Niestety Los Leones restartu ligi nie zaliczą do udanych po raz kolejny stracili punkty mimo objęcia prowadzenia w meczu. Podobnie jak w pojedynku z Atletico bardzo szybko stracili bramkę i mogli nawet przegrać gdyż Los Armeros trafili w drugiej połowie na 2-1 i wydawało się że tym razem trenerowi Garitano nie upiecze się jego dyletanctwo. Na szczęście Asier Villalibre, który wszedł na końcówkę meczu, w swoim pierwszym kontakcie z piłką trafił do siatki i uratował skórę swojemu szkoleniowcowi przed jak najbardziej słuszną falą krytyki. To był drugi mecz po wznowieniu rozgrywek i drugi rozegrany przez Athletic w stylu nijakim żeby nie powiedzieć gorzej. Siódme miejsce w tabeli i Europa się oddalają i kto wie czy jest jeszcze w ogóle osiągalna. I tylko śmiesznie wyglądają te gadki Garitano na konferencjach prasowych mówiące o celach na ten sezon.

Mecz zaczął się od mocnego uderzenie i w zasadzie po kilku minutach mógł być rozstrzygnięty. Athletic mocniej przycisnął i Eibar szybko pogubił się w obronie. Najpierw po świetnym dośrodkowaniu z prawej flanki Capy Dmitrovic wypluł piłkę, ta dotarła na lewą flankę gdzie w 100% sytuacji znalazł się Codroba. Niestety nasz lewoskrzydłowy pokazał że nie tylko jest marnym strzelcem ale i bezmyślnym gdyż trafił wprost w rozpaczliwie interweniującego Dmitrovica. Kolejna akcja już była skuteczna. Po ładnym rozegraniu piłki na prawym skrzydle, futbolówka trafiła przed pole karne do Yuriego, który uderzył na bramkę ale futbolówka trafiła w rękę Escalante. Arbiter po weryfikacji nagrania wskazał na 11 metr, a pewnym egzekutorem okazał się Raul Garcia. 1-0 dla Los Leones. Wydawało się że Athletic tym razem rzuci się do ataku i będzie chciał jak najszybciej rozstrzygnąć to spotkanie ale niestety mieliśmy małe deja vu z pojedynku z Atletico. Wprawdzie podopieczni trenera Garitano dłużej cieszyli się z prowadzenia ale niestety kolejny babol przy wyprowadzeniu piłki Yeraya spowodował w konsekwencji utratę bramki. Wcześniej jednak w 16 minucie Simona sprawdził Cote bardzo ładnym uderzeniem z rzutu wolnego ale nasz portero sparował piłkę. W 18 minucie miał miejsce wspomniany błąd Alvareza, futbolówkę przejął na lewym skrzydle Orellana, dośrodkował na długu słupek gdzie z linii końcowej centrował Pedro Leon a Inigo Martinez nie zdołał dobrze przypilnować Kike Garcii, który z najbliższej odległości umieścił futbolówkę w siatce. To w zasadzie wszystko co wydarzyło się w pierwszej, bardzo słabej połowie spotkania. Eibar po strzeleniu bramki osiągnęło dość spora przewagę ale nie potrafiło jej w żaden sposób przekuć na bramki gdyż dobrze spisywała się defensywa przyjezdnych. Athletic próbował odgryzać się kontrami ale również bez specjalnego efektu.

Niestety w drugiej połowie mieliśmy kalkę z meczu z Atletico. Garitano chyba uznał że mecz się skończył i punkt jest dobry więc Los Leones cofnęli się na własną połowę po prostu przestali grać. W 49 minucie o mało co a to by się zemściło bo w polu karnym przy próbie dojścia do piłki centrowanej prze Orellanę padł Enrich ale aarbiter nie dostał sygnału z VARu i jakims nieprzepisowym zagraniu. Powtórki pokazały że był kontakt z Yurim i można to było zinterpretować jako nieprzepisowe zagranie i wskazać na „wapno". Jedenastki nie było a za to na trybuny wyleciał protestujący Mendilibar. W 55 minucie głową na bramkę uderzał Enrich ale Simon bez problemów złapał piłkę. Pieć minut później nasz bramkarza nie miał również problemów z wyłapaniem strzału Cote. Dopiero w 68 minucie mieliśmy pierwszą akcję Los Leones. Capa podał na wolne pole do Williamsa, ten wpadł w pole karne i uderzył w długi róg bramki ale piłka po rykoszecie wyszła na rzut rożny. Niestety pięć minut później jak amator zachował się Dani Garcia i w niegroźnej sytuacji w polu karnym Athletic nieprzepisowo powstrzymywał Escalante. Arbiter po weryfikacji na monitorze wskazał jak najbardziej słusznie na punkt oddalony o 11 metrów od bramki Simona. Pewnym egzekutorem okazał się Orellana i Rusznikarze wyszli jak najbardziej słusznie na prowadzenie. I tutaj stał się prawdziwy cud. Gaizka Garitano zareagował prawidłowo jak prawdziwy trener. Z boiska zeszli zmęczeni Raul Garcia i Iker Muniain a zameldowali się Ibai Gomez oraz Asier Villalibre. Zespół przy okazji zmienił ustawienie (!!!) na 4-4-2 z Williamsem jako schodzącym do boku napastnikiem oraz Asierem na szpicy. Już dwie minuty później przynioszło to efekt. Capa ładnie rozegrał piłkę z Lekue, ściągnął na siebie obrońcę i podał przed pole karne do kompletnie nieobstawionego Daniego Garcii. Nasz defensywny pomocnik miał czas i miejsce przy posłać dobre dośrodkowanie, idealnie pomiędzy dwóch stoperów gdzie doskonałym timingiem wykazał się Villalibre i bez problemów pokonał Dmitrovia. Remis 2-2 i niespełna 10 minut do końca spotkania. Oba zespoły miały jeszcze po jednej sytuacji do zdobycia bramki, przy czym o wiele lepszą mieli gospodarze którzy w doliczonym czasie gry za sprawą Quique trafili w słupek. Podział punktów na Ipurua, który jest jak najbardziej sprawiedliwym wynikiem.

Kolejny słaby mecz z wykonaniu Athletic i niestety ale kolejny słabiutki Yeraya Alvareza, który chyba nie dojeżdża na mecze Athletic i myślami jest zupełnie gdzie indziej. Po meczu z Atletico w kolejnym zawala bramkę i to w sposób niespotykany jak dla niego gdyż wskutek fatalnego wyprowadzenia piłki. Jest to o tyle dziwne że to jest właśnie najmocniejsza strona naszego defensora, który słynie z precyzyjnych podań i pewnych interwencji. Owszem przy pojedynkach główkowych może mu zabraknąć wzrostu bo nie jest za wysoki ale zawsze nadrabiał to właśnie odbiorem, szybkością i rozegraniem piłki. Poza tym do obrony raczej nie można mieć większych zastrzeżeń bo raczej interweniowała pewnie i w sumie na niewiele pozwoliła rywalowi. Inna sprawa że rywal ten jakiś specjalnie mocny nie był. Im dalej w przód tym było gorzej. Athletic grał praktycznie w ogóle bez skrzydłowych, którzy spisywali się słabo albo po prostu beznadziejnie. O ile od Larrazabala trudno wymagać wiele bo to był chyba jego pierwszy mecz w podstawowym składzie od pierwszej minuty to już w przypadku Cordoby wyglądało to beznadziejnie. Aitor przynajmniej się starał, biegał, wracał do obrony, wychodził do piłki i próbował dwójkowych zagrań ale niewiele mu wychodziło bo i doświadczenia, zrozumienia z partnerami jak i formy. Przynajmniej za to były chęci czego u Cordoby ponownie nie widać. Zagrał na alibi z Atletico i tam było beznadziejnie a tutaj pobił nawet to. Naprawdę szkoda bo Cordoba ma i technikę i szybkość jak również potrafi zagrać kombinacyjnie ale w żaden sposób tego nie wykorzystuje. Garitano już raz posadził go na ławce i na trybunach na kilka miesięcy za nie przykładanie się do gry i chyba będzie trzeba to zrobić jeszcze raz albo po prostu pozbyć się tego zawodnika bo zawodników bez ambicji w klubie po prostu nie potrzeba. A na jego pozycję jest kilku innych piłkarzy, którzy przynajmniej będą walczyć na murawie. Dobrze wyglądał Vesga i tradycyjnie już Raul Garcia. Mikel rozgrywał, pokazywał się do gry starał się napędzać akcje ale wobec braku skrzydeł niewiele mógł zdziałać. To samo Raul Garcia. Nieco słabiej zaprezentował się Iker Muniain ale i tutaj po prostu nie miał z kim zagrać bo z samym Vesgą i Raulem niewiele da się zrobić bez wsparcia pozostałych trzech zawodników. Na koniec został jeszcze Dani Garcia. Tutaj mamy prawdziwy rollercoaster bo z jednej strony nasz defensywny pomocnik zagrał słabe, żeby nie powiedzieć beznadziejne spotkanie a z drugiej zaliczył asystę przy trafieniu Villalibre. W końcówce meczu mógł jeszcze zaliczyć drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę za faul taktyczny w środku pola ale sędzia puścił grę bo Eibar utrzymał się przy piłce a później chyba zapomniał o zawodniku Athletic. No cóż czasami tak bywa że zdarzy się słabszy mecz i tak jest w przypadku Daniego, bo wiecznie grać na takim samym wysokim poziomie po prostu się nie da. Miejmy nadzieję że jest to po prostu wypadek przy pracy. I na koniec jeszcze kilka zdań o Gaizce Garitano. I tutaj też prawdziwy rollercoaster. Po beznadziejnym meczu z Atletico tym razem należą się dwa plusy. Pierwszy za wystawienie Raula Garcii na środku ataku bez kombinowania z nim na prawym skrzydle oraz całkiem niezłe rotacje w składzie – Larra na skrzydle i Vesga na środku. Później cała seria minusów za grę zespołu, cofnięcie się do obrony i bezjajeczna gra po przerwie, wprowadzenie Lekue na skrzydło i Williamsa na środek ataku i w końcu kolejny plus a więc reakcja na stratę bramki. Tutaj Gaizka zareagował naprawdę dobrze a więc nie tylko wprowadził dwóch graczy ofensywnych za zmęczonych już Muniaina i Raula Garcię ale i zmianę ustawienia, które bardziej przypominało 4-4-2 albo 4-3-3, czyli Los Leones zagrali ofensywnie, co przy odrobinie szczęścia przyniosło zamierzony skutek a więc zdobycie punktu. Miejmy nadzieję że w kolejnym meczu Gaizka zaliczy już same plusy bez spektakularnych wpadek a zespół zaprezentuje lepszą formę.

Statystyka meczu:
Składy:
Eibar: Dmitrovic – Correa, Oliveira, Arbilla, Cote – Pedro Leon (79' De Blasis), Exposito, Escalante (85' Diop), Orellana (90' Cristoforo) – Kike Garcia (90' Kike Gonzalez), Enrich (85' Charles).
Trener: Jose Luis Mendilibar

Athletic: Simon – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – Vesga, Dani Garcia – Larrazabal (66' Lekue), Muniain (79' Ibai), Cordoba (46' Williams) – Raul Garcia (79' Villalibre).
Trener: Gaizka Garitano

Wynik: 2 – 2
Bramki: 19' Kike Garcia, 78' Orellana (karny) – 8' Raul Garcia (karny), 82' Villalibre
Żółte kartki: Escalante, Pedro Leone, Correa – Dani Garcia, Vesga
Czerwona kartka: Mendlibar – trener
Posiadanie piłki: 48% - 52%
Strzały: 12 – 6
Strzały celne: 6 – 3
Rzuty rożne: 8 – 3
Spalone: 0 – 2
Podania: 328 – 375
Faule: 10 - 11
Sędzia: Prieto iglesias jako główny oraz Yuste Jimenez i Martinez Munuera na liniach.

 

fot. strona oficjalna - www.athletic-club.eus