Barca lepsza na San Mames. Niestety Baskom nie udało się wygrać z Katalończykami, którym udało się strzelić jedną jedyną bramkę w tym meczu autorstwa Raphinhii. Szkoda porażki bo zespół gospodarzy był zespołem lepszym a bohaterem przyjezdnych był Ter Stegen, który popisywał się nieprawdopodobnymi interwencjami na bramce i ratując swojej drużynie komplet punktów. Tym samym Baskowie w dalszym ciągu nie potrafią wygrać spotkania a seria spotkań bez wygranej wydłużyła się do 4. Generalnie na 10 ostatnich spotkań w La Liga aż 6 zakończyło się przegranymi Los Leones, co jest koszmarnym wynikiem i raczej trudno z taką grą awansować do europejskich pucharów. Bez diametralnej zmiany, przede wszystkim w ataku i odzyskania skuteczności, której ewidentnie zabrakło w pojedynku z Barcą niewiele się zdziała.

Mecz na San Mames można opisać mottem, które kiedyś bardzo pasowało do La Furia Roja a więc „grali jak nigdy a przegrywali jak zawsze". Bo Baskowie zagrali naprawdę dobre spotkanie i mieli mnóstwo sytuacji do zdobycia bramek ale niestety zawiodła skuteczność. A jak już udało się zdobyć to na przeszkodzie stanął VAR. Blaugrana miała pierwszą szansę na zdobycz bramkową tuż po rozpoczęciu meczu gdy Ferran dostał piłkę w polu karnym i uderzył od razu z woleja ale minimalnie chybił. Athletic odpowiedział dwie akcjami braci Williamsów, jednak bez powodzenia. Najpierw Inaki wpadł w pole karne i próbował dogrywać do kolegów ale nie znalazł nikogo kto by wykończył akcję, a za chwile Nico próbował uderzać z linii pola karnego ale niestety niecelnie. Szkoda że nie chciał podawać do lepiej ustawionych kolegów – Daniego Garcii i Berenguera. W 16 minucie meczu przewrotką usiłował strzelać Berenguer ale minimalnie chybił. Minutę później powinno być 0-1. De Jong świetnie wyprowadził Lewandowskiego sam na sam z Agirrezabalą ale w tym pojedynku górą był nasz portero. W 25 minucie z kolei powinna być bramka dla Basków. Ter Stegen i Kounde źle się zrozumieli a piłkę w polu karnym przejął Berenguer ale niestety nie zdołał skierować piłki do siatki. W 29 minucie ładną akcją popisał się Inaki Williams, który wygrał pojedynek biegowy z Kounde i posłał piłkę do Berenguera ale niestety nasz lewoskrzydłowy nie opanował jej prawidłowo. Cztery minuty później starszy z braci Williamsów ładnym strzałem próbował pokonać Ter Stegena ale Niemiec zdołał wybić futbolówkę na rzut rożny. To jednak był nie koniec akcji gdyż po rzucie rożnym Raul Garcia doszedł do piłki i uderzył głową na bramkę ale niestety i tym razem bez powodzenia. Gdy wydawało się że pierwsza część meczu zakończy się remisem to przyjezdni wyszli na prowadzenie. Busquets podał w pole karne do Raphinhii, a ten z ostrego kąta, ładnym strzałem w długi róg pokonał Agirrezabalę. Bramka do szatni i gospodarz mieli 45 minut na odrobienie strat.

I Los Leones próbowali odrobić straty, tyle że niestety po raz kolejny zawiodła skuteczność, bo okazji do zdobycia bramek było naprawdę sporo a Ter Stegen nie mógł narzekać na brak pracy. Zanim to jednak nastąpiło to Barcelona mogła strzelić drugą bramkę. W 51 minucie Busquets dośrodkował do Lewandowskiego a ten uderzył głową, tyle że minimalnie niecelnie. Baskowie próbowali atakować i kilka razy mało brakowało żeby przedarli się w pole karne, tyle że świetnie interweniowali albo Kounde albo Balde, który świetnie radził sobie z Nico Williamsa. Tyle, że im dłużej trwał mecz tym Barca opadała z sił a Los Leones szło łatwiej. W 71 minucie powinno być 1-1 bo świetną pozycję w polu karnym miał Berenguer, który dostał doskonałe podanie na wolne pole od Inakiego, ale niestety piłka uderzyła w słupek. W 79 minucie Ter Stegen musiał się wykazać pełnią swoich umiejętności by efektowną robinsonadą sparować piłkę po strzale Muniaina. Minutę później Niemiec obronił sytuację sam na sam ale okazało się że napastnik Athletic był na spalonym. W 87 minucie padł gol dla Athletic po świetnym podaniu od Guruzety, sam na sam z Ter Stegenem wyszedł Inaki Williams i wykorzystał okazję. Niestety sędzia wrócił do sytuacji w której Athletic przejął piłkę i odgwizdał rękę Ikera Muniaina. Cy była ręka? I tutaj przydałaby się powtórka z okolic ławki rezerwowych i byłoby wiadomo czy to Muniain zagrywał ręką czy to zawodnik Barcelony (De Jong?) zagrywał piłkę nogą, która była bardzo wysoko podniesiona dokładnie na wysokości ramienia Ikera. Z przedstawionych powtórek wygląda tak jakby to właśnie kapitan Los Leones zagrywał ręką. W każdym razie mamy tutaj kontrowersyjną sytuację. Mecz jednak trwa dalej. Już w doliczonym czasie gry Athletic miał potrójną szansę na to by doprowadzić do remisu. Niestety zabrakło i skuteczności i szczęścia. Prawą flanką przedarł się Inaki Williams, podał wzdłuż pola bramkowego gdzie będąc kilka metrów od bramki Nico nie trafił w piłkę. Ta przeszła na długi słupek gdzie dopadł do niej Yuri i uderzył mocno ale na linii wybił ją Kounde. Jeszcze próbował poprawiać Zarraga ale tym razem drogę do siatki zastawił Marcos Alonso i skończyło się na rzucie rożnym. Ostatnie akcje czy to Inakiego (dobra centra w pole karne ale nikt nie podążył za akcją) oraz stał Nico (niecelny) niestety nic nie dały i Los Leones zanotowali kolejną porażkę – nr 6 w ostatnich 10 meczach ligowych.

Naprawdę szkoda tego meczu bo Barcelona nie była w najwyższej formie a Los Leones zagrali naprawdę dobre zawody. Valverde nieco zaskoczył ze składem ale zespół był dobrze ustawiony i naprawdę gra mogła się podobać. Zadecydowały naprawdę detale. Barca oddała w całym meczu zaledwie 2 celne strzały i oba chyba w pierwszej połowie meczu. Katalończycy posiadali sporą przewagę w posiadaniu piłki ale naprawdę niewiele z tego wynikało. Naprawdę trudno ocenić grę piłkarzy Los Leones. Teoretycznie gdyby nie świetne uderzenie Raphinhii to można by powiedzieć że obrona spisała się na piątkę. Wprawdzie dopuszczono jeszcze do sytuacji sam na sam Lewandowskiego ale wszystko skończyło się dobrze gdyż sprawy w swoje ręce wziął Agirrezabala. Poza tym raczej większego zagrożenia nie było. W ofensywie z kolei Athletic miał kilka okazji ale zabrakło zarówno szczęścia jak i skuteczności. Poza tym Los Leones grali jak równy z równym z liderem La Liga od którego byli momentami lepsi i mieli sporo sytuacji podbramkowych. Najlepszym dowodem tego jest fakt że graczem meczu został wybrany Ter Stegen, który niekiedy z pomocą swoich obrońców uratował zespół przed stratą punktów. W porównaniu do Niemca Agirrezabala był prawie bezrobotny bo poza jedną akcją kiedy uprzedził Lewandowskiego w sytuacji sam na sam to nie miał prawie nic do roboty, a przy strzale Raphinhii nie miał żadnych szans. Baskom na pocieszenie po tym meczu pozostanie jeszcze rekord pobitej frekwencji bo pojedynek z Blaugraną obserwowało z trybun 49741 kibiców co stanowi dla klubu najlepszy obecnie rezultat w rozgrywkach ligowych i został pobity rekord ze stycznia tego roku z Realem Madryt gdzie zasiadało na La Catedral 49316 fanów. Teraz przed Los Leones 8 spotkań w których bez problemu stać ich na serię zdobyczy trzypunktowych bo na wyjazdach są zespoły z dolnych rejonów tabeli, a u siebie te groźniejsze a więc Sociedad, Betis i Sevilla. Dopiero 14 maja czeka Los Leones pojedynek wyjazdowy z Villarrealem a więc drużyną, z którą raczej ciężko będzie o zdobycz punktową, aczkolwiek osiągnięty remis byłby naprawdę doskonałym rezultatem.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Agirrezabala – De Marcos (84' Capa), Vivian, Martinez, Balenziaga (70' Yuri) – Dani Garcia, Vesga (64' Zarraga) – Nico Williams, Raul Garcia (64' Muniain), Berenguer (84' Guruzeta) – Inaki Williams.
Trener: Ernesto Valverde

Barcelona: Ter Stegen – Sergi Roberto (84' Marcos Alonso), Christensen, Kunde, Balde – Busquets – Gavi (90' Alarcon), De Jong – Raphinha (83' Ansu Fati), Lewandowski, Ferran Torres (68' Kessie).
Trener: Xavi Hernandez

Wynik: 0 – 1
Bramka: 45' Raphinha
Żółte kartki: Inaki Williams, Zarraga – Sergi Roberto
Posiadanie piłki: 36% - 64%
Strzały: 15 – 10
Strzały celne: 5 – 2
Podania: 319 – 566
Faule: 13 – 7
Spalone: 2 – 1
Ruty rożne: 5 - 3
Widzów: 49741
Sędzia: Gil Manzano