^Powrót na górę!
Od kilku dni a właściwie można powiedzieć że tygodni prasa hiszpańska nie pisze o niczym innym niż o kolejnych doniesieniach w sprawie transferu Nico Williamsa do Barcelony. Zamieszanie jakie zrobiło się wokół tego zawodnika jest ogromne, czemu trudno się dziwić bo miał olbrzymi wpływ na zdobycie Mistrzostwa Europy przez Hiszpanię strzelając bramkę w finale i zasłużenie zgarniając statuetkę dla najlepszego zawodnika tego meczu. Dostał się również do najlepszej jedenastki Mistrzostw i też trudno to uznać za działanie na wyrost. Stworzył świetny duet z Lamilem Yamalem z Barcelony. Nie dziwne więc że Barcelona zapragnęła go mieć u siebie ale....
Zapewne wsadzę kij w mrowisko i zleci się pełno „inteligentnych" kibiców Barcelony, którzy niestety są w zdecydowanej większości w porównaniu do tych normalnych ale szczerze powiedziawszy takiego cyrku jaki jest w przypadku tego transferu i to co wyprawia prezydent Laporta to zakrawa po prostu na kpinę i jest ośmieszaniem klubu z Barcelony. Oczywiście jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, szczególnie tym z Katalonii bo oczywiście wiem że każdy polski kibic Barcelony ma o wiele lepsze info ode mnie, pewnie od samej sekretarki Laporty, która ma dostęp do wiadomości Prezydenta Blaugrany.
Według dziennikarzy m.in. Mundo Deportivo, Sportu i innych Katalończycy zbierają teraz pieniądze na wykup Nico z Athletic za „astronomiczną" kwotę 58 mln euro jaka widnieje w klauzuli odstępnego. Dosłownie zbierają bo nawet kibice zniecierpliwieni opieszałością klubu w tym temacie założyli zbiórkę na Tik Toku i chcą wspomóc klub w zebraniu odpowiedniej kwoty, której na dzień dzisiejszy jeszcze nie ma. To samo robią władzę klubu, które szukają pieniędzy gdzie się da. Ostatnio Laporta miał złożyć zapytanie do banku w którym już rzekomo pożyczył 100 mln euro na działalność bieżącą klubu bo kasa Barcy świeci pustkami, a wystawieni na sprzedaż zawodnicy szukają bezskutecznie chętnych. Inna sprawa że Barca żąda za nich astronomicznych kwot, niekiedy większych niż za Nico. Na razie odpowiedzi nie ma. Problem jest jeszcze taki że na radarze Barcy jest inny z bohaterów Euro – Dani Olmo, za którego cena również wynosi 60 mln euro. RB Lipsk w którym gra Olmo nie jest chętny do rozłożenia płatności na raty bo może przebierać w ofertach za swojego zawodnika i kluby z Premier League bez problemu zapłacą taką kwotę i to za jednym razem. Najbardziej chętny jest Man Utd, który już ma negocjować z zawodnikiem warunki kontraktu. Pytanie więc ile Laporcie przyjdzie zbierać kwotę 58 mln euro klauzuli odstępnego jaka jest zawarta w kontrakcie zawodnika i która powiedzmy sobie szczerze jest promocją jak na obecne warunki. Ale dobre i to zważywszy na to że kontrakt z Nico został podpisany w ostatniej chwili i mógł odejść praktycznie za darmo.
W swoim działaniu Laporta jest tak groteskowy jak tylko można maksymalnie, żeby nie powiedzieć że śmieszny. Athletic na pierwsze zapytanie o warunki transferu Nico od razu odesłał Barcelonę do klauzuli odstępnego i zapowiedział że żadnych negocjacji nie będzie. To niestety jak widać nie dotarło do szefa klubu ze Spotify Nou Camp bo pierwszą ofertę jaką wysłał do Athletic do płatność kwoty klauzuli w ratach. Czemu to miało służyć nie wiadomo bo odpowiedź Uriarte i zarządu była taka sama a więc albo klauzula albo nic. Kolejna oferta jeśli wierzyć dziennikarzom to około 40 mln euro plus usługi Inigo Martineza. Athletic ponownie odrzucił tą ofertę. Kolejna miała opiewać na kwotę wyższą niż klauzula odstępnego ale również w ratach. I to Baskowie odrzucili. Naprawdę nie wiadomo jak tłumaczyć szefostwu Barcelony pewne rzeczy bo widać że ciężko o jakiekolwiek zrozumienie.
Równolegle z negocjacjami w sprawie kwoty transferu, a raczej braku zrozumienia ze strony Barcy warunków, toczyły się negocjacje kontraktowe z samym zawodnikiem. I tutaj znowu mamy groteskową sytuację bo Nico zarabia naprawdę dobrze w Athletic, blisko 11 mln euro za sezon i Katalończycy na początku zaoferowali mu.... obniżenie zarobków z uwagi na rozdmuchany budżet płacowy gdyż inaczej byłyby kłopoty by go zarejestrować. Dopiero po dwóch latach zawodnik miałby dostać znaczącą podwyżkę plasującą go w topie FC Barcelony. Negocjacje i warunki zawodnika miały zostać uzgodnione na spotkaniu w Zaragozie do jakiego doszło pomiędzy Dyrektorem Sportowym Barcelony – Deco a agentem zawodnika Felixem Taintą. Dodatkowo otoczenie zawodnika zażądało od Barcelony zarejestrowania zawodnika od pierwszego dnia po transferze i tutaj pojawił się największy kłopot bo póki co Barca ledwo zdołała zarejestrować Hansi Flicka jako trenera, by ten w ogóle mógł podjąć zajęcia z klubem w letniej pretemporadzie. W kllejce czeka paru innych zawodników a dodatkowo trzeba negocjować lada chwila nową umowę a Lamine Yamalem. Przedmiotem spotkania miało być jeszcze przekonanie agenta i samego zawodnika żeby nie podejmować negocjacji z klubami z Premier League by ewentualnie wrócić do zakupu zawodnika za rok, przy czym karta przetargową w tym temacie miał być Lamine Yamal i jego serdeczna przyjaźń z Nico. No cóż, tonący brzytwy się chwyta, ale również wygląda to dość zabawnie bo Barca zdaje sobie sprawę jakie zainteresowanie budzi Nico i że w ostatnich dniach pytały o niego Arsenal, Chelsea czy też ManUtd i Totenham. Z drugiej strony jest jeszcze rodzina zawodnika, która chciałaby żeby Nico został jednak w Hiszpanii. Rodzice mieli nawet prosić go o to żeby pozostał w Bilbao na kolejny sezon i zagrał z bratem w Europejskich pucharach, w Lidze Europy, której finał ma się odbyć na San Mames. No i jeszcze pozostaje kwestia finansów bo rodzice zawodnika mają podchodzić sceptycznie do finansów jakie prezentuje Barcelona i ich zagrywki z prośbami o obniżenie pensji przez zawodników z uwagi na trudną sytuację. Stąd żądanie gwarancji na piśmie odnośnie rejestracji piłkarza już teraz zaraz po transferze.
Cóż najbliższe dni zapewne będą bardzo gorące w tym temacie i przyniosą rozstrzygnięcie, które miejmy nadzieję że poznamy jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. I nie ważne jest tutaj to czy Nico zostanie w klubie czy przejdzie do Barcy albo do jakiegokolwiek innego klubu. Najważniejsze jest to żeby Athletic miał spokój i klub wiedział na czym stoi mogąc skoncentrować się na swojej działalności a zawodnicy na graniu wiedząc na kim mogą polegać a na kim nie. A czy Athletic będzie bogatszy o te ok. 60 milionów czy nie to już sprawa drugorzędna. Nie ma zawodnika ważniejszego niż klub i będącego ponad klubem. Zawodnicy przychodzą i odchodzą, a klub jest i będzie z tym czy innym zawodnikami. Los Leones poradzili sobie bez Llorente, Martineza, Herrery z mniejszymi lub większymi problemami również bez Aduriza, Kepy, Laporte, Remiro a ostatnio bez Inigo Martineza, który wydawał się niezastąpiony na środku defensywy. Poradzi sobie również bez Nico Williamsa, jeśli taka będzie potrzeba. A Nico jeśli odejdzie to pozostanie mu życzyć wszystkiego najlepszego w nowym klubie, by osiągną to co chce i był tam szczęśliwy. No i żeby uniknął tego co spotkało go na Sardynii gdzie ochrona musiała go ewakuować z restauracji gdzie wdarli się fani, którzy chcieli zdjęcia i autografy. Bo niestety tego może się spodziewać w Barcelonie gdzie w przeciwieństwie do Bilbao nie będzie miał takiego spokoju.
To tyle informacji na dzień dzisiejszy na temat opery mydlanej z transferem Nico do Barcelony. Nie będę już zamieszczał kolejnych informacji w tym temacie do czasu aż nie będzie informacji o tym czy Nico zostaje czy przechodzi do Barcelony. Niestety informacji w tym temacie tyle produkują media hiszpańskie zbliżone do Barcelony że analizowanie ich i wyciąganie jakichkolwiek wartościowych informacji mija się z celem bo trzeba przebić się przez masę zbędnego tekstu by wyłowić 1 – 2 zdania warte czegokolwiek. A na to nie mam i czasu i ochoty bo po drodze trzeba jeszcze przebić się przez „wszystko" wiedzących kibiców Barcelony jak również „dziennikarzy" a na to mi szkoda czasu, który mogę spożytkować lepiej szukając ciekawszych informacji.
źródła: AS. Mundo Deportivo, Sport, Marca, DEIA, El Desmarque.