Kolejny mecz na San Mames i kolejny remis. Athletic ponownie nie potrafił pokonać rywala z końca ligowej tabeli i podzielił się punktami z Granadą mimo tego że jako pierwszy wyszedł na prowadzenie za sprawą Raula Garcii, któremu podawał Iker Muniain. Niestety później zaliczył dwa klopsy, najpierw przy wyprowadzeniu piłki, która przejął rywal i przeprowadził zabójcza kontrą zakończoną przez Machisa oraz chwilę później za sprawą niefrasobliwości w obronie, która wykorzystał Molina. W drugiej połowie udało się odrobić stratę po kolejnym kuriozum, tym razem w polu karnym gości i ostatecznie samobóju bramkarza Nasrydów. Na strzelenie bramki dającej zwycięstwo zabrakło chęci, determinacji i chyba tez trochę sił oraz umiejętności, co w pierwszych dwóch przypadkach bardzo źle świadczy o Los Leones. Licznik spotkań bez wygranej urósł więc do 5 spotkań i zapewne przedłuży się po kolejnym bo już w środę na Santiago Bernabeu drużyna z Bilbao spotka się z Realem Madryt odrabiając zaległości z 9 kolejki.

Mecz zaczął się idealnie dla Athletic. W 10 minucie spotkania wysoki pressing Basków przyniósł skutek, Montoro popełnił błąd przy podaniu do bocznego obrońcy i piłkę w okolicach pola karnego przejął Iker Muniain. Kapitan Athletic podciągnął niemal do linii końcowej i wycofał piłke na środek pola karnego co nadbiegającego Raula Garcii, który pewnym strzałem w długi róg pokonał Maximiano. Niestety Los Leones zamiast przycisnąć rywala, wykorzystać zamieszanie jakie spowodowała strata bramki to cofnął się i nie wychodził już tak wysokim pressingiem. I to się zemściło bo Granada nie grając jakiegoś specjalnego futbolu zdołała najpierw wyrównać, a później zdobyć prowadzenie, jeszcze w pierwszej połowie meczu. W 25 minucie Dani Garcia zaliczył koszmarną stratę w środku pola przy wyprowadzeniu piłki na rzecz Montoro, który szybkim podaniem uruchomił Molinę a ten z kolei podał na prawe skrzydło do Machisa, który mimo asysty Lekue (trochę spóźnionego) mocnym uderzeniem w długi róg zdołał pokonać Unaia Simona. Los Leones długo nie mogli się otrząsnąć po stracie bramki bo w ciągu czterech kolejnych minut Granada stworzyła sobie dwie kolejne sytuacje do zdobycia gola. Najpierw ponownie dał o sobie znać Machis ale tym razem Lekue był bardziej czujny i nie dał się oszukać wybijając piłkę na rzut rożny. Chwilę później piłkę w polu karnym dostał Molina i oddał mocne uderzenie z ostrego kąta w długi róg, na szczęście niecelne. Do trzech razy sztuka, ponieważ Baskowie zignorowali ostrzeżenia to trzeciego już nie dostali tylko stracili bramkę. W 35 minucie spotkania Iker w prosty sposób stracił piłkę na połowie rywali i poszła kontra na bramkę Simona. Znowu w roli głównej był Machis, który w okolicach pola karnego gospodarzy próbował podać do Moliny. I tutaj szczęście nie dopisało podopiecznym trenera Marcelino bo futbolówka odbiła się od interweniujących obrońców, później od Daniego Garcii i trafiła do snajpera gości, który w sytuacji sam na zam z Simonem nie zmarnował okazji. 1-2 i szok na trybunach. Los Leones próbowali odrobić stratę przed przerwą ale niestety niewiele z tego wynikało bo ataki były czytelne i łatwe do rozbicia przez gości.

W drugiej połowie Baskowie od początku ruszyli do ataków, które raz że były groźniejsze niż w pierwszej części a dwa, że bardziej przemyślane. Przede wszystkim rozegrał się Nico Williams, który był niezwykle ciężki do zatrzymania na prawym skrzydle. W 46 minucie swój zespół musiał ratować Maximiano, który dalekim wyjściem przed pole karne powstrzymał szarżującego Nico Williamsa, usiłującego dojść do piłki zagranej przez Lekue. W 50 minucie młodszy z braci Williams również próbował swojego szczęścia, tym razem w dryblingu ale tym razem nie dali się oszukać obrońcy. W końcu, chwilę później akcja Nico powiodła się na tyle że udało się wywalczyć rzut rożny. W 57 minucie poprzeczka uratowała Granadę przed stratą bramki po efektownym i przytomnym woleju Raula Garcii z około 30 – 35 metrów. Goście z rzadka odpowiadali ale byli groźni. W 65 minucie Luis Suarez zapędził się prawą flanką i próbował dośrodkować ale futbolówka wpadła w taką rotację że uderzyła w poprzeczkę o mało co nie wpadając do bramki poza zaskoczonym Simonem. W 72 minucie swoimi umiejętnościami musiał się wykazać Maximiano, który sparował na rzut rożny mocny i efektowny strzał Zarragi. W końcu w 76 minucie Athletic dopiął swego. Doskonałe prostopadłe podanie na wolne pole dostał Williams, zdołał zagrać piłkę obok bramkarza ale już nie był w stanie jej dobić do bramki. Sprzed linii bramkowej wybił ją Abram, dotknął następnie padający na murawę Torrente i zatrzymała się koło słupka. Iker dopadł jej najszybciej i próbował skierować do siatki ale wracający do bramki Maximiano wbił ją sobie sam. 2-2 i mecz zaczynał się od początku. Tyle że Los Leones mocno już spuścili z tonu i inicjatywę zaczęła przejmować Granada. Na szczęście nie przyniosło to efektu bramkowego ale było blisko bo po jednej ze strat Athletic, Inigo Martinez sfaulował zawodnika gości tuż przed polem karnym za co obejrzał jak najbardziej słuszną czerwoną kartkę, która eliminuje go z meczu z Realem Madryt. Na szczęście obyło się bez dalszych konsekwencji bo rzut rolny niemal z linii pola karnego został przez Granadę wykonany fatalnie. 2-2 na San Mames i kolejny mecz tylko z jednym punktem zdobytym na dużo niżej notowanym rywalu.

Ciężko ocenić zawodników za ten mecz jak i samo spotkanie. Z jednej strony kiepski wynik dla Athletic, a z drugiej w sumie nie taka zła gra patrząc choćby na statystyki. W pierwszej połowie wprawdzie wiele pozostawiało do życzenia i gra jako taka nie powalała na kolana ale w drugiej było już lepiej i na pewno całościowo była lepsza i to o wiele od tego co zaprezentował Athletic tydzień wcześniej na Ciutat de Valencia w pojedynku z Levante. Najwięcej to zabrakło przede wszystkim szczęścia. Przy pierwszej bramce gdy Montoro przechwycił piłkę i podawał do Moliny ta przeszła pomiędzy nogami Vencedora, Lekue też mało zabrakło do przejęcia przy kolejnym podaniu. Przy drugim golu w polu karnym był mały „pinball" pomiędzy zawodnikami Athletic zanim futbolówka trafiła do Moliny ale fakt że stoperzy mogli skuteczniej przeciąć podanie lub wybić mocniej piłkę, która dość nieszczęśliwie odbiła się od Daniego Garcii. I w zasadzie tylko za stratę drugiej bramki można winić obrońców. Poza tym defensywa nie miała wiele do roboty bo Granada atakowała bardzo rzadko. O wiele gorzej spisała się druga linia i ofensywa. Tutaj było najsłabiej. Sporo głupich strat, niedokładności, brak zgrania i pomysłu na rozegranie piłki. Najbardziej brakowało ostatniego podania choć początek był obiecujący. Ale gra była do przodu, dało się w miarę łatwo przedostać pod bramkę rywala. W zasadzie jedynym zawodnikiem do którego trudno mieć pretensje jest Nico Williams, który zagrał bez kompleksów, starał się jak mógł i kilka razy mocno szarpnął prawym skrzydłem. Szkoda że partnerzy z ataku niezbyt z nim się rozumieli. Trochę też zabrakło ofensywnych wyjść bocznych obrońców. Ale i tak gra wyglądała lepiej niż w meczu z Levante a to tylko podkreśla to jak słabo spisał się Athletic w tamtym meczu że tak niewiele trzeba było by gra w kolejnym meczu była zauważalnie lepsza. Miejmy nadzieję że w meczu z Realem Madryt zespół zagra jeszcze lepiej bo z taka grą to na Santiago Bernabeu może być nieciekawie.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Lekue, Yeray, Martinez, Balenziaga (77' Petxarroman) – Nico Williams, Vencedor, Dani Garcia (60' Zarraga), Muniain – Raul Garcia, Sancet (60' Inaki Williams).
Trener: Marcelino Garcia Toral

Granada: Maximiano – Quini, German (44' Abram), Torrente, Escudero – Gonalons, Montoro – Rochina (66' Eteki), Machis (53' Neva) – Luis Suarez, Jorge Molina.
Trener: Robert Moreno

Wynik: 2 – 2
Bramki: 10' Raul Garcia, 76' Maximiano (samobójcza) – 25' Machis, 34' Molina
Żółte kartki: Zarraga – Montoro, German (jako rezerwowy)
Czerwona kartka: Martinez
Posiadanie piłki: 63% - 37%
Strzały: 17 – 8
Strzały celne: 5 – 4
Podania 511 – 313
Faule: 12 – 9
Spalone: 5 – 3
Rzuty rożne: 8 - 3
Widzów: 32651
Sędzia: Jaime Latre