Miesiąc miodowy trenera Marcelino na ławce Athletic trwa nadal. Los Leones w poniedziałkowy wieczór odnieśli swoje czwarte zwycięstwo z rzędu i to w stylu wręcz oszałamiającym fundując swojemu rywalowi prawdziwy pogrom. A rywal nie był łatwy bo na La Catedral przyjechało Getafe, czyli jedna z najlepszych defensyw w La Liga. Podopieczni trenera Bordalasa wrócili do Madrytu z bagażem aż 5 bramek mimo tego że od 19 sekundy prowadzili 0-1 oraz mieli rzut karny przy stanie 1-1, który fantastycznie obronił Unai Simon. Katami Los Azulones, którzy odpowiedzieli na trafienie Cucurelli byli dwukrotnie Raul Garcia, Yeray Alvarez, Bereguer oraz Oscar de Marcos. Jest to też pierwsze zwycięstwo Marcelino w lidze gdyż na inaugurację przegrał z Barceloną a kolejny mecz z Atletico został odwołany z powodu śnieżycy.

Mecz zaczął się mocno nie po myśli kibiców i zawodników Athletic ponieważ już po niespełna 20 sekundach meczu przegrywali 0-1. Getafe zaczęło ze środka boiska, na prawej flance dobrze urwał się Kubo i dośrodkował na długi słupek gdzie Capa zgubił krycie Cucurelli, a wychowanek Barcelony głową wpakował piłkę do siatki. Gdyby to była drużyna prowadzona przez Garitano to zapewne byłoby już po meczu ale nie w przypadku ekipy Marcelino. Athletic od razu rzucił się do odrabiania strat i niemal każda akcja pachniała bramką. Już w 5 minucie po szarży Williamsa doszło do starcia z bramkarzem w polu karnym i arbiter wskazał na wapno ale po weryfikacji VAR zdecydował się odwołać swoją decyzję i odgwizdać faul Inakiego, co było słuszną decyzją. W 11 minucie po ładnej dwójkowej akcji Raul Garcia – De Marcos, ten ostatni nie zdołał dojść do piłki w polu karnym. Kolejny wypad Basków pod bramkę Yaneza zakończył się już bramką. To była akcja w stylu Barcelony i słynnej Tiki – Taki. Brali w niej udział De Marcos, Muniain, Capa, Vencedor, Balenziaga i kończący ją celnym uderzeniem z powietrza w polu karnym Raul Garcia. Wszystko zaczęło się na prawej flance, później dzięki Vencedorowi przeniosło się na lewą do Balenziagi, który oddał piłkę Muniainowi. Nasz kapitan zakręci obrońcą, zrobił efektowne kółko i w ciemno posłał precyzyjną centrę w pole karne, idealnie pomiędzy Etxeitę i Nyoma gdzie wchodził Raul Garcia. El Rulo efektownym strzałem z powietrza nie dał szans Yanezowi i na tablicy wyników mieliśmy remis. W 14 minucie portero gości znowu był w opałach ale udało mu się wybronić strzał głową De Marcosa. W 20 minucie kolejny raz mieliśmy świetną akcję na prawej flance gdzie Raul Garcia świetnym prostopadłym podaniem na wolne pole wypuścił De Marcosa i po centrze tego ostatniego z linii końcowej pola karnego skuteczną interwencją popisał się Djene uprzedzając Williamsa. Niestety ale w 27 minucie Getafe dostało w prezencie karnego od sędziego. W polu karnym Athletic doszło do starcia o piłkę pomiędzy Cucurellą i Unaiem Nunezem. Pomocnik Los Azulonej odepchnął łokciem stopera, który odwracając się i padając na ziemię chciał wybić piłkę i udało mu się tyle że w międzyczasie zagrał piłkę ręką. Arbiter bez wahania wskazał na jedenastkę i nawet powtórki na VARze nie zmieniły jego zdania choć było widać ewidentny faul Cucurelli. Bardzo kontrowersyjna sytuacja. Dodatkowo goście domagali się drugiej żółtej kartki dla Nuneza i usunięcia go z boiska. Na szczęście arbiter w tym przypadku nie uległ presji. Futbolówkę na jedenastym metrze ustawił Mata i strzelił w lewy dolny róg. Napastnik przyjezdnych zrobił to jednak sygnalizowany sposób a Simon wyczekał go do końca i obronił uderzenie. Na tablicy dalej mieliśmy wynik 1-1. Tyle że po tym powietrze zeszło z podopiecznych trenera Bordalasa co było wodą na młyn dla Athletic. W 37 minucie po centrze Muniaina głową uderzał Raul Garcia ale Yanez zdołał złapać piłkę. W 45 minucie na strzał z dystansu po błędzie Arambarriego zdecydował się Williams ale minimalnie chybił. Chwilę wcześniej świetną interwencją popisał się Etxeita, który w ostatniej chwili przeciął podanie Capy do Williamsa. 45 minut pierwszej połowy minęło błyskawicznie dzięki bardzo intensywnej i szybkiej grze, przede wszystkim gospodarzy.

Jose Bordalas w przerwie chyba postanowił zabawić się w Garitano bo Getafe na drugą połowę po protu nie wyszło. To była prawdziwa rzeź niewiniątek. W 50 minucie rzut wolny z lewej flanki wykonywał Muniain, posłał świetne dośrodkowanie na około 11 metr gdzie Yeray urwał się obrońcy i uderzył głową po koźle wyprowadzając Los Leones na prowadzenie. To trafienie zupełnie już pozbawiło chęci gry przyjezdnych spod Madrytu. A Baskowie postanowili efektownie zakończyć to spotkanie. W 61 minucie było już 3-1. Muniain na lewej flance ściągnął na siebie dwóch obrońców, odegrał do Balenziagi, który posłał centrę na około 11 metr od bramki Yaneza, gdzie kompletnie nieobstawiony był Raul Garcia. El Rulo z prezentów idących idealnie na jego głowę potrafi zrobić dobry pożytek. Nie inaczej było teraz i zdobycie bramki okazało bajecznie proste. 3-1 da gospodarzy i można było powiedzieć że mecz właściwie się skończył. Wprawdzie Bordalas jeszcze próbował odmienić losy meczu wprowadzając bardziej ofensywnych zawodników ale na nic to się zdało bo Baskowie byli w olbrzymi gazie. W 73 minucie na murawie pojawił się Berenguer, który przy pierwszym swoim kontakcie z piłką podwyższył prowadzenie. Williams świetnie się urwał prawym skrzydłem, wpadł w pole karne a następnie posłał mocne i płaskie podanie na przeciwległy słupek gdzie akcję zamykał Alex, któremu pozostało tylko dostawienie nogi na pustą bramkę. 4-1.... ale Athletic chce więcej. Po chwili Djene fauluje Williamsa tuż przed polem karnym a świetne uderzenie Muniaina z rzutu wolnego z trudem broni Yanez. W 82 minucie był już jednak bez szans. Tym razem podanie na wolne pole dostał Villalibre, pognał lewą flanką, zobaczył idącego lewą stroną De Marcosa i posłał mocną i precyzyjną centrę którą z powietrza wykończył Oscar. Piękna akcja, co warto zauważyć zainicjowana przez Villalibre i świetnie rozprowadzona przez Unaia Lopeza, który fenomenalnym zwodem przy przyjęciu piłki zostawił Djene w blokach startowych. 5-1 na tablicy wyników, pierwsze tak okazałe zwycięstwo na San Mames od 14 kwietnia 2017 roku kiedy z pięcioma bramkami do domu wrócili piłkarze Las Palmas. Getafe za to ostatni raz takie baty zebrało od Realu Madryt 16 kwietnia 2016 roku. Baskowie do końca meczu kontrolowali jego przebieg a Getafe praktycznie przez całą drugą połowę nie zagroziło bramce Unaia Simona.

Właściwie poza pierwszą akcją to trudno o cokolwiek przyczepić poszczególnych zawodników. To był niemal kompletny mecz i naprawdę szkoda że drużyna dała się zaskoczyć w pierwszej akcji. Później już było naprawdę bardzo dobrze a mnogość rozwiązań ofensywnych była naprawdę niesamowita. Cała drużyna atakowała i cała broniła. Wszyscy płynnie przechodzili z fazy obrony to fazy ataku, piłką krążyła jak po sznurku. Bardzo kreatywna była druga linia. W końcu Vencedor nie grał przy stoperach a mógł zaprezentować się na rozegraniu. Wyglądało to co najmniej nieźle i widać wyraźne postępy. Wyraźnie odżył Raul Garcia, który nie jest już zmuszany do biegania po skrzydle a gra na środku ataku czyli tam gdzie powinien. I kończy się to tak jak powinno czyli kolejnymi bramkami. Williams doskonale spisuje się w roli drugiego napastnika, atakującego z głębi pola gdzie może wykorzystać swoją szybkość a nie tracić siły na walkę z rosłymi i silnymi fizycznie stoperami. Wigor ewidentnie odzyskał Muniain, który w końcu ma z kim grać w ataku, może krótko rozegrać piłkę (kilkanaście krótkich podań przy pierwszej bramce) i wykorzystać swoją technikę. W ataku był ciągły ruch, co wyraźnie powodowało niepewną grę defensywy Getafe. Los Leone w końcu grali niemal cały czas do przodu a nie powoli budowali akcję od tyłu. No i w końcu najważniejsza rzecz, która różni zespół od tego co prezentował za poprzedniego trenera – szybka gra i odpowiednia reakcja na wydarzenia boiskowe, nie mówiąc już o tym że wszyscy poza rywalami nie boją się już przerwy w meczu i drugiej połowy. Nawet trata bramki nie wyprowadziła drużyny z równowagi tylko grała ona swoje. A to co zaprezentowała w drugiej części to był majstersztyk bo tylko tak można określić to co zrobili z rywalami podopieczni trenera Marcelino. Wpakować cztery gole w 45 minut jednej z najlepszych defensyw La Liga to trzeba naprawdę umieć i mieć duże umiejętności i formę. I na razie Athletic pokazuje wszystko to z czego zawsze słynął a niestety Garitano albo tłamsił albo po protu nie potrafił tego wydobyć. To był zdecydowanie najlepszy mecz zespołu z San Mames od niepamiętnych lat, a na pewno od czasu zakończenia kadencji trenera Valverde. I oby takich spotkań jak najwięcej. A dla trenera Bordalasa była to najwyższa porażka od kiedy prowadzi Getafe w Primera Division. Dla samej drużyny najwyższa przegrana w Primera od 2016 roku.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Capa, Yeray, Nunez, Balenziaga (66' Lekue) – De Marcos, Vencedor (73' Vesga), Dani Garcia, Muniain (80' Unai Lopez) – Raul Garcia (73' Berenguer), Williams (73' Villalibre).
Trener: Marcelino Garcia Toral

Getafe: Yanez – Damian, Djene, Etxeita, Nyom – Arambarri (83' Patrick), Maksimovic (57' Angel) – Kubo (68' Mamor), Alena, Cucurella – Mata (68' Portillo).
Trener: Jose Bordalas

Wynik: 5 – 1
Bramki: 12' i 61' Raul Garcia, 50' Yeray, 75' Berenguer, 82' De Marcos – 1' Cucurella
Żółte kartki: Nunez, Raul Garcia, Dani Garcia, Vencedor – Maksimovic, Mata, Etxeita, Djene
Posiadanie piłki: 52% - 48%
Strzały: 11 – 6
Strzały celne: 8 – 2
Podania: 375 – 337
Faule: 13 – 18
Spalone: 1 – 2
Rzuty rożne: 4 - 4
Sędzia: Cordero Vega