową próbował zaskoczyć Agirrezabalę, ale nasz bramkarz spisał się bez zarzutu. Sędzia doliczył 6 minut do regulaminowego czasu gry ale żaden z zespołów nie próbował już specjalnie silić się na zmianę rezultatu. Athletic zdobył w pełni zasłużony punkt.
Trudno jednoznacznie ocenić ten mecz. Patrząc na klasę rywala wynik jest dobry i gra też całkiem niezła jeśli popatrzymy na całe spotkanie. Jedno co się mogło nie podobać w grze Los Leones to dość długie przestoje. W pierwszej połowie po naprawdę dobrych 5 – 10 minutach i kolejnych 10 minutach już poprawnej gry nagle ekipa Valverde niemal w ogóle przestała grać odpuszczając walkę z rywalem, który tak naprawdę poza większym posiadaniem piłki niewiele był w stanie zdziałać pod bramką Agirrezabali. Nasi obrońcy nie musieli nie wiadomo jak się wysilać i grać nawet bardzo dobrze żeby powstrzymywać napastników rywali. Druga połowa była już nieco lepsza lecz dalej brakowało czegoś w ataku. I tutaj można mieć do zespołu sporo pretensji. Niektórzy zawodnicy jakby nie mogli sobie znaleźć miejsca na murawie. Gol dla Romy to katastrofalny błąd w defensywie i praktycznie brak krycia, które kompletnie zgubili nasi stoperzy. I tutaj trudno powiedziec kto bardziej zawinił czy Paredes, który nie poszedł za Dovbykiem czy Yuri, który nie przejął krycia w swoim sektorze bo mógł to spokojnie zrobić. Nieporozumienie kosztowało stratę bramki. Paredes też miałby na sumieniu drugą bramkę gdy się niefortunnie poślizgnął ale skórę uratował mu Agirrezabala. Na szczęście nasz stoper odkupił swoje winy strzelając wyrównującego gola. Zdecydowanie zabrakło naszej defensywie nieco agresji, zresztą całej drużynie bo rywale za swobodnie rozgrywali piłkę, a przeciwko tak klasowym zespołom jak Roma tak po prostu trzeba grać. Dokładnie tak jak zrobili to podopieczni trenera Valverde w pierwszych minutach meczu i przez większość drugiej połowy. Oczywiście nie da się zagrać pełnych 90 minuta na tak dużej intensywności ale nie można pozwolić by rywal poczuł się zbyt pewnie na murawie. Najlepsi na murawie byli Prados i Agirrezabala. Ten pierwszy dwoił się i troił w pomocy będąc płucami drużyny, co niestety przypłacił urazem. Gdyby koledzy tyle wysiłku włożyli w ten mecz co Benat to zapewne i gra byłaby inna i być może i wynik bardziej korzystniejszy. Formą na bramce błysnął Agirrezabala i miejmy nadzieję że to zwiastun tego że będzie grał na takim poziomie do czasu aż wyzdrowieje Unai Simon. Reszta graczy spisała się raczej przeciętnie. Na plus można też zaliczyć dobre zmiany Txingurriego, dobrą reakcję naszego trenera na wydarzenia boiskowe w tym w przerwie meczu. Najgroźniejszy rywal z 8 z jakimi będzie grał Athletic już odhaczony z jakby nie patrzeć pozytywnym wynikiem bo odniesionym na wyjeździe. Ze spotkań dużego kalibru zostały dwa pojedynki na bardzo gorącym terenie w Stambule przy fanatycznej tamtejszej publiczności gdzie wydarzyć może się wszystko. Pozostałe mecze ze zdecydowanie słabszymi rywalami aczkolwiek jeśli nie będzie lepszej gry niż ta z Romą to można jak najbardziej stracić punkty nawet z nimi. A o to nie trudno o czym przekonał się ManUtd tylko remisując u siebie z Twente, Ajax, który ledwo co wygrał 3-2 u siebie z rywalem Athletic – Elfsborgiem, czy też Eintracht Frankfurt, który zremisował u siebie 3-3 z Viktorią Pilzno, albo Porto które uległo Bodo Gimt na wyjeździe 3-2, które nie tylko prowadziło od 8 minuty ale i od 51 grało z przewagą jednego piłkarza tracąc w przewadze jedną z bramek.
Statystyka meczu:
Składy:
Roma: Svilar – Mancini, Ndicka, Hermoso – Celik (71' Saud), Kone (80' Paredes), Cristante, Angelino – Baldanzi (63' Pisili), Dybala (46' Soule) – Dovbyk (80' Shomurodov).
Trener: Ivan Jurić
Athletic: Agirrezabala – Gorosabel (68' De Marcos), Vivian (79' Nunez), Paredes, Yuri – Galarreta, Prados (60' Herrera) – Inaki Williams, Unai Gomez (68' Berenguer), Djalo (60' Nico Williams) – Guruzeta.
Trener: Ernesto Valverde
Wynik: 1 – 1
Bramki: 32' Dovbyk – 85' Paredes
Żółte kartki: Kone, Baldanzi – Gorosabel, Yuri, de Marcos, Nico Williams
Posiadanie piłki: 60% - 40%
Strzały: 5 – 12
Strzały celne: 3 – 2
Podania: 583 – 374
Faule: 12 – 15
Spalone: 6 – 0
Rzuty rożne: 2 - 10
Widzów: 63702
Sędzia: Georgi Kabakov