Bezbramkowy remis na San Mames to na pewno nie to czego oczekiwało ponad 40 tys. fanów, którzy udali się na to spotkanie. To nieco komplikuje sytuację Athletic w walce o europejskie puchary, bo tylko wygrane, szczególnie na własnym obiekcie gwarantują występy w rozgrywkach kontynentalnych. Samo spotkanie było całkiem niezłe ale bardziej dla koneserów niż dla kibiców, bo niestety było widać że spotkało się dwóch bardzo dobrych taktyków a ponadto Los Leones dopadła znana i niestety nielubiana przez wszystkich fanów bolączka a więc byli po prostu myślami już przy wtorkowym meczu. Bramek nie było ale na szczęście szefostwo klubu postarało się o deser, być choć trochę udobruchać kibiców. Po meczu na murawie stadionu mikrofon dostał Oihan Sancet, który na początku przeprosił fanów za brak wygranej, a następnie ogłosił podpisanie nowej umowy z Athletic ważnej do czerwca 2032 roku a to oznacza pozostanie w klubie przez kolejnych osiem lat – łącznie 9 sezonów. Niestety nic nie wiadomo o klauzuli odstępnego zawartej w umowie bo zawodnik nie chciał nic na ten temat powiedzieć odsyłając dziennikarzy do swojego agenta i władz Los Leones. Tak więc albo jest utajniona (ewentualnie tylko do wiadomości trzech stron – piłkarza i jego agenta, klubu oraz LFP), co raczej byłoby ciężkie do przeforsowania bo umowy w Hiszpanii są jawne albo po prostu jej nie ma. Tak czy tak wszystko wskazuje na to że Sancet pozostanie w klubie na kolejne sezony, miejmy nadzieję że wszystkie 9 jakie pozostały do końca obecnego kontraktu.

Jak już wspomniałem mecz był raczej dla futbolowych koneserów. Quique Sanchez Flores świetnie ustawił i przygotował swój zespół do tego meczu i jego zawodnicy zrealizowali plan na to spotkanie w 100%, ograniczając poczynania Basków w polu karnym Sorii do minimum, broniąc się umiejętnie a i samemu próbując od czasu niepokoić Agirrezabalę. Tyle że w całym meczu mieli jedną, ale 100 procentową sytuację do zdobycia bramki za sprawą bodajże Alderete, który po rzucie rożnym uderzył celnie głową, tyle że fenomenalnym refleksem popisał się Agirrezabala i wybił futbolówkę z linii bramkowej. Poza tym większego zagrożenia po akcjach rywali raczej pod bramką zastępcy Simona nie było. Postanowili więc o to zadbać podopieczni trenera Valverde i niestety kilka razy zanotowali straty na swojej połowie po której przy lepszym rozegraniu akcji Getafe mogło się pokusić i sytuacje bramkowe ale ostatecznie albo uderzali niecelnie z nieprzygotowanych pozycji albo skutecznie interweniowała obrona. Takich sytuacji było bodajże 3 – jedna w pierwszej połowie po stracie bodajże Yuriego (sytuację miał chyba Unal) oraz w drugiej gdy źle wychodzili z piłkę Vesga i Muniain, a zagrożenie stworzyli Munir oraz Mayoral. O ile w pierwszej części Getafe jeszcze starało się atakować to w drugiej połowie zupełnie oddało pole Baskom, którzy niestety nie potrafili sobie poradzić z pewnie grającą i dobrze ustawioną obroną Azulones.

Jak już wspomniałem Athletic dominował cały mecz. W pierwszej połowie gra niestety o wiele bardziej mogła się podobać bo była zróżnicowana. Baskowie starali się atakować skrzydłami, środkiem, prostopadłymi podaniami, oddawać strzały z dystansu ale niestety niewiele to pomagało. Jedna jedna akcja bramkowa miała miejsce po kwadransie kiedy wykonując bodajże 8 rzut rożny futbolówka trafiła do nabiegającego na krótki słupek Yuriego, który oddał strzał z czystej pozycji ale Soria na dwa razy zdołał obronić, za drugim razem gdy Guruzeta usiłował poprawić uderzenie kolegi. W drugiej części meczu było już niepodzielne panowania podopiecznych trenera Valverde, dla których Getafe było tłem. Tyle że nic kompletnie z tego nie wynikało. Mało tego, Quique Sanchez Flores zdecydował się odpuścić nieco skrzydła i zacieśnić obronę w środku co niestety było wodą na młyn dla gospodarzy, którzy postanowili zagrać w grę Los Azulones i bawili się w masowo wykonywane wrzutki w pole karne. Łącznie w całym meczu aż 39 razy Los Leones dośrodkowywali w pole karne. Niestety pożytek z tego był żaden poza desperackimi wybiciami piłkarzy drużyny przyjezdnej. Najlepszą sytuację Athletic zmarnował w 76 minucie kiedy to po rzucie wolnym z lewej flanki, piłka powędrowała na długi słupek a Inaki Williams zgrał ją na środek do kompletnie nieobstawionego i stojącego przed w zasadzie pustą siatką Yeraya, który niestety był obrócony tyłem do bramki. Nasz stoper próbował więc strzelić z przewrotki ale niestety zrobił to niecelnie. Poza tym reszta centr trafiała na głowy dobrze ustawionych stoperów rywali albo do rąk Sorii. A jeśli nawet udało się ponowić akcję po takim wybiciu i próbować strzelać sprzed pola karnego to niestety uderzenia te były niecelne. Remis 0-0 nie krzywdzi żadnej ze stron bo żadna nie zasłużyła na więcej punktów za to spotkanie. Szkoda że Athletic nie wykorzystał szansy bo odrobił tylko po jednym punkcie do Betisu i Sociedad ale niestety stracił do Vllarrealu.

Jak można podsumować ten mecz? Zabrakło po prostu armat i ofensywa była naprawdę beznadziejna. Chociaż z drugiej strony Getafe naprawdę zagrało bardzo dobrze w defensywie i było świetnie przygotowane do tego meczu przez Quique Sancheza Floresa. Pod względem taktycznym to naprawdę bardzo dobry szkoleniowiec, który potrafi świetnie ustawić drużynę w defensywie. A że tym razem Getafe zagrało w niej niemal bezbłędnie to wywiozło remis. Tyle że każdą obronę da się przejść, tylko trzeba mieć na to pomysł. „Opowieść 1000 i jednej wrzutki" raczej na pewno nie jest na to sposobem i Baskom zabrakło pewnego rodzaju nieprzewidywalności, elementu zaskoczenia. Paradoksalnie parę razy udało się to w pierwszej połowie, kiedy z drugiej linii w pole karne wchodził Zarraga, robiąc przewagę i próbował dośrodkowywać do swoich kolegów ale raczej trudno było mu znaleźć zrozumienie, tym bardziej że Iker Muniain, który teoretycznie powinien grać na mediapunta, grał bardziej przed polem karnym i te dośrodkowania zamiast na nogę kolegi trafiały w próżnię. W drugiej części meczu Valverde postanowił to naprawić i skoro jego zawodnicy chcieli atakować skrzydłami i wrzucać w pole karne to wpuścił Sanceta, który miał za zadanie zgarniać te piłki wycofywane na 11 metr od bramki. Tyle że chyba jego podopieczni nie zrozumieli zamierzeń trenera i teraz zamiast płaskich dośrodkowań szły te na głowę czy to Raula Garcii czy wspomnianego Sanceta, a najczęściej padały ofiarą obrońców rywali. Łącznie Los Leones wykonali 39 dośrodkowań w tym meczu i jest to i drugi „najepszy" rezultat w tym sezonie zaraz po przegranym meczu z Gironą, gdzie w taki sposób zagrywali aż 44 razy. Tak więc cała formacja ofensywna ma co poprawiać przed wtorkowym meczem z Osasuną i ocena jej gry to co najwyżej dostateczny. Niewiele lepiej zagrała defensywa ale inna sprawa że Getafe nie za bardzo zmusiło naszych obrońców do wysiłku. Niepokoi trochę liczba strat pomocników w strefie obronnej, przy wyprowadzaniu piłki. Były 2 – 3 bardzo niebezpieczne i lepsze drużyny by to na pewno wykorzystały skuteczniej takie prezenty. Na plus zajęcie się Enesem Unalem, a więc wiceliderem klasyfikacji strzelców, który praktycznie nie istniał na murawie. Oddał może z jeden strzał na bramkę i nic poza tym. No i generalnie czujność w obronie bo wiele prób kontrataków była bardzo szybko kasowana oraz gra na zero z tyłu. Stąd też wyższa ocena dla tej formacji i jej zawodników niż tych od teoretycznie strzelania bramek. Tak więc miejmy nadzieję że nasi zawodnicy zachowali całą amunicję na wtorek i tutaj dadzą pokaz skuteczności i lepszej gry niż to co zobaczyliśmy w sobotę.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Agirrezabala – De Marcos (82' Capa), Yeray, Vivian, Yuri – Dani Garcia (58' Vesga), Zarraga (58' Sancet) – Inaki Williams, Muniain, Berenguer (58' Nico) – Guruzeta (69' Raul Garcia).
Trener: Ernesto Valverde

Getafe: Soria – Damian (72' Portu), Djene, Duarte, Alderete, Iglesias – Maksimovic (72' Alena), Milla (85' Villar) – Mayoral, Enes Unal (82' Latasa), Munir (72' Algobia).
Trener: Quique Sanchez Flores

Wynik: 0 – 0
Kartki: brak
Posiadanie piłki: 65% - 35%
Strzały: 16 – 10
Strzały celne: 3 – 1
Podania: 499 – 284
Faule: 9 – 9
Spalone: 4 – 1
Rzuty rożne: 13 - 3
Widzów: 43702
Sędzia: Iglesias Villanueva