^Powrót na górę!
Rozpoczynamy Copa del Rey sezonu 2023/2024. W związku z tym że Los Leones nie grają w Europejskich Pucharach ani w SuperCopa to zaczną mecze od pierwszej rundy. Los sprzyjał ekipie z San Mames bo skojarzył Basków z ekipę Unio Esportivo Rubi, ekipą z Katalonii, występującą na 6 poziomie rozgrywek ligowych. To był chyba najłatwiejszy z możliwych rywali i w zasadzie trudno mówić tutaj o emocjach pucharowych bo różnica klas pomiędzy obydwoma zespołami jest kolosalna, więc nawet trudno mówić o emocjach w tym meczu, nawet jeśli Los Leones wyjdą na ten mecze kompletnie rezerwowym składem. Początek spotkania zaplanowano na środowy wieczór na godzinę 21.30, a poprowadzi je Soto Grado.
To jedna z par pierwszej rundy, w której obydwa zespoły są bardzo zadowolone. Baskowie bo wylosowali rywala z którym powinni sobie poradzić bez problemu nawet wystawiając w całości ekipę prowadzoną przez Carlosa Gurpegiego, grającą w Segunda RFEF a więc na czwartym poziomie rozgrywek. Tutaj Valverde miejmy nadzieję że wystawi w całości skład rezerwowy oszczędzając najlepszych zawodników na mecz z Villarrealem w najbliższą niedzielę. Wygraną drużyną, nawet jak odpadnie jest ekipa z Katalonii, która chciała wylosować jakiegoś prestiżowego rywala i takiego spośród dostępnych dostała. To oznacza że kasa klubu zapełni się na dłuższy czas. Rubi dysponuje stadionem o pojemności ok 4 tys widzów i raczej trudno przypuszczać żeby nie zapełnił się po brzegi. Do finalnej sprzedaży w minioną sobotę trafiło łącznie 3 tys. wejściówek, które można nabyć tylko osobiście a kosztują niemało bo 40 – 45 euro, co oznacza że na tym meczu klub zarobi minimum 120 tys. euro, co jak na zespół na 6 poziomie rozgrywek jest kwotą astronomiczną i stanowi co najmniej roczny budżet. Władze klubu jeszcze szukają możliwości dostawienie przenośnych trybun by zwiększyć pojemność obiektu. I trudno się dziwić bo taka możliwość zarobku długo może się nie powtórzyć. Szanse na zwycięstwo mają raczej iluzoryczne, choć to jest futbol i nie można niczego wykluczać.
Co można powiedzieć o naszym dzisiejszym rywalu? Szczerze mówiąc niewiele albo prawie nic. Konia z rzędem temu kto wcześniej słyszał o tym klubie grającym na 6 poziomie rozgrywkowym w lidze regionalnej Katalonii. Nawet przeglądając listę zawodników trudno się dopatrzyć jakichś nazwisk, które można by skojarzyć z jakiejkolwiek ligi zawodowej w Hiszpanii. Wszyscy grają lub grali na poziomie amatorskim, a do tego dzielą pasję piłkarską z pracą zawodową. I tak np. trener Jordi Peris na co dzień uczy w szkole, najlepszy napastnik zespołu Sergio Mulero pracuje w magazynie, reszta zawodników również dzieli sport z obowiązkami zawodowymi jak Eloi Moral (manager w magazynie), Dani Muela (układa wykładziny), David Picon (mechanik samochodowy) itd. Dziennikarze przytaczają ciekawy wywiad z tym ostatnim, który poprosił swojego szefa o dzień wolny w czwartek po meczu ale nie dostał go z powodu tego że jest tyle pracy w warsztacie że szef potrzebuje wszystkich pracowników. Stąd też szefostwo klubu bardzo ucieszyło się że mecz wypadł właśnie 1 listopada, bo jest to święto w Hiszpanii i dzień wolny od pracy więc piłkarze, którzy nie dali by rady sobie załatwić wolnego musieliby w przeciwnym razie pójść normalnie do pracy. Rubi to całkiem spore bo ok 79-tysięczne miasteczko oddalone około 15 - 20 kilometrów na północny zachód od stolicy Katalonii. Kiedyś było to miasto bazujące na przemyśle tekstylnym, chemicznym i elektronicznym ale po przeniesieniu sporej ilości produkcji do Chin trochę podupadło. Jednak teraz znowu staje się modne, głównie spośród emigrantów oraz ludzi przenoszących się z Barcelony ze względu na spory dostęp do tanich nieruchomości. Miejscowy klub powstał w 1912 roku i został założony przez młodych ludzi, którzy amatorsko grali z klubami z Barcelony. Postanowili to w końcu unormować i powołali pierwszy klub, który ostatecznie uformował się dopiero w 1917 roku. Data powstania nie jest oczywista bo przez niemal 30 lat władze klubu toczyły spór z władzami piłkarskimi o datę powstania, a którą przyjęto... 1902 rok i w 2002 roku chciano obchodzić 100-lecie klubu. Ostatecznie ustalono że klub powstał w 1912 rok, a formalnie w 1917 kiedy to przebywający w tej miejscowości na wakacjach Joan Franch i Vilarnau zdecydował się na formalne utworzenie klubu i patronat nad nim. Powstało Rubi Futbol Club, które niestety ale updło w 1927 roku, ale już w 1932 odrodziło się już pod obecną nazwą a więc Inio Esportiva Rubi. Do 1991 roku Rubi grało w ligach regionalnych Katalonii aż w końcu awansowało do Tercera Division (obecna II liga RFEF) a później nawet sezon zagrało w Segunda B (obecna I liga RFEF) czyli odpowiednio 4 i 3 poziom rozgrywek. Niestety to mocno nadwyrężyło siły, szczególnie finansowe klubu który w sezonie 1998/1999 znowu grał na 5 poziomie rozgrywek a potem spadł na 6. Do Tercera Division udało im się wrócić jeszcze dwa razy – na sezony 2004/2005 i 2005/2006 oraz pięć lat od 2011 do 2016 r. Potem znowu wrócili na 5 i 6 poziom rozgrywek, balansując pomiędzy nimi. Ostatecznie po reformie rozgrywek kilka lat temu znaleźli się na 6 poziomie grając w Superlidze Katalońskiej, w której obecnie zajmują miejsce w środku tabeli. Swoje mecze klub rozgrywa na Estadio Municipal de Can Roses, który pokryty jest sztuczną murawą i może pomieścić około 6 tys. widzów, z czego dopuszczone do użytku jest ok 4 tys. Jak już wspomniałem klub będzie do końca czynił starania o to żeby powiększyć pojemność i niewykluczone że uda się jeszcze dostawić przenośne trybuny. Zresztą to nie jedyne wyzwania przed meczem przed jakimi stanęły władze Rubi bo klubowi groziło przeniesienie meczu do niedalekich miast Terrasa lub Sabadell z powodu kłopotów z irygacją murawy oraz oświetleniem. Na szczęście z pomocą pośpieszyły władze miasta, które zobowiązały się do naprawy instalacji i zamontowania mocniejszego oświetlenia. Inwestycja na pewno się opłaci bo nikt nie ukrywał na czele z trenerem ekipy katalońskiej Jordi Perisem że Athletic był jednym z trzech klubów jakie chcieli wylosować – pozostałe dwa to Betis oraz Sevilla. Cóż, prestiż robi swoje i przede wszystkim kwestie finansowe. O mobilizację zawodników rywali też nie trzeba się martwić bo w końcu będą grać przeciwko rywalom, których na co dzień oglądają w telewizji. Sprzyjać też będzie własny obiekt i doping tysięcy fanów bo nikt sobie nie wyobraża żeby stadion nie zapełnił się po brzegi kibicami. A obiekt Can Roses sprzyja miejscowym, którzy w poprzedniej kampanii ligowej wygrali 15 na 15 spotkań na swoim boisku zdobywając 45 oczek a więc wszystkie możliwe do zgarnięcia. Jak widać można ze swojego obiektu zrobić twierdzę nie do zdobycia i to powinien być przykład dla ekipy trenera Valverde. W sumie na 20 ostatnich spotkań wygrali aż 19 a nie przegrali na swoim obiekcie od 10 kwietnia 2022 roku. Stąd trudno się dziwić optymizmowi wśród trenera i piłkarzy, którzy wierzą że mogą zaskoczyć swoich bardziej utytułowanych rywali. I szczerze powiedziawszy patrząc jak niekiedy traktują mecze podopieczni Valverde to optymizm tychże może być uzasadniony choć przepaść pomiędzy obydwoma klubami pod każdym względem jest kolosalna.
Athletic przystąpi do tego meczu na pewno z pozycji zdecydowanego faworyta, którego awansu może pozbawić tylko kataklizm. Raczej niezagrożona jest passa 20 lat przechodzenia do następnej rundy gdy o awansie decydował tylko jeden mecz. Pozostaje mieć nadzieję że Valverde da pograć w dużej mierze rezerwowym. Okazja do tego to nie tylko klasa rywala ale i niestety kolejne kontuzje. Az 5 zawodników było niedostępnych na treningach po meczu z Valencią. W meczu z Valencią urazów doznali Peredes, który skarżył się na ból pleców, który niestety nie ustąpił do środy i nie wiadomo jak długo zawodnik pozostanie poza zespołem, oraz Nico Williams, który kolejny raz przeciążył mięsień. Być może obaj będą gotowi na następny pojedynek, tym razem starcie ligowe z Villarrealem w niedzielę. Do tego oczywicie dochodzą trzej pozostali nieobecni – Yeray, Herrera i Yuri. Valverde musiał więc uzupełnić skład o młodzieżowców i z rezerw powołania dostali Egiluz oraz Rincon. I szczerze powiedziawszy dobrze by było ich zobaczyć od pierwszej minuty na murawie, tak samo jak i paru innych rezerwowych zawodników jak Nolaskoain, Raul Garcia, Prados, Adu Ares, Unai Gomez. Siła zespołu raczej na tym nie ucierpi a podstawowi piłkarze odpoczną. Lista piłkarzy, którzy udali się dzisiaj rano czarterem do Barcelony prezentuje się następująco:
Bramkarze: Simon, Agirrezabala
Obrońcy: Vivian, Lekue, De Marcos, Imanol, Nolaskoain, Egiluz, Rincon
Pomocnicy: Vesga, Berenguer, Sancet, Dani Garcia, Galarreta, Raul Garcia, Prados, Unai Gomez
Napastnicy: Inaki Williams, Muniain, Guruzeta, Villalibre, Adu Ares.
Jak widać znajduje się na niej 22 piłkarzy, którzy do momentu spotkania będą skoszarowani w AC Hotel Marriott San Cugat. A kto wystąpi? Na pewno Julen Agirrezabala. Copa del Rey to jego czas i jego rozgrywki i Valverde jasno dał to do zrozumienia już na początku sezonu. Poza tym w składzie można spodziewać się dosłownie każdego i najbardziej dziwnych decyzji Txingurriego. Ale powiedzmy sobie szczerze, że nie powinien się tam znaleźć ani jeden piłkarz podstawowej jedenastki. Ewentualnie powracający po kontuzji Vesga, żeby się rozegrać po dłuższej przerwie spowodowanej urazem i żeby nabrać formy przed pojedynkiem z Villarrealem. Txingurri dysponuje rezerwistami na każdą pozycję więc z tym nie powinno być problemu.
Przewidywane składy:
Rubi: Leva – Picon, Alex Ruiz, Tenorio, Aitor Torres – Pau Albelda, Jordi Masip, Mulero, Marc Rodriguez – Abde, Sergi Monso.
Trener: Jordi Peris
Athletic: Agirrezabala – Rincon, Nolaskoain, Ehiluz, Imanol/Lekue – Vesga, Prados – Adu Ares, Raul Garcia, Muniain/Berenguer – Villalibre.
Trener: Ernesto Valverde
Data: 01.11.2023 godz. 21.30
Miejsce: Rubi, Estadio Municipal de Can Roses (poj. ok. 4 tys.)
Sędzia: Soto Grado.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.