Wyprawa na Vallecas zakończyła się podziałem punktów. Obydwa zespoły nie zdołały pokonać bramkarza drużyny przeciwnej i kibice opuszczali stadion z mocnym niedosytem, tym bardziej, że mecz mógł się podobać aczkolwiek porywający na pewno nie był. No ale zdobyty punkt na trudnym terenie z bezpośrednim rywalem do europejskich pucharów i w związku z tym pozytywny bilans w dwumeczu (wygrana na San Mames) na pewno jest wartościowym wynikiem i nie ma co wybrzydzać. Podział punktów oznacza również, że Athletic nie odrobił dwóch oczek do zespołów znajdujących się wyżej w tabeli a w przypadku niektórych strata nawet wzrosła (Villarreal). No ale do końca rozgrywek jeszcze sporo kolejek i w dalszym ciągu wszystko jest możliwe, choć niestety pula zespołów walczących o rozgrywki kontynentalne coraz bardziej się powiększa.

Jak już wspomniałem mecz mógł się podobać bo był szybki, ciekawy, było sporo sytuacji podbramkowych ale zabrakło w nim tego co najważniejsze dla wszystkich a więc goli. Rayo miało przewagę ale raz że mieli spore problemy z dochodzeniem do sytuacji podbramkowych a dwa że świetnie dysponowana była defensywa Los Leones, którą niemal bezbłędnie dowodził powracający do formy Inigo Martinez. Los Leones mieli za to groźniejsze i klarowniejsze sytuacje do zdobycia bramek. Obydwa zespoły postawiły na atak i akcje przenosiły się z jednego pola karnego na drugie. Na pierwsze emocje zawodnicy kazali jednak dość długo sobie czekać. W 10 minucie prawą strona przedarł się Lekue, posłał dokładną centrę do Guruzety, ten przeskoczył Balliu ale niestety głową przestrzelił. Minutę później Athletic miałby zapewne drugą okazję bo błędzie Frana Garcii ale ten w porę zdążył wrócić i zablokować Nico Williamsa – skończyło się na rzucie rożnym. Kolejne dwie minuty to kolejne akcje Basków ale raz świetnie spisał się Dimitrievski a za drugim razem skutecznie powstrzymali naszych piłkarzy obrońcy. Po kwadransie gry do głosu w końcu doszli gospodarze. Najpierw Balliu uderzał z dystansu za wysoko a następnie podobną próbę podjął Isi Palazon ale również bezskutecznie. W 25 minucie meczu ładną akcję przeprowadził Isi Palazon, dośrodkował na krótki słupek, gdzie nieco zaspali obrońcy Los Leones nie spodziewając się takiego rozwiązania i do piłki doszedł Trejo, który uderzył na bramkę ale futbolówka delikatnie odbiła się od Guruzety i wyszła poza boisko. Sędzia ku zdziwieniu gospodarzy wskazała na zagranie od bramki. W 31 minucie spotkania powinno być 0-1. Guruzeta dostał piłkę w pole karne, uderzył potężnie na bramkę ale instynktownie obronił portero Rayo, akcja jednak trwała dalej bo Isi powstrzymał dwóch zawodników Los Leones przed dobitką aż w końcu do futbolówki doszedł Sancet, który uderzył głową na bramkę ale i tym razem górą był świetnie dysponowany Dimitrevski. Cztery minuty później kolejną szansę na bramkę miał Guruzeta. Berenguer dośrodkował z lewej flanki, piłka minęła Frana Garcię ale nasz napastnik nie zdołał wykończyć. W 40 minucie spotkania z kolei to Rayo powinno prowadzić. Isiemu wprawdzie nie udało się strzelić na bramkę ale do futbolówki dopadł Alvaero Garcia, który miał czystą pozycję do oddania strzału. Skrzydłowy Błyskawic uderzył mocno, w długi róg bramki ale zabrakło mu szczęścia bo piłka trafiła w słupek. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy meczu kolejną szansę miał Guruzeta, tym razem po dośrodkowaniu Lekue ale i tym razem nic z tego nie wyszło. Tą część meczu zakończyła niecelna główka Lejeune.

Druga połowa zaczęła się dość podobnie jak pierwsza, a więc przez około dziesięć minut piłkarze próbowali znaleźć sposób na defensywę rywala ale nic specjalnie z tego nie wynikało. W 56 minucie spotkania w końcu mieliśmy emocje bo doskonałą szansę na bramkę zmarnował Nico Williams, po centrze Berenguera z lewej flanki, ale źle uderzył i po rykoszecie Frana Garcii piłka wylądowała na rzucie rożnym. W 60 minucie na bramkę Agirrezabali uderzał Trejo ale skończyło się na rzucie rożnym bo futbolówka trafiła w Viviana. Minutę później mogło być 0-1. Mumin stracił piłkę, świetnie się znalazł Sancet, który rozegrał akcję z Berenguerem, ten wpadł w pole karne i z ostrego kąta próbował zaskoczyć Dmitrevskiego, niestety futbolówka uderzyła w boczną siatkę. Minutę później znowu swojego szczęścia próbował Guruzeta ale Lejeune zablokował jego uderzenie. W 68 minucie przed szansą stanął Mumin ale jego uderzenie po rykoszecie wyszło na rzut rożny. W 81 minucie przed stratą bramki uratował Athletic Inigo Martinez, który przeciął świetne podanie Raula de Tomasa do Alvaro Garcii. Minutę później Los Leones ratował Agirrezabala, który wykazał się doskonałym refleksem po uderzeniu Alvaro Garcii i zmianie jej kierunku lotu przez de Tomasa. Były zawodnik Espanyolu swojego szczęścia próbował w 85 minucie strzałem z dystansu ale ponownie świetnie spisał się Agirrezabala. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry szansę miał Salvi ale przy przyjmowaniu piłki pomagał sobie ręką, co dobrze wychwycił sędzia tego spotkania. Minutę później piłkę meczową na nodze miał Nico Williams, którego idealnym podaniem obsłużył Sancet ale futbolówka trafiła w poprzeczkę. Dosłownie na sekundy przed zakończeniem meczu z czerwoną kartką wyleciał Sancet, który bez pardonu zaatakował Mumina. I tutaj można dyskutować nad aż taką karą bo wślizg był, nieco od tyłu ale czy aż tak brutalny i celowo w nogi żeby od razu pokazywać czerwo, to można mieć wątpliwości. Żółta chyba była by adekwatniejsza ale sędzia miał prawo do takiej, a nie innej interpretacji i z tego prawa skorzystał.

Jak już wspominałem, jak na mecz na wyjeździe było to całkiem dobre spotkanie w którym jedyne czego zabrakło to bramek. Było tempo, ciekawe, ładne akcje, parady bramkarzy a jedyne czego zabrakło to skuteczności. Obydwa zespoły miały szansę przeważyć szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wprawdzie, jak już wspomniałem Rayo miało optyczną przewagę ale bardziej niebezpieczna drużyną był chyba Athletic i dość długo podopieczni Iraoli nie potrafili zatrudnić Julena Agirrezabali. Wysokie noty za ten mecz mogą dostać bramkarze i obrońcy obydwu zespołów, natomiast dużo niższe formacje ofensywne, które nie potrafiły sobie odpowiednio poradzić ze swoimi rywalami a jak już się udało to strzelcy wykazywali się rażącą nieskutecznością lub po prostu brakiem szczęścia jak w przypadku Alvaro Garcii i Nico Williamsa gdy ich uderzenia trafiały odpowiednio w słupek i poprzeczkę. W ekipie Los Leones można na pewno wyróżnić Inigo Martineza jako głównodowodzącego formacją obronną oraz Viviana i Lekue. Inigo zagrał wręcz po profesorsku i był nie do przejścia przez rywali. Dobrze partnerował mu Vivian. Nawet Lekue zagrał dobre zawody i dobrze łączył zadania ofensywne z defensywnymi. Najsłabiej zagrał Yuri no ale akurat w jego przypadku miał najtrudniejsze zadania, a więc powstrzymywanie najgroźniejszego ogniwa linii ofensywnej Rayo czyli Isi Palazona. Bezbarwnie zagrała druga linia a więc Dani Garcia i Zarraga. Aż dziwne że Valverde czekał ze zmianami w tej formacji prawie aż do końca meczu. Naprawdę trudno cokolwiek powiedzieć o ich grze. Na końcu formacja i jej zawodnicy, których najtrudniej ocenić czyli atak. Z jednej strony było sporo ciekawych akcji ofensywnych, zespół był groźny, pomysł na przejście defensywny Rayo jakiś też był ale wykonania fatalne i totalny brak szczęścia. Poza tym to też Rayo, które umówmy się nie ma zbyt dobrej obrony, więc jeśli na jej tle atak prezentuje się przeciętnie lub dobrze a nie bardzo dobrze to tak naprawdę pozostawia to wiele do życzenia. Najwięcej uwag można mieć do Guruzety, który powinien z jedną sytuację wykorzystać a tego nie zrobił. Niby był pod grą, niby wychodził na pozycje i znajdował się tam gdzie piłka ale ewidentnie brakowało wykończenia. Po jednej powiedzmy setce mieli Berenguer i Nico Williams i to też powinno zostać wykorzystane no ale pozycje były dość trudne choć zapewne zawodnicy o klasę wyżej cieszyliby się ze zdobyczy bramkowej. Nieskuteczność niestety kosztowała stratę dwóch punktów. Szkoda ale szczerze powiedziawszy Rayo też nie zasługiwało na porażkę w tym meczu więc podział punktów chyba jest sprawiedliwy bo liczy się to co w siatce a że tam nic nie było po obydwu stronach to i taki a nie inny wynik meczu. Poza tym niestety mecz z Błyskawicami zakończył przedwcześnie Inigo Lekue, który doznał urazu mięśnia prostego uda. Zawodnik miał już podobną kontuzję w 2019 roku i pauzował nieco ponad miesiąc. Teraz też ma niemal identyczny uraz i tym razem jego rekonwalescencja może potrwać nieco dłużej ale raczej powinien wrócić przed końcem sezonu. Po badaniach przeprowadzonych w poniedziałkowy poranek okazało się że raczej data powrotu będzie bliższa majowi i pierwszych tygodni tego miesiąca niż początkowi kwietnia gdyż mięsień niestety ale uległ poważnemu oszkodzeniu. Szkoda bo w tym meczu Inigo zagrał naprawdę dobrze a i często dawał niezłe zmiany De Marcosowi. W każdym razie na pewno nie zobaczymy go w kolejnym meczu gdy Athletic podejmie FC Barcelonę.

Statystyka meczu:
Składy:
Rayo: Dimitrievski – Balliu, Lejeune, Mumin, Fran Garcia – Comesana, Valentin (80' Pathe Ciss) – Isi Palazon (87' Salvi), Trejo (80' Unai Lopez), Alvaro Garcia – Camello (66' Raul de Tomas).
Trener: Andoni Iraola

Athletic: Agirrezabala – Lekue (76' De Marcos), Vivian, Martinez, Yuri – Dani Garcia (84' Vesga), Zarraga (84' Vencedor) – Nico Williams, Sancet, Berenguer (71' Inaki Williams) – Guruzeta (71' Raul Garcia).
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 0 – 0
Żółta kartka: Mumin
Czerwona kartka: Sancet
Posiadanie piłki: 55% - 45%
Strzały: 18 – 16
Strzały celne: 2 – 3
Podania: 436 – 365
Faule: 9 – 17
Spalone: 0 – 2
Rzuty rożne: 7 - 9
Widzów: 12979
Sędzia: Melero Lopez