Przed nami trzy najważniejsze spotkania w sezonie dla Los Leones. Baskowie zmierzą się kolejno z Valencią na wyjeździe, Realem Madryt u siebie i również na własnym obiekcie z Sevillą. To będzie być albo nie być w walce o awans do europejskich pucharów i trzy porażki mogą oznaczać że do końca rozgrywek podopieczni trenera Garitano będą rozgrywać mecze o pietruszkę. Na pierwszy ogień idzie Valencia a więc bezpośredni rywal o Ligę Europy, choć Ches mają wciąż nadzieję na zajęcie 4 miejsca dającego grę w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Tyle że są w takiej samej sytuacji jak Los Leones a więc porażka lub dwie oznaczają że również będą grać praktycznie o nic bo Liga Europy raczej nie satysfakcjonuje ekipy z Estadio Mestalla. Miejmy nadzieję więc na bardzo ciekawy mecz, dodajmy z kibicami na trybunach bo od tej kolejki władze LFP do spółki z rządem Hiszpanii dopuścili na trybunach kibiców, którzy przy pełnym rygorze sanitarnym mogą zająć maksymalnie 1/3 pojemności stadionu. Początek spotkania zaplanowano na środę na godzinę 19.30 a poprowadzi je Estrada Fernandez.

Poprzednią kolejkę drużyny zakończyły na dwóch przeciwległych biegunach. Valencia zagrała w niedalekim Vila-real gdzie w prestiżowym spotkaniu – derbach Lewantu musiała uznać wyższość Żółtej Łodzi Podwodnej. Ekipa Ches przegrała 2-0 po bramkach Paco Alcacera oraz Gerarda Moreno, co gorsze nie oddała nawet celnego strzału na bramkę rywala przez pełne 90 minut meczu. Porażka spowodowała spadek zespołu na 8 miejsce i wypadnięcie poza strefę pucharową. Athletic z kolei grał na własnym obiekcie gdzie podejmował Mallorcę. Baskowie z niewielkimi problemami, głównie na własne życzenie, pokonali ekipę z Balearów 3-1 a łupem bramkowym podzielili się Raul Garcia z rzutu karnego, Oihan Sancet oraz Asier Villalibre. Dla Vermillions gola strzelił z rzutu karnego Budimir. Dzięki tej wygranej i również korzystnym wynikom innych spotkań Los Leones awansowali na 9 miejsce i ich strata do 7 pozycji dającej grę w europejskich pucharach zmalała do 2 punktów.

Valencia to w tej chwili cyrk na kółkach i do tego bez widowni, która chyba ma szczęście że może zostać w domach bo to co się wyprawia w klubie z Mestalla to jest po prostu niewyobrażalne. W sumie to użyłbym tutaj nawet ostrzejszych słów porównując klub do pewnego przybytku uciech (również na kółkach) ale akurat chyba nie jeden taki przybytek jest lepiej zorganizowany i lepiej wygląda w nim sytuacja niż w Valencii. Zdaję sobie sprawę z tego że ktoś z kibiców, szczególnie Los Ches może poczuć się urażony tymi określenia ale patrzenie jak tak zasłużony i wielki klub nie tylko w La Liga ale i w Europie, z olbrzymią rzeszą kibiców, wspaniałym stadionem i tradycjami jest marionetką w rękach kompletnie nieodpowiedzialnego człowieka dodatkowo sterowanego z tylnego siedzenia przez agenta piłkarskiego, którego co najwyżej obchodzi jedno – aby wcisnąć do klubu jak najwięcej zawodników, niekoniecznie dobrych, aby tylko ich później sprzedać gdzieś dalej i zarobić. Szczerze powiedziawszy ostatnio taki cyrk jaki odstawia się w klubie to w La Liga można było śledzić przy okazji prezydenta Agapito Iglesiasa i Realu Saragossa, co dla klubu z La Romareda skończyło się dość żałośnie. Los Ches podobny los raczej nie grozi bo mają o wiele większy potencjał ale jak właściciel dalej będzie się tak „starał" to kto wie co z tego wyniknie. A żeby nie być gołosłownym jeśli chodzi o powyższą tezę odnośnie sytuacji w klubie to wystarczy wymienić ostatnie wydarzenia. Po meczu z Eibar media obiegła informacja że trener Albert Celades podał się do dymisji. Klub nic nie informował i sam trener przed pojedynkiem z Villarreal musiał dementować tą informację. Po porażce z Żółta Łodzią Podwodną Dyrektor sportowy w poniedziałek rano zapewniał piłkarzy i trenera o tym, że ten poprowadzi ich w meczu przeciwko Athletic, a następnie kilka godzin później szkoleniowiec zostaje zwolniony. Mija dosłownie kilkanaście minut i zwalnia się Dyrektor Sportowy Cesar Sanchez a klub szuka na gwałt osoby, która poprowadzi drużynę w środowym pojedynku. Oczywiście „uderza" do etatowego wręcz strażaka w takich sytuacjach czyli Voro Fernandeza, który według dziennikarzy początkowo nie chciał się zgodzić po raz bodajże szósty być tymczasowym szkoleniowcem, ale w końcu się zgodził. Czy to nie jest cyrk? Szczerze mówiąc po sytuacji z Marcelino na początku rozgrywek, która opisywałem przy okazji meczu pomiędzy Athletic a Valencią w pierwszej rundzie (link), myślałem że mnie już nic w Los Ches nie zdziwi, a jednak po raz kolejny Valencia mnie zaskoczyła. Naprawdę trudno się na to wszystko patrzy w tak zasłużonym klubie, który od lat należy do czołówki La Liga a i w Europie potrafił sobie świetnie radzić będąc zagrożeniem dla największych. Pytanie teraz co dalej bo na tym może się nie skończyć degrengolada klubu. Brak awansu do europejskich rozgrywek będzie wymuszał potężne cięcia budżetowe gdyż sytuacja finansowa i tak jest nieciekawa, a przez pandemię stała się wręcz tragiczna. Dla zadłużonego na grubo ponad 200 mln klubu każde euro jest na wagę złota a europejskie puchary to kroplówka utrzymująca przy życiu. Szykuje się też poważna „rozbiórka" składu bo już teraz wiadomo że w klubie na przyszły sezon nie zostanie filar defensywy – Ezequiel Garay. Drugi stoper – Paulista znalazł się na celowniku Lyonu i jak Francuzi zaproponują okrągłą sumkę to właściciel klubu bez mrugnięcia okiem go sprzeda. Dodatkowo nie wiadomo co będzie z jednym z największych talentów ostatnich lat ze szkółki Nietoperzy – Ferranem Torresem, którego umowa kończy się w przyszłym sezonie, a już teraz jest na celowniku największych klubów Europy na czele z Juventusem. Negocjacje kontraktowe z zawodnikiem zakończyły się fiaskiem w sumie z niewiadomych powodów. Pozwolenie na odejście takiego talentu, wokół którego można by zbudować naprawdę silny zespół to zbrodnia i miejmy nadzieję że do tego nie dojdzie. Zapewne zespół opuści jeszcze kilku piłkarzy, szczególnie w przypadku braku awansu. To będzie oznaczało rozkład zespołu bo znając życie Lim będzie polegał na piłkarzach swojego serdecznego przyjaciela i doradcy – agenta sportowego Jorge Mendesa, którego ostatnie „wzmocnienia" klubu z Mestalla jakoś szału nie robią. Pytanie teraz kto będzie nowym trenerem od nowego sezonu. Po „wynalazkach" typu Neville można się w zasadzie spodziewać wszystkiego, szczególnie że nie ma już Dyrektora Sportowego, a w klubie pozostali sami dyletanci, którzy tak naprawdę niewiele potrafią. Patrząc na to jak zaczynała sezon Valencia gdzie na stanowiskach byli naprawdę świetni specjaliści jak trener Marcelino, odpowiedzialny za transfery Mateu Alemany oraz Longoria a to co jest teraz to naprawdę trudno być optymistą. Po ostatnich wydarzeniach tylko szaleńcy będą chcieli współpracować z kimś takim jak Anil Murthy, zarządzający klubem pod nieobecność Lima i z samym Singapurczykiem. Naprawdę fatalnie się to wszystko obserwuje z boku, a co dopiero mają powiedzieć kibice będący wewnątrz tego cyrku i będący emocjonalnie związani z klubem? Bo naprawdę szkoda Valencii gdyż jak wielokrotnie powtarzałem i będę powtarzał – im więcej wielkich i silnych marek w La Liga tym lepiej dla rozgrywek, lepiej dla wszystkich klubów i zawodników, którzy stale muszą pracować i to niekiedy bardzo ostro by utrzymać się na topie by skutecznie walczyć w kolejnych sezonach. Szykuje się więc niezwykle „ciekawe" lato w klubie z Mestalla. Tyle że trzeba teraz dograć sezon do końca z jak najmniejszymi stratami. I temu właśnie ma zapobiec Voro, który akurat w tym temacie jest już ekspertem i zwykle pod jego kierunkiem drużyna spisywała się całkiem dobrze. Pytanie czy na tyle dobrze by powalczyć jeszcze w obecnych rozgrywkach. Przed meczem z Athletic miał w zasadzie 48 godzin na wymyślenie jakiejś taktyki i zorganizowanie zespołu. To może okazać się karkołomnym zadaniem, tym bardziej że w dwóch ostatnich meczach drużyna oddała jeden celny strzał na bramkę i to w meczu z Eibarem a zagrożenie pod bramką rywali było praktycznie minimalne. I tutaj pojawia się też pewien problem a mianowicie zawodnicy. Nie raz bywało że piłkarze Ches nie za bardzo przykładali się do swoich obowiązków i wielokrotnie musieli się tłumaczyć z gry „przeciwko trenerowi". W każdym razie tak to mniej więcej wyglądało patrząc na to z boku. Z drugiej strony patrząc na to co się dzieje w klubie to trudno też „umierać" za niego na murawie i czuć z nim jakąś więź skoro praktycznie wszyscy są na sprzedaż a na ławce trenerskiej czy w zarządzie zasiadają różne dziwne „wynalazki" zupełnie nie przystające do renomy klubu. Przez chwilę wprawdzie była normalność gdy w klubie była wspomniana już przeze mnie trójka – Marcelino jako trenera oraz Alemany i Longoria. Ale to już przeszłość za która tęsknią chyba wszyscy fani Valencia tak samo jak za czasami często krytykowanego Unaia Emerego, do którego teraz wszyscy chcieliby wrócić. No ale grać trzeba i dokończyć sezon. Przed Voro dość trudne zadanie bo na dzień dobry musi się zmierzyć ze sporymi problemami w defensywie. Garay odszedł z zespołu po zakończeniu kontraktu, Piccini jest kontuzjowany tak samo jak Gaya, który zszedł z urazem w meczu z Villarrealem. Diakhaby niby wyleczył uraz ale postawienie na niego w defensywie to prawie jak danie dziecku do zabawy granat bez zawleczki. Na szczęście wrócił do składu pauzujący za kartki Mangala i zapewne to właśnie On stworzy duet stoperów z Mangalą. Jest jeszcze odkrycie Celades – kolejny bardzo dobrze zapowiadający się wychowanek Hugo Gullamon. Gayę z kolei pewnie zastąpi Jaume Costa a ponownie na prawej obronie będzie biegał Wass. Problemów za to nie powinno być w drugiej linii i w ataku bo reszta zawodników jest dostępna i gotowa do gry. Pytanie tylko w jakiej są formie bo po ostatnich meczach jakoś nie wygląda to dobrze. Ale Ches mają taki potencjał że są w stanie pokonać każdego i mogą się obudzić w każdej chwili grając świetną piłkę. Szczególnie że Voro, choć nie jest cudotwórcą to potrafi z nich wyciągnąć to co najlepsze.

Dla Basków sezon wchodzi wo decydującą fazę i od najbliższych trzech spotkań będzie zależeć prawie wszystko. W sobotę wykonali swój obowiązek a więc pokonali Mallorcę, choć nie obyło się bez pewnych problemów. Los Leones chyba by nie byli sobą gdyby swoich fanów nie przyprawili o kilka siwych włosów w każdym meczu i nie zadbali o emocje. Tyle że takie przestoje w grze jakie zdarzają się często w drugich połowach spotkań, przy lepszych zespołach mogą się źle skończyć. To jest pole do popisu dla trenera Garitano. Poza tym szkoleniowiec raczej nie ma na co narzekać bo wszyscy zawodnicy są do jego dyspozycji a San Jose oraz Benat zdecydowali że zostaną do końca rozgrywek w klubie i pomogą w walce do europejskie puchary. Wszyscy zawodnicy wydają się być w dobrej kondycji fizycznej i nikt nie zgłosił urazów po ostatnim spotkaniu. Pozostawało więc wybrać 23 zawodników, którzy polecieli do stolicy Lewantu i wśród których wybierze się 11, którzy powalczą o co najmniej punkt na Mestalla. Gaizka rewolucji nie zrobił i powtórzył skład jaki wpisał do protokołu w meczu z Mallorcą. W podstawowej jedenastce też raczej nie powinno być niespodzianek gdyż Baskowie mieli cztery dni przerwy pomiędzy meczami i stąd powinni wystarczająco odzyskać siły by skutecznie powalczyć z Ches. Ewentualnie ktoś zastąpi Oihana Sanceta na pozycji ofensywnego pomocnika lub Yeraya na pozycji stopera. Prawdopodobnie można by się było spodziewać Unaia Nuneza i Cordoby, który w miejsce Muniaina zostałby przesunięty na skrzydło a Iker zagrałby za plecami Raula Garcii.

Faworytem tego meczu będzie bez wątpienia Valencia. U zawodników Ches można spodziewać się nadzwyczajnej mobilizacji i chęci pokazania się trenerowi Voro. Może więc zadziałać efekt nowej miotły. Pozostaje jednak pytanie w jakiej dyspozycji są gospodarze bo ostatnie mecze nie napawają kibiców optymizmem. Jednakże gracze Nietoperzy mają w sobie naprawdę wiele jakości a tacy piłkarze jak Moreno, Parejo czy Ferran mogą zadecydować o losach meczu praktycznie w pojedynkę. Athletic jeśli chce wywieźć co najmniej punkt z Mestalla musi przede wszystkim ograniczyć do minimum poczynania Parejo od którego dyspozycji wiele zależy w grze gospodarzy. Baskowie powinni zagrać wysokim pressingiem bo obrona rywali jest dość „elektryczna" i często popełnia błędy stąd można spokojnie szukać w ten sposób bramki. Miejmy nadzieję że nasi zawodnicy spiszą się co najmniej dobrze, potwierdzą wzrost formy i powalczą o korzystny rezultat bo spokojnie ich na to stać. Oby też trener Garitano nie namieszał zbytnio i wystawił silną jedenastkę a także nie „cudował" ze zmianami i taktyką.

Przewidywane składy:
Valencia – Cillessen – Wass, Mangala, Paulista, Jaume Costa – Soler, Kondogbia, Parejo, Ferran – Rodrigo, Gomez.
Trener: Voro Fernandeza

Athletic: Simon – Capa, Nunez, Martinez, Yuri – Unai Lopez, Dani Garcia – Williams, Sancet, Muniain – Raul Garcia.
Trener: Gaizka Garitano.

Data: 01.07.2020, godz. 19.30
Miejsce: Walencja, Estadio Mestalla (poj. 55 tys.)
Sędzia: Estrada Fernandez