Drugi w tym sezonie mecz z Realem i niestety druga porażka. Tym razem na San Mames gdzie Królewscy przyjechali w dość mocno przetrzebionym składzie z powodu covid'a. Niestety Los Leones tego nie wykorzystali i wskutek przespania początku meczu gdy w niespełna 10 minut Karim Benzema dwukrotnie trafił do siatki Agirrezabali ulegli rywalom. Gola zmniejszającego rozmiary porażki i dającego nadzieję strzelił kilka minut później Oihan Sancet. Mimo ataków do samego końca meczu i naprawdę dobrej gry na tle lidera tabeli niestety ale nie udało się odrobić reszty strat i trzeba było uznać wyższość rywala. Oby jednak ten mecz był dobrym prognostykiem przed kolejnymi zawodami bo forma zawodników wydaje się rosnąć i jeśli zagrają tak po przerwie świątecznej to jest spora szansa na punkty. Może też uda się jeszcze raz spotkać z Los Blancos bo jest taka szansa w Superpucharze Hiszpanii, który zostanie rozegrany w połowie stycznia w Arabii Saudyjskiej i tam w myśl zasady „do trzech razy sztuka" tym razem uda się pokonać ekipę Ancelottiego. Tyle że żeby stanąć przed tą szansą trzeba będzie najpierw pokonać Atletico. No ale to melodia przyszłości.

Mecz rozpoczął się od mocnych uderzeń. Praktycznie co akcja pod bramką to padała bramka. Niestety Athletic trochę „spóźnił" się z wyjściem z szatni i po siedmiu minutach przegrywał 0-2 za sprawą Karima Benzemy. Najpierw Francuz popisał się ładną akcją na lewej flance, ściął do sdoka i niemal z narożnika pola karnego uderzył idealnie w dłiugi róg bramki Aguirrezabali. Nasz portero nie miał żadnych szans. Tam samo 3 minuty później gdy Hazard doskonale uruchomił podaniem Benzemę a ten pewnym uderzeniem w długi róg ponownie pokonał portero Athletic. Dwa szybkie ciosy i ciężko było myśleć o dobrym wyniku. Ale Basków to nie zraziło bo już w 10 minucie spotkania odrobili część strat. Vencedor posłał prostopadłe podanie do Sanceta, ten w polu karnym zawiódł obrońcę i i uderzył z prawej strony w dłiugi róg bramki Courtoisa. Belg był bez szans a futbolówka odbijając się od słupa wpadła do siatki. Przepiękną bramka młodego ofensywnego pomocnika Los Leones. Fantastyczny początek meczu i wprawdzie jak się później okazało wynik został już ustalony ale emocji nie brakowało. Zawodnicy postawili na szybkość i intensywność więc kibice się nie nudzili. Szanse na wyrównanie mieli Sancet i Nunez ale ich strzały minalnie minęły bramkę rywali. W 25 minucie ponownie dał o sobie znać Eden Hazard, który bedąc na lewej flance wpadł w pole karne i zamiast strzelać, co było najlepszym wyborem, próbował podawać do Benzemy ale na szczeście w porę zażegnał niebezpieczeństwo Oscar de Marcos. Obydwa zespoły postawiły na otwartą grę i akcje płynnie przesuwały się raz pod jedno, raz pod drugie pole karne ale już do końca pierwszej części meczu nie udało się poważniej zagrozić którejkolwiek z bramek.

W drugiej połowie nie było już bramek ale mecz dalej mógł się podobać. Był intensywny a Baskowie nie mając nic do stracenia atakowali zawzięcie bramkę Realu. Odsłaniali przez to tyły i Królewscy mieli kilka szans na podwyższenie prowadzenia ale świetnie w bramce spisywał się młody Aguirrezabala. W 49 minucie Yeray świetnie powstrzymał szarżującego lewą flanką Viniciusa. Za chwilę mieliśmy dwie doskonałe akcje pod drugim polem karnym gdzie najpierw Militao w ostatnie chwili przeciął podanie do Inaki Williamsa, który tylko czekał na piłkę by oddać uderzenie na bramkę Courtoisa. Niespełna 120 sekund później to samo zrobił Mendy, który w ostatniej chwili wybił dobrą piłkę centrowaną w pole karne przez Zarragę. W 61 minucie bliski wyrównania był Inaki Williams. Dostał świetną piłkę z boku pola karnego i uderzył na bramkę Courtoisa ale niestety przy strzale nieco trafił w murawę i piłka zamiast w światło bramki przeszła w niewielkiej odległości od słupka. Dwie minuty później na strzał z dystansu zdecydował się jeden z pomocników Athletic, piłką trafiła w Valverde i wyszła na rzut rożny. Baskowie domagali się karnego ale jak pokazały powtórki nie mogło być o nim mowy. W 72 minucie meczu kolejna dobra akcja zakończyła się odważnym wyjściem belgijskiego bramkarza, który uprzedził Williamsa. Podawał De Marcos ale niestety gdy wychodził do piłki był na pozycji spalonej. W 78 minucie doskonałą akcją na boku popisał się Nico Williams, który wygrał pojedynek z Nacho ale Inaki nie zdołał dojść do dośrodkowywanej piłki przez swojego brata. Intensywne ataki na bramkę Realu i coraz wyższa gra zespołu Marcelino mogła się zemścić w 81 minucie. Vinicius dośrodkował z prawej strony, Benzema zgrywał do Hazarda na lewe skrzydło a Belg uderzył na bramkę. Na szczęście na posterunku był Aguirrezabala, który świetną interwencją zapobiegł utracie bramki. W 86 minucie meczu Baskowie mieli kolejną doskonałą okazję do zdobycia bramki. Mariano stracił piłkę w środku pola, poszła błyskawiczna kontra i Nico Williams znalazł się niemal w sytuacji sam na sam z Courtoisuem. Niestety szybkie wyjście z bramki Belga oraz szybkość Miliato, który zdołał dogonić młodszego z braci Williams zapobiegła utracie bramki. Doliczonym czasie gry jeszcze dwie szanse na zdobycz bramkową mieli podopieczni trenera Ancelottiego. Najpierw doskonałą sytuację zmarnował Jović po podaniu Petera i uderzył niecelne a chwilę później ponownie w roli głównej był bramkarza Aguirrezabala, który w świetnym stylu obronił strzał Kroosa. Naprawdę doskonała interwencja młodego bramkarza Athletic. Los Leones atakowali do końca i w ostatniej akcji meczu wywalczyli rzut rożny ale niestety jego wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Po chwili sędzia zakończył mecz.

To były naprawdę niezłe zawody w wykonaniu Los Leones. Gdyby nie koszmarny początek to można by było powiedzieć że bardzo dobre. Baskowie niestety przespali pierwsze minuty meczu i to się zemściło. Dwie szybkie bramki Benzemy można powiedzieć załatwiły spotkanie. Udało się odpowiedzieć tylko raz ale szanse na wyrównanie były. Przede wszystkim cieszy jednak to że podopieczni trenera Marcelino zagrali z zębem, na dużej intensywności i mieli pomysł na rozmontowanie defensywy rywali. To pozwala na pewno z optymizmem patrzyć w przyszłość. Jeśli w taki sposób zagraliby ze słabszymi drużynami to powinno być naprawdę dobrze. Tyle że niestety w przypadku Athletic różnie bywa z taką motywacją, bo tutaj była naprawdę olbrzymia. Dobrze zagrała obrona. Ograniczyła poczynania ofensywne do minimum. Stracone bramki padły przy minimalnym udziale całej czwórki. Oczywiście można było im zapobiec, zrobić nieco więcej ale cały zespół myślami pozostał w szatni na początku meczu. Dodatkowo strzały Benzemy i akcje były naprawdę przedniej jakości więc to też nieco ściąga odpowiedzialność z defensywy. Później już było dużo lepiej i nawet udało się odrobić część strat po naprawdę bardzo dobrej akcji i przede wszystkim przepięknym uderzeniu Oihana Sanceta. Los Leones mieli pomysł na przebicie się przez szeregi rywali, konstruowali niezłe akcje i kilkukrotnie byli bliscy wyrównania ale zabrakło trochę umiejętności młodym piłkarzom jak Sancet czy Nico Williams a także szczęścia. Królewscy posiadali sporą przewagę w posiadaniu piłki ale pod własnym polem karnym zespół też nieźle się bronił a ostatnią ostoją był bramkarz Aguirrezabala. Ten 21-letni portero spisał się doskonale. Przy straconych bramkach był bez szans a w kilku innych sytuacjach popisał się fantastycznymi umiejętnościami. To pokazuje skalę jego talentu i to że może z powodzeniem zastąpić Unaia Simona jeśli ten kiedyś odejdzie z klubu. Jak widać Lezama to kuźnia talentów bramkarskich a współpraca z Unoy13 a więc szkółką młodzieżową kształcącą nowych adeptów bramkarskiego rzemiosła rozwija się znakomicie bo większość zawodników grających na bramce i znajdujących się w młodzieżowych zespołach Los Leones to właśnie adepci tego ośrodka. W ataku kilka rozwiązań mogło się podobać. Niezłą formę pokazał Iker Muniain, główny motor napędowy poczynań Athletic. Rozgrywał, biegał do pressingu i generalnie był wszędzie z przodu. Dobry mecz zagrał Oihan Sancet, którzy nie tylko zaliczył bramkę ale i dobrze wspomagał Inaki Williamsa w ofensywie. Zagrał tym razem jak typowy mediapunta i lepiej to wglądało niż na szpicy. Słabiej niż w poprzednim meczu zagrał starszy z braci Williams ale i tak zostawił mnóstwo zdrowia na boisku a Militao czy też Nacho mieli z nim mnóstwo pracy. Trochę zabrakło mu wypracowanych sytuacji podbramkowych ale cóż, nie zawsze będzie tak jak w pojedynku z Betisem gdzie zaliczył dwa trafienia. Tym razem sytuacje mieli inni i szkoda że ich nie wykorzystali. Dobrze też zagrała druga linia gdzie Vencedor i Dani Garcia niezbyt odstawali od pomocników rywala. Całkiem dobrze wyglądało to w defensywie i wprawdzie nieco słabiej w ofensywie ale i tutaj było kilka ciekawych zagrań. W końcu też Vencedor gra nieco wyżej jako playmaker i całkiem dobrze to wygląda. Na tle takiego zespołu jak Real Madryt wprawdzie trudno się wybić ale było ok. Nawet ciekawe spisał się Oier Zarraga na prawej flance ale tutaj trzeba wziąć poprawkę na to że jego głównym zadaniem była pomoc dla De Marcosa w obronie przeciwko Viniciusowi. Brazylijczyk zagrał dość słabo w czym na pewno jest spora zasługa obydwu przeze mnie wymienionych zawodników. W ataku było przyzwoicie bo Zarraga zaliczył kilka niezłych otwierających podań i dośrodkowań. Szkoda że żadne z nich nie zakończyło się groźniejszą akcją. Zarraga pokazał że jest wszechstronnym zawodnikiem ale jego miejsce jednak jest w drugiej linii. To kreatywny pomocnik ale nie szybkościowiec więc skrzydło to raczej nie dla niego miejsce. O wiele lepiej spisał się jego zmiennik – Nico Williams. Młodszy z braci Williams napsuł sporo krwi Mendiemu a i miał z 1 – 2 okazje do zdobycia gola ale niestety nie udało się i chyba zabrakło też trochę doświadczenia w polu karnym Realu Madryt. Generalnie jak już wspomniałem mecz był naprawdę niezły i miejmy nadzieję że podopieczni trenera Marcelino będą grali częściej w taki sposób i na takiej intensywności bo to jedna z dróg do zdobyczy punktowej. Oby jeszcze lepiej było w kolejnych spotkaniach po Nowym Roku.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Aguirrezabala – De Marcos, Yeray, Nunez, Balenziaga (62' Lekue) – Zarraga (57' Nico Williams), Vencedor, Dani Garcia, Muniain (84' Nico Serrano) – Sancet (62' Raul Garcia), Inaki Williams.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Real Madryt: Courtois – Lucas Vazquez, Militao, Nacho, Mendy – Camavinga – Valverde, Kroos – Hazard (86' Peter), Benzema (89' Jović), Vinicius (85' Mariano).
Trener: Carlo Ancelotti

Wynik: 1 – 2
Bramki: 10' Sancet – 4' i 7' Benzema
Żółte kartki: Vencedor, Dani Garcia – Vinicius, Camavinga
Posiadanie piłki: 40% - 60%
Strzały: 15 – 12
Strzały celne: 2 – 7
Podania: 429 – 668
Faule: 17 – 7
Spalone: 2 – 1
Rzuty rożne: 7 - 0
Widzów: 42722
Sędzia: Soto Grado