Athletic nie wywalczył zaliczki przed pojedynkiem rewnażowym na Ciutat de Valencia i tylko zremisował z Levante 1-1, a to oznacza że z minimalnie lepszej pozycji w drugim meczu będzie startowała ekipa trenera Paco Lopeza. To nie był dobry mecz Los Leones, którzy trochę przespali pierwszą połowę po której przegrywali 1-0 po trafieniu Melero. W drugiej próbowali odrabiać straty ale zabrakło trochę skuteczności bo przy odrobinie szczęścia Baskowie mogli to spotkanie wygrać a niestety tylko jeden strzał znalazł drogę do siatki a jego szczęśliwym strzelcem był Inigo Martinez. Tak więc wszystko rozstrzygnie się dopiero 4 marca gdy Levante będzie bronić bardzo nikłej przewagi z tego meczu.

Levante przyjechało do Bilbao by ponieść jak najmniejsze straty i to było widać od początku meczu. Trener Paco Lopez bardzo dobrze ustawił zespół, który wytrącił wszystkie atuty z rąk piłkarzy Athletic, którzy bili bezmyślnie głową w mur obrony Granotas. Kiedy tylko się dało przyjezdni kontratakowali starając się wprowadzić dużo zamieszania w szeregi obronne Basków a czasami przez kilka minut dłużej utrzymywali się przy piłce starając się przejść do ataku pozycyjnego by wytrącić Athetic wszystkie atuty. Jeden taki okres podopieczni trenera Lopeza wykorzystali bo w 26 minucie wyszli na prowadzenie. De Frutos, najlepszy asysten w zespole gości dośrodkował z prawej flanki na około 6 – 7 metr, Vencedor zgubił krycie Melero Lopeza i środkowy pomocnik Levante nie miał problemów z pokonanie Simona. Gol podłamał trochę Basków, którzy wprawdzie starali się atakować ale rywal świetnie bronił i sam próbował wykorzystać zamieszanie w szeregach gospodarzy. Tyle że akcji bramkowych z tego nie było i Levante w sumie zasłużenie schodziło na przerwę z prowadzeniem.

W drugiej połowie mecz był o wiele ciekawszy. Marcelino zmienił Capę, Vencedora i Daniego Garcię wprowadzając Vesgę, Unaia Lopeza i Berenguera. Lekkim modyfikacjom uległa taktyka bo boczni obrońcy wyszli wyżej, tak samo jak Berenguer, który starał się pełnić rolę bocznego napastnika. Efekt był niemal od razu bo do 52 minuty Los Leones mieli trzy bardzo dobre okazje do zdobycia bramek, z których co najmniej jedna powinna zakończyć się trafieniem. Najpierw kilku metrów szczupakiem próbował Raul Garcia ale świetnie spisał się Cardenas parując piłkę. Za chwilę przed szansą stanął Berenguer ale i tym razem górą był portero gości. Trzecia akcja to świetne wyjście na pozycję Williamsa i uderzenie w krótki róg ale goalkeeper instynktownie obronił. Athletic nacierał dalej i w 57 minucie wywalczył rzut rożny po zagraniu Williamsa i wyekspediowaniu piłki przez Clerca. Centrę na krótki słupek posłał Muniain, najwyżej wyskoczył Inigo Martinez i uderzył po długim rogu, tym razem nie dając szans Cardenasowi. 1-1 na San Mames. Nie minęły jeszcze dwie minuty a Los Leones mogli prowadzić. Bereneguer przechwycił piłkę w okolicach pola karnego, wpadł w obręb 16-stki ale niestety mając naprawdę dobrą pozycję do strzału przymierzył fatalnie i Duarte zdołał zablokować strzał. Po tej akcji gra się nieco wyrównała ale głównie to Athletic starał się atakować. Tyle że Żabki mocno zacieśniły szyki i z każdą minutą podopiecznym trenera Marcelino coraz trudniej było się przedzierać za podwójną gardę rywali. Ataki głównie szły skrzydłami gdzie brylowali De Marcos z Berenguerem oraz Yuri ale brakowało przede wszystkim celności no i naprawdę dobrze ustawiała się defensywa gości. Ekipa z Walencji również nie pozostawała dłużna i kiedy tylko mogła zapuszczała się pod bramkę Simona ale co najwyżej była w stanie wywalczyć rzuty rożne. Wynik 1-1 na pewno nie krzywdzi żadnej ze stron ale dla Athletic oznacza że trzeba strzelić co najmniej jedną bramką na Ciutat de Valencia.

Nie był to dobry mecz Athletic. Niestety widać było coraz bardziej powiększające się zmęczenie piłkarzy intensywnym styczniem i początkiem lutego. Dotyczyło to zarówno Levante jak i Athletic. Zresztą wystarczyło popatrzeć na Inakiego Williamsa, który w większość meczów mocno pressował rywali i biegał z i za piłką a teraz snuł się po murawie wyraźnie przygaszony. W ekipie trenera Marcelino zawiódł przede wszystkim atak gdzie mało było kreatywności, intensywności i takiej boiskowej zadziorności. Większość piłkarzy snuła się po murawie i widać było tylko pojedyncze zrywy. Jakiekolwiek przyśpieszenie gry od razu powodowało alarm pod bramką Cardenasa co zresztą było widać na początku drugiej połowy meczu. Tyle że na to trzeba mieć siły a tego wyraźnie brakowało w ekipie z Bilbao. No może poza Raulem Garcią, który miał zdecydowanie najwięcej siły i ochoty do gry ale bez wsparcia kolegów niewiele mógł zdziałać. Nawet De Marcos prawie w ogóle nie wchodził w pole karne dublując pozycję napastnika. Słabo zagrała druga linia ale cóż, nie było za bardzo z kim grać. Jedyną formacją do której raczej uwag nie można mieć to obrona. Levante oddało tylko 1 celny strzał i wprawdzie padła bramka ale obciąża ona Unaia Vencedora, który nie wrócił za Melero i ten był niepilnowany kilka metrów od bramki. W pozostałych akcjach spisywali się co najmniej poprawnie i wprawdzie rywale atakowali ale nie byli w stanie oddać strzałów w większości swoich sytuacji. To na pewno dobrze świadczy o defensywie. Jest więc co poprawiać w ataku ale tak jak już powiedziałem, bez odzyskania świeżości może to być dość skomplikowane. Pozostało więc wierzyć że za ponad 2 tygodnie gdy będzie rewanż zawodnicy będą bardziej wypoczęci i w lepszej formie. Jest na to szansa bo mecz z Levante jest w piątek 26 lutego natomiast pojedynek z Copa del Rey w czwartek, niemal tydzień później. No ale do tego jest jeszcze sporo czasu a na razie nieco bliżej awansu jest ekipa z Ciutat de Valencia.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Capa (46' Berenguer), Yeray, Martinez, Yuri – De Marcos, Vencedor (46' Vesga), Dani Garcia (46' Unai Lopez), Muniain – Raul Garcia, Williams (79' Villalibre).
Trener: Marcelino Garica Toral

Levante: Cardenas – Coke (53' Son), Postigo, Duarte, Clerc – Radoja, Melero (53' Malsa) – Bardhi (81' Ruben Vezo) – De Frutos (68' Rochina), Roger Marti (68' Dani Gomez), Morales.

Wynik: 1 – 1
Bramki: 58' Inigo Martinez - 26' Melero
Żółte kartki: Martinez, Raul Garcia – Coke
Posiadanie piłki: 52% - 48%
Strzały: 16 – 2
Strzały celne: 8 – 1
Podania: 414 – 410
Faule: 11 – 14
Spalone: 0 – 2
Rzuty rożne: 7 - 4
Sędzia: Gil Manzano