^Powrót na górę!
Pierwszy komplet punktów w sezonie pozostaje na San Mames. Athletic bezproblemowo wygrał z Valencią po debiutanckim trafieniu w barwach Los Leones Benata Pradosa, którego idealną centrą w pole karne obsłużył Oscar de Marcos. Niestety sam mecz pozostawiał wiele do życzenia gdyż Athletic posiadał sporą przewagę, miał sporo sytuacji do zdobycia bramki ale ogólnie zagrał co najwyżej średnio, choć i tak o wiele lepiej niż w poprzednich dwóch meczach. Na pewno jednak była znaczna poprawa jeśli chodzi grę i chyba formę zawodników. Inna sprawa to taka że Valencia nie stawiła praktycznie żadnego oporu naszej drużynie będąc totalnym outsiderem, który nie był w stanie w ogóle zagrozić bramce Los Leones oddając w całym meczu 2 strzały i ani jednego celnego. Nawet akcje pod polem karnym Basków można policzyć na palcach jednej ręki. I dlatego to tez obniża trochę ocenę gry podopiecznych trenera Valverde, którzy powinni takiemu rywalowi wpakować trochę więcej bramek.
Pierwsze mniej więcej 30 minut to spora przewaga Athletic i totalna bezradność Valencii. Los Leones co rusz atakowali, odbierali piłkę zagubionym podopiecznym trenera Barajy ale niestety nie za bardzo potrafili na bramki bo sytuacji było tylko zawsze czegoś brakowało i przeważnie skutecznie oraz szczęśliwie interweniowała obrona. Los Leones jednak mieli setki i powinni spokojnie prowadzić z 2-0. W 12 minucie była nawet podwójna okazja bo najpierw Inaki Williams uderzył z lewej flanki, a piłka uderzyła w poprzeczkę, a z dobitką pośpieszył Oihan Sancet, który miał pustą bramkę i może z 2 – 3 metry do bramki. Niestety nasz pomocnik zapewne do dzisiaj nie rozumie jak mógł to spudłować. W 18 minucie mało brakowało, a Valencia sama by sobie strzeliła bramkę po interwencji Pepelu, który próbował wybić piłkę bardzo mocno centrowaną w pole karne przez Sanceta. Niewiele zabrakło by futbolówka zatrzepotała w siatce. Dwie minuty później z kolei przed pewną stratą bramki uratował swój zespół Mamardashvili, który efektowną robinsonadą i końcówkami palców przeniósł piłkę ponad poprzeczką po strzale głową Inakiego. W 30 minucie ładną akcję lewą flanką przeprowadził Adama, dośrodkował w pole karne gdzie fatalnie zachował się Guruzeta, który kompletnie nie spodziewał się piłki będąc naprawdę w doskonałej pozycji i z szansy na bramkę nic nie wyszło. W końcu w 32 minucie nasz napastnik doszedł do uderzenia po podaniu Inakiego z prawego skrzydła ale uderzył mocno i sprawił trochę problemów portero gości tyle że uczynił to za blisko środka bramki więc Mamardashvili miał okazję na poprawkę. Los Ches mieli jedyną okazje w pierwszej połowie do zdobycia gola w 39 minucie. Jesus Vazquez urwał się prawą stroną, dośrodkował w pole karne, futbolówka spadła z lewej strony pod nogi dobrze ustawionego Diego Lopeza, który miał trochę miejsca i uderzył na bramkę, tyle że trafił w ofiarnie interweniującego Adama Boiro. W końcu jednak Athletic dopiął swego. W 45 minucie po akcji z prawej strony Sancet oddał piłkę do De Marcosa, ten dośrodkował w pole karne a tam ładnie w tempo wszedł Benat Prados i ściągnął piłkę z głowy Guruzety na tyle skutecznie że sam ładnym strzałem właśnie głową nie dał szans gruzińskiemu bramkarzowi. 1-0 dla Athletic i w pełni zasłużone prowadzenie Los Leones po pierwszej połowie.
Druga część meczu była zdecydowanie słabsza niż pierwsza. Po pierwsze Los Ches nic nie zmienili w swojej grze i nawet nie specjalnie próbowali zmienić rezultat, gdyż po prostu nie byli w stanie. Athletic zniwelował wszystkie ich atuty zupełnie odcinają Duro i Rafę Mira od podań, odcinając skrzydła i ograniczając kreatywność drugiej linii. Stąd z boiska dość często wiało nudą gdyż podopieczni trenera Valverde też nie forsowali tempa i już nie atakowali z takim zacięciem jak w pierwszej. Skutek był taki że Los Ches nieco zredukowali przewagę Basków w posiadaniu piłki i nawet mieli kilka akcji w okolicach pola karnego Agirrezabali, który jednak nie został zmuszony do praktycznie żadnego wysiłku. W drugiej części mieliśmy w zasadzie dwie groźniejsze sytuacje. Raz gdy w 83 minucie strzelał Nico Williams ale bez zarzutu spisał się Mamardashvili oraz nieco wcześniej gdy gruziński bramkarza dalekim wyjściem uprzedził szarżującego na bramkę Inakiego i o mało co a wyjechałby z piłką w rękach poza pole karne ale zdążył ją w porę zwolnić z rąk zanim wypadł poza obręb szesnastki. Pozostałe to skuteczne interwencje obrońców. Los Leones w pełni zasłużenie wygrali i zgarnęli pierwszy komplet punktów w tym sezonie.
Trudno ocenić piłkarzy w tym meczu bo po prostu rywal nic nie pokazał. Obrona nakryła czapką Hugo Duro i Rafę Mira. Skrzydła zostały całkowicie wyłączone, tak samo jak druga linia. Podobał się pressing, doskakiwanie do rywala, co było widać szczególnie w przypadku naszych obydwu środkowych pomocników. Naprawdę i Jauregizar i Prados wykonali świetną pracę. O ile w przypadku Benata przywykliśmy do bardzo dobrych występów to już na uwagę zasługuje postawa młodego Mikela, który zagrał bardzo dojrzale, na wysokim poziomie i przede wszystkim z ogromnym sercem i chęciami. Pracował na całej długości i szerokości boiska, często wracał do obrony, przerywał akcje w środku. To był naprawdę bardzo dobry występ naszego młodego pomocnika. Miejmy nadzieję że na tle lepszego rywala pokaże się również z tak dobrej strony. Prados swój dobry występ ukoronował debiutancką bramką w La Liga. Najwięcej uwag można mieć do formacji ofensywnej. Widać że niestety tam najwięcej brakuje do odpowiedniej formy wszystkim. Za dużo przestojów, za dużo błędów, za dużo niedokładności no i brak skuteczności. Tutaj Valverde ma najwięcej do poprawy i miejmy nadzieję że wkrótce zobaczymy zespół na takim poziomie jak w minionym sezonie. Sporo do życzenie pozostawiał pressing. Wprawdzie w środku pola było ok ale im bliżej bramki Valencii tym gorzej to wyglądało i rywale stosunkowo łatwo spod niego wychodzili co skutkowało tym że nasi pomocnicy musieli niekiedy bardziej agresywnie wychodzić do swoich rywali dostających dokładne podania i dużo więcej pracować w drugiej linii. Z lepszymi zespołami może to być niestety spory problem i częste żółte kartki. No ale mieliśmy już zalążki lepszej gry, nieźle wyglądała obrona i miejmy nadzieję że dojedziemy w końcu z formą w ofensywie. Może już w kolejnym meczu z Atletico.
Statystyka meczu:
Składy
Athletic: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Yeray, Adama (78' Lekue) – Prados (70' Vesga), Jauregizar – Inaki Williams, Sancet (70' Unai Gomez), Djalo (58' Nico Williams) – Guruzeta (70' Marton).
Trener: Ernesto Valverde
Valencia: Mamardashvili – Foulquier, Mosquera, Tarrega, Vazquez (89' Correia) – Diego Lopez (81' Tejon), Pepelu (81' Javi Guerra), Guillamon, Rioja – Rafa Mir (58' Almeida), Hugo Duro (89' Dani Gomez).
Trener: Ruben Baraja
Wynik: 1 – 0
Bramka: 45' Prados
Żółte kartki: Prados – Rafa Mir, Mosquera, Foulquier
Posiadanie piłki: 51% - 49%
Strzały: 13 – 2
Strzały celne: 4 – 0
Podania: 418 – 415
Faule: 14 – 9
Spalone: 1 – 2
Rzuty rożne: 5 - 3
Widzów: 48644
Sędzia: Gonzalez Fuertes
fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus