„Piękna" katastrofa na Estadio Jose Zorilla. Athletic na własne życzenie przegrał z Valladolid 2-1 i przerwą fatalną passe rywali w tym sezonie, którzy w 8 meczach nie odnieśli ani jednego zwycięstwa. „Bohaterami" tego spotkania byli Unai Simon, który sprezentował rywalom dwie bramki, Inaki Williams, który w popisowy sposób psuł prawie wszystko co mógł (ale przynajmniej strzelił karnego) oraz Gaizka Garitano, który znowu popisał się impotencją taktyczną wytrącając swojemu zespołowi z ręki wszystkie atuty. Tym razem o dziwo trener miał bardzo „efektywnych" współpracowników, którzy być może bezwiednie zwolnili własnego szkoleniowca z pracy na San Mames. Jedno trzeba jednak oddać piłkarzom, że walczyli do końca o dobry wynik i mogli spokojnie wyrównać stan meczu mimo że po pierwszej połowie przegrywali 1-0 po trafieniu Fabiana Orellany z rzutu karnego. Na początku drugiej połowy Baskowie stracili drugą bramkę autorstwa Marcosa Andre. Mimo szturmu na bramkę Masipa przez niemal pełne 45 minut drugiej cześci gry udało się jedynie zmniejszyć rozmiary porażki po wykorzystanym karnym Williamsa.

Mecz zaczął się bardzo dobrze dla Athletic. Baskowie przeważali, ładnie rozprowadzali akcje a Valladolid próbował przechwycić piłkę i wychodzić z szybkimi kontrami. Strzelali Morcillo, Unai Lopez, Williams. Wydawało się że Los Leones wpadli we właściwy rytm i uskrzydleni wygraną nad Sevillą i tutaj będą szli po zwycięstwo nad outsiderem. Niestety euforia trwała do 18 minuty kiedy Unai Simon popełnił koszmarny błąd w przyjęciu piłki, ta mu odskoczyła i przejął ją napastnik rywali. Nasz bramkarz przy próbie interwencji sfaulował rywala w polu karym i arbiter wskazał na wapno. Pewnym egzekutorem okazał się Orellana i przyjezdni przegrywali 1-0. I tutaj do akcji wkroczył Gaizka Garitano, który postanowił „popisać" się swoim „zmysłem" taktycznym i zaczął grzebać w ustawieniu, które na początku meczu spisywało się co najmniej nieźle. A więc Williams powędrował z prawego skrzydła na środek ataku, Morcillo z lewego na prawe skrzydło, Muniain z mediapunta na lewą flankę a Raul Garcia został cofnięty na mediapunta. I gra Los Leones się załamała. A Pucelanos mogli zamknąć praktycznie spotkanie w 30 minucie kiedy z 2 – 3 metrów do bramki nie trafił Sergi Guardiola, który fatalnie zepsuł doskonałą centrę Herviasa. Tyle było emocji w pierwszej połowie meczu.

Jeśli Garitano miał jakikolwiek plan na drugą część meczu to po trzech minutach wziął on w łeb. Strata na lewej flance Valladolid skończyła się zabójcza kontrą. Plano odzyskawszy piłkę pognał skrzydłem, na wysokości pola karnego dośrodkował, futbolówka trafiła bodajże do Herviasa, który uderzył na bramkę. I tutaj ponownie kompletnie nie popisał się Simon, który sparował ją do boku wprost pod nogi Marcosa Andre, który dopełnił formalności. Brazylijczyka miał pilnować Capa ale po amatorsku zgubił krycie i wynik na tablicy brzmiał 2-0. Garitano próbował ratować sytuację dokonując od razu trzech zmian. Na boisku w miejsce Morcillo, Raula Garcii i Daniego Garcii pojawili się Berenguer, Villalibre i Vesga. Co to miało zmienić trudno powiedzieć bo sensu w tych zmianach trudno się dopatrzyć. Garitano więc nie pomagał ale Los Leones próbowali zmienić obraz meczu. Dzięki niesamowitej ambicji i woli walki o mało co a nie doprowadziliby do wyrównania. W 60 minucie Masip cudem obronił ładne uderzenie głową Villalibre po centrze Yuriego. W 63 minucie powinno być 2-1. Muniain posłał prostopadłe podanie na wolne pole do Williamsa, który wyszedł sam na z Masipem. I niestety Inaki pokazał wręcz podręcznikowo jak można zepsuć taka sytuację. Baskowie dalej atakowali ale Valladolid cofał się coraz bardziej na własną połowę i było trudniej o przedostać się w pole karne rywali. W końcu w 85 minucie do podopiecznych trenera Garitano uśmiechnęło się szczęście. Yuri postanowił pójść na przebój pomiędzy dwoma rywalami a jeden z nich tak nieszczęśliwie interweniował, że powalił naszego lewego obrońcę w obrębie szesnastki, a arbiter po konsultacji z VAR wskazał na wapno. Do futbolówki podszedł Williams i na szczęście nie pokpił sprawy pewnie trafiając pod poprzeczkę. Do końca meczu zostało jeszcze kilka minut ale Baskom już nie udało się wyrównać stanu spotkania i piąta porażka w ośmiu meczach w tym sezonie stała się faktem.

Są dwa pozytywy płynące z tego meczu. Pierwszy to taki że Athletic w końcu zagrał niezłą drugą połowę a nie stanowił tła dla rywali. Druga taka że porażka ta przybliża coraz realniej zwolnienie trenera Garitano, choć tym razem winę na porażkę można podzielić solidarnie pomiędzy piłkarzy i trenera. Ten pierwszy nie pomógł zespołowi a tradycyjnie wręcz zaszkodził swoimi zmianami taktycznymi i przede wszystkim personalnymi, a resztę zrobili Williams i spółka partoląc sytuacje na potęgę albo wybierając rozwiązania akcji z góry skazane na niepowodzenie. Mecz ten odbywał się w bardzo trudnych warunkach przy ciągle padającym deszczu, co wykorzystał Valladolid pod wodzą Sergio, który wiedział że zawodnicy będą popełniać błędy na śliskiej murawie a powodzenie mogą dać strzały z dystansu, które są w takich warunkach bardzo niebezpieczne dla bramkarzy. To wręcz abecadło piłkarskie, którego jak widać Garitano kompletnie nie zna. I za to zespół zapłacił nadziewając się na prostą aczkolwiek bardzo skuteczną taktykę Pucelanos. Poszczególnych zawodników nie ma co oceniać bo gdyby nie babole Simona i koszmarna forma Williamsa to mecz mógłby się inaczej potoczyć. No i oczywiście Garitano dokonał takich zmian jak w pojedynku z Sevillą a tym razem zupełnie się nie popisał. O taktycznych wyczynach już wspomniałem wyżej a zmiany to wisienka na torcie. Późne ściągnięcie Unaia Lopeza, który nie grał kompletnie nic albo powierzenie mu bicia stałych fragmentów gry zamiast Morcillo, który robi to o wiele lepiej to jedna z wielu pomyłek. Zresztą Lopez od kilku spotkań nie gra kompletnie nic i aż prosi się o zmianę na tej pozycji i spróbowanie Vencedora a nie Zarragi, który owszem jest ciekawym i utalentowanym zawodnikiem ale raczej nie rozgrywającym, choć trzeba przyznać że w meczu z Valladolid radził sobie bardzo dobrze, o wiele lepiej niż Unai. Ściągnięcie Muniaina a więc jedynego zawodnika, który pchał grę do przodu było beznadziejne tak samo jak zmiany jeden do jednego w 53 minucie przy wyniku 2- 0 dla rywali. Zamiast przestawić zespół na grę bardziej ofensywną to trener postanowił zostawić tak jak jest licząc w sumie nie wiadomo na co. Nad Simonem i Williamsem znęcał się już nie będę bo zawalili mecz koszmarnie. Reszta ich kolegów w większości zagrała poprawnie poza Unaiem Lopezem, który był beznadziejny i chyba osiadł na laurach bo jego forma leci na łeb na szyję. Przed nami teraz 2 tygodnie przerwy na mecze kadr narodowych i powrót na pojedynek z Betisem w poniedziałek 23 listopada o godzinie 21.00. I tutaj wygrana powinna być obowiązkiem.

Statystyka meczu:
Składy:
Valladolid: Masip – Hervias (57' Luis Perez), Joaquin Fernandez, Bruno, Nacho Martinez – Ruben Alcaraz, San Emeterio – Oscar Plano (81' Raul Carnero), Orellana (67' Waldo) – Marcos Andre (81' El Yamiq), Sergi Guardiola.
Trener: Sergio Gonzalez

Athletic: Unai Simon – Capa, Yeray, Inigo Martinez, Yuri – Dani Garcia (53' Vesga), Unai Lopez (74' Zarraga) – Williams, Muniain (74' Sancet), Morcillo (53' Berenguer) – Raul Garcia (53' Villalibre).
Trener: Gaizka Garitano

Wynik: 2 – 1
Bramki: 19' Orellana (karny), 48' Marcos Andre) – 85' Williams (karny)
Żółte kartki: Hervias, Ruben Alcaraz, Masip, Raul Carnero – Unai Simon, Muniain
Posiadanie piłki: 30% - 70%
Strzały: 7 – 17
Strzały celne: 4 – 2
Podania: 212 – 478
Faule: 23 – 11
Spalone: 3 – 1
Rzuty rożne: 2 - 11
Sędzia: Soto Grado