Czwarty półfinał z rzędu dla Athletic. Los Leones są jedyną drużyną obok FC Barcelony, która w ostatnich 30 latach zagrała w czterech półfinałach z rzędu w krajowym pucharze. Poza historycznym wyczynem Los Leones udało się dokonać rewanżu na swoim półfinałowym rywalu z ubiegłego sezonu a więc Valencii CF oraz przedłużyć serię awansów po pojedynczym meczu do 20 i ta seria zapewne potrwa co najmniej do przyszłych rozgrywek gdyż w półfinale ekipa Valverde zmierzy się już w dumeczu a potencjalnymi rywalami są Osasuna, FC Barcelona i Real Madryt. Tylko z tą pierwszą drużyną Baskowie nie grali jeszcze nigdy na tym etapie rozgrywek. A wracając do czwartkowego pojedynku z Los Ches to podopieczni trenera Valverde bez problemu awansowali pokonując swojego rywala 1-3 a łupem bramkowym podzielili się tylko przyjezdni zawodnicy gdyż samobója dla gospodarzy strzelił Oscar de Marcos a dla gości Muniain, Nico Williams i Vesga z rzutu karnego.

Mecz mógł się podobać, ale tylko publiczności przyjezdnej bo to co zobaczyli kibice Valencii na Mestalla na pewno ich nie napawa optymizmem przed kolejnymi meczami bo Los Ches zagrali bardzo słabo. Owszem dłużej utrzymywali się przy piłce ale niewiele to dawało to raz a dwa byli praktycznie bezzębni i to mając takiego snajpera w ataku jak Edison Cavani. Ale pierwsi byli blisko zdobycia bramki już w 3 minucie meczu po dośrodkowaniu z lewej flanki z rzutu wolnego Gayi i próbie zamknięcia akcji na długim słupku przez Lino, które na szczęście dla przyjezdnych okazało się nieskuteczne. Los Leones ostrzeżenie przyjęli do wiadomości i wyszli wyżej do rywala, tak że ten miał olbrzymie problemy by wydostać się z własnej połowy, a każdy przechwyt kończył się szybką akcją i próbą rozmontowania obrony rywala, która trzeszczała w szwach. Baskom długo się nie udawało dojść do dogodnej sytuacji i pierwszą mieli w 19 minucie kiedy Yuri świetnie dograł z lewej flanki do Inakiego na środek, ten oddał na prawo do swojego brata a Nico z kolei wyprowadził na skrzydle De Marcos. Oscar dośrodkował na krótki słupek ale strzał idącego za akcją starszego z Williamsów wybił obrońca na rzut rożny. Wysoki pressing długo nie przynosił efektów bo Los Ches każdy swój błąd zdołali naprawić ale w końcu przyszedł taki moment że nie dali już rady. W 35 minucie spotkania ekipa Gattuso popełniła błąd, a właściwie Diakhaby, który podawał do swojego kolegi z boiska, który był bardzo dobrze kryty przez Herrerą. Futbolówka wybita spod nóg zawodnika Valencii trafiła pod nogi Inakiego ale został powstrzymany przez Comerta. Tyle że Athletic ponowił szybko akcję bo do piłki doszedł przed polem karnym Ander i dośrodkował na długi słupek gdzie Inaki Williams wygrał pojedynek główkowy z Folquierem i zgrał futbolówkę do Muniaina. Iker będąc totalnie sam w polu karnym, nie namyślając się długo huknął z kilku metrów z woleja nie dając żadnych szans na obronę Mamardashviliemu. 0-1 i konsternacja na trybunach bo na pewno nie tego spodziewali się kibice Los Ches. Tym bardziej że Valencia dalej miała spore problemy w ataku. A Baskowie atakowali dalej i w 39 minucie mieli okazję do podwyższenia prowadzenia. Kolejny błąd gospodarzy przy wyprowadzeniu piłki, ta trafiła znowu do Inakiego Williamsa, ten zagrał na prawe skrzydło do De Marcosa a Oscar posłał centrę w kierunku Berenguera, który niestety nie zdołał celnie uderzyć głową. W końcu jednak jedna akcja Valenci wyszła. Podłączył się do niej stoper Diakhaby, który jakoś znalazł się na prawym skrzydle, dośrodkował wzdłuż linii końcowej pola karnego gdzie na lewej flance akcję próbował zamknąć akcję Castillejo. Tyle że był tam De Marcos i chciał uprzedzić rywala, tyle że zrobił to tak nieszczęśliwie że wpakował piłkę do własnej bramki. Gdy wydawało się że obydwa zespoły zejdą do szatni przy wyniku remisowym Athletic zadał dość niespodziewany cios i to zaledwie niespełna dwie minuty po stracie bramki. Yuri podał w pole karne do Berenguer'a ten podał do Inaki Williamsa, który wycofał do lepiej ustawionego brata. Nico w kilku metrów huknął pod poprzeczkę i dał swojej drużynie prowadzenie. Klasyczna bramka do szatni i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1-2.

Drugą część meczu podopieczni trenera Valverde nie zagrali już tak intensywnie ale i tak mecz było pod ich całkowitą kontrolą gdyż gospodarze nie mieli specjalnie atutów by zagrozić bramce Agirrezabali poza miotającym się bez wsparcia Edisonem Cavanim. Po mniej więcej 15 minutach to się zmieniło bo Gattuso w miejsce Cavaniego, Castillejo i Musaha wprowadził Hugo Duro, Frana Pereza i Almeidę. Ekipa Los Ches zaczęła grac intensywniej, szczególnie w drugiej linii gdzie brylował Almeida. To spowodowało że Athletic nieco się cofnął ale i tak był bliżej zdobyczy bramkowej niż rywale. W 64 minucie ponownie w dogodnej sytuacji znalazł się Muniain i próbował uderzać z woleja ale piłka minimalnie minęła bramkę Mamardashviliego. W 74 minucie było już po meczu. Athletic przeprowadził ładną akcją na prawej flance gdzie De Marcos zagrał do Nico Williamsa, ten na jeden kontakt z Herrerą, który wpadł w pole karne ale jego strzał został zablokowany przez obrońców. Do futbolówki dopadł Nico Williams i chyba próbował strzelać ale niestety nic z tego nie wyszło gdyż jego nogę postawną zaatakował Cenk powodując upadek. Z daleka wyglądało to jak poślizgnięcie się ale tym razem zadziałał prawidłowo VAR i po sporym zamieszaniu (Baskowie prowadzili akcję dalej i wywalczyli rzut rożny), arbiter tego meczu Pan Del Cerro Grande zdecydował się podejść do monitora by obejrzeć sytuację. Po chwili nie miał już wątpliwości i wskazał na wapno. Skutecznym egzekutorem okazał się Vesga i był 1-3. W 76 minucie Gattuso postawił wszystko na jedną kartę i wprowadził ostatniego napastnika – Marcosa Andre ale na niewiele to się zdało. Los Ches wprawdzie dominowali ale nie na tyle by poważniej zagrozić bramce Agirrezabali. Za to o emocje dla swojego bramkarza zadbali koledzy a właściwie Yuri, który w 83 minucie tak niefortunnie podawał do tyłu do swojego portero że gdyby nie jego szybki refleks i wyjście daleko przed pole karne to Hugo Durro przejąłby piłkę i miał sytuację sam na sam. I to w zasadzie było na tyle emocji w tym meczu bo Ches nie mieli żadnej sytuacji by choćby zagrozić bramce Basków. Los Leones awansowali do kolejnej rundy i w poniedziałek poznają swojego rywala w półfinale Copa del Rey.

Trener Valverde i zawodnicy po tym meczu mają pełne prawo do zadowolenia. Taktycznie spotkanie zostało rozegrane perfekcyjnie bo Los Ches niewiele mogli zrobić. Valencii wytrącono wszystkie argumenty z rąk. Nawet nie za bardzo jest co rozpamiętywać straconą bramkę bo konia z rzędem temu kto kiedykolwiek widział środkowego stopera Diakhabego atakującego skrzydłem i dośrodkowującego w pole karne. De Marcosa też trudno winić za samobójczą bramkę bo był w bardzo niekomfortowej sytuacji gdzie było bardzo trudno wybić piłkę gdyż raz że szedł na wślizgu próbując blokować dostęp do piłki Castillejo, a dwa że miał praktycznie zamkniętą przestrzeń do wyekspediowania piłki poza pole bramkowe. Ekstremalnie trudna sytuacja do kontrolowania. Bardzo za to cieszy odpowiedź podopiecznych Valverde na straconą bramkę. Od razu rzucili się do ataku i wymanewrowali obronę rywali tak że odzyskali prowadzenie. Poza tym mógł się podobać pressing który bardzo utrudniał wyjście Valencii nie tylko z własnej połowy ale i nawet z okolic pola karnego. Dobre zawody zagrała druga linia gdzie krótko byli pilnowani pomocnicy rywali i nie mieli prawie żadnej swobody w rozegraniu piłki. Prawidłowo funkcjonowały skrzydła i w szczególności obaj boczni obrońcy którzy bardzo często i dobrze włączali się do akcji ofensywnych czym też ograniczyli do maksimum funkcjonowanie skrzydeł Los Ches. Obrona nie pozwoliła rywalom na nic, mocno trzymając tyły. Widac że Vivian i Yeray coraz lepiej się rozumieją a to napawa optymizmem w kontekście potencjalnego odejścia Inigo Martineza. No i ostatnia kwestia a więc zaangażowanie. Aż prosi się by Athletic w każdym meczu grał tak albo podobnie bo miło było patrzeć na grę podopiecznych Txingurriego. Oby więcej takich spotkań a o europejskie puchary moglibyśmy być spokojni.

Statystyka meczu:
Składy:
Valencia: Mamardashvili – Foulquier, Diakhaby (46' Cenk), Comert, Gaya – Guillamon (75' Marcos Andre) – Musah (57' Almeida), Moriba – Castillejo (57' Fran Perez), Cavani (57' Hugo Duro), Lino.
Trener: Gennaro Gattuso

Athletic: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Yeray, Yuri – Vesga – Herrera (78' Dani Garcia), Muniain (78' Sancet) – Nico Williams (93' Raul Garcia), Inaki Williams (84' Guruzeta), Berenguer.
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 1 – 3
Bramki: 43' De Marcos (samobójcza) – 34' Muniain, 45' Nico Williams, 74' Vesga (karny).
Żółte kartki: Diakhaby, Musah, Comert, Moriba – Vivian, Sancet, Agirrezabala
Posiadanie piłki: 54% - 46%
Strzały: 5 – 10
Strzały celne: 1 – 3
Podania: 469 – 420
Faule: 19 – 15
Spalone: 3 – 4
Rzuty rożne: 1 - 3
Widzów: 45040
Sędzia: Del Cerro Grande