Taktyka, taktyka i jeszcze raz taktyka oraz pomysł na rozegranie danego meczu. To zdecydowanie odróżnia Athletic trener Marcelino od Athletic trenera Garitano. W czwartkowy wieczór na La Rosaleda Baskowie wyszli na murawę z konkretnym planem na mecz, odpowiednim ustawieniem i taktyką, którą szczególnie w pierwszej połowie zrealizowali co do najmniejszego szczegółu. Dzięki temu Los Leones po 45 minutach prowadzili 2-0 dzięki dwóm trafieniom Raula Garcii. Drugie 45 minut było nieco słabsze i nie obyło się bez niewielkiego „Garitanienia" gry, ale skończyło się tylko na jednej straconej bramce, którą zdobył Karim Benzema. Athletic awansował do finału Superpucharu i po 5 latach w pojedynku z Barceloną stanie przed szansą na kolejne trofeum.

Jak już wspomniałem, pierwsza połowa to prawdziwy majstersztyk w wykonaniu zespołu trenera Marcelino. Athletic wyszedł wysokim i co najważniejsze skutecznym pressingiem mocno ograniczając poczynania ofensywne rywala do minimum i zmuszając ich do częstego rozgrywania nie tylko na własnej połowie ale i w okolicach własnego pola karnego. Kiedy tylko nadarzała się okazja Los Leones doskakiwali do rywali wymuszając błędy przy wyprowadzeniu piłki, co kończyło się zwykle sporym zamieszaniem pod pole karnym Courtoisa. Real wprawdzie był częściej przy piłce, starał się atakować ale napotykał niezwykle skuteczną obronę Basków. Prawdzie podopieczni trenera Zinedine'a Zidane'a czasami udało się wpaść z piłką pole karne ale wyraźnie brakowało ostatniego podania i przede wszystkim pomysłu jak wykończyć akcję. A wszystko to na bardzo dużej intensywności. Impas trwał do 18 minuty meczu kiedy Athletic dość niespodziewanie wyszedł na prowadzenie. Wszystko zaczęło się od udanego doskoczenia Basków do rywala w okolicy ich pola karnego, czym wymusili błąd Vazqueza przy wprowadzaniu piłki. Skrzydłowy Realu, grający w tym meczu na prawej stronie obrony podał wprost pod nogi Daniego Garcii, który od razu próbował prostopadłym podaniem uruchomić Williamsa. Nasz atakujący przepuścił piłkę, która trafiła do Raula Garcii, wychodzącego idealnie na sytuację sam na sam z bramkarzem. Courtois próbował skrócić kąt ale na niewiele to się zdało bo El Rulo precyzyjnym strzałem z długi róg umieścił piłkę w siatce. 1-0 na La Rosaleda. Baskowie nie zamierzali odpuścić rywalom i za chwilę po kolejnych doskokach do pressingu odzyskali piłkę ale raz powstrzymali ich obrońcy wybijając futbolówkę na rzut rożny a przy drugiej akcji uderzenie z dystansu Raula Garcii pewnie wyłapał Courtois. Królewscy otrząsnęli się dopiero po kilku minutach ale dalej ich gra była be żadnego specjalnego pomysłu jak sforsować obronę podopiecznych trenera Marcelino. Za to Athletic grał swój mecz nakreślony w szczegółach przez Marcelino. No i 38 minucie ich konsekwencja ponownie została nagrodzona. Po rzucie rożnym Los Leones za sprawą Capy na prawym skrzydle ponowili akcję, Ander dośrodkował na długi słupek gdzie Vazquez minął się z piłką. Futbolówka trafiła do Inigo Martineza, który wykorzystując błąd rywala próbował wyjść mu za plecy ale Vazquez chwycił go w pół i powalił na murawę. Pan Martinez Munuera nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno". Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Raul Garcia i Athletic prowadził już 2-0. Królewscy próbowali się odgryźć i również założyć wysoki pressing ale nic z tego nie wyszło gdyż Athletic świetnie spod niego wychodził, co z kolei było dużym zagrożeniem dla bramki Courtoisa bo obrona Los Blancos grała bardzo wysoko. Po jednym z takich wyjść Athletic był bliski trzeciej bramki ale Williams, który stanął oko w oko z bramkarzem rywali okazał się być na spalonym. Po pierwszej połowie Los Leones jak najbardziej zasłużenie prowadzili 2-0.

Druga połowa zaczęła się od ataków ekipy Zidane'a, którzy dążyli do zniwelowania strat ale niewiele im wychodziło w tym fragmencie gry. Za to Athletic stanął przed szansą na zamknięcie meczu. De Marcos urwał się prawą flanką, dośrodkował na 6 metr gdzie niepilnowany Muniain wyskoczył do główki ale niestety w 100% sytuacji spudłował. Ta akcja chyba otrzeźwiła Real Madryt, który nieco żwawiej zabrał się do roboty. Akcje nabrały tempa, co w połączeniu z postępującym zmęczeniem Basków intensywnością tego meczu spowodowało że pod bramką Simona zaczęło się robić coraz bardziej gorąco. Szczególnie groźnie było po strzałach Asensio, który raz trafił w słupek, raz w poprzeczkę a raz minimalnie chybił ponad poprzeczką bramki Simona. W 73 minucie Real zdobył nawet bramkę ale Benzema był na minimalnym spalonym. Niestety w 75 minucie Baskowie nie mieli szczęścia i tym razem Francuz przypilnował linii spalonego pakując piłkę do bramki z około 5 metrów. Był to w zasadzie jeden jedyny błąd obrony Los Leones w tym meczu. 2-1 i wydawało się że ekipa z Madrytu ruszy do frontalnego ataku na podopiecznych trenera Marcelino. Nic z tych rzeczy i duża tutaj zasługa trenera Athletic, którzy szybko zmienił taktykę, nakazał odciąć coraz bardziej rozpędzone skrzydła Realu, wejść Vesdze na pozycję trzeciego stopera by przypilnować Ramosa, który pełnił funkcję środkowego napastnika oraz wyjść wyżej do zawodników w białych trykotach. I to szybko się opłaciło bo nie dość, że rywale nie mieli zbyt dogodnych okazji do zdobycia bramki (jeden strzał z dystansu Mendiego, bramka z wyraźnego spalonego Benzemy). Za to Athletic znowu mógł dobić rywala bo najpierw Villalibre, który zmienił Raula Garcię wyszedł sam na sam z Courtoisem, ale przegrał pojedynek a tuż przed końcem meczu podobną sytuację miał Williams ale również koszmarnie zepsuł okazję do zdobycia bramki. Jeszcze w doliczonym czasie gry zakotłowało się w polu karnym Athletic i VAR przez prawie dwie minuty rozpatrywał kwestię karnego dla Realu jakby na siłę szukając punktu zaczepienia by doprowadzić zespół Zidane'a do dorgywki. Ale punktu zaczepienia nie było bo obie rozpatrywane sytuacje nie kwalifikowały się do jedenastki i Athletic mógł cieszyć się z awansu do finału.

To był naprawdę bardzo dobry mecz Athletic pod względem taktycznym i perfekcyjna zemsta Raula Garcii na Królewskich za grudniowy mecz w Valdebebas. Marcelino doskonale ustawił zespół i rozpracował słabe strony rywala. Po prostu przygotował drużynę pod rywala czego nigdy nie potrafił zrobić Garitano. Resztę zrobili jego podopieczni, którzy zrealizowali plan niemal w 100% bo jednak były jeszcze okresy takiego, nazwijmy to „Garitanienia" gry a więc chwila przestoju, chaosu w drugiej połowie. Ale udało się wyjść z tego obronną ręką. Wracają jednak do Raula to był motorem napędowym zespołu i odrobił lekcję pokory jaką dostał kilka tygodni temu. Dwie bramki, świetne wykończenie w sytuacji sam na sam z bramkarzem, wymiana pozycji z Williams. Raul idealnie wpasował się do ustawienia Marcelino i widać że dobrze się czuje nie musząc już grać jako skrzydłowy, zresztą z korzyścią dla zespołu. Tytaniczną pracę wykonała cała formacja ofensywna, która doskonale synchronizowała pressing na rywalu, zmuszając go do licznych błędów. Mogły się podobać akcje ofensywne, częsta gra a jeden kontakt, oskrzydlanie rywala, wymiana pozycji. Nawet atak pozycyjny szedł całkiem nieźle w kilku sytuacjach. Widać więc już rękę Marcelino i widać że zawodnicy chcą i podoba im się taka gra. Nieźle było też w obronie. W zasadzie defensywa popełniła jeden błąd, przy golu Benzemy bo przez resztę czasu bardzo skutecznie powstrzymywali zapędy rywali. Jeśli już dochodziło do spięć pod bramką Simona to albo po naprawdę bardzo dobrych akcjach rywali albo na skutek indywidualnych akcji Asensio, który chyba jako jedyny próbował coś zrobić w ofensywie Królewskich. Dobrze w taktyce Marcelino znalazł się Danii Garcia, który znowu był wiodącą postacią w drugiej linii w obronie i doskonale stopował akcje rywali. Vencedor w końcu może rozgrywać piłkę i wychodzi mu to co najmniej nieźle i miejmy nadzieję że będzie coraz lepiej. Niezłe były zmiany ale ich wizerunek zepsuła trochę kontuzja Balenziagi i przejście na lewą stronę Lekue, który był mocno zagubiony w tej części boiska. Chyba było lepiej tam przestawić de Marcosa a Inigo zostawić na prawej flance. No ale na szczęście obyło się bez poważniejszych problemów, choć kilka razy bywało dość niebezpiecznie. To też jest do dogrania ale na to trzeba po prostu czasu i w półtorej tygodnia nie da się wszystkiego zrobić. Generalnie naprawdę to były dobre zawody w wykonaniu całego zespołu i widać zdecydowaną poprawę w grze zespołu. I oby tak dalej.

Statystyka meczu:
Skład:
Real Madryt: Courtois – Vazquez, Varane (46' Nacho), Ramos, Mendy – Casemiro – Kroos, Modric (67' Valverde) – Asensio, Benzema (88' Mariano), Hazard (67' Vinicius).
Trener: Zinedine Zidane

Athletic: Simon – Capa (68' Lekue), Nunez, Martinez, Balenziaga (78' Morcillo) – De Marcos, Vencedor (68' Vesga), Dani Garcia, Muniain (71' Berenguer) – Raul Garcia ((78' Villalibre), Williams.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Wynik: 1 – 2
Bramki: 75' Benzema – 18' i 38' (karny) Raul Garcia
Żółte kartki: Vazquez, Kroos – Capa, Dani Garcia, Unai Simon
Posiadanie piłki: 71% - 29%
Strzały: 21 – 8
Strzały celne: 6 – 4
Podania: 667 – 280
Faule: 9 – 16
Spalone: 3 – 1
Rzuty rożne: 6 – 4
Sędzia: Martinez Munuera

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus