Niestety europejskie puchary nie dla Athletic. Los Leones przegrali na własnym stadionie 0-2 z kandydatem do spadku i stracił już matematyczne szanse na awans na 7 miejsce w tabeli La Liga. Mecz ustawiła bezmyślna czerwona kartka Unaia Simona, który zupełnie niepotrzebnie wyszedł z bramki przy szarży Bryana Gila faulując go przed polem karnym przez co arbiter wyrzucił go z boiska. A dlaczego bezmyślne wyjście??? Bo obok Gila biegł Oscar de Marcos, który miał szansę na dogonienie przeciwnika gdyż do bramki była jeszcze spora odległość. Wprawdzie Baskowie próbowali atakować ale ponad godzina gry w osłabieniu odbiła się na ich kondycji a Leganes wykorzystało dwie sytuacje, Guerrero w 79 minucie, który wyszedł sam na sam z Herrerinem oraz po kontrze Assale już w doliczonym czasie gry. Powtórzył się więc scenariusz z końcówki poprzedniego sezonu, tyle że wtedy Athletic walczył do ostatniej kolejki i poległ w niemal identycznych okolicznościach co teraz z Sevillą, również przegrywając 2-0. Teraz przegrał wprawdzie na kolejkę przed końcem rozgrywek ale tak naprawdę przegrał o wiele wiele wcześniej bo La Catedral przestała być twierdzą nie do zdobycia i tutaj Los Leones stracili aż 26 punktów, co jest po prostu niedopuszczalne i tutaj jedynym winnym jest Gaizka Garitano i jego bezmyślne prowadzenie zespołu. Oby wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość, choć w przypadku obecnego trenera może to się okazać płonne.

Do momentu czerwonej kartki, czyli do 23 minuty meczu wszystko było pod kontrolą Los Leones. Ba, nawet do końca pierwszej połowy bo Baskowie grali naprawdę niezłe zawody. Wprawdzie na początku dwie sytuacje zmarnował Eraso, ale później dominacja Basków była bezsporna. Momentami grając nawet w 10 przewaga w posiadaniu piłki była na poziomie 64% - 36%. Szanase na zdobycz bramkową mieli Unai Lopez oraz Raul Garcia ale w obydwu przypadkach bardzo dobrze spisał się Pichu Cuellar. Czerwona kartka dla Simona niewiele zmieniła bo Athletic dalej atakował, tyle że rywale mieli więcej miejsca w ataku i przeprowadzali groźne kontry. Los Leones mieli dwie bardzo dobre sytuacje do zdobycia bramki ale niestety za każdym razem bardzo dobrze spisywał się środkowy obrońca Tarin, który czyścił wszystko co mógł w polu karnym. Z drugiej strony gospodarze również mieli dwie sytuacje ale raz Yeray wybił piłkę na rzut rożny zagrywaną do Manu przez Amadou a później Herrerin wyłapał strzał tego ostatniego, tym razem po centrze Rosalesa. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy Los Leones również mogli wbić bramkę ale tuż przed linią pola karnego Eraso w ostatniej chwili powstrzymał faulem Muniaina za co dostał żółtą kartkę. Zresztą nie tylko on bo w tej samej akcji dostał ją również Bustinza za faul w środku pola na Unai Lopezie. To na tyle w tej części meczu.

Niestety druga połowa była o wiele gorsza w wykonaniu gospodarzy, którzy wraz z upływem czasu i sił po prostu gaśli w oczach. Sił starczyło mniej więcej na 15 minut a później do głosu doszli goście. Szanse mieli Manu, ładny strzał z dystansu oddał Siovas, tak samo Roque Mesa ale niewiele zabrakło do zdobycia bramki. Wyniki z innych boisk wpłynęły mobilizująca na podopiecznych trenera Aguirre i napór ich stale wzrastał. I w końcu w 79 minucie dopięli swego. Assale posłał prostopadłą piłkę do wbiegającego za plecy Nuneza Guerrero i ten w sytuacji sam na sam nie dał szans Herrerinowi. Wprawdzie istniało prawdopodobieństwo pozycji spalonej napastnika rywali ale powtórka VAR rozwiała wątpliwości. Baskowie ruszyli do ataku by spróbować ugrać choć punkt. W 85 minucie strzelał z dystansu Unai Lopez ale bez zarzutu spisał się Cuellar. W odpowiedzi Assale wypuścił podaniem na wolne pole Bryana Gila, ten wpadł w pole karne ale jego uderzenie minęło bramkę Herreina. W doliczonym czasie gry dwie doskonałe sytuacje miał Unai Nunez, który spokojnie co najmniej jedną mógł i powinien zamienić na bramkę. Obie po centrach z lewej flannki najpierw Kodro a później Muniaina. Po tej ostatniej mieliśmy niestety kalkę z meczu z Sevillą z ubiegłego sezonu bo poszła błyskawiczna kontra po której Assale trafił do pustej bramki wykończając podanie Avilesa. Athletic przegrał 0-2 i stracił szanse na grę w europejskich pucharach dając jednocześnie szansę Ogórkom na uratowanie ligowego bytu.

Poza Unaiem Simonem trudno się przyczepić któregokolwiek z zawodników Los Leones. Zagrali to co byli w stanie i to co mogli mimo gry w osłabieniu przez ponad godzinę. Można powiedzieć że by ł to nawet dobry w mecz w wykonaniu podopiecznych trenera Garitano, którzy robili co mogli by zniwelować grę w przewadze rywali. Tyle że nie byli w stanie. Stracone bramki to efekt zmęczenia i gry ofensywnej by zdobyć gola. Pytanie tylko czy Garitano zrobił wszystko by ten mecz wygrać. Niby postawił na najsilniejszy skład ale zarówno Yuri jak i Yeray nie byli w pełni sił. Szczególnie widać było to po Yerayu, który jest dość szybkim obrońcą a nie nadążał za rywalami. W takich meczach stawia się na zdrowych zawodników, nawet kosztem tych podstawowych. Poza tym forsowanie „ozdrowieńców" w meczach rozgrywanych co 3 – 4 dni jest po prostu bezsensowne. Można to zrozumieć w sytuacji gdyby nie było rezerwowych ale Garitano ich miał bo zarówno Balenziaga jak i Vivian czy też San Jose mogli spokojnie zagrać od pierwszych minut. Aguirre, trochę z musu, nie mając nic do stracenia postawił na świeżość z grze i dostał za to nagrodę. Garitano chyba nie wiem co to znaczy bo jak popatrzymy w przekroju całego sezonu to korzystał właściwie z 17 – 18 piłkarzy na 25 jakich miał w kadrze pierwszego zespołu. Brak zdrowia było widać szczególnie w „dogrywce" sezonu gdzie intensywność meczów była bardzo duża. Poza tym sezon został przegrany dużo wcześniej i to na własnym boisku czego wisienką na torcie była porażka z Leganes, które pierwszy raz w historii wygrało w Bilbao. Jeśli chce się awansować do europejskich pucharów trzeba wygrywać przede wszystkim u siebie a tutaj Garitano stracił aż 26 punktów, tych punktów których zabrakło właśnie w walce o rozgrywki kontynentalne. Pod tym względem Garitano jest jednym z najsłabszych trenerów w historii klubu i szczerze mówiąc nie pamiętam równie fatalnej postawy zespołu na własnym obiekcie.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos (69' Capa), Yeray, Nunez, Yuri – Vesga (83' Dani Garcia), Unai Lopez – Williams (69' Villalibre), Sancet (25' Herrerin), Muniain – Raul Garcia (83' Kodro).
Trener: Gaizka Garitano

Leganes: Cuellar – Ruibal, Tarin, Siovas, Bustinza, Rosales (72' Assale) – Amadou (75' Aviles) – Eraso (61' Roque Mesa), Ruben Perez – Bryan Gil, Manu (61' Guerrero).
Trener: Javier Aguirre

Wynik: 0 – 2
Bramki: 79' Guerrero, 90' Assale
Żółte kartki: Raul Garcia, Muniain – Eraso, Bustinza, Ruben Perez
Czerwona kartka: 23' Unai Simon
Posiadanie piłki: 61% - 39%
Strzały: 9 – 18
Strzały celne: 3 – 5
Faule: 11 – 11
Spalone: 3 – 1
Rzuty rożne: 3 - 3
Sędzia: Martinez Munuera jako główny oraz Barbero Sevilla i Lopez Mir na liniach.