Zrobili to! W pełnym dramatyzmu meczu na Ciutat de Valencia, przegrywając 1-0 po trafieniu Rogera Martiego, Athletic awansował do trzeciego w tym roku finału pucharu gdzie zmierzy się z rządną rewanżu za Superpuchar ekipą FC Barcelony. Spotkanie z Levante nie było jakimś wybitnym meczu ale zawodnicy zostawili mnóstwo zdrowia na murawie a wynik rozstrzygnął się pod koniec dogrywki za sprawą fantastycznego strzału Alexa Berenguera i lekkiego rykoszetu od ręki obrońcy Granotas. W regulaminowym czasie gry było 1-1 bo na trafienie wspomnianego już Rogera Martiego odpowiedział Raul Garcia, wykorzystując jedenastkę za faul na nim samym. Niestety Athletic prawdopodobnie zapłaci wysoką cenę w kolejnych meczach za ten awans bo trener Marcelino bardzo późno zdecydował się na zmiany bo dopiero w dogrywce żyłując podstawową jedenastkę ponad 90 minut. No ale dostać niepowtarzalną szansę na trzecie trofeum w jednym roku nie zdarza się, więc dobrze jest ją wykorzystać nawet za taką cenę.

Obie drużyny postanowiły nie grać kunktatorsko i postawiły na otwarty futbol. Nieco gorzej spisywała się ekipa Levante, które wydawała się jakby przytłoczona stawką tego meczu. Athletic z kolei bardziej doświadczony w takich meczach od początku natarł na rywali chcąc jak najszybciej odrobić straty z pierwszego meczu. I już w 5 minucie meczu było bardzo blisko bo De Marcos świetnie wcielił się w rolę prawoskrzydłowego, wpadło w pole karne i wycofał piłkę w okolice miejsca skąd wykonuje się rzut karny a tam niepilnowany Raul Garcia próbował trafić do siatki ale niestety minimalnie się pomylił. Granotas odpowiedzieli 2 minuty później. Morales dośrodkował z lewej flanki na długi słupek ale uderzenie Rogera Martiego zdołał zablokować Unai Nunez a powtórka De Frutosa była niecelna. Gdy wydawało się że Athletic przejmie inicjatywę Levante zdobyło bramkę. Morales z Rochiną ładnie rozegrali piłkę na lewej flance wymanewrowując obronę, ten ostatni podął w pole karne gdzie Roger Marti bardzo umiejętnie zastawił się przed Nunezem i strzałem pomiędzy nogami pokonał zasłoniętego Unaia Simona. 1-0 dla Levante i bardzo komfortowa sytuacja gospodarzy. Baskowie jednak nie poddawali się i mocniej przycisnęli rywali. W 19 minucie Williams dośrodkował w pole karne ale piłkę zmierzającą do De Marcosa przechwycił Aitor Fernandez. Dwie minuty później ładna akcja pomiędzy Berenguerem a De Marcosem niestety ale została przerwana przez obrońców. W 23 minucie Muniain powinien wyrównać stan meczu. De Marcos wrzucił idealną piłkę na 5 metr gdzie kompletnie niepilnowany Iker uderzył głową ale niestety minimalnie chybił. Szkoda że nie było tam zawodnika, który lepiej gra głową. W końcu wysiłki Basków zostały nagrodzone. Williams urwał się prawym skrzydłem i na wysokości pola karnego dośrodkował na około 5 metr gdzie Berenguer bez problemu skierował piłkę do siatki. Tyle że sędzia tego gola nie uznał bo zobaczył że faulowany w polu karnym był próbujący dojść do piłki Raul Garcia, którego powalał Duarte. Dziwna reakcja arbitra, który spokojnie mógł uznać gola. Zdecydował jednak inaczej i do piłki podszedł sam poszkodowany, który pewnym uderzeniem w górny róg nie dał dał szans portero gospodarzy. Gra się nieco wyrównała i coraz częściej do głosu dochodzili podopieczni Paco Lopeza. W 33 minucie mogli zdobyć prowadzenie. Roger Marti dośrodkował w pole karne, obaj stoperzy Athletic minęli się z piłką i mało brakowało a piłkę do siatki skierowałby De Frutos. Mecz nie tracił na intensywności bo akcje przenosiły się spod jednego pola karnego do drugiego. O mało co a w 42 minucie Baskowie by stracili gola po trochę niefortunnej interwencji Yerya, który chciał wybić centrę Miramona a trafił w słupek bramki Unaia Simona. To było na tyle emocji w tej części gry.

Drugą połową o wiele lepiej rozpoczęli goście. Już minutę po rozpoczęciu gry ładne i mocne uderzenie na bramkę posłał Unai Lopez ale Aitor zdołał z wielkim trudem obronić. W odpowiedzi lewą flanką przedarł się Clerc i posłał centrę w pole karne na długi słupek gdzie Yuri z problemami zdołał wybić futbolówkę. Identyczną akcję przeprowadzili Baskowie za sprawą Williamsa, który również dośrodkował z lewej flanki ale Muniain nie zdołał sięgnąć piłki. Niestety po jakimś kwadransie gra siadła z obydwu stron. Granotas jakby bali się zaatakować by nie stracić bramki z kontry a przyjezdni wydawali się jakby zmęczeni intensywnością gry w pierwszych 45 minutach. Gra była więc szarpana i raczej pod kontrolą ekipy Marcelino, która jak tylko zebrała siły i trochę uśpiła przeciwnika to potrafiła stworzyć niebezpieczeństwo pod bramką rywala. Tak było w 65 minucie gdy Williams miał 100% sytuację do zdobycia bramki po świetnym zagraniu piętą w polu karnym przez Raula Garcię, który podał Inakiemu futbolówkę „na patelni". Niestety nie pierwszy raz nasza „Czarna Pantera" pokazała że snajper z niego żaden. W 75 minucie o mało co a Berenguer wykorzystał by klopsa Aitora, który źle obliczył piłkę po interwencji Duarte ale strzał wychowanka Osy niestety był minimalnie niecelny. Wynik 1-1 utrzymał się do końca drugiej części meczu i trzeba było zarządzić dogrywkę.

Trudno było być optymistą przed dodatkowym 30 minutami gry bo patrząc na to co przed końcem meczu prezentowały obydwa zespoły, można było odnieść wrażenie że ledwo doczłapały do końca regulaminowego czasu gry. Do tego trener Marcelino nie dokonał żadnych zmian i raczej trudno było być optymistą co do formy piłkarzy Los Leones. Tyle że w ekipie Levante wcale nie było lepiej. W dogrywce zespoły praktycznie grały w chodzonego jakby czekając na rozstrzygnięcie w konkursie jedenastek. Ochotę do gry przejawiał tylko Bardhi ze strony Granotas, który próbował szarpać ale bez wyraźnej chęci ze strony reszty kolegów oraz pojawiający się na murawie nowi piłkarze Los Leones bo w końcu Marcelino przypomniał sobie o zmianach. Levante było stać tylko na dość niebezpieczne uderzenie z dystansu Bardhiego, które świetnie obronił Unai Simon. Za to Baskowie byli bardziej konkretni. Morcillo bardzo dobrze wyprowadził piłkę z własnej połowy i będąc na lewym skrzydle został osaczony w okolicach linii środkowej przez bodajże trzech rywali. Kątem oka nasz skrzydłowy zobaczył za ich plecami Berenguera i posłał idealnie piłkę pomiędzy nimi. Były zawodnik Torino przejął futbolówkę i przez nikogo niepokojony pognał w kierunku pola karnego rywala. Gdy znalazł się w odległości około 20 – 25 metrów zdecydował się na mocne uderzenie na bramkę. Stojący przed nim Vukcevic zdołał jedynie wystawić łokieć i odbić piłkę ale zrobił to tak niefortunnie, że tak kompletnie zmyliła Aitora Fernandeza i odbijając się od słupka wpadła do bramki. Sędzia mógł uznać bramkę albo sprawdzić z VAR zagranie ręką i podyktować rzut karny gdyż miało to miejsce już w obrębie szesnastki. Gol został uznany i Athletic mógł cieszyć się z prowadzenia, które jak się okazało 10 minut później dało awans do finału Copa del Rey. Levante nie miało już sił a poza tym potrzebowało dwóch bramek by awansować, co raczej wydawało się nierealne. Tak więc Athletic czeka teraz powrót w kwietniu na La Cartuja gdzie w odstępie dwóch tygodni zagra dwa finały Pucharu Króla.

Zwycięzców się nie sądzi i myślę, że na tym można zakończyć podsumowanie tego meczu. Trochę nerwów było gdyż w kolejnym pojedynku przeciwko Levante Baskowie stracili bramkę, trochę po swojej niefrasobliwości ale koniec końców zdobyli wyrównanie i w końcówce przechylili szalę na swoją korzyść, a to jest najważniejsze. Cel został osiągnięty. Trochę szkoda że Marcelino nie zdecydował się na wcześniejsze zmiany i nie dał niektórym piłkarzom wcześniej odpocząć przed kolejnym meczem i uniknąć ewentualnych urazów ale i tutaj wszystko zakończyło się szczęśliwie. Pozostaje pogratulować jemu i jego podopiecznym woli walki i w to że nie zwątpili do końca że mogą awansować. Bo zespół grał bardzo pewnie, bez podpalania się, dobrze wiedząc do czego dąży i co ma robić. Nie było paniki a konsekwencja i skupienie na celu. I w tym jest największa rola trenera, który potrafi wszystkie klocki odpowiednio poustawiać. To jest zasadnicza różnica w stosunku do tego co widzieliśmy pod wodzą trenera Garitano czy wcześniej Berizzo lub Zigandy. W jednym z wywiadów Marcelino zapytany o różnice pomiędzy trenowaniem Athletic a innych zespołów powiedział mniej więcej tak: „Jest różnica, bardzo duża różnica. W innych klubach są zawodnicy z różnych krajów, różnych mentalności i kultury. Nie tutaj. Ci chłopcy pomagają sobie wzajemnie, bardzo szanują się wzajemnie, wspierają w każdym aspekcie gdyż wiedzą jaki jest ich cel, pójdą za sobą w ogień. To przyjemność zarządzać taką szatnią i daje mniej trudności w innych aspektach. Trener nie musi się koncentrować również na tym by dbać o te relacje, budować jedność szatni ale tylko na tym by nic w tym nie zepsuć, nie przeszkodzić. Może skupić się na innych aspektach pracy i wynikach zespołu". Czy to jest tajemnica sukcesu Marcelino z ekipą Los Leones? Bo trzeba powiedzieć sobie jasno, że może wyniki w lidze nie porywają ale zdobycie Superpucharu i awans do finału Copa del Rey to olbrzymi sukces. Pytanie teraz rodzi się takie.... Co takiego robili Ziganda, Berizzo czy też Ziganda że im się nie udało i zespół grał tak słabo? Jeśli to co mówi o szatni Marcelino jest prawdą to znaczy mniej więcej tyle że albo ją psuli albo po prostu są słabymi trenerami bo w przypadku dobrej szatni odpowiednie taktyczne rozwiązania, zmiany itd. pozwoliłyby zespołowi grać o wiele lepiej a co za tym idzie mieć o wiele lepsze wyniki. O miejmy nadzieję że tak będzie dalej i drużyna będzie się dalej rozwijać a Marcelino wraz zawodnikami wykorzystają szansę jaką wywalczyli w meczu z Levante na Ciutat de Valencia. Teraz przed nami kilka spotkań ligowych i wielkie święto dla fanów Los Leones na Estadio La Cartuja z Sewilli.

Statystyka meczu:
Składy:
Levante: Aitor Fernandez – Miramon (108' Coke), Vezo, Duarte, Pier (46' Bardhi), Clerc – Malsa (85' Son), Rochina (85' Vukcevic) – De Frutos, Roger Marti (90' Dani Gomez), Morales (90' Sergio Leon).
Trener: Paco Lopez

Athletic: Simon – De Marcos (105' Capa), Nunez, Yeray, Yuri (108' Balenziaga) – Berenguer, Unai Lopez (105' Vencedor), Dani Garcia (97' Vesga), Muniain (111' Morcillo) – Raul Garcia (96' Villalibre), Williams.
Trener: Marcelino

Wynik: 1 – 2
Bramki: 17' Roger Marti – 30' Raul Garcia (karny), 112' Berenguer
Żółte kartki: Duarte, Rochina, Roger Marti – Unai Lopez, De Marcos
Posiadanie piłki: 46% - 54%
Strzały: 10 – 15
Strzały celne: 4 – 5
Podania: 482 – 547
Faule: 13 – 20
Spalone: 2 – 2
Rzuty rożne: 2 - 7
Sędzia: Del Cerro Grande

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus