Real Madryt okazał się za silny dla Basków i wygrał 0-2 po golach niezawodnego Benzemy oraz Kroosa. Jednak Los Leones mogą chodzić z podniesioną głową bo zagrali naprawdę dobre spotkanie przeciwko wiceliderowi tabeli i wynik do ostatniej minuty był sprawą otwartą. Niestety zawiodła skuteczność oraz błędy, których takie zespoły jak Los Blancos nie wybaczają. Gdyby podopieczni trenera Valverde zagrali z taką intensywnością, zaciętością i polotem z innymi drużynami to pewnie można by było spokojnie myśleć o wygranej ale w tym przypadku okazało się to za mało. Niestety powrót po przerwie na mundial jest niezwykle bolesny i w czterech meczach Athletic zdobył zaledwie 2 oczka co czyni go drugą najgorszą drużyną La Liga zaraz po Realu Valladolid. Pocieszeniem, marnym ale jednak, jest to że rywalami były drużyny z czołówki tabeli La Liga, a do tego doszły w międzyczasie mecze Copa del Rey oraz to że póki co zespół wygląd pod względem fizycznym naprawdę dobrze. Miejmy nadzieję że dalej będzie lepiej. No i jeszcze jedno a mianowicie postawa obrony pod nieobecność dwóch podstawowych defensorów. Było co najmniej nieźle a debiutujący od pierwszej minuty Paredes zagrał naprawdę dobre zawody. Wprawdzie raz uciekł mu Benzema (choć patrząc na powtórki to niekoniecznie można za to winić młodego stopera) i trafił z woleja do siatki ale większość meczu Aitor radził sobie naprawdę dobrze z o wiele bardziej doświadczonym i dużo lepszym pod względem umiejętności rywalem.

Athletic rzucił się na Real od pierwszych sekund meczu. Po zaledwie 20 wywalczył pierwszy rzut rożny. Przez pierwsze 5 – 7 minut Królewscy mieli olbrzymie kłopoty by wydostać się z własnej połowy boiska. Dopiero wtedy po ładnej oskrzydlającej akcji Mendy'ego Banzema próbował uderzyć na bramkę ale przeniósł piłkę za wysoko. W 10 minucie spotkania Los Leones mogli strzelić bramkę. Berenguer z prawej strony rozegrał rzut rożny krótko do Nico Williamsa, ten podał do Zarragi a Oier dośrodkował w kierunku bliskiego słupka gdzie Paredes uderzył głową w długi róg bramki. Niestety Courtois wyciągnął się jak struna i zdołał sparować futbolówkę na rzut rożny. W 17 minucie doskonale na prawym skrzydle znalazł się Nico Williams, który dostał podanie od De Marcosa, ograł obrońce i ściął do środka gdzie poszukał technicznego strzału z dystansu w długi róg bramki. Niestety okazał się on minimalnie niecelny. Królewscy w tym czasie praktycznie nie istnieli na murawie. Tyle że jak już zaistnieli to zrobiło się bardzo nieciekawie. W 20 minucie spotkania szarżującego Asensio powalił Yuri ale arbiter nie zdecydował się wskazać na wapno. Po konsultacji z VAR utrzymał decyzję i słusznie, ale jedynie co do karnego bo delikatny faul w istocie był, a Pan Sanchez Martinez tego po prostu nie zauważył. Inna sprawa że Asensio był bardziej skoncentrowany na tym by jak najwięcej dać od siebie niż na grze więc prawdopodobnie dlatego sędzia nie był pewny czy gwizdać czy też jest to zwykłe ordynarna symulka. W 22 minucie Królewscy mogli się nadziać na kontrę. Po rzucie rożnym Athletic wyszedł z bardzo szybkim atakiem, Sancet pognał prawym skrzydłem i oddał piłkę do idącego środkiem Inaki Williams. Straszy z braci wprawdzie minął obrońce i stanął oko w oko z wychodzącym Courtoisem ale niestety szanse powodzenia były marne gdyż nasz napastnik strzelał z zerowego kąta mając przed sobą jeszcze portero. Niestety dwie minuty później było już 0-1 dla przyjezdnych. Valverde dośrodkował z lewej flanki na długi słupek gdzie Vivian przegrał pojedynek z Asensio, który zgrał piłkę do tyłu gdzie Benzema na chwilę odkleił się od Paredesa i z woleja z około 9 - 10 metrów wpakował piłkę do siatki. Na pewno sporo winy tutaj ponosi nasz młody defensor ale z drugiej strony jak Vivian mógł przegrać pojedynek główkowy z Asensio to trudno zrozumieć. Druga sprawa to zgrywane piki do tyłu to jest pole do popisu dla pomocników, a na powtórkach widać że wracający Zarraga nie dość że robi to powoli, to jeszcze obserwuje rozwój wypadków, a przyśpiesza dopiero wtedy gdy widzi idącego do piłki Benzemę i próbującego podążyć za nim Paredesa. No ale nie w takich meczach i z takimi przeciwnikami Karim strzelał bramki. Ta bramka nieco podłamała podopiecznych trenera Valverde, który cofnęli się w obawie na frontalne atak Królewskich. No ale nic takiego nie nastąpiło choć Real długo utrzymywał się przy piłce i przy każdej nadarzającej się okazji próbował atakować. W 29 minucie spotkania ładny strzał oddał Vinicius ale prosto w ręce Simona. Athletic przebudził się w 30 minucie kiedy to po ładnej akcji Berenguera musiał interweniować Nacho wybijając piłkę z pola karnego. Chwilę później ten sam zawodnik ponownie próbował powstrzymywać szarżującego lewą flanką Alexa ale tym razem skończyło się na faulu, którego odgwizdanie bardzo nie spodobało się winnemu i co widać było po jego reakcji. W 37 minucie z dystansu próbował przymierzyć Sancet ale obrońcy ofiarną interwencją zdołali zablokować to uderzenie i skończyło się na rzucie rożnym. W 44 minucie prawą flanką przedarł się Nico Williams, który jak dziecko ograł Asensio ale niestety w sukurs koledze przyszedł Mendy i w ostatniej chwili zdołał powstrzymać naszego skrzydłowego. Pierwsza połowa zakończyła się po minucie dodatkowego czasu gry i trenerzy dostali kilkanaście minut na przygotowanie zespołów do drugiej połowy. Po pierwszej Athletic przegrywał 0-1.

Athletic wyszedł na drugą połowę z mocnym postanowieniem by odrobić straty. I trzeba przyznać że Los Leones zagrali naprawdę dobrze i pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Już w 47 minucie Inaki Williams zepsuł dobra piłkę fatalnie strzelając z woleja. Minutę później dobra akcja prawą flanką De Marcosa i centra do niestety będącego na spalonym Berenguera. Baskowie przez pierwsze minuty niemal zamknęli na swojej połowie Real Madryt, który był stosunkowo bezradny. Królewscy otrząsnęli się w 59 minucie, ale od razu mogli podwyższyć prowadzenie. Vinicius po krótkim rozegraniu rzutu wolnego posłał piłkę na długi słupek, Benzema wygrał pojedynek główkowy i zgrał piłkę do będącego w doskonałej sytuacji Nacho, który strzelił celnie ale na drodze piłki do siatki stanął Unai Simon. Nacho był bohaterem kolejnej akcji tyle że pod swoją bramką gdzie w ostatniej chwili powstrzymał Berenguera, który przygotowywał się do strzału na bramkę z czystej pozycji. W 66 minucie Real Madryt miał kolejną okazję do zdobycia bramki. Benzema rozegrał piłkę z Valverde na prawym skrzydle, ta następnie poszła na wolne pole do Asensio, który stanął oko w oko z Simona ale posłał futbolówkę tuż obok słupka celując w długi róg. Athletic szybko odpowiedział bo w 70 minucie miał również setkę by wyrównać stan meczu. Yuri dośrodkował z lewej flanki, niepilnowany Nico Williamsa znalazł się na dalszym słupku, dobrze przyjął piłkę ale wykonanie było niestety fatalne. W 76 minucie doskonałą szansę na wyrównanie miał Guruzeta ale i On swój strzał wykonał koszmarnie. W 78 minucie Los Leones byli bardzo blisko szczęścia. Po rzucie rożnym piłka trafiła przed pole karne gdzie jeden z pomocników Athletic oddał mocny strzał na bramkę, Courtois zdołał obronić ale z dobitką pośpieszył Inaki Williams, który trafił do siatki. Niestety VAR anulował gola bo futbolówka po strzale zza pola karnego dotknęła będącego na offsidzie Guruzetę czym trochę zmyliła belgijskiego bramkarza. Słuszna anulacja bramki. Ostatnie minuty spotkania to już oblężenie bramki Courtois'a i praktycznie rzut rożny za rzutem rożnym po wybiciach niekiedy rozpaczliwych obrońców Królewskich. Tyle że Real to Real i trzeba uważać do końca na ten zespół. Totalna ofensywa niestety zemściła się na Los Leones bo w doliczonym czasie gry poszła świetna kontra ekipy przyjezdnych, którą wykończył Toni Kroos. 0-2 i kolejna porażka z Realem stała się faktem.

Trudno mieć pretensje do Atheltic za to spotkanie. Po prostu nie wyszło, kolejny raz zresztą. No ale w sumie porażki z takimi klubami jak Real Madryt i Barcelona można przyjąć w przedsezonowych kalkulacjach. Tyle że Los Leones rozegrali naprawdę dobre spotkanie na tle renomowanego przeciwnika i mieli szansę na zdobycz punktową. Zdecydowały niuanse ale w takich meczach jak z Realem czy Barcą na San Mames tak już jest. Z pozytywów tego spotkania na pewno można wymienić występ Paredesa i to mimo winie przy straconej bramce. Zawodnik, który wcześniej zaliczył łącznie 45 minut w czterech meczach spisał się co najmniej nieźle jeśli nie nawet dobrze. Potem było już tylko lepiej, a do tego przy stałych fragmentach gry stanowił poważne zagrożenie dla bramki Courtoisa raz strzelając celnie i sprawiając mnóstwo kłopotów bramkarzowi a innym razem na krótkim słupku przedłużył piłkę tak że gdyby nie obrońcy Realu to na drugim słupku mógłby dojść do piłki któryś z jego kolegów. Jak na w sumie niewysokiego stopera imponował skocznością i wyczuciem piłki. To dobrze i miejmy nadzieję że będzie dalej się rozwijał bo Athletic zyska przynajmniej dobrego zmiennika w razie odejścia Inigo Martineza. A może wskoczy nawet do pierwszego składu bo mając 22 lata ma jeszcze sporo czasu przed sobą. Na pewno jednak patrząc na mecz z Realem to nikt nie zatęsknił w nim za nieobecnym Yerayem, którego zastąpił. Bardzo dobry mecz rozegrał De Marcos, który chyba już zapomniał o chwilach słabości i wpadkach z pojedynkach z Sociedad czy wcześniej z Osasuną. Praktycznie zupełnie wyłączył Viniciusa z gry jak również sam angażował się dość często w akcje ofensywne. Dobrze funkcjonowały obydwa skrzydła. Valverde postawił na klasycznych skrzydłowych i to się opłaciło bo zarówno Nico Williams jak i Berenguer przy pomocy Yuriego i De Marcosa stwarzali sporo zagrożenia w bocznych rejonach boiska. Zabrakło trochę szczęścia bo kilka centr w pole karne było co najmniej obiecujących a także trochę skuteczności i szczęścia bo obaj skrzydłowi mieli po dobrej okazji do zdobycia bramki. Najsłabszym zawodnikiem w ekipie Basków był Oihan Sancet. Ten mecz wyjątkowo nie wyszedł naszemu pomocnikowi, któremu trudno znaleźć było sobie miejsce na murawie. W zasadzie trudno sobie przypomnieć jakąkolwiek jego akcję ofensywną w tym spotkaniu. Bardziej aktywny od niego był choćby grający za plecami Oier Zarraga, mimo w większość zadań defensywnych jakie na nim spoczywały. No ale to chyba pierwszy słabszy mecz Oihana w tym sezonie i miejmy nadzieję że szybko wróci na właściwe tory. Poza tym co do reszty zawodników trudno mieć do nich jakieś specjalne pretensje czy też jakoś ich specjalnie wyróżnić. Grali co najmniej nieźle i wywiązali się ze swoich obowiązków. Oczywiście można było zagrać lepiej ale trzeba mieć na uwadze przeciwko komu grali, czyli zawodnikom jednego z najlepszych zespołów na świecie. No i są też pewne priorytety bo na dzień dzisiejszy najważniejsze są rozgrywki Copa del Rey gdzie apetyty są spore a trudno je pogodzić z meczami ligowymi.

Ostatnia kilka zdań w tej relacji chciałbym poświęcić frekwencji na stadionie. Kibice Los Leones tym meczem pobili rekord frekwencji należący do spotkania z Barceloną z 2020 roku. Tym razem na trybunach zasiadło o 162 więcej fanów czyli łącznie 49316. Poprzedni najlepszy wynik obejmował 49154 kibiców na trybunach i padł 6 lutego 2020 roku. Został też pobity najlepszy wynik ligowy który również należy do meczu z Realem Madryt tylko, że z 18 marca 2017 roku gdy na trybunach zjawiło się 49095 fanów i jest to na dzień dzisiejszy trzeci wynik w tabeli wszech czasów. Miejmy nadzieję że Los Leones nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tym temacie w obecnym sezonie bo przed nami półfinały Copa del Rey.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos (75' Lekue), Vivian, Paredes, Yuri – Vesga (85' Raul Garcia), Zarraga (67' Herrera) – Nico Williams, Sancet (67' Muniain), Berenguer (67' Guruzeta) – Inaki Williams.
Trener: Ernesto Valverde

Real: Courtois – Nacho, Militao, Rudiger, Mendy – Camavinga – Valverde Ceballos (85' Kroos) – Asensio (73' Modrić), Benzema, Vinicius (82' Rodrygo).
Trener: Carlo Ancelotti

Wynik: 0 – 2
Bramki: 24' Benzema, 90' Kroos
Żółte kartki: Yuri, Vivian, Herrera – Camavinga, Vinicius
Posiadanie piłki: 51% - 49%
Strzały: 18 – 10
Strzały celne: 3 – 4
Podania: 437 – 467
Faule: 17 – 10
Spalone: 3 – 2
Rzuty rożne: 12 - 2
Widzów: 49316
Sędzia: Sanchez Martinez