^Powrót na górę!
Druga seria meczów przed drugą serią spotkań reprezentacji narodowych zakończona została zwycięstwem. Athletic bez problemu pokonał na swoim stadionie Almerię, a wynik 3-0 to najniższy wymiar kary dla zespołu z Andaluzji. Almeria nie była żadnym przeciwnikiem i pokazała, że nie jest kompletnie przygotowana do sezonu bo ma zawodników ale brak jej pomysłu na grę, taktyki no i formy. Mecz bardziej przypominał pojedynek sparingowy z zespołem z niższej klasy rozgrywkowej i to pozbawionego chęci gry, co też było niebezpieczne dla Basków, którzy po strzeleniu pierwszej bramki autorstwa Guruzety, zaczęli grać nonszalancko, jakby nie wierząc że rywal może zrobić im krzywdę, jakby nie pamiętali o tym jak wyglądały ubiegłoroczne mecze z Elche czy też Espanyolem. Na szczęście w drugiej części meczu dzieła dokończyli Dani Garcia i Oihan Sancet i Baskowie mogą pójść na przerwę reprezentacyjną w dobrych humorach, by w pełni skoncentrować się na pojedynku za 2 tygodnie z Barceloną by podtrzymać 8 letnią serię meczów bez porażki, które odbywały się po meczach reprezentacji narodowych.
To jest mecz bez historii bo i takowej być nie mogło. Jak już wspomniałem Almeria nie była równorzędnym rywalem dla Atheltic, który jeśli chciał sobie narobić kłopotów to mógł to zrobić na własne życzenie i to nogami oraz głowami swoich zawodników. Wynik 3-0 to naprawdę najniższy wymiar kary bo Athletic był naprawdę bardzo nieskuteczny pod bramką Maximiano, który był w świetnej formie ratując swój zespół w kilku sytuacjach oraz trochę litości sędziego, który spokojnie mógł i nawet powinien podyktować rzut karny za faul Kaiky'iego na Nico Williamsie. To była różnica klas. Zespół z Andaluzji był kompletnie zdezorganizowany a zawodnicy poruszali się na murawie jakby pierwszy raz spotkali się w autobusie tuż przed meczem. Stąd nie dziwi fakt że przez niemal 90 minut było po prostu oblężenie bramki Maximiano. Wynik 1-0 po pierwszej połowie zupełnie nie oddaje tego co się działo na boisku a 3-0 tego co w całym meczu bo gdyby Almeria straciła dwa razy tyle bramek albo i trzy to mogłaby mieć pretensje tylko do siebie. I szkoda że Athletic nie poprawił swojego dorobku bo miał wręcz niepowtarzalną szansę. Tylko w pierwszych 45 minutach swoje trafienia mogli zaliczyć Herrera (2 szanse)), Sancet, Yuri (2 szanse) czy też Inaki Williams. Gola strzelił w 10 minucie Gorka Guruzeta, który wykończył świetną, można powiedzieć klasyczną akcję Athletic. Dani Garcia przechwycił piłkę, podał do Nico, ten zwolnił nieco akcję by podaniem uruchomić na lewej flance Yuriego. Nasz lewy obrońca dopadł futbolówkę tuż przed linią końcową i dośrodkował na 5 metr, na krótki słupek gdzie nadbiegający Guruzeta bez problemu uderzył celnie w długi róg bramki.
Jednobramkowa przewaga przy tak olbrzymiej przewadze nie napawała optymizmem przed drugą połową bo czasami Baskom coś się przestawia w głowach i wychodzą na mecz jakby już było po nim a rywal zaczyna grę. Na szczęście nic z tych rzeczy bo po prostu Almeria była totalnie bezradna i bez jakiegokolwiek pomysłu na grę. Wprawdzie na początku trochę napędziła strachu bo miała dobrą okazję po centrze Embarby ale ani Melero ani Chumi nie zdołali dojść do strzału. Tyle że to raczej wynikało z nieco mniejszego forsowania tempa przez gospodarzy i nonszalancji. Taki stan rzeczy trwał około kwadransa i poza tym że rywal był przy piłce to niewiele z tego wynikało. Za to jak Athletic wrzucił drugi bieg to nie było co zbierać i to że mecz zakończył się takim a nie innym wynikiem to znowu zasługa nieskuteczności oraz świetnej formy Maximiano. W 58 minucie świetnie obrońcami zakręcił Nico, który robił co chciał z Mendesem na lewym skrzydle ale uderzenie po zejściu do środka odbiło się od obrońcy i minimalnie minęło słupek. Gdyby nie to to być może byłaby bramka. Po rzucie rożnym okazję miał Vivian ale uderzył za słabo i bramkarz nie miał problemu z obroną. W 63 minucie było już 2-0. Świetnie na prawej stronie znalazł się De Marcos, posłał doskonałą centrę na długi słupek gdzie kompletnie niepilnowany pokazał się Dani Garcia i potężnym uderzeniem głową pokonał Maximiano, który jeszcze rozpaczliwie próbował sięgnąć piłki ręką ale nic nie mógł zrobić poza nieznacznym zmienieniem toru jej lotu do siatki. Świetna akcja i fenomenalna gra bez piłki Guruzety, który skupił na sobie uwagę obydwu stoperów tak że obiegający go Dani Garcia miał w zasadzie wolną drogę do bramki i mógł się cieszyć ze swojego pierwszego gola w koszulce Los Leones. Dwie minuty później bliski podwyższenia wyniku był Inaki ale Maximiano na dwa razy zdołał sobie poradzić z jego uderzeniem. W 67 minucie powinien być rzut karny dla Athletic. Nico próbował dojść do dośrodkowywanej piłki ale pilnujący go Kaiky powalił naszego skrzydłowego. Dlaczego VAR milczał trudno powiedzieć bo o ile arbiter główny miał prawo tego nie widzieć, albo widzieć niezbyt dokładnie, podobnie jak boczny to już sędziowie siedzący przed kamerami mieli idealne nagranie z boku gdzie widać jak Kaiky zahacza młodszego Williamsa uniemożliwiając mu dojście do piłki. No ale skoro Nico nie udało się strzelić to zadowolił się asystą. W 81 minucie zakręcił Pozo na lewej flance, wpadł w pole karne i z linii końcowej posłał mocną centrę na 5 metr. Portero gości zdołał piłkę sparować by czający się na długim słupku Villalibre nie doszedł do strzału ale sprawę pokpili obrońcy, którzy nie upilnowali Sanceta i Ohan mocnym strzałem skierował piłkę do siatki. 3-0 ale to nie koniec meczu bo w samej końcówce i w doliczonym czasie gry Baskowie urządzili sobie festiwal nieskuteczności i zmarnowanych szans. Muniain, Villalibre, Nico i przede wszystkim marnujący chyba ze 2 – 3 sytuacje Inaki nie zdołałi niestety już pokonąc Maximiano. I to wszystko praktycznie bez odpowiedzi ze strony Almerii. Ostatecznie wynik już się nie zmienił i ekipa z Bilbao odniosła jak najbardziej zasłużone zwycięstwo.
Mecz bez historii bo i takowej być nie mogło. Jedyne uwagi do zespołu to katastrofalna skuteczność oraz w pewnym momencie zbytnia pewność siebie, która przy innym zespole, który potrafiłby coś zagrać mogłaby zakończyć się źle. Na szczęście Almeria potwierdziła opinię że o ile ma zawodników naprawdę niezłych to nie istnieje jako zespół i nie ma żadnego pomysłu na grę o taktyce nie wspominając. Bo umiejętności takich piłkarzy jak Akieme, Ebarba, Arribas, Ramazani czy Melero są spore ale gra samemu w sporcie drużynowym na niewiele się zda. Athletic wygrał na zupełnym luzie nie dopuszczając rywali do niemal żadnej sytuacji bramkowej a samemu stwarzając ich mnóstwo. Może byłoby inaczej gdyby rywal jednak strzelił bramkę ale szczerze powiedziawszy patrząc na grę ekipy z Andaluzji to byłby to swoistego rodzaju cud. Tak więc jak już napisałem wcześniej to jest mecz bez historii, tym bardziej że gra obydwu zespołów bardziej przypominała sparing, przy czym dla Basków było to może na 20 – 30% tego co potrafią i mogą, co wystarczyło, a dla Almerii szczyt możliwości na tę chwilę. Gdyby nie to że to już bez mała połowa pierwszej rundy rozgrywek to można by pomyśleć że spotkał się zespół dopiero zaczynający pretemporadę (Almeria) z wymienioną większością składu z zespołem, który rozpoczął już sezon ligowy. Tak czy tak Los Leones zdobyli 3 jakże ważne punkty i mają ich na swoim koncie już 17 umacniając się tym samym z strefie pucharowej.
Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Yeray (5' Paredes), Yuri – Herrera (75' Prados), Dani Garcia (84' Muniain) – Inaki Williams, Sancet (84' Unai Gomez), Nico Williams – Guruzeta (75' Villalibre).
Trener: Ernesto Valverde
Almeria: Maximiano – Mendes (68' Pozo), Kaiky, Chumi, Akieme – Baba (82' Puigmal), Lopy – Melero (68' Arribas) – Embarba, Kone (68' Marciano), Ramazani (77' Lazaro).
Trener: Alberto Lasarte
Wynik: 3 – 0
Bramki: 10' Guruzeta, 69' Dani Garcia, 81' Sancet
Żółte kartki: Herrera, De Marcos – obaj Athletic
Posiadanie piłki: 60% - 40%
Strzały na bramkę: 23 – 4
Strzały celne: 9 – 1
Podania: 507 – 356
Faule: 11 – 7
Spalone: 0 – 2
Rzuty rożne: 6 - 2
Widzów: 43675
Sędzia: Garcia Verdura