Kompromitacji Garitano na San Mames ciąg dalszy. Baskowie po skandalicznie słabej grze zostali upokorzeni przez Celtę Vigo, która bez większego wysiłku wygrali 2-0 a łupem bramkowym podzielili się Hugo Mallo oraz Iago Aspas. Obie bramki padły po koszmarnych błędach zawodników Los Leones oraz totalnej impotencji trenerskiej Garitano. To jednak nic ponieważ największy skandal miał miejsce na pomeczowej konferencji prasowe gdzie opiekun Basków właściwie obarczył wszystkich winę za słabe wyniki poza sobą samym mówiąc mniej więcej takie słowa: „Nie umiemy wygrywać seryjnie lub nie mamy potencjału by to zrobić". Poza tym jednym z powodów takiego stanu rzeczy według szkoleniowca jest duża ilość młodych piłkarzy w zespole i ich problemy z ustabilizowaniem formy. Czyli w skrócie wszyscy winni tylko nie trener. To tylko dolało oliwy do ognia bo niemal natychmiast po meczu doszło do spotkania zarządu klubu z Prezydentem Elizegi podczas którego zdecydowana większość zażądała głowy trenera w trybie natychmiastowym. Niestety i tym razem Prezydent Elizegi ochronił Garitano, pytanie tylko do kiedy bo grudniowy kalendarz gier raczej jest odroczeniem nieuniknionego. No chyba że trener Athletic dostanie wypowiedzenie z pracy pod choinkę to wtedy przynajmniej kibice będą mieli małą satysfakcję że nie tylko oni mają zepsute Święta z powodu itp. koszmarnej gry swoich pupili.

Sam mecz to w zasadzie pokaz nieudolności zawodników Athletic, którzy nieco zlekceważyli rywala oraz indolencji trenerskiej Garitno, który kompletnie nie przygotował drużyny do tego spotkania. Baskowie miotali się bezradnie w ofensywie i przewagi jaką mieli w pierwszej połowie nie potrafili kompletnie wykorzystać. Zresztą cały mecz to jedna wielka katastrofa gdyż drużyna nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę. Los Leones nawet niespecjalnie potrafili sobie poradzić ze sforsowaniem jednej z najsłabszych defensyw w La Liga. I dlatego przegrali bo na ławce trenerskiej Celty siedzi szkoleniowiec, który umie reagować na boiskowe wydarzenia i to też zrobił w przerwie meczu. Zresztą nie trzeba być wielkim trenerem żeby po prostu zobaczyć co się dzieje na murawie, stwierdzić, że rywal jest beznadziejny i wykorzystać jego słabe strony. A więc zrobił to czego prawie nigdy nie potrafił zrobić Gaizka Garitano. Za to po stronie baskijskiego szkoleniowca mieliśmy pokaz nieudolności w przerwie meczu i W drugiej części meczu mieliśmy więc ciągły napór rywali i bramki dla Celty były tylko kwestią czasu. Przysłużyli się temu sami zawodnicy Athletic i szkoleniowiec. Ci pierwsi w osobach Berenguera i Simona popełnili wręcz kuriozalne błędy dając rywalom obie bramki prezencie. Drugi zrobił tak „doskonałe" zmiany że praktycznie „wybił" zęby swojemu zespołowi. Bo jak niby zespół miał odrabiać straty gdy ściąga się z boiska napastników, rozgrywającego, który sam napędza akcje ofensywne zespołu, a pozostałych piłkarzy po prostu usadza wymyślając im dziwne pozycje. Ostatnim jego dziwnym wymysłem jest zrobienie z Vencedora defensywnego pomocnika mimo że to rasowy rozgrywający a defensywnego pomocnika jakim jest Vesga wysunięcie na pozycję rozgrywającego. W meczu z Betisem było dokładnie odwrotnie i to funkcjonowało więc Garitano postanowił oczywiście wtrącić swoje trzy grosze i to kompletnie zepsuł.

Najlepszym dowodem na to że Garitano nie wie co robi jest przypadek Yuriego Berchiche. Nasz lewy obrońca znowu zszedł z boiska z zawrotami głowy i musiał zostać zmieniony w przerwie spotkania. Rzekomo przeszedł on badania dwa tygodnie temu i wszystko było w porządku, na treningach również teoretycznie wszystko było jak należy. Niestety Yuriemu coś się ewidentnie dzieje i dopiero tym tygodniu miał zostać wysłany do specjalistycznej kliniki na bardziej szczegółowe badania. Lekarze Athletic wiążą jego kłopoty zdrowotne z powikłaniami po zarażeniu covid-19, co jest całkiem realne. Oby tym razem udało się wykryć przyczynę problemów Berchiche bo zawodnik ten jest po prostu niezbędny. O reszcie błędów Garitano w tym meczu nie ma sensu nawet pisać bo są standardowe. Jak już wspomniałem kompletne nieprzygotowanie zespołu do meczu, beznadziejna taktyka, fatalne zmiany, brak koncepcji co zrobić w drugiej połowie i kompletna nieumiejętność reakcji na cokolwiek. Dobrze że skończyło się tylko na 0-2 bo mogło być więcej ale dywersji trenera zapobiegła całkiem niezła defensywa. Paradoksalnie tutaj zawodnicy w tej formacji zagrali nieźle i nie ich wina że Unai Simon postanowił sprezentować rywalom bramkę a Berenguer był na wakacjach w obronie kompletnie nie przykładając się do swoich obowiązków. Atak i druga linia praktycznie nie istniały i napisanie czegokolwiek o ich grze mija się z celem. Trochę też zawodnicy zlekceważyli rywala co było widać po dość niedbałych akcjach w pierwszej połowie gdzie zamiast po prostu strzelić na bramkę to próbowali do niej wejść z piłką. Wprawdzie tych akcji było zaledwie kilka ale tak się po prostu nie gra. Tak więc ciężko być optymistą przed kolejnymi spotkaniami patrząc na to co zaprezentowali Baskowie w meczu z Celtą i to co wyprawia na ławce trenerskiej Gaizka Garitano.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Capa, Nunez, Yeray, Yuri (46' Balenziaga) – Vencedor (62' Unai Lopez), Vesga – Williams (79' Sancet), Muniain (79' Morcillo), Berenguer – Raul Garcia (62' Villalibre).
Trener: Gaizka Garitano

Celta: Ruben Blanco – Hugo Mallo, Murillo, Araujo, Olaza – Tapia – Brais Mendez (90' Baeza), Denis Suarez, Nolito (71' Aidoo) – Aspas (88' Beltran), Santi Mina.
Trener: Coudet

Wynik: 0 – 2
Bramki: 61' Hugo Mallo, 78' Iago Aspas
Żółte kartki: Vesga, Nunez – Murillo
Posiadanie piłki: 49% - 51%
Strzały: 10 – 6
Strzały celne: 0 – 4
Podania: 468 – 475
Faule: 7 – 15
Spalone: 0 – 1
Rzuty rożne: 4 - 5
Sędzia: Figueroa Vazquez