Fatalna seria spotkań bez wygranej przełamana. Athletic po trudnym meczu wygrał z Celta Vigo 2-1 i dzięki przegranej Girony z Villarrealem awansował na 7 miejsce w tabeli, na którym będzie co najmniej do jutrzejszego wieczora kiedy zakończą się pojedynki Sevilli i Osasuny. Mecz nie był porywającym widowiskiem i takim być nie mógł gdyż i jedna i druga drużyna przystępowały do niego mocno pokiereszowane i fizycznie i mentalnie po poprzednich pojedynkach. Liczyły się tylko zdobyte punkty i te pozostały w komplecie na San Mames. Teraz przed nami kolejne wyzwanie a więc mecz z Osasuną w czwartkowy wieczór, który prawdopodobnie zdecyduje o tym czy ekipa trenera Valverde będzie miała jeszcze cień szansy na Ligę Konferencji w przyszłym sezonie.

Mecz zaczął się idealnie dla Atheltic. Już w 5 minucie meczu Baskowie objęli prowadzenie i można powiedzieć ustawili sobie spotkanie do końca meczu. Z prawej flanki dośrodkował De Marcos, Inaki Williams wyprzedził Aidoo atakując krótki słupek i głową uderzył w długi róg nie dając żadnych szans Villarowi. 1-0 dla gospodarzy, świetne rozpoczęcie zawodów i w pewnym sensie ustawienie tego spotkania. Celta długo nie potrafiła się otrząsnąć z tak szybko straconej bramki i mogła stracić kolejne. W 19 minucie świetnie z lewej flanki uderzył na bramkę Berenguer. Alex posłał techniczny strzał na długi słupek i tylko świetnej interwencji Villara Celta zawdzięcza to że nie przegrywła wyżej. W 29 minucie meczu powinien być rzut karny dla Athletic za zagranie ręką w polu karnym zawodnika Celty, który zablokował dośrodkowanie. Z sobie tylko znanych powodów arbiter i VAR nie zdecydowali inaczej. Celta otrząsnęła się dopiero w trzecim kwadransie gry a ładnie z dystansu przymierzył Veiga, którego uderzenie z trudem sparował na rzut rożny Unai Simon. W 36 i 38 minucie meczu dwa świetne penetrujące podania w pole karne posłał Berenguer ale najpierw obrońcy zdołali wybić piłkę na rzut rożny a w następnej akcji Inakiemu Williamsowi zabrakło naprawdę niewiele by przeciąć lot piłki i wbić ją do siatki. Kolejną doskonałą okazję do zdobycia bramki mieli gospodarze tuż przed zakończeniem pierwszej połowy meczu. Z rzutu rożnego dośrodkował Muniain, na krótki słupek świetnie nabiegł Yuri i uderzył w długi róg. Niestety ku rozpaczy kibiców Basków, Villar zdołał dobić futbolówkę. Po pierwszej części gry Athletic w pełni zasłużenie prowadził 1-0.

Niestety tak jak początek pierwszej połowy był fatalny dla Celty tak początek drugiej był koszmarny dla Athletic. W 50 minucie Baskowie stracili piłkę na własnej połowie, a Celta w odpowiedzi totalnie rozklepała defensywę, a akcję zakończył celną główką Larsen. Remis na San Mames. Tyle że Athletic bardzo szybko odpowiedział bo już cztery minuty później gospodarze wygrywali 2-1. Akcję przeprowadził lewą flanką Berenguer, w polu karnym zwiódł dwóch obrońców i odpalił piłkę w długi róg bramki Villara nie dając mu żadnych szans na obronę. Również Celta próbowała odpowiedzieć ale strzał Javi Galana dwie minuty później był minimalnie niecelny. Celta próbowała atakować i ponownie odrobić straty ale tym razem Athletic nie dawał się zaskoczyć. Za to mógł i powinien podwyższyć prowadzenie. W 70 minucie meczu z dystansu petardę odpalił Berenguer ale futbolówka uderzyła w poprzeczkę a w doliczonym czasie gry Vesga zmarnował setkę strzelając głową na wiwat będąc może z metr od bramki. Na szczęście Celta nie była w stanie już zagrozić bramce Simona i Athletic zasłużenie wygrał 2-1 i wciąż liczy się w walce o Ligę Konferencji.

To był całkiem niezły mecz zespołu trenera Valverde choć paradoksalnie gorszy w niektórych aspektach niż poprzednie, które zakończyły się porażkami. Przede wszystkim chodzi tutaj o ofensywę bo akcji podbramkowych było dość niewiele, tak samo jak strzałów. Los Leones przyzwyczaili nas trochę do innego standardu no ale cóż, za wrażenia estetyczne punktów się nie daje a są one za bramki i wygrane więc lepiej wykazać się skutecznością i wygrać niż odstawić coś takiego jak miało miejsce w pojedynku choćby z Betisem na San Mames. Cieszy że Valverde wrócił do ustawienia 4-3-3 z Muniainem i Sancetem na rozegraniu i jednym defensywnym pomocnikiem. Było to widać w ofensywie oraz w odebraniu piłki rywalom, którzy nie mogli sobie pozwolić na wiele w drugiej linii. Strzałem w 10 było wystawienie Berenguera na lewej flance, który rozegrał bardzo dobre spotkanie i był stałym zagrożeniem dla rywali. Piękna bramka na 2-1 idealnie podsumowała jego występ. Tyle że takie posunięcie oznaczało że Inaki Williams zagrał na szpicy ataku. Jedyne co broni naszego napastnika w tym meczu to zdobyta bramka bo poza tym kolejny raz był to słabszy występ Inakiego, który już miejmy nadzieję nie pojawi się na szpicy w meczach domowych. Można jeszcze to zrozumieć w przypadku spotkań wyjazdowych gdzie Los Leones lubią szybkie ataki ale już na San Mames to trochę bez sensu, chyba że Inaki gra na boku ataku to wtedy co innego. Kolejny dość słaby mecz rozegrał Nico ale jest światełko w tunelu bo było lepiej niż ostatnio gdzie praktycznie w ogóle nie istniał na murawie. Tutaj było trochę lepiej ale w dalszym ciągu o wiele gorzej niż to na co stać naszego młodego skrzydłowego. Jak już wspomniałem niezłe zawody rozegrali Muniain z Sancetem, choć brakowało tego błysku jaki często towarzyszył akcjom pomiędzy tymi dwoma rozgrywającymi. No ale i tak było nieźle. Kolejna dobra wiadomość to postawa obrony. Wprawdzie tutaj również obyło się bez fajerwerków i raz dali się niemiłosiernie rozklepać rywalom ale i tak było widać różnicę pomiędzy w pełni zdrowym Vivianem a Yerayem. Paredes mógł się skupić na sobie i nie biegać za dwóch stoperów i to było widać. Większa pewność, lepsze interwencje i mniejsze zagrożenie pod bramką Simona. Nieco słabiej zagrali obaj nasi boczni obrońcy, którzy bardziej skupili się na defensywie niż ofensywie ale i tak De Marcos zdołał zaliczyć asystę przy bramce Inakiego. Trochę problemów miał Oscar z Javi Galanem na skrzydle i sporo akcji ofensywnych szło tamtędy ale tutaj trochę jest winy Nico, który słabo wracał do obrony i mało wspomagał kolegę z tylnej formacji. Generalnie patrząc na ostatnie spotkania i porażki, nawet po dobrej grze to cieszą zdobyte punkty i to komplet w takim czy innym stylu. Bardzo za to martwi sytuacja kadrowa, która dramatycznie się pogarsza. Do Yeraya, Morcillo i prawdopodobnie Martineza, którzy mają już sezon z głowy dołączyli w tym meczu Herrera i Dani Garcia. Wszystko wskazuje na to że obaj też już nie zagrają w rozgrywkach. Dani skręcił więzadło w kolanie a Ander ma kolejną kontuzję mięśnia przywodziciela. Z kolei z urazem mecz kończył Aitor Paredes a więc jeden z dwójki zdrowych stoperów i pozostaje mieć nadzieję że nie jest to nic groźnego i że piłkarz będzie w pełni dyspozycji na czwartkowy pojedynek z Osasuną.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Paredes, Yuri – Dani Garcia (82' Zarraga) – Sancet, Muniain (82' Adu Ares) – Nico Williams (59' Herrera, 74' Vesga), Inaki Williams (82' Raul Garcia), Berenguer.
Trener: Ernesto Valverde

Celta: Villar – Vazquez (46' Mingueza), Aidoo, Nunez, Galan – Beltran (24' De la Torre) – Oscar Rodriguez, Cervi (46' Miguel Rodriguez) – Perez, Larsen (61' Seferović), Veiga (77' Paciencia).
Trener: Carlos Carvalhal

Wynik: 2 – 1
Bramki: 5' Inaki Williams, 54' Berenguer – 50' Larsen
Żółte kartki: Paredes, Nico Williams, Dani Garcia, Raul Garcia – De la Torre.
Posiadanie piłki: 48% - 52%
Strzały: 9 – 8
Strzały celne: 3 – 3
Faule: 16 – 11
Podania: 431 – 463
Rzuty rożne: 8 - 5
Widzów: 40759
Sędzia: Melero Lopez