^Powrót na górę!
To już nie jest zwykły brak skuteczności, czy nawet pech. To jest już jakaś klątwa jaką rzucono na Athletic w tym sezonie. Niestety Baskowie przegrali z Sevillą na San Mames 0-1, a strzelcem jedynej bramki był Duńczyk Delaney po niezwykle szczęśliwej akcji swojego zespołu. Trzeba jednak przyznać że strzał był przedniej marki, nie do obrony, co gorsza trudno też cokolwiek zarzucić obronie Basków poza ponownym brakiem szczęścia. Całość nieszczęścia gospodarzy dopełnia fakt że to był jedyny celny strzał na bramkę Simona w wykonaniu rywali i jedna z nielicznych akcji drużyny z Andaluzji, która przez cały mecz była raczej w głębokiej defensywie z nielicznymi wypadami do przodu. Szkoda straconych punktów ale przynajmniej gra mogła się podobać i dawać nadzieję na to że w kolejnym meczu będzie o wiele wiele lepiej.
Pierwsza połowa to totalna dominacja Athletic, który raz po raz stwarzał zagrożenie pod bramką Bono. Jednocześnie wysoki pressing ograniczył zapędy Sevilli do 2 groźnych akcji przez pełne 45 minut meczu. Niestety jedna z nich zakończyła się bramką Delaneya, który wykorzystał szczęśliwe podanie Montiela, który o milimetry uprzedził Martineza i zdołał wślizgiem wycofać piłkę przed linię szesnastego metra do Duńczyka, który pięknym strzałem w okienko nie dał szans Simonowi. Trzech zawodników Athletic próbowało zablokować to uderzenie i niestety nie dało rady. Sevilla miała jeszcze jedną akcją – w 7 minucie kiedy wyjście Kounde zapoczątkowało ładną akcję Los Nervionenses, futbolówkę dostał Oscar, dośrodkował do Delaneya a ten próbował uderzać głową na bramkę ale na drodze piłki stanął Lekue, który wybijał futbolówkę bardzo szczęśliwie bo mało brakowało a by zaliczył samobója. Za to Baskowie zafundowali kibicom piękny aczkolwiek nieskuteczny i pechowy futbol. Dwa świetne, techniczne strzały z dystansu oddali Dani Garcia i Vencedor i dwukrotnie Bono ratował słupek. Dwie setki tradycyjnie zaprzepaścił Inaki Williams po którego strzałach futbolówka minimalnie mijała słupek. O centymetry spudłował również Nico Williams, który wziął na istny rollercoaster lewego obrońcę rywali – Augustinssona. Tuż przed stratą bramki Athletic miał kolejną setkę, tym razem po serii błędów obrońców Sevilli i czystej pozycji strzeleckiej Raula Garcii na około 11 metrze od bramki. Nasz pomocnik uderzył mocno, celnie ale fantastycznie spisał się w bramce Bono. W 41 minucie Los Leones mieli szansę na wyrównanie. Ładna kombinacyjna akcja pomiędzy braćmi Williamsami zakończyła się centrą Inakiego na 5 metr gdzie do futbolówki dopadł Muniain ale uderzył niecelnie pod naciskiem Kounde. Jak pokazały powtórki stoper Sevilli ewidentnie faulował naszego kapitana i powinien być rzut karny. Gdzie był VAR??? Tego nie wie nikt a kamery chwilę później pokazały sporą ranę w łydce po korku zawodnika gości. Pierwszą połowę zakończył strzał w słupek Vencedora.
Drugie 45 minut to początkowo dominacja Sevilli ale bez żadnych ciekawszych akcji. Athletic również atakował tyle że bezskutecznie gdyż rywale byli już o wiele lepiej ustawieni w obronie i na o wiele mniej pozwalali podopiecznym trenera Marcelino. Im dłużej trwała jednak ta część meczu, tym Baskowie starali się groźniejsi. Setkę w 69 minucie zmarnował Muniain, który dostał doskonałe podanie od Inakiego i z kilku metrów uderzył ponad bramką. Kolejne akcje to wolej Berenguera, ładne dośrodkowanie Balenziagi do którego jednak nie doszedł żaden z zawodników gospodarzy i ładne aczkolwiek niecelne uderzenie Sanceta. Niestety mimo walki do końca nie udało się zdobyć bramki wyrównującej i to Sevilla zdobyła komplet punktów.
W zasadzie jedyne za co można zganić po tym meczu ekipę Los Leones to skuteczność pod bramką Bono. No i koszmarny brak szczęścia nie mówiąc już o ślepych sędziach na VARze. Tradycyjnie już Baskowie mocno się spięli na mecz z czołową drużyną w tabeli i szczególnie w pierwszej połowie zagrali naprawdę świetne zawody. Akcje rywali, które w mniejszy lub większy sposób zagroziły bramce Simona, można było policzyć na palcach jednej ręki i to w całym meczu. Obrona bez problemu sobie radziła z akcjami ofensywnymi rywala, funkcjonował pressing, w ataku było nieźle. Druga linia stanęła na wysokości zdania, opanowała środek pola, odbierała i rozgrywała piłkę no i Los Leones byli groźni z dystansu bo to właśnie Dani Garcia i Vencedor popisali się bardzo ładnymi strzałami, które wylądowały na słupkach. Nawet atak spisywał się nieźle bo sytuacje strzeleckie były i to sporo ale tutaj zawiodła skuteczność braci Williams czy też Raula Garcii. Niestety liczy się to co w siatce a tutaj lepszą drużyną była po prostu Sevilla. Pozostaje mieć nadzieję że dalej będzie po prostu lepiej i zespół w końcu się odblokuje.
Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Lekue (66' Petxarroman), Yeray, Martinez, Balenziaga – Nico Williams (75' Berenguer), Dani Garcia (66' Zarraga), Vencedor, Muniain – Raul Garcia (57' Sancet), Inaki Williams.
Trener: Marcelino Garcia Toral
Sevilla: Bono – Montiel, Kounde, Diego Carlos, Augustinsson (66' Rekik) – Fernando, Delaney – Papu Gomez, Oscar (85' Gudelj), Oliver Torres (66' Jordan) – Rafa Mir (78' Munir).
Trener: Julen Lopetegui
Wynik: 0 – 1
Bramka: 37' Delaney
Żółte kartki: Lekue, Dani Garcia, Vencedor, Inigo Martinez – Fernando, Rekik, Kounde
Posiadanie piłki: 55% - 45%
Strzały: 13 – 6
Strzały celne: 2 – 1
Podania: 514 – 437
Faule: 17 – 10
Spalone: 0 – 1
Rzuty rożne: 9 - 0
Widzów: 36637
Sędzia: Hernandez Hernandez