Wielkimi krokami zbliża się walne Walne Zgromadzenie Socios, które odbędzie się 23 października i pierwszy raz w historii zostanie przeprowadzone na San Mames a dokładnie na dolnym pierścieniu trybuny północnej. Będzie to chyba najtrudniejsze zebranie w ostatnich latach dla władz klubu jak i kibiców. Na początku miesiąca zostały przedstawione wstępne założenia budżetu klubu, które zostały przesłane delegatom, którzy wezmą udział w zgromadzeniu i będą głosowali. Według jak na razie nieoficjalnych danych klub ma wydać w obecnych rozgrywkach ok. 136 mln euro a dochód będzie stanowiło około 130,5 mln a więc deficyt ma wynieść około 5,5 mln euro. To nie jedyne wydatki. Z rezerwy ma zostać pokryte 30 mln zaległych podatków, które zostały naliczone przez hiszpański urząd skarbowy wskutek decyzji Komisji Europejskiej stwierdzającej nielegalne preferencyjne traktowanie klubów – stowarzyszeń (Real, Barca, Osasuna i Athletic) w stosunku do innych klubów. Decyzja ta mimo odwołań prawników została utrzymana w mocy i kluby muszą uregulować te należności. Do tego dochodzi 70 mln euro strat jakie Athletic poniósł na skutek pandemii co daje łącznie prawie 100 mln euro. Z oszczędności udało się uzyskać 12 mln euro poprzez dwukrotne obcięcie pensji zawodnikom, które i tak zamykają się astronomiczną kwotą ok. 90 mln euro, co stanowi około 80 procent wydatków klubu. Dla porównania Real Sociedad wydaje na pensje zawodników około 55 mln euro. Z dodatkowych wydatków w tym sezonie doszły odszkodowania dla zawodników zwolnionych z umów w kwocie około 1,5 mln euro oraz budowa nowego budynku klubowego w Lezamie na która poszło 5,7 mln euro.

Spore straty finansowe być będą zmuszały władze Athletic do poszukiwania nowych rozwiązań finansowych i formuł, które mogą naruszać pewne tradycje jak również zapewne spowodują spore dyskusje w gronie kibiców Los Leones, tak samo jak swego czasu była dyskusja na temat reklamy na koszulkach, która pojawiła się pod koniec pierwszej dekady obecnego wieku. Prezydent Elizegi ma zamiar przedstawić na Walnym Zgromadzeniu Socios, które odbędzie się 23 października, nietypową jak na Athletic propozycję a więc poszukanie strategicznego sponsora dla stadionu San Mames, co wiązałoby się z tymczasową zmianą nazwy obiektu. Trudno będzie przekonać do tego socios ale niestety sytuacja finansowa klubu uległa znacznemu pogorszeniu. Straty na skutek pandemii wyniosły niemal 70 mln euro a poduszka finansowa jaką zostawił Josu Urrutia i wypracował na początku swojej kadencji Elizegi mocno się skurczyła. Wprawdzie klub w dalszym ciągu ma sporo wolnych środków ale i ograniczone sposoby finansowania swojego budżetu gdyż nie jest spółką a stowarzyszeniem należącym do kibiców. Będzie to niezwykle trudne zadanie bo już teraz władze klubu będą się musiały przekazać socios inne niezbyt dobre wieści a więc założenia budżetu na obecny sezon przewidujące około 5,5 mln euro straty jak również spróbować przeforsować propozycję u fanów tzw. opłaty covidowej w wysokości 120 euro od każdego z partnerów klubu, która ma sfinansować te straty. Wracając jeszcze do nazwy stadionu i znalezienia sponsorów to zadanie to może się wydać o tyle karkołomne że w przypadku obiektów w Hiszpanii dochody z tego tytułu nie są zbyt duże, poza oczywiście największymi klubami jak Atletico, którego obiekt nosi nazwę Wanda Metroplitano. Spore pieniądze miano też oferować Barcelonie i Realowi Madryt ale tam kibice nie wyrazili zgody na zmianę nazwy. Takową zmienił natomiast Real Sociedad, którego Estadio Anoeta nazywa się obecnie Reale Arena a suma jaką wykłada sponsor zamyka się kwotą 10 mln euro za 5 lat co jest śmiesznie mało. Niewiele więcej dostaje Villarreal za Estadio de La Ceramica. O takich kwotach jak dostają ManCity (Etihad Stadium), Arsenal (Emirates Stadium), Bayern (Allianz Arena) to można tylko pomarzyć. Tak samo zresztą jak w przypadku takich klubów jak Borussia Dortmund (Signal Iduna Park), Bayer (BayArena) czy też Palmerias który obecnie gra na Allianz Parque. Z drugiej strony Athletic ma kilka atutów by przyciągnąć naprawdę poważne firmy na swój obiekt. Przede wszystkim San Mames jest bardzo nowoczesnym stadionem położonym w samym centrum miasta, który stale był unowocześniany jeszcze w trakcie budowania lub tuż po (m.in. umieszczenie w podziemiach basenów czy też powiększenie dachu oraz ruchome schody na wszystkie poziomy trybun). Zewnętrzną elewację pokrywają potężne ekrany widziane z wielu miejsc miasta co daje dodatkową powierzchnię reklamową. Pytanie więc czy uda się przekonać fanów to tego, którzy są niechętnie jakimkolwiek zmianom w klubie a wiele rzeczy uważają za atak na tradycje klubu. Niestety rachunek ekonomiczny jest nieubłagany, chyba że Los Leones awansują w obecnym sezonie do europejskich pucharów co na pewno znacznie poprawiłoby klubowe finanse. Trzeba też przyznać prezydentowi Elizegi że jest odważnym człowiekiem bo za rok odbędą się wybory na szefa klubu, w których na pewno wystartuje a decyzje taka jak zmiana nazwy stadionu na pewno nie przysporzy mu wielu przyjaciół i wyborców.

Zresztą nie tylko pomysł zmiany nazwy stadionu. Niedawno jeden z najbardziej zaufanych ludzi Elizegiego, główny księgowy klubu Jon Ander del las Fuentes, który również mocno naraził się ostatnio sympatykom Athletic. Mianowicie w jednej z ostatnich wypowiedzi dla dziennikarzy (El Correo) miał stwierdzić że Athletic powinien sprzedać paru zawodników by przezwyciężyć pogarszającą się sytuację finansową. De las Fuentes tłumaczył to tym że po to się chowa talenty piłkarskie by później w razie czego można by ich sprzedać a klub na nich zarobił i bogacił się. Dziennikarze i kibice od razu wyciągnęli Fuentesowi jego wypowiedź i Elizegiego sprzed 3 lat a więc wtedy kiedy szli do wyborów, w których zarzekali się że bilansowanie budżetu poprzez sprzedaż piłkarzy to ostateczność a trzeba się skupić na bardziej przedsiębiorczych kryteriach dochodowych. Socios również nie pozostawili suchej nitki na tej wypowiedzi i od razu zadali pytanie autorowi tej myśli kogo niby zamierza sprzedać – Simona? Nuneza? Viviana? A może Vencedora? Zapewne del las Fuentes nie uniknie takich pytań w trakcie walnego zgromadzenia. Tak samo jak o pensję Inakiego Williams, którego określił mianem bardzo drogiego gracza jak na warunki Athletic i którego umowa wygasa w 2028 roku z klauzulą odstępnego wynoszącą 135 mln euro.

Jak więc widać sytuacja finansowa nie jest wesoła i wprawdzie klub ma wciąż wolne środki ale one niestety topnieją. Na dzień 30 czerwca 2022 roku czyli na koniec obecnego sezonu rezerwa ma wynieść zaledwie niewiele ponad 54 mln euro. W ciągu ostatnich lat stopniała z sumy prawie 122,5 mln euro, która była na koniec czerwca 2019 roku na 102 mln na koniec czerwca 2020 r. oraz 82 mln na 30 czerwca 2021 roku. To najlepiej pokazuje jaki bonus stanowią europejskie puchary, szczególnie teraz w dobie pandemii i ograniczonych możliwości finansowania działalności klubu. De Las Fuentes określił przychody z gry w Lidze Europy na około 8 do 14 mln euro za samą fazę grupową co mając na uwadze budżet Athletic nie tylko by go bilansowało ale pozwalało wyjść na plus. Do tego jeszcze dochodzą zwiększone pieniądze z tytułu praw do transmisji telewizyjnych, która dla zespołów, które zajęły miejsca dające grę w rozgrywkach kontynentalnych są o wiele wyższe niż dla pozostałych. Rożnica pomiędzy miejscem spoza pierwszej szóstki a resztą może sięgać ładnych kilku milionów euro. Miejmy więc nadzieję że obecny sezon jest ostatnim nazwijmy go „covidowym" i kolejne rozgrywki odbędą się już w pełni normalnym trybem a Los Leones wrócą na drogę zarabiania a nie tracenia pieniędzy.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus