Do odważnych świat należy. To zdanie idealnie definiuje to co zrobił trener Marcelino w meczu z Granadą. Inne określenie to po prostu czyste szaleństwo. Przeciwko drużynie walczącej o ćwierćfinał Ligi Europy, która w pokonanym polu pozostawiła Napoli, opiekun Los Leones wystawił niemal w całości rezerwowy skład...i wygrał. Dzięki determinacji zawodników, walce do końca oraz na pewno łutowi szczęścia ale i dobremu ustawieniu taktycznemu udało się pokonać ekipę Diego Martineza 2-1, a gol na wagę zwycięstwa padł w doliczonym czasie gry gdy rezerwowy w tym meczu Alex Berenguer potężnym uderzeniem z ostrego kąta w krótki róg „przełamał" palce świetnie spisującego się Ruiego Silvę i dał swojej drużynie komplet punktów. Wcześniej bramki strzelali Asier Villalibre oraz Molina. To bardzo cenne trzy punkty, które pozwoliły awansować na 8 miejsce i zmniejszyć stratę do Villarrealu, który zajmuje 7 miejsce w tabeli, póki co ostatnie dające grę w eliminacjach do Ligi Europy.

Konia z rzędem temu kto przewidział, że trener Marcelino wystawi aż 9 rezerwowych w tym meczu i jedynie Nunez oraz Simon z podstawowego składu znajdą się w jedenastce. Natomiast jeśli przyjmowano by zakłady i ktoś postawił nawet niewielką sumkę na to, że 33 letni Balenziaga, który co najwyżej dobrze spisuje się na lewej stronie obrony, chyba po raz w swojej karierze zagra na stoperze i dodatkowo zagra tutaj naprawdę bardzo dobre zawody to teraz pewnie byłby bardzo bogatym człowiekiem. Skład jaki wystawił trener to było prawdziwe szaleństwo i nie miało prawa się udać a jednak.... Baskowie już w 3 minucie meczu wyszli na prowadzenie. Morcillo zagrał do Sanceta na lewym skrzydle, Oihan ściął do środka i dojrzał w polu karnym Villalibre. Asier dostał idealne podanie do nogi, zabrał się z Germanem Sanchezem na plecach w kierunku bramki i z ostrego kąta strzałem w długi róg pokonał Rui Silvę. To druga najszybciej strzelona bramka na San Mames po trafieniu Raula Garcii przeciwko Eibarowi. Niewątpliwie ta bramka ustawiła mecz bo Athletic mógł zagrać z kontry a Granada, która niezbyt dobrze czuje się w ataku pozycyjnym została zmuszona do ataku pozycyjnego. I to było widać na boisku bo podopieczni trenera Martineza bili kompletnie bezmyślnie głową w mur dobrze ustawionej defensywy Athletic, który był zdecydowanie bliżej strzelenia drugiej bramki niż goście nawet zagrożenia bramki Unaia Simona. W szeregach gospodarzy brylowali szybcy Morcillo, Villalibre a także Oihan Sancet, który świetnie utrzymywał się przy piłce. Najefektowniejszą akcję przeprowadził jednak Inigo Lekue, który efektowny rajd z własnej połowy zakończył uderzeniem sprzed pola karnego, tyle że zabrakło już chyba siły na precyzję i moc uderzenie bo poszło one w środek bramki wprost w ręce bramkarza. Granada była kompletnie bezradna.

Druga część meczu niewiele się różniła od pierwszej. Już na początku Los Leones mogli pokusić się o drugą bramkę ale tym razem obrona skutecznie interweniowała po centrze Morcillo. Przyjezdni w końcu też zaczęli zagrażać bramce Simon. Po rzucie rożnym wywalczonym w 51 minucie meczu Domingos Duarte uderzył głową ponad bramką. Po wznowieniu gry od bramki akcja przeniosła się szybko pod bramkę Silvy gdzie Villalibre próbował dośrodkować do swoich kolegów wchodzących w pole karne ale zamiast na krótki słupek, który był atakowany przez Morcillo i Ibaia futbolówka poszła na długi słupek i z ładnie zapowiadającej się akcji wyszły nici. Trzy minuty później ponownie w opałach była Granada i ponownie wyszła z niej obronną ręką dosłownie w ostatniej chwili, kiedy Montoro w polu karnym ściągnął piłkę z nogi przygotowującemu się do uderzenia Oihanowi Sancetowi. Po niezłym początku gra ponownie wróciła do znanego z pierwszej części schematu czyli nieporadne ataki Granady i kontry Basków. Jedna z nich mogła i powinna zakończyć się bramką ale wychodzący sam na sam z bramkarzem Villalibre, w ostatniej chwili przestraszył się interweniującego obrońcy i za bardzo zszedł do boku i próbował dośrodkować co zepsuło całą akcję. Skończyło się na rzucie rożnym. Tyle że to niezbyt oddaliło zagrożenie od ekipy trenera Martineza bo po wykonaniu tego stałego fragmentu gry w polu karnym powstało spore zamieszanie, futbolówka w końcu zmierzała w kierunku Vencedora, który po cwaniacku zastawił ją tak że Kenedy spowodował jego upadek. A że miało to miejsce w obrębie szesnastki to sędzia wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Raul Garcia i niestety w pojedynku z Rui Silvą przegrał, a szkoda bo mógł praktycznie zamknąć ten mecz. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak też było tym razem. W 78 minucie z prawej flanki dośrodkował Kenedy, Molina przepuścił piłkę, która musnęła jego klatkę piersiową i z lewej strony przejął ją Puertas. Skrzydłowy rywali posadził zwodem Capę i z linii końcowej pola karnego dośrodkował do idącego za akcją Molinę, za którym nie zdążyli Lekue i Vencedor. Doświadczony napastnik Granady nie miał problemu w skierowaniu głową piłki do siatki. 1-1 i zapowiadała się naprawdę ciekawa końcówka spotkania. Była to też w zasadzie pierwsza naprawdę groźna sytuacja gości. W 84 minucie na murawie pojawił się Alex Berenguer i okazało się to strzałem w przysłowiową 10-tkę. Już w doliczonym czasie gry Athletic przeprowadził akcję, która pozwoliła zdobyć komplet punktów. Z lewej flanki dośrodkował Morcillo, jedne ze stoperów wybili piłkę ale dość krótko w kierunku lewego skrzydła. Do bezpańskiej piłki dopadł Berneguer i pomimo rozpaczliwej próby zablokowania uderzenia przez obrońców, posłał potężne uderzenie w krótki róg bramki Rui Silvy. Zasłonięty bramkarz próbował interweniować ale siła strzału była tak duża że „przełamała" ręce portero i wpadła do siatki. Athletic objął prowadzenie, które utrzymało się już do końca choć tuż przed ostatnim gwizdkiem Molina miał jeszcze szansę na wyrównania strzelając z kilku metrów na bramkę, ale naciskany przez obrońców spudłował. Baskowie dopisali sobie do stanu posiadania jak najbardziej zasłużone trzy punkty.

Patrząc na skład jaki wyszedł na murawę w tym meczu to trzeba przyznać że to był naprawdę bardzo dobry mecz w wykonaniu Los Leones, szczególnie pod względem taktycznym. Trener Marcelino świetnie ustawił drużynę, a jego zawodnicy bardzo dobrze zrealizowali wszystkie założenia. Widać że drużyna coraz lepiej rozumie to czego oczekuje od nich szkoleniowiec. Tylko jeden piłkarz wyłamał się z tego i zagrał po prostu tragicznie. Niestety tym zawodnikiem był Ibai Gomez. Owszem zawodnik ten długo nie grał i mógł być w słabej formie ale to co pokazał na murawie przypominała raczej zawodnika oldboyów a nie profesjonalnego piłkarza grającego w piłkę. Fatalna szybkość, proste błędy techniczne, gra momentami bez ambicji, która po prostu nie przystoi tej klasy zawodnikowi. Tym bardziej że piłkarz ten zatrudnia ludzi do odpowiedniej diety i treningów personalnych mających utrzymać go w jak najlepszej dyspozycji i zdrowiu. Przestaje więc dziwić to że trener Garitano po prostu nie wpuszczał go na murawę bo w takiej dyspozycji nie miało to najmniejszego sensu. Prawdziwym hitem tego meczu jest jednak postawa Balenziagi. Jak już wspomniałem 33-letni lewy obrońca, w sumie niewysoki jak na zawodnika grającego na tej pozycji spisał się naprawdę bardzo dobrze i doskonale czyścił lewą stronę defensywy. Można mieć było obawy o postawą tej formacji z tej strony ale paradoksalnie lepiej wyglądała współpraca Lekue z Mikelem niż Nuneza czy później Yeraya z Capą. W sumie nawet nie da się wymienić jakiegokolwiek klopsa zrobionego przez Mikela, który zachowywał się jakby grał na tej pozycji od zawsze. Mierzący 177 cm wzrostu obrońca wiedział że w walce o górne piłki ma małe szanse więc bazował na swojej szybkości i zwinności w stosunku do Moliny czy też później Soldado starając się ich po prostu wyprzedzać przy dojściu do piłki. W defensywie wyglądało to mniej więcej tak że Nunez walczył o wszystkie górne piłki, a Balenziaga zgarniał wszystkie dolne odciążając z tego swojego kolegę. Karkołomny pomysł, którego nikt normalny nie wziąłby pod uwagę przy ustalaniu składu wypalił i to całkiem dobrze. Zresztą cała formacja spisała się naprawdę dobrze bo Granada przez prawie cały mecz biła bezsensownie głową w mur. Dwie sytuacje do zdobycia bramki przez cały mecz jakie mieli podopieczni trenera Martineza to naprawdę dobry wynik jak na eksperyment w defensywie. Dobre zawody rozegrał Morcillo, który raz po raz szarżował lewą flanką. Dość powiedzieć, że po pierwszej połowie bodajże 10 ataków szło lewą flanką a tylko jeden prawą. Inna sprawa, że przy dyspozycji Ibaia tylko samobójca pchałby się prawym skrzydłem, bo nic by z tego nie było. Morcillo miał udział w obydwu bramkach Athletic a przy odrobinie szczęścia mógłby zaliczyć i własną ale gdy kilka razy wszedł w pole karne oczekując podania od kolegów to niestety obrońcy rywala wybijali piłkę. Niewątpliwie Morcillo spisuje się coraz lepiej po opieką Marcelino. To samo można powiedzieć o Vencedorze, który wywalczył rzut karny i był bardzo mocnym punktem drugiej linii i to zarówno w obronie jak i ataku. Jeśli już trzeba by było wrzucić jakiś kamyczek do ogródka drużyny w tym meczu to nieco słaba postawa bocznych obrońców, szczególnie Capy, no ale tutaj znowu wracamy do Ibaia Gomeza, jego koszmarnego występu i braku wsparcia dla Andera. Słowa pochwały należą się Sancetowi i Villalibre. Ten pierwszy niejednokrotnie brał na siebie grę, dobrze się zastawiał i rozprowadzał piłkę z kolegami w ataku. No i zaliczył asystę do swojego partnera z przedniej formacji. W porównaniu do niedawnych pojedynków w Copa del Rey to co pokazał Oihan to były o co najmniej klasę albo i dwie lepiej. Jeszcze trochę brakuje zawodnikowi do przyzwyczajenia się do gry z przodu ale jest na dobrej drodze. Natomiast Villalibre zrobił to co do niego należało jako napastnika, czyli strzelił bramkę i cały czas stanowił zagrożenie dla defensywy rywali, której nie dawał odetchnąć nawet przez chwilę. Miał szansę na drugie trafienie po fenomenalnym podaniu od Raula Garcii gdy wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale trochę przestraszył się interwencji obrońców i zepsuł naprawdę niezłą sytuację do zdobycia bramki. Dobry występ snajpera i oby takich więcej. Szkoda zmarnowanego karnego przez Raula Garcię, bo mogło to zamknąć mecz i oszczędzić nerwówki w końcówce ale na szczęście Berenguer uratował skórę swojemu starszemu koledze. Poza kompletem oczek udało też się oszczędzić podstawowych graczy bo każdy ze stoperów zagrał tylko 45 minut, Yuri w ogóle nie był wśród powołanych, Muniain, Unai Lopez nawet nie weszli na murawę a Raul, Williams i Berenguer zaliczyli końcówkę meczu w ramach rozgrzewki. I obyło się bez żadnych kontuzji. Marcelino zagrał w tym meczu bardzo ryzykownie i zgarnął pełną pulę. Czasami tak trzeba.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Capa, Unai Nunez (46' Yeray), Balenziaga, Lekue (84' Berenguer) – Ibai Gomez (69' De Marcos), Vencedor, Dani Garcia, Morcillo – Villalibre (77' Williams), Sancet (69' Raul Garcia).
Trener: Marcelino

Granada: Rui Silva – Folquier, German, Duarte, Quin (46' Victor Diaz) – Montoro (86' Eteki), Yangel Herrera, Quina (60' Soldado) – Fede Vico (60' Kenedy), Jorge Molina, Puertas (82' Adrian Marin).
Trener: Diego Martineza
Wynik: 2 – 1
Bramki: 3' Villalibre, 90' Berenguer – 78' Jorge Molina
Żółte kartki: Dani Garcia, Vencedor – Yangel Herrera
Posiadanie piłki: 48% - 52%
Strzały: 10 – 10
Strzały celne: 5 – 3
Podania: 408 – 433
Faule: 10 – 10
Spalone: 1 – 2
Rzuty rożne: 6 - 9
Sędzia: Martinez Munuera