Z niczym wracają z Wanda Metropolitano zawodnicy Los Leones. Po raz kolejny nie udało się zdobyć punkty na nowym obiekcie Atletico gdzie Baskowie przegrali tym razem 2-1 po trafieniach Llorente i Suareza z rzutu karnego dla gospodarzy oraz Ikera Muniaina dla gości. Szkoda bo była szansa na dobry rezultat gdyż to Athletic wyszedł jako pierwszy na prowadzenie. No ale to jest Atletico Madryt, lider tabeli i zespół z którym każdemu gra się szalenie ciężko i niewygodnie. Pocieszeniem powinien pozostać fakt, że podopieczni trenera Marcelino rozegrali całkiem niezłe zawody ale zabrakło trochę pomysłu na sforsowanie najlepszej defensywy w La Liga, trochę szczęścia i precyzji w rozegraniu akcji, skuteczności no i takiego boiskowego cwaniactwa jakim wykazało się Atletico przy zdobyciu obydwu bramek. Tym samym nie udało się zmniejszyć strat do Villarrealu do jednego oczka, co oznacza że trzeba jeszcze mocniej walczyć o punkty w kolejnych meczach. A najbliższa okazja będzie w niedzielę o godzinie 14.00 na Estadio Balaidos z Celtą Vigo.

Athletic miał pomysł na ten mecz. Przez pierwsze około 15 minut spotkania dał się wyszaleć rywalom cofając się do defensywy i bardzo mądrze się broniąc. Atletico próbowało zagrać to co najlepiej im wychodzi, a więc szybko zdobyć gola i następnie kontrolować mecz skutecznie kontratakując. Baskowie przetrwali ten fragment gry bez specjalnego zagrożenia dla własnej bramki, a gdy tylko nadarzyła się okazja skutecznie zaatakował i to skutecznie. W 21 minucie Williams dostał świetne prostopadłe podanie na skrzydło od De Marcosa, wpadł w pole karne, podciągnął do linii końcowej i dośrodkował do wbiegającego Muniaina. Iker skiksował ale na szczęście strzał poszedł w światło bramki i do tego kompletnie zmylił Oblaka. Los Leones dość niespodziewanie objęli prowadzenie. Atletico było mocno zaskoczone takim obrotem sprawy i zawodnicy trenera Simeone długo nie mogli dojść do siebie po tym ciosie. Wprawdzie atakowali ale goście świetnie się bronili i ograniczyli ich atuty do minimum. Jedyne na co było stać gospodarzy to strzały z dystansu ale albo skutecznie blokowali je obrońcy albo na posterunku był Simon, który bardzo dobrze się ustawiał i nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Niestety prowadzenie nie udało się utrzymać do końca. I tutaj pokazało się cwaniactwo Atletico, które wykorzystało chwilę dezorganizacji w szeregach piłkarzy Athletic, którzy domagali się by sędzia zakończył mecz. Gil Manzano jednak nie chciał a Lemar wykorzystał zamieszanie, pomknął lewą flanką, dośrodkował na około 6 – 7 metr gdzie najwyżej wyskoczył Llorente i głową umieścił piłkę w siatce. Simon nie miał szans na skuteczną interwencję gdyż futbolówka jeszcze odbiła się od Nuneza i zmieniła kierunek. Może gdyby strzał był czysty do nasz portero zdołał by go odbić bo rzucał się w prawidłową stronę. To była typowy gol do szatni. Zawodnicy Athletic rzucili się do sędziego z pretensjami że nie zakończył meczu wcześniej ale powiedzmy sobie szczerze są sami sobie winni bo gra się do momentu aż zabrzmi gwizdek sędziego o czym zdaje się zapomnieli.

Druga połowa zaczęła się nieźle dla Athletic bo od ładnej akcji Yuriego, który dośrodkował z lewego skrzydła w pole karne a Raul Garcia uderzył głową na bramkę. Niestety strzał przyjął na ciało interweniujący Savić i zażegnał niebezpieczeństwo. Niestety ale odpowiedź Atletico była skuteczna. Wprawdzie w pierwszej akcji Suarez spalił będąc na wyraźnym offsidzie ale po chwili po prostopadłym podaniu znalazł się w polu karnym, nabrał na zwód Nuneza, który przy wślizgu zostawił nogę i doszło do kontaktu z napastnikiem rywali. Urugwajczyk runął na murawę jakby co najmniej urwało mu nogę, a arbiter nie miał wyjścia i musiał wskazać na wapno. Sam poszkodowany wykorzystał jedenastkę i Atletico prowadziło 2-1. Los Colchonerros mogli więc zacząć grać swoją ulubioną grę czyli głęboką defensywę i szybkie kontry. I mieli kilka sytuacji ale dwie koszmarnie zepsuł Carrasco a jedną Koke. To się mogło zemścić bo już w doliczonym czasie gry w polu karnym Atletico główkował Nuneza i miał świetną szansę na wyrównanie ale niestety zabrakło skuteczności, trochę szczęścia i lepszego uderzenia, które sprawiło by więcej trudności Oblakowi, który popisał się świetną interwencją ratując komplet punktów swojemu zespołowi. Athletic próbował przez całą drugą połowę odrobić stratę i doprowadzić do remisu ale akcje nie za bardzo się kleiły. A było kilka obiecujących, które niestety w ostatniej fazie kończyły się albo niedokładnym podaniem, albo błędem technicznym przy przyjęciu albo po prostu nieporozumieniem pomiędzy zawodnikami. Inna sprawa to taka że Atletico było doskonale ustawione, zawodnicy świetnie czytali grę i wymuszali sporo błędów piłkarzy Marcelino ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić od kiedy zespół prowadzi Diego Simeone. Wynik 2-1 może nie jest do końca sprawiedliwy ale liczy się to co w siatce a tutaj lepsi byli rywale.

Trudno tutaj zganić Basków za to spotkanie i porażkę. Po pierwsze to był mecz z liderem i najlepszą defensywą w La Liga i jedną z najlepszych w największych ligach europejskich. Po drugie Los Leones zagrali naprawdę dobre spotkanie a jedyne dwa błędy jakie zostały popełnione niestety ale zakończyły się bramkami. Z takimi zespołami jak Atletico aby liczyć na dobry wynik to trzeba zagrać perfekcyjnie gdyż każda słabość zostanie natychmiast wykorzystana. Poza tym Los Leones zupełnie nie odstawali od rywali, grali niezłą piłkę ale tak jak już wspomniałem zabrakło być może trochę pomysłu na rozbicie doskonale ustawionego rywala, trochę szczęścia, skuteczności i cwaniactwa w jakim celuje zespół Simeone. Obrona poza dwoma klopsami świetnie radziła sobie z atakami rywala i nie dopuściła do większego zagrożenia a Atletico musiało ratować się strzałami z dystansu, które i tak w większości trafiały w defensorów Los Leones. Dobrze funkcjonowały boki obrony, które często angażowały się w ofensywie, a w defensywie maksymalnie jak się dało utrudniano dostarczenie piłki w pole karne. Druga linia była całkiem kreatywna w ataku a i w obronie dawała radę. Może trochę pomocnicy za bardzo cofali się w pole karne i umożliwiali strzały z dystansu ale i tak nie było źle. Ofensywa dwoiła się i troiła ale doskonale ustawiona defensywa rywala skutecznie neutralizowała poczynania czy to Muniaina czy Berenguera. Zawodnicy Athletic bardzo często byli podwajani albo potrajani, w szczególności Williams, który tylko raz miał więcej swobody, wtedy gdy padła bramka na 0-1 autorstwa Muniaina. Tyle że rozluźnienie w szeregach swojego zespołu szybko opanował Simeone i uczulił zawodników na tyle że przez pozostałą część meczu Inaki nie mógł praktycznie nic zrobić mając 2 -3 rywali przeciwko sobie. Cóż, porażkę na Wanda Metropolitano można było wkalkulować w przedsezonowe rozważania ale walka o europejskie puchary trwa nadal, a je się zdobywa grając z drużynami z niższych miejsc w tabeli a nie z czołówką gdzie o punkty jest dość trudno. Miejmy nadzieję że już na Balaidos Athletic rozpocznie nową serię spotkań bez porażki, która trwała przez 8 spotkań wliczając w to pojedynki Copa del Rey.

Statystyka meczu:
Składy:
Atletico: Oblak – Savic, Felipe, Hermoso – Trippier, Llorente (89' Kondogbia), Koke, Lemar (67' Saul) – Carrasco (89' Lodi), Joao Felix (67' Correa) – Luis Suarez (72' Torreira).
Trener: Diego Pablo Simeone

Athletic: Simon – De Marcos (81' Capa), Nunez, Yeray, Yuri – Berenguer, Unai Lopez (73' Vencedor), Vesga (59' Dani Garcia), Muniain (81' Morcillo) – Williams, Raul Garcia (73' Villalibre).

Wynik: 2 – 1
Bramki: 45' Llorente, 51' Suarez (karny) – 21' Muniain
Żółte kartki: Felipe, Lodi – De Marcos, Vesga, Unai Lopez
Posiadanie piłki: 47% - 53%
Strzały: 11 – 4
Strzały celne: 5 – 2
Podania: 516 – 570
Faule: 12 – 13
Spalone: 3 – 0
Rzuty rożne: 5 - 4
Sędzia: Gil Manzano.