Przed Athletic nie lada wyzwanie a więc osiągnięcie dobrego wyniku w meczu wyjazdowym na Ciutat de Valencia dającego awans do finału Copa del Rey. Po pierwszym spotkaniu minimalnie większe szanse mają Granotas, które zremisowały na San Mames 1-1 i dzięki lepszemu bilansowi bramek na wyjeździe mogą być nieco spokojniejsze. Tyle że jedna bramka dla Athletic może wszystko zmienić więc szykują się naprawdę niezłe zawody pełne emocji. Bo Levante na pewno nie odpuści i grać na remis nie będzie gdyż jest to pierwszy krok do porażki. Zapewne zdaje sobie z tego sprawę trener Paco Lopez i będzie chciał zamknąć kwestię awansu jak najszybciej by uniknąć jakichś niespodzianek. Początek spotkania w czwartkowy wieczór o godzinie 21.00 a poprowadzi je sędzia Del Cerro Grande.

W pierwszym meczu na San Mames padł wynik 1-1. Jako pierwsi na prowadzenie w pierwszej połowie wyszli zawodnicy z Walencji za sprawą Melero, ale w drugiej połowie Baskowie zdołałi wyrównać dzięki trafieniu Inigo Martineza. Półtorej tygodnia później ponownie skrzyżowały się drogi Granotas z Los Leones, ale tym razem w lidze na Ciutat de Valencia gdzie również padł wynik 1-1. Scenariusz meczu był bardzo podobny bo w pierwszej połowie Levante wyszło na prowadzenie po trafieniu Rogera Martiego, a w drugiej przyjezdni ponownie doprowadzili do wyrównania, tym razem autorstwa Raula Garcii. Obie bramki padły po rzutach karnych. Tak więc za sobą mamy dwa remisy pomiędzy drużynami.

Trener Paco Lopez staje przed historyczną szansą nie tylko dla siebie ale i dla Granotas. W czwartek minął dokładnie trzy lata od kiedy objął stery ekipy z Walencji. 4 marca 2018 roku zmienił na stanowisku zwolnionego Juana Ramona Lopeza Muniza. Były szkoleniowiec rezerw zespołu z Ciutat de Valencia zaczął swój debiut od wygranej z Getafe 1-0. Później już było tylko lepiej bo na 10 spotkań wygrał aż 7 i zdołał utrzymać Żabki w Primera Division. Dotychczas ma na swoim koncie 125 spotkań na ławce trenerskiej Granotas, co daje mu drugie miejsce w historii klubu. W miniony piątek wyprzedził Pachina, a przed nim jest już tylko Luis Garcia Plaza, który prowadził drużynę w 128 meczach. Szkoleniowiec radykalnie zmienił oblicze drużyny i sposób gry z siermiężnego, trudnego do oglądania na atrakcyjny i szybki. Po trzech latach stoi przed szansą na wyjątkowy sukces. To samo dotyczy drużyny Levante, którą od pierwszego finału Copa del Rey dzieli tylko 90 minut. Od nich zależy jak to się potoczy i czy awansują do pierwszego w historii finału Pucharu Króla i dostaną pierwszy raz szansę na zdobycie trofeum. No może prawie pierwszego bo jeśli RFEF przychyli się do wniosku Granotas o uznanie wyniku rywalizacji w Pucharze Wolnej Hiszpanii (brały udział zespoły Valencii, Espanyolu, Girony i Levante, które zagrało w miejsce Barcelony, która wolała pojechać na tournée po USA i Meksyku), rozegranym w 1937 roku w czasie wojny domowej to Żabki będą mogły dopisać do swojego konta trofeum odpowiadającego właśnie Copa del Rey za zwycięstwo w finałowym meczu przeciwko Valencii. W 2007 roku izba niższa hiszpańskiego parlamentu – Congreso de Los Diputados po rozpatrzeniu wniosku klubu, dała zielone światło i przekazała informację do RFEF że ta może uznać ten puchar za oficjalny i przyznać Levante trofeum Copa del Rey. Na razie jednaj Federacja nie kwapi się nad pochyleniem nad dokumentami i póki co sprawa stoi w miejscu. Tempo jak widać godne hiszpańskiej sjesty. Na razie jednak z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć że jest to moment historyczny dla klubu i trenera i zapewne zrobią wszystko by osiągnąć sukces. O to może być jednak bardzo trudno gdyż drużyna przystąpi do spotkania mocno zdekompletowana. W piątkowym meczu z Athletic nie zagrało aż 6 piłkarzy, którzy byli kontuzjowani albo wykartkowani. Szkoleniowiec liczył że do czwartku uda się odzyskać przynajmniej 2 – 3 kontuzjowanych bo na pewno po pauzie za kartki powróciłby obrońca Vezo. Niestety wyścig z czasem wygrał tylko Enis Bardhi i znalazł się wśród powołanych. Pozostali niestety zasiądą na trybunach w roli widzów tj.: Radoja, Postigo, Melero i Campana. Kadra jest więc okrojona do zaledwie 20 piłkarzy i wszyscy dostali powołania na dzisiejszy mecz. Prezentuje się następująco:
Bramkarze: Aitor Fernandez, Cardenas
Obrońcy: Son, Coke, Miramon, Duarte, Vezo, Pier, Clerc, Tono
Pomocnicy: Malsa, Vukcevic, Doukoure, Bardhi, Rochina
Napastnicy: De Frutos, Morales, Sergio Leon, Dani Gomez, Roger.
Paco Lopez pewnie rzuci do boju to co ma najlepszego. W bramce stanie rezerwowy Cardenas, który gra od początku w Copa del Rey. W obronie na środku Duarte z Pierem oraz po bokach Clerc z Coke. W drugiej linii powinni pojawić się Vukcevic, Malsa oraz nieco bardziej wysunięty Bardhi, jeśli oczywiście trener zdecyduje się na niego postawić po urazie. Jeśli nie będzie chciał go wystawić od początku to jego miejsce powinien zając Rochina. Atak trudno wyobrazić sobie w innym zestawieniu osobowym jak Morales i De Frutos na skrzydłach oraz Roger Marti na środku. Z uwagi na wynik pierwszego meczu Levante raczej zagra tak samo jak w pierwszym pojedynku czyli cofnie się do tyłu i będzie czyhać na kontry wykorzystując szybkość Moralesa oraz De Frutosa. Jeśli zagra Bardhi to trzeba będzie uważać na stałe fragmenty gry. Baskowie muszą również zwrócić uwagę na skrzydła gdzie dobrze spisują się boczni obrońcy.

Nikt w ekipie Los Leones nie był zadowolony z wyniku piątkowego meczu bo zespół zagrał dobre zawody i powinien był wygrać. Niestety zawiodła skuteczność o czym wspominał trener Marcelino na pomeczowej konferencji prasowej. Dlatego też postanowił położyć mocniejszy nacisk na ten element gry i żeby wzmocnić rywalizację to do drużyny dokooptował dwójkę zawodników rezerw – Nico Williamsa oraz Artolę. Dwójka młodych zawodników ma na swoim koncie odpowiednio 6 i 5 bramek w rezerwach. Nie jest to może jakiś wybitny wynik ale piłkarze Ci są również bardzo kreatywni, notują sporo asyst co na pewno wpływa na grę w ataku, bo im bardziej dokładne dogranie tym większa szansa na bramkę. Cóż jakoś trzeba próbować. Obaj zawodnicy dołączyli do zespołu dopiero w niedzielę gdyż sobota była dniem wolnym i wszyscy mieli zbierać siły na intensywny okres i cztery mecze w przeciągu 10 dni. Wydawało się że problemów z przygotowaniami do meczu nie będzie ale niestety nad zespołem wisiało widmo kary za czerwoną kartkę dla Inigo Martineza, który ujrzał ją już po meczu na Ciutat de Valencia, gdzie sprzedał „plaskacza" Sergio Leonowi. Przepisy w takiej sytuacji są bezwzględne bo za takie zachowanie w trakcie meczu kara wynosi do 4 meczów a poza nim od 4 do 12. Komisja Dyscyplinarna zebrała się dopiero w środę i niestety ale Martinez otrzymał 4 mecze zawieszenia, które biegnie od czwartkowego meczu z Levante, czyli na Ciutat de Valencia dzisiaj nie wybiegnie. Na pewno jest to spora strata bo Inigo jest w wysokiej formie. Szkoda że dał się tak łatwo sprowokować Sergio Leonowi, który za swoje zachowanie (uderzenie łokciem bez piłki) dostał tylko żółtko. No ale takie są przepisy i nic z tym się nie zrobi a Martinez jako kandydat do podstawowego składu reprezentacji Hiszpanii powinien trzymać nerwy na wodzy i nie reagować w taki sposób. Od kadrowicza można wymagać czegoś więcej. Athletic wprawdzie próbował zawiesić karę na dzisiejszy mecz ale również to odwołanie nie przyniosło rezultatu. Zarząd będzie jeszcze rozpatrywał inne opcje ale niestety to dopiero po dzisiejszym meczu. Tak więc Marcelino będzie m usiał sobie poradzić z Nunezem i Yerayem na środku obrony. Całe szczęście że do zdrowia wrócił Nolaskoain, który z powodzeniem grał na środku defensywy bo inaczej zespół pozostałby z tylko z dwoma stoperami. Tak więc wygląda na to że jedynym nieobecnym w kadrze na ten półfinałowy pojedynek będzie właśnie były zawodnik Sociedad. Na pewno jednak pojedzie do Walencji i będzie wspierał zespół gdyż Marcelino zdecydował się zabrać wszystkich piłkarzy na to spotkanie. Zestawienie składu wydaje się więc proste bo poza Inigo w podstawowej jedenastce powinni pojawić się wszyscy najważniejsi piłkarze. Skład więc będzie mocny i miejmy nadzieję że powalczy o awans. Trzeba tutaj jednak strzelić co najmniej jedną bramkę co na pewno nie będzie łatwym zadaniem gdyż ostatnio Baskowie są dość na bakier ze skutecznością. No ale moż enie będzie tak źle. Pod wodzą obecnego trenera Los Leones jeszcze nie schodzili z boiska bez dorobku bramkowego. Poza tym wygrali lub zremisowali 8 na 9 spotkań, w których jako pierwsi przegrywali mecz. No a Levante tylko dwa mecze w tym sezonie zakończyło bez straty bramki i to na własnym obiekcie – po jednym z Copa del Rey i lidze.

Athletic od 1985 roku grał 5 półfinałów Copa del Rey i za każdym razem przechodził dalej. Co ciekawe ostatni raz gdy musiał odrabiać straty z pierwszego meczu miał miejsce w 2015 roku gdy zespół prowadził Ernesto Valverde. Wtedy Baskowie jechali na Cornella El Prat po remisie 1-1 na La Catedral z Espanyolem. W Barcelonie padł wynik 2-2, co oznaczało tyle że do finału awansowała ekipa z Bilbao. Jeszcze gorsza sytuacja miała miejsce w 2009 roku gdyż na Ramon Sanchez Pizjuan Baskowie przegrali 2-1 ale w rewanżu wygrali 3-0 i mogli się cieszyć z promocji do finału. Pozostałe trzy finały to mecze z Betisem w 1985 roku, Granadą w 2020 roku i Mirandes w 2012 roku. Był jeszcze jeden półfinał Copa del Rey w którym Athletic w pierwszym meczu rozgrywanym na San Mames zanotował remis 1-1 i miał on miejsce w 1966 roku z Betisem. W rewanżu w Sewilli Baskowie rozbili jednak rywala 1-4 i zagrali w finale z Realem Saragossa, który niestety przegrali 0-2. Jeszcze ciekawiej wygląda statystyka meczów na Ciutat de Valencia w ostatnich latach. Tylko jeden na siedem osiągniętych tam rezultatów powodowałby odpadnięcie Los Leones mimo dość wyrównanej statystyki spotkań z Levante na ich boisku obejmujące 6 przegranych, 3 remisy i 5 zwycięstw. Rezultatem który spowodowałby brak awansu do finału to wynik 3-0 z sezonu 2018/2019, który spowodował zwolnienie trenera Berizzo. W ostatnim sezonie Baskowie wygrali na Ciutat de Valencia 1-2 po dwóch golach Raula Garcii. Wcześniej wygrywali tam 1-2 (sezonu 17/18, i 13/14) oraz 0-2 (14/15) a także trzykrotnie remisowali, trzy razy po 2-2 i w ostatni piątek 1-1. Athletic tylko raz w historii zmierzył w się Copa del Rey z Levante. Miało to miejsce w sezonie 1946/1947 w 1/16 finału. Los Leones wygrali na San Mames 6-2 by później przegrać w Walencji 4-2. Jest do do tej pory drugi najwyższy wynik dwumeczu w Copa del Rey w historii tych rozgrywek. Pierwsze miejsce zajmuje dwumecz pomiędzy Racingiem Santander a Gimnastic gdzie padło łącznie 15 bramek. Wszystko wygląda nieźle ale żeby Baskowie nie poczuli się zbyt pewnie to trzeba też przytoczyć ciekawą statystykę Levante, które jeszcze nigdy nie przegrało awansu do kolejnej rundy gdy zakończyło pierwszy mecz wynikiem 1-1. A miało na to sześć okazji w Copa del Rey. Tyle że zawsze miało to miejsce z rywalem, który nie grał w Primera Division a w niższej lidze. Najlepiej jednak niech Athletic zagra dokładnie tak samo jak równo 11 lat temu na San Mames. Wtedy w półfinale zmierzył się z Sevillą i po pierwszym meczu był w jeszcze gorszej sytuacji bo przegrywał 2-1 a Prezydent Sevilli w niewybrednych słowach wypowiadał się o piłkarzach Athletic i to co Sevilla zrobi z nimi w rewanżu. I udało mu się doskonale zmobilizować podopiecznych trenera Caparrosa, którzy już w pierwszej połowie roznieśli w proch i pył drużynę z Andaluzji aplikując jej trzy bramki i bez problemu awansując do finału. Miejmy nadzieję że podobnie będzie i tym razem, bo tak samo jak wtedy czeka już tam FC Barcelona, która wczoraj 3-0 pokonała na Nou Camp Sevillę mimo porażki 0-2 w pierwszym meczu.

Przewidywane składy:
Levante: Cardenas – Coke, Duarte, Pier, Clerc – Vukcevic, Malsa, Bardhi – De Frutos, Roger Marti, Morales.
Trener: Paco Lopez

Athletic: Simon – Capa, Yeray, Nunez, Yuri – Berenguer, Unai Lopez, Dani Garcia, Muniain – Raul Garcia, Williams.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Data: 04.03.2021, godz. 21.00
Miejsce: Walencja, Estadio Ciutat de Valencia
Sędzia: Del Cerro Grande.