Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl » Podsumowanie trzeciego tygodnia przygotowań - wygrana z Racingiem i wysoka porażka ze Sportingiem Lizbona.
^Powrót na górę!
Kolejny tydzień treningów za nami. Piłkarze wylali hektolitry potu na murawie a trenerzy dostali kolejny materiał do analizy pod kątem przygotowania zawodników do nowego sezonu. A tego materiału jest sporo i co cieszy, szczególnie dużo dała go młodzież Athletic, która ponownie zaprezentowała się naprawdę dobrze. To cieszy bo im więcej młodych ludzi z niższych zespołów będzie pukało do drzwi pierwszej drużyny tym lepiej. Coraz lepiej prezentują się też nowe nabytki a więc Gorosabel i Djalo, którzy całkiem dobrze wkomponowują się w zespół. Miejmy nadzieję że tak będzie dalej. Poza tym w dalszym ciągu trwa saga z transferem Nico Williamsa bo Barcelona ciuła kasę i jakoś dociułać nie może. Miejmy nadzieję że ta saga jak najszybciej się skończy bo już wszyscy mają jej powoli dość gdyż w zasadzie nie ma wywiadu w którym nie pytaliby kogokolwiek w klubie o ten transfer. Nawet Valverde stracił już cierpliwość i na kolejne pytania o to odpowiada że nie wie o czym mowa i nie będzie odpowiadał.
Tym razem ekipa Los Leones miała nieco mniej treningów niż wcześniej. Przede wszystkim było to spowodowane meczami sparingowymi, które zostały rozegrane w środę oraz w sobotę. Siłą rzeczy zespół potrzebował więcej czasu na regenerację pomiędzy meczami by uniknąć niepotrzebnych kontuzji. Tak więc zrezygnowano z podwójnych zajęć i ćwiczono tylko raz dziennie, aczkolwiek nieco wydłużono czas zajęć. Niestety trener Valverde wciąż nie może liczyć w pełnym wymiarze na niektórych zawodników. I nie chodzi tutaj o kadrowiczów ale o urazy a te zaczynają być już zmorą zespołu. Po pierwszym meczu wypadł Vesga a do pierwszego sparingu nie podeszli nawet , Unai Gomez, De Marcos, Paredes i Galarreta. Początkowo myślano że Txingurri robi to celowo, że nie powołuje ich na mecze z drugoligowcami żeby sprawdzić innych piłkarzy i młodzież ale okazuje się że całą czwórkę trapią problemy mięśniowe. O ile treningi pod kontrolą lekarską są w porządku i zawodnicy mogą budować kondycję ale robią to stopniowo by nie powiększać urazów. Mecze to jednak inna para kaloszy i w razie bólu nie da rady tak od razu zejść z boiska i zmniejszyć obciążeń. Stąd cała czwórka opuściła pierwsze dwa pojedynki. Na szczęście wszystko wskazuje na to że w przyszłym tygodniu wszyscy powinni być już normalnie do dyspozycji szkoleniowca. Gorzej jest z dwójką dłużej kontuzjowanych zawodników a więc Nico Serrano i Julenem Agirrezabalą. Tutaj powrót zajmie zdecydowanie dłużej i w najlepszym przypadku może uda się postawić ich na nogi na początek rozgrywek.
Jak już wspomniałem zostały rozegrane dwa sparingi. Pierwszy z nich w Barakaldo z drugoligowym Racingiem Santander. Po naprawdę dobrym meczu udało się wygrać 2-1 i trzeba przyznać że był to najniższy wymiar kary dla zespołu z Asturii. Los Leones stworzyli mnóstwo sytuacji, mieli sporą przewagę ale tym razem niestety zabrakło skuteczności. Bramki strzelali Inaki Williams po dośrodkowaniu Gorosabela oraz Peio Canalas, któremu podawał Alvaro Djalo. Gola dla gości strzelił Yeray, napastnik Racingu. Valverde i tym razem dał pograć dużej ilości młodych zawodników, w tym kolejnemu środkowemu obrońcy – Dunabeicie. Tym razem Valverde nie zdecydował się na zbytnie mieszanie w składzie bo wystawił w pierwszej połowie bardzo mocną jedenastkę by w drugiej wpuścić na boisko prawie samych młodzieżowców uzupełniając ich Djalo i Martonem. Było widać to w grze bo w pierwszej części Los Leones niemal nieustannie napierali na bramkę rywali tworząc dużą ilość sytuacji podbramkowych, natomiast w drugiej części gra się wyrównała ale i tak nasi młodzieżowcy, którzy na co dzień grają przecież o dwie klasy niżej niż Racing Santander dawali radę i nie ustępowali swoim rywalom, będąc nawet nieznacznie lepszymi. Athletic wystąpił w następujących składach:
I połowa: Padilla – Gorosabel, Yeray, Lekue, Yuri – Herrera, Prados – Inaki Williams, Sancet, Berenguer – Guruzeta.
II połowa: Padilla (76' Gastesi) – Rincon, Egiluz, Dunabeitia, Adama Boiro – Jauregizar, Canales – Olabarrieta, Djalo, Adu Ares – Marton.
Najważniejsze wnioski po tym meczu. Przede wszystkim obiecująco funkcjonował atak napędzany przez Inaki Williamsa, który zademonstrował bardzo wysoką dyspozycję i co również ważne świetnie współpracował z Gorosabelem. Były zawodnik Alaves bardzo dobrze wprowadził się do zespołu, nieźle włącza się do akcji ofensywnych i przede wszystkim potrafi posłać naprawdę doskonałe podanie w pole karne. To dobrze wróży na ten sezon. To samo można powiedzieć o Alvaro Djalo, który tym razem zagrał na pozycji mediapunta a w zasadzie grał na całej szerokości boiska, dublował pozycję napastnika, schodził do boku na każdą stronę. Wyglądało to naprawdę obiecująco. Nie zawiodła młodzież, która coraz odważniej puka do drzwi pierwszego zespołu. Olabarrieta, Canales czy też Jauregizar mocno weszli w obecną pretemporadę, a to dobrze wróży na sezon. Szczególnie cieszy to że mimo iż zdecydowana większość zawodników, która grała w drugiej połowie to byli piłkarze rezerw grający na 4 poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii to nie było widać praktycznie żadnej różnicy na tle piłkarzy grających na zapleczu La Liga. I oby tak dalej.
Drugi mecz w minionym tygodniu zawodnicy trenera Valverde rozegrali już z można powiedzieć topowym rywalem. No bo raczej za takiego należy uznać portugalski Sporting Club, czyli aktualnego Mistrza tego kraju. Trener Valverde zabrał do Lizbony prawie taką samą grupę zawodników w porównaniu do meczu z Racingiem. Jedną zmianą było wskoczenie Unaia Gomeza w miejsce Gerenabarreny, który w końcu przezwyciężył swoje dolegliwości mięśniowe i dostał zielone światło do gry. No i tyle z pozytywów tego meczu bo sam sparing był po prostu tragiczny. Baskowie chyba zapomnieli że grają z najlepszą drużyną Portugalii minionego sezonu, bo to co odstawiali na murawie wołało o pomstę do nieba. Wolne rozgrywanie akcji, czytelne, brak dynamiki i generalnie mecz rozegrany trochę na „odwal się". Szczególnie dotyczy to piłkarzy pierwszej drużyny bo to że młodzież na tle takie rywala wyglądała słabiej to raczej oczywiste, choć trzeba przyznać że im przynajmniej się chciało i wkładali to dużo serca i chęci, czego niestety nie można powiedzieć o ich starszych kolegach. Najlepszym przykładem jest tutaj bramka na 2-0 gdy po stracie w na połowie Sportingu do kontry wyszło bodajże 6 – 7 zawodników rywali a wróciło zaledwie 3 piłkarzy Los Leones.... reszta dotruchtała co najwyżej do połowy dystansu pomiędzy polem karnym a linią środkową. Skończyło się na porażce 3-0 po golach Goncalvesa (10 minuta) oraz pod koniec meczu Edwardsa (80) i Trincao (83). Athletic wystąpił w następującym składzie:
Padilla – Gorosabel (63' Rincon), Yeray (80' Egiluz), Lekue (80' Dunabeitia) , Yuri (73' Adama) – Prados (73' Canales) , Jauregizar (63' Herrera) – Inaki Williams (73' Marton), Sancet (73' Unai Gomez), Berenguer (80' Olabarrieta) – Guruzeta (63' Djalo).
Mecz ten przede wszystkim obnażył braki Lekue na środku obrony. Przeciwko drugoligowcom wyglądało to jeszcze dobrze ale już z lepszym rywalem było nieciekawie. Inna sprawa że koledzy nie za bardzo mu pomagali jak i sam Yeray. Nie był to delikatnie rzecz ujmując najlepszy występ naszej defensywy. Nasi zawodnicy zachowywali się jakby pierwszy raz ze sobą grali i o ile można zrozumieć to w przypadku młodych piłkarzy to już jeśli chodzi o starych wyjadaczy jest to co najmniej dziwne. Wszystkie bramki to zresztą skutek niefrasobliwości naszych piłkarzy i koszmarnych błędów spowodowanych brakiem koncentracji i dziwnymi niekiedy decyzjami. To i tak niski wynik bo Sporting mógł strzelić więcej bramek gdyby był skuteczniejszy i lepiej rozprowadzał kontrataki bo podopieczni trenera Valverde notowali wręcz tragiczne straty. Trochę też trzeba uczciwie przyznać że sprzyjało rywalom szczęście np. przy przebitkach, które niestety w większości wygrywali. Pecha tez trochę mieli bo Los Leones dwa razy ratowała poprzeczka i słupek. Jedynym piłkarzem, do którego nie można mieć pretensji po tym meczu to bramkarz Padilla, który był bez szans przy bramkach. Zawiodła też skuteczność bo na początku drugiej połowy spotkania Los Leones mieli kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki ale nasi zawodnicy fatalnie partolili te sytuacje. Krótko mówiąc trener Valverde ma bardzo bogaty materiał do analizy po tym spotkaniu i na szczęście sporo czasu na poprawki, szczególnie jeśli chodzi o grę w tyłach.
Przed nami kolejny tydzień treningów i tym razem Los Leones wrócą do zajęć dopiero we wtorek, tak więc dostali jeden dzień wolnego ekstra. Nie znaczy to jednak że będzie to lżejszy tydzień zajęć a wręcz przeciwnie. Przede wszystkim czekają nas dwa sparingi. Pierwszy w czwartek o godzinie 19.00 z Eibar na Estadio Las Llanas oraz drugi, nieco ważniejszy z Osasuną, w sobotę o godzinie 20.30 w ramach finału Pucharu Kraju Basków, w którym mierzą się drużyny, które w rozgrywkach ligowych zgromadziły największą ilość punktów w bezpośrednich meczach pomiędzy baskijskimi drużynami. Poza tym czekają na Athletic cztery intensywne sesje treningowe, dwie we wtorek oraz po jednej w środę i w piątek. Niedziela będzie dniem wolnym.