Po przerwie na mecze reprezentacji wracamy do rzeczywistości ligowej, która niestety różowa nie jest. Los Leones po czterech rozegranych meczach i to ze słabymi rywalami zajmują drugie miejsce od końca a ich gra nie nie tylko nie powala na kolana ale jest po prostu żałosna i beznadziejna. Ich dzisiejszy rywal, którym będzie Levante również nie może zaliczyć początku rozgrywek do udanych z tą jednak różnicą że maja już na rozkładzie dwóch silnych rywali - Sevillę oraz Real Madryt, w których to spotkaniach popularne Żaby zaprezentowały się co najmniej dobrze, czego nie można powiedzieć o tym co zaprezentował Athletic. Oba zespoły mają po 3 oczka na swoim koncie i zapewne będą chciały przełamać niemoc i zdobyć jakże potrzebny komplet punktów. Dla Athletic to nawet konieczność a dla trenera Garitano walka o coraz bardziej słabnąca pozycję w klubie, która w przypadku słabych wyników może zakończyć się zwolnieniem przed najbliższą przerwą na mecze reprezentacji zaplanowaną na listopad. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 14.00 a poprowadzi je Alberola Rojas, który zastąpi Pizarro Gomeza u którego przed meczem wykryto koronawirusa.

Dwa tygodnie temu obydwaj dzisiejsi rywale solidarnie ponieśli porażki. Tyle że Levante za rywala miało naprawdę bardzo dobrą ekipę bo Mistrza Hiszpanii z Madrytu. Po walce i całkiem niezłym meczu przegrali u siebie 0-2 a gole strzelali Vinicius Junior oraz w piątej minucie doliczonego czasu gry Karim Benzema. Athletic z kolei pojechał do niedalekiej Vitorii na mecz z pozostającym bez zwycięstwa Alaves. Podopieczni trenera Garitano byli w stanie rozegrać tylko 45 minut meczu i to na poziomie co najwyżej średnim a drugą połowę przechodzili, co skończyło się porażką 1-0 po trafieniu stopera Ely'iego i spadkiem na 19 pozycję w tabeli La Liga.

Mimo że początek sezonu może nie jest specjalnie udany dla Levante bo zajmuje dopiero 19 miejsce w tabeli, ale może z optymizmem patrzeć w przyszłość. Po pierwsze ma za sobą rozegrane mecze z dwoma bardzo silnymi zespołami w La Liga jakimi są Sevilla i Real Madryt. Oba wprawdzie zakończyły się porażkami ale w każdym z nich drużyna pokazała się z dobrej strony i walczyła przez pełne 90 minut, nie będąc specjalnie gorszą od rywali. Poza tym udało się wygrać na wyjeździe z Osasuną oraz stoczyć pasjonujący aczkolwiek przegrany bój z Valencią na Mestalla gdzie do osiągnięcia dobrego rezultatu zabrakło trochę szczęścia. Granotas dwa razy wychodzili na prowadzenie 0-1 i 1-2 ale w ostatecznym rozrachunku przegrali 4-2, do przerwy remisując 2-2. Tyle że mieli sporo szans na wyjście na prowadzenie ale zabrakło skuteczności i szczęścia. Wydaje się więc że projekt ten prędzej czy później wypali i popularne Żabki zaczną piąć się w górę ligowej tabeli. Już przed sezonem Levante raczej nie było typowane jako kandydat do spadku czy też walki o utrzymanie gdyż jest to naprawdę solidny klub, z ludźmi znającymi się na swojej pracy i mający solidne podstawy organizacyjnej i finansowe. Przed obecnymi rozgrywkami w drużynie zaszły tylko kosmetyczne zmiany i udało się nie tylko utrzymać szkielet drużyny ale i nieco wzmocnić rywalizację w składzie nie wydając przy tym fortuny. Z zespołu odszedł wypożyczony dotychczas wypożyczony Moses Simon, którego wykupiło Nantes za 5 mln euro. Poza tym pozbyto się kilku zawodników, którzy się nie sprawdzili albo nie stanowili o sile zespołu. Transfery do klubu może nie powalają na kolana ale były tanie i przeważnie postawiono na młodszych piłkarzy, wyróżniających się w niższych ligach. Po 2,5 mln euro zapłacono za skrzydłowego Jorge de Frutosa i napastnika Daniego Gomeza z Realu Madryt. Obaj są młodymi jeszcze piłkarzami więc jest szansa na to że się rozwiną. Z Mirandes ściągnięto za darmo defensywnego pomocnika Mickaela Malsę a z Ponferradiny prawego obrońcę Sona. Poza tym z wypożyczenia do Huesci wrócił Cheick Doukoure. Malsa i Son byli wyróżniającymi się zawodnikami swoich zespołów i Segunda Division więc jest szansa na to że sprawdzą się również na boiskach Primera a ryzyko jest niewielkie bo przyszli za darmo i klub co najwyżej może stracić pieniądze na ich wynagrodzenie. Poza tym kadra zespołu jest praktycznie niezmieniona i Granotas nie byli zmuszeni to jakiejś drastycznej wyprzedaży jak ich sąsiedzi zza między bo jak już wspomniałem sytuacja finansowa klubu naprawdę jest co najmniej niezła. Kadrowa również bo trener Pac Lopez nie powinien mieć problemów z kontuzjami i powinien być w stanie poradzić sobie z zastąpieniem niemal każdego zawodnika. Oczywiście wszystko jak na standardy Levante ale trzeba przyznać że ta drużyna jest jedną z mądrzej budowanych w całej La Liga. Przed meczem z Athletic sytuacja kadrowa ekipy z Walencji jest naprawdę bardzo dobra. Wprawdzie z kadry kontuzjowany wrócił Vukcevic a do zdrowia wciąż nie może dojść Cheick Doukoure ale ich miejsce w środku pola z powodzeniem mogą zająć Radoja, Malsa czy też Melero. Poza tym jak to mówią do wyboru, do koloru choć trener Paco Lopez ma swoich żelaznych „żółnierzy", którzy jak tyko są zdrowi to na pewno znajdą miejsce w podstawowej jedenastce. Są to Morales, Campana czy też Bardhi, bez których trudno sobie wyobrazić jedenastkę Granotas. Nie inaczej będzie zapewne na San Mames bo cała trójka znalazła się wśród powołanych na mecz z Athletic. Pełna lista piłkarzy, którzy polecieli do Bilbao prezentuje się następująco:
Bramkarze: Aitor Fernandez, Koke, Cardenas
Obrońcy: Miramon, Son, Coke, Clerc, Tono, Postigo, Vezo, Pier, Duarte
Pomocnicy: Malsa, Radoja, Melero, Campana, Bardhi, De Frutos,
Napastnicy: Rochina, Morales, Sergio Leone, Dani Gomez, Roger.
Po dłuższej nieobecności wśród powołanych znalazł się Sergio Leon oraz powracający po kontuzji Rochina. Powołany został również Aitor Fernandez, wychowanek Athletic, który początkowo miał dopingować zespół z trybun gdyż w piątek zmarł mu ojciec i piłkarz przebywał w Kraju Basków. Ostatecznie pojawił się na liście ale czy zagra tego nie wiadomo. Trener Paco Lopez gra zwykle ustawieniem 4-4-2, które przechodzi w 4-3-3. Dość nietypowo jak na ta taktykę, rolę skrzydłowych pełnią zwykle dwaj nominalni ofensywni pomocnicy, którzy w zależności od sytuacji wchodzą do ataku na pozycję trzeciego napastnika. O wiele częściej czyni to Bardhi niż Campana. Oczywiście najważniejszym zawodnikiem w ofensywie jest Morales bez którego nie może obejść się żadna akcja ofensywna a jego ruchliwość i szybkość przysparza obrońcom mnóstwo problemów. Zapewne cała trójka znajdzie się w wyjściowym składzie na dzisiejsze spotkanie. Poza tym na boisku powinni pojawić się Roger Marti w ataku, Malsa i Radoja w środku pola oraz Miramon, Postigo, Vezo i Clerc a obronie. Baskowie muszę zwrócić uwagę przede wszystkim na bardzo szybkiego Moralesa, ograniczyć poczynania Campany oraz Bardhiego i przede wszystkim unikać rzutów wolnych z okolic pola karnego, które perfekcyjnie potrafi wykonywać wspomniany Bardhi. Generalnie stałe fragmenty gry to mocna strona Levante a niestety słaba Athletic, tak więc również przydałoby się aby było ich jak najmniej.

W Athletic źle się dzieje. Po porażce z Cadiz na San Mames nastroje były fatalne, a przegrana z Alaves niemalże załamała zawodników. Na tyle fatalnie to wyglądało że Garitano, nomen omen największy winny tych klęsk zdecydował się na mocny reset i dał piłkarzom aż trzy dni wolnego. Po tym wszyscy mieli się zebrać w Lezamie i rozpocząć treningi do kolejnych czterech spotkań, prawdopodobnie o być albo nie być trenera na ławce Athletic i przy okazji by ratować sezon bo koszmarnym jego początku. W sumie to trochę dziwne że Gaizka Garitano jest wciąż trenerem Athletic bo w każdym klubie po takiej grze zespołu najnormalniej w świecie by wyleciał. Jedynym wytłumaczeniem powściągliwości władz Athletic może być to że Prezydent Elizegi ma na głowie w tej chwili Walne Zebranie Socios, raport o stanie klubu i jego finansów oraz budżet na obecny sezon, który trzeba jakoś dopiąć. Według dziennikarzy nie jest pod tym względem tak źle jak zakładano bo poprzednie rozgrywki zakończono na 20 mln minusie a w obecnym budżet ma być aż o 28 mln euro mniejszy od poprzedniego. O ile pierwsza kwota jest mniejsza od zakładanej, która miała wynieść około 30 – 40 mln euro to już druga trochę niepokoi bo klub czeka jeszcze kilka negocjacji z zawodnikami w sprawie nowych umów i trzeba będzie dać podwyżki by zwiększyć klauzule odstępnego. Tyle dziennikarze ale jak będzie to okaże się dopiero po odczytaniu oficjalnego sprawozdania, ale już wiadomo że władze Los Leones czeka spora gimnastyka by to wszystko odpowiednio spiąć i szukanie nowego szkoleniowca na razie nie jest im w głowie. Zapewne w przypadku kolejnych katastrofalnych wyników i złej gry pojawi się lista potencjalnych następców Garitano. Na razie jednak trzeba się męczyć z obecnym szkoleniowcem i jego „taktykami" oraz grą jaką nam przychodzi oglądać. Los też nie sprzyja Garitano bo przed meczem z Levante w zespole jest kilka znaków zapytania. Przede wszystkim trener ma problem na lewej stronie obrony gdzie wypadł z drużyny na skutek zakażenia covidem Yuri Berchiche i szkoleniowiec będzie usiał poszukać następstwa. Oczywistym wydaje się Mikel Balenziaga choć był również sprawdzany na treningach Inigo Lekue. Do tego dochodzą narzekający na urazy De Marcos, Nolskoain i Ibai. Gomez jest jednak blisko powrotu do zdrowia i nie zagra w meczu z Levante tylko dlatego że trener zdecydował się dać mu jeszcze czas na większe wdrożenie się do treningów. Ostatnim, który się „wysypał" był Kenan Kodro, który w pojedynku sparingowym z Valladolid połamał rękę i musiał się poddać operacji, która wykluczyła go z treningów na około 3 tygodnie. Na szczęście nie jest to jakiekolwiek osłabienie ale mocno utrudnia ćwiczenia na treningach gdyż Garitano miał do dyspozycji zaledwie 22 zawodników wliczając w to bramkarzy. Na szczęście powrócił po kontuzji Yeray Alvarez i znalazł się wśród powołanych na ten mecz. A lista ta prezentuje się następująco:
Bramkarze: Simon, Ezkieta, Herrerin
Obrońcy: Nunez, Martinez, Yeray, Lekue, Capa, Balenziaga
Pomocnicy: Vesga, Unai Lopez, Cordoba, Berenguer, Dani Garcia, Sancet, Raul Garcia, Vencedor, Zarraga
Napastnicy: Morcillo, Williams, Muniain, Villalibre, Inigo Vicente.
Do rezerw został odesłany Paredes a na listę został wciągnięty Iago Herrerin jako trzeci bramkarz ale tylko dlatego że zespół po prostu nie miałby pełnej kadry na to spotkanie. Co więc wymyśli na ten mecz nasz „specjalista" na ławce trenerskiej? Naprawdę trudno powiedzieć. Prawdopodobnie w obronie za słabego w ostatnich meczach Nuneza zagra Yeray a na lewej wspomniany już Balenziaga. Druga linia raczej pozostanie nietknięta i zobaczymy tam Unaia Lopeza oraz Daniego Garcię. Loteria pojawi się z przodu bo to co odstawia Garitano woła o pomstę do nieba. Zamiast sprawdzającego się w większości meczów zestawienia z Williamsem na prawej flance, Muniainem na pozycji mediapunta i Raulem Garcią na środku ataku, trener Athletic kombinuje z El Rulo na skrzydle, gdzie traci On z 75% swojej jakości, z Williamsem w ataku, co nigdy nie wychodziło dobrze od ładnych kilku lat albo Muniainem na prawej flance i Inakim na mediapunta, co już kompletnie jest ustawieniem z kosmosu. Szkoda że Garitano nie rozumie że futbol to naprawdę prosta gra i zbytnie kombinatorstwo i udziwnienia tylko przeszkadzają. Zespół najlepiej grał wtedy kiedy trener po prostu ustawił zawodników na ich nominalnych pozycjach i pozwolił im grać to co potrafią a nie jakieś wymyślne zagrania do których po prostu Garitano nie ma ani umiejętności by je wdrożyć ani specjalnego pomysłu.

Choć trudno to przyznać i być może nawet się z tym zgodzić ale faworytem tego meczu będzie raczej Levante i to mimo tego iż w poprzednim sezonie Baskowie dwa razy pokonali Granotas. San Mames ostatnio nie jest twierdzą nie do zdobycia i cztery ostatnie mecze to wręcz klęski. Forma zespołu również nie powala na kolana bo póki co są w stanie rozegrać co najwyżej jedną i to średnią połowę w meczu. Do tego grają bez pomysłu i chyba jednak wiary w powodzenie. Levante w każdym z dotychczasowych spotkań prezentowało się naprawdę nieźle i do tego walczyło na murawie od pierwszej do ostatniej minuty nie ograniczając się do gry tylko w wybranych 45 minutach jak niestety miało to miejsce w przypadku Los Leones. Do tego mają na swoim koncie wyjazdowe zwycięstwo z Osasuną a więc wiedzą jak grac na wyjazdach. No i w końcu na ławce trenerskiej Granotas jest trener z prawdziwego zdarzenia a nie jego imitacja, która nie tylko nie potrafi porządnie ustawić drużyny, zmobilizować ja w przerwie meczu no i zrobić odpowiednich zmian. Naprawdę trudno uwierzyć by nagle Garitano zweryfikował swoje spojrzenie na zespół i przeszedł przemianę. Bilans spotkań z Levante na San Mames jest korzystny dla Basków bo na 14 spotkań aż 10 zakończyło się wygraną gospodarzy oraz po 2 remisami i wygranymi gości, w których Athletic strzelił 26 goli tracąc 12. Kilku obecnych zawodników Los Leones ma w swoim dorobku bramki strzelone naszym dzisiejszym rywalom. Muniain i Williams trafiali dwa razy a po razie Raul Garcia, Capa i Yuri Berchiche.

Przewidywane składy:
Athletic: Simon – Capa, Yeray, Martinez, Balenziaga – Unai Lopez, Dani Garcia – Williams, Muniain, Berenguer – Raul Garcia.
Trener: Gaizka Garitano

Levante: Aitor Fernandez – Miramon, Postigo, Vezo, Clerc – Malsa, Radoja – Campana, Bardgi – Roger Marti, Morales.
Trener: Paco Lopez

Data: 18.10.2020 godz. 14.00
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames
Sędzia: Alberola Rojas