To jeden z takich dni, których kibice nienawidzą i chcieliby żeby nigdy nie nadszedł, choć jest to niestety niemożliwe. Bo tego dnia trzeba pożegnać ulubieńca trybun, prawdziwą legendę, wzór profesjonalizmu sportowego i człowieka bezgranicznie oddanego klubowi i kibicom. O ile Athletic dokończy sezon 2019/2020 na murawie jednakże będzie musiał to zrobić bez Aritza Aduriza. Napastnik Los Leones w środę zakończył swoją długą i niezwykle bogatą karierę piłkarską i oficjalnie zawiesił buty na kołku. Niestety Aritz nie mógł dokończyć sezonu z powodów zdrowotnych, z którymi borykał się od dłuższego czasu i które nie pozwalały mu grać na wysokim poziomie, do którego przyzwyczaił nas przez te wszystkie lata. Nie zagra również w historycznym Copa del Rey, w którym zagrają dwie baskijskie ekipy no i to co chyba najważniejsze, niestety ale nie pożegna się z kibicami na San Mames. Zapewne nie takiego końca swojej kariery oczekiwał ale cóż, siła wyższa i zdrowie najważniejsze.

Aritz to prawdziwa legenda Athletic. Licznik jego występów zatrzymał się na 12 sezonach, 407 meczach i 172 bramkach, co czyni go póki co najlepszym strzelcem XXI wieku w ekipie Los Leones i szóstym w historii klubu za Zarrą (335 trafień), Batą (208), Danim (199), Gorostizą (196) i Iraragorrim (179). Jest żywym dowodem na to że nie ma w futbolu rzeczy niemożliwych, a wiek to przeważnie wpis metryce, choć jej w końcu się nie oszuka i przyjdzie taki moment że trzeba będzie zawiesić buty na kołku. Zapewne nie tak wyobrażał sobie zakończenie kariery i nie na taki koniec zasłużył. To co zrobił po swoim powrocie do Bilbao przejdzie do historii klubu, a miał być jedynie konkurencją dla Llorente, którego statystyki w klubie już dawno poszły w niepamięć. San Mames również pożegnało swojego goleadora i przez całą noc ze środy na czwartek można było oglądać neonowy napis ESKERRIK ASKO ADURIZ i utworzoną z neonów postać cieszącego się napastnika po strzelonym golu.

Urodził się 11 lutego 1981 roku w San Sebastian w Gipuzkoi. Nic nie zapowiadało tego że będzie piłkarzem bo jego rodzina bardziej preferowała surfing i narciarstwo. Tyle że Aduriz chciał grać w piłkę, z którą często można było ją zobaczyć na plaży La Concha. Tam wypatrzyli go skauci Antiguoko gdzie trafił w wieku 13 lat, dość późnym jak na piłkarza. Po pięciu latach trafił do Aurrery gdzie spędził tylko rok i trafił do Lezamy a dokładnie do rezerw Los Leones. Tutaj spisywał się co najmniej przyzwoicie i może nie był wirtuozem piłki ale swoją pracowitością, poświęceniem, profesjonalizmem mógłby obdzielić wszystkich zawodników razem wziętych z niejednej drużyny. Dwa lata, 90 meczów i 18 bramek później w wieku 21 lat trafił do pierwszej drużyny. Niestety Aritz miał pecha bo w tym czasie w klubie brylowali jego idol Ismael Urzaiz, Joseba Etxeberria i Santiago Ezquerro. Zadebiutował u Juppa Heynckesa we wrześniu 2002 roku w meczu Copa del Rey z Amurrio. Po zaledwie trzech meczach w sezonie 2002/2003 trafił na wypożyczenie do Burgos. Tam pokazał że potrafi strzelać i w 36 meczach 16 razy trafił do siatki rywali. Kolejne półtorej roku spędził w Valladolid gdzie również świetnie spisywał się pod bramką rywali aplikując 20 goli w 46 meczach. Po odejściu Ezquerro, kończeniu kariery przez Urzaiza powrócił do Athletic i szybko zdobył sympatię kibiców na San Mames bardzo udanie wspierając w ataku młodszego o kilka lat Llorente (22 gole w 82 spotkaniach w 2,5 sezonu). Zawodnik na tyle zżył się z klubem i kibicami że gdy pod koniec okienka transferowego w lecie 2008 roku Garcia Macua postanowił sprzedać Aduriza za 6 mln euro do Mallorki to na trybunach zawrzało. Powiedzieć że w kierunku szefa klubu padły mało parlamentarne słowa to nic nie powiedzieć. Przez jakiś czas skala nienawiści w stosunku do Macuy była tak wielka, że w niektórych meczach wychodził wcześniej z loży nie mogąc już słuchać kierowanych pod jego adresem obelg. Macua z miejsca stał się wrogiem numer jeden w klubie i wydawało się że skończy jeszcze gorzej niż znienawidzony Lamikiz, który nie dotrwał do końca swojej kadencji na stanowisku szefa klubu. Trener Caparros miał podobno zagrozić odejściem ze stanowiska ale ostatecznie na całe szczęście został. Transfer ten wyszedł bokiem władzom klubu bo Mallorca nigdy nie spłaciła pełnej kwoty transferu, bo dość szybko popadła w kłopoty finansowe i spadła z La Liga. A Aritz szybko pokazał że sprzedanie go to był błąd. W barwach klubu z Balearów udanie zastąpił Daniela Guizę i przez dwa sezony strzelił 23 bramki w 69 spotkaniach. Jego świetna postawa zwróciła uwagę sterników Valencii, którzy za zaledwie 4,3 mln euro sprowadzili go na Mestalla. Tutaj Bask musiał rywalizować o miejsce w składzie z Robertem Soldado. Nie zawsze udawało mu się wygrać ale stanowił spore wzmocnienie składu. Tyle że Aritz tęsknił za Krajem Basków i Athletic. Po kolejnych dwóch sezonach w wieku już 31 lat wrócił tam gdzie chciał. Josu Urrutia wykupił go za zaledwie 2,5 mln euro. Podobno sam napastnik prosił o transfer i szefowie Nietoperzy wyrazili zgodę. Po powrocie do Athletic miał ponownie stanowić konkurencję dla Llorente, tyle że Fernando coś porobiło się w głowie po przegranej w finałach Copa del Rey i Ligi Europy i postanowił za wszelką cenę odejść z klubu. Pomijając fakt że oszukał klub i złamał dane słowo to jeszcze zaczął stroić fochy na treningach i w meczach kontrolnych. Doszło do tego że Marcelo Bielsa wyrzucił go z jednej sesji za brak zaangażowania. To była woda na młyn dla takiego pracusia jak Aduriz, który szybko wygrał rywalizację z Llorente. Aritz idealnie znalazł się taktyce Argentyńczyka bo nie tylko świetnie gra głową ale przede wszystkim gra dla zespołu, potrafi zagrać kombinacyjnie. Nie jest to typowy „battery ram" jak nazywają Anglicy świetnie grających głową piłkarzy umiejscowionych na szpicy napadu ale raczej wszechstronny napastnik. I to była największa zaleta Aduriz, który mimo 181 cm wzrostu i wcale nie dużej masy ciała (ok. 77 kg) potrafił walczyć z o wiele wyższymi i mocniejszymi stoperami. Był też często od nich szybszy i sprawniejszy. Od pierwszego meczu po powrocie na San Mames budował swoją legendę. A szefostwo Valencii szybko pożałowało sprzedaży snajpera, który karcił Nietoperzy bramkami kiedy tylko mógł. Już w swoim powrocie na Mestalla zaaplikował byłym kolegom dwie bramki ale Athletic niestety przegrał 3-2. Dwie bramki „wsadził" swojemu byłemu zespołowi również we wrześniu 2016 roku gdy odwrócił losy meczu. Athletic przegrywał od 2 minuty 0-1 po trafieniu Medrana ale jeszcze w pierwszej połowie meczu Aritz ustalił wynik meczu najpierw swoim firmowym trafieniem głową po rzucie rożnym, a następnie w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Przy obydwu bramkach asystował Benat Etxebarria. Pierwszy sezon po powrocie do domu to 18 bramek w tym 14 w lidze a reszta w rozgrywkach pucharowych. To było preludium do tego co miało nastąpić w kolejnych sezonach. Rozgrywki 2013/2014 to poprawienie wyniku trafień ligowych o 2 bramki i wprowadzenie Basków do Ligi Mistrzów. Kolejny dwa sezony to apogeum formy i kariery Aduriza, co nie często się zdarza w wieku 33 - 35 lat. Dwukrotnie zdobył Trofeo Zarra dla najlepszego strzelca narodowości hiszpańskiej. W sierpniu 2015 roku był na ustach całej Europy gdy pognębił Barcelonę w niespodziewanym triumfie Athletic w Superpucharze Hiszpanii stając się najstarszym strzelcem nie tylko bramki ale i hattricka (klasycznego). Athletic zdemolował Katalończyków na San Mames wygrywając 4-0 a w rewanżu Aduriz trafił na 1-1 pieczętując pierwsze trofeum dla swojej drużyny od ponad 30 lat. To było preludium do kolejnych rozgrywek gdzie Aduriz nie tylko dużo strzelał ale i były to piękne bramki. Liczba 100 bramek dla Athletic pękła w pojedynku z Partizanem w Lidze Europy, który zakończył się zwycięstwem aż 5-1 a Aritz do gola dorzucił jeszcze 2 asysty. W pojedynku z Eibrem 24 stycznia 2016 roku popisał się przepiękną przewrotką i poprowadził zespół do wygranej 5-2 mimo że jego drużyna przegrywała 0-1. Do historii przejdzie również jego cudowna bramka na Stade Velodrome gdy z 35 metrów lobem pokonał bramkarza rywali i dał awans do kolejnej rundy Ligi Europy. Wprawdzie Athletic odpadł z późniejszym zwycięzcą – Sevillą FC ale snajper zakończył rozgrywki kontynentalne w koronie króla strzelców z 10 trafieniami. Cały sezon to 36 bramek dla Athletic i trzecie miejsce w historii klubu pod względem liczby trafień za Telmo Zarrą (47 bramek w sezonie) oraz Batą (37). Kolejne lata nie były już tak spektakularne ale Aritz nie dawał o sobie zapomnieć. W meczu z Genk rozgrywanym na San Mames w dniu 3 listopada 2016 roku w Lidze Europy stał się pierwszym zawodnikiem w historii tych rozgrywek, który strzelił 5 bramek dla swojego zespołu w tym trzy z rzutów karnych. Wynik spotkania to 5-3 a nasz snajper wymazał rekord Llorente w liczbie goli w europejskich pucharach, który wynosił 16 – na dzień dzisiejszy to 34 trafienia. W grudniu 2017 roku, po przedłużeniu kontraktu do 2019 roku, dzięki bramce przeciwko Zoryi Ługańsk stał się najstarszym strzelem gola dla Athletic, pozostawiają w pokonanym polu legendarnego Augustina „Piru" Gainzę. Sezon 2017/2018 to kolejny sukces Aritza bo wraz z Ciro Immobile zgarnął nagrodę dla najlepszego strzelca Ligi Europy. Ostatnie dwa lata nie były jednak szczęśliwe dla naszego snajpera bo do głosu doszły nie tylko kontuzje ale i trenerzy mieli trochę inna wizję prowadzenia zespołu. Ale i tak Aduriz dał się zapamiętać dwoma świetnie wykorzystanymi karnymi, pierwszy w meczu przeciwko Gironie gdy strzałem w stylu Panenki pokonał Gorkę Iraizoza zapewniając zwycięstwo będące przełomem w walce drużyny o utrzymanie oraz drugim gdy bez rozbiegu, niesygnalizowanym strzałem w róg pokonał bramkarza Valladolid. Jego ostatnia bramka w karierze również zostanie zapamiętana na zawsze i można powiedzieć że stanowi idealne podsumowanie całej kariery Aduriza. Bo któż nie zapamięta fenomenalnej La Chileny na inaugurację rozgrywek obecnego sezonu w meczu z FC Barceloną na San Mames, która w ostatnich minutach meczu zapewniła Baskom komplet punktów. Ten sezon nie wyszedł naszemu zawodnikowi ale coraz ciężej mu się grało z powodu powracających urazów. Wystąpił tylko w kilku meczach i zapewne nie spodziewał się takiego końca. Athletic zagra w finale Copa del Rey z Realem Sociedad i to miało być ukoronowanie kariery Aritza, które niestety nie było mu dane z powodu pandemii koronawirusa. Być może dociągnął by do tego finału nawet w przyszłym sezonie, bo taki był plan by przedłużyć z nim umowę na ten okres, jednak na drodze stanęły kwestie zdrowotne. Badania lekarskie jakie przeprowadzili lekarze stwierdziły, że z jego biodrem nie jest dobrze i konieczny jest zabieg jego wymiany i to natychmiastowy jeśli Aduriz chce jeszcze w ogóle normalnie chodzić. Zapewne za kilka dni przejdzie on zabieg chirurgiczny ale do tego czasu jak sam stwierdził będzie przyjeżdżać do Lezamy by pooglądać treningi swojej drużyny. I tak też zrobił bo na ostatnich zajęciach wciąż był z zespołem, tyle że już po drugiej stronie siatki lub na trybunach, a wcześniej ćwicząc w klubowej siłowni by jak najlepiej przygotować kontuzjowane biodro do zabiegu.

Aduriz to prawdziwa ikona klubu, człowiek bezgranicznie oddany, niezwykle koleżeński i można powiedzieć że wzór do naśladowania dla innych zawodników. W życiu prywatnym niezwykle skromny, bardzo rodzinny i obsesyjnie dbający o swój organizm, co zapewne było kluczem do jego długowieczności jako zawodnika. Próżno go było szukać po dyskotekach czy nocnych klubach. Był im starszy tym lepszy o czym najlepiej świadczą statystyki – zaledwie 54 bramki strzelone do 30 roku życia i aż 159 w dalszym etapie kariery. Przez całą jego przygodę z piłką próżno szukać było w jego garażu najnowszych modeli luksusowych aut mimo iż należał do najlepiej zarabiających zawodników w Athletic. Dość długo jeździł Mini a dopiero kilka lat temu kupił Teslę, którą jeździ do dzisiaj. A dlaczego Tesla? Bo ekologiczna. O ile na boisku stanowił utrapienie dla napastników, z jego „czystą" grą bywało różnie ale za to ktokolwiek z nim grał w zespole albo znał prywatnie to praktycznie nie wypowiada się inaczej niż w samych superlatywach. Był prawdziwym mentorem dla młodszych kolegów co wielokrotnie powtarzali Williams, Muniain, Villalibre. W szczególności ten ostatni wiele nauczył się od Aduriza, z którym bardzo często wspólnie trenowali, zresztą na prośbę Gaizki Garitano. Do historii przejdzie próba oddania karnego Andoniemu Iraoli, który w 2015 roku rozgrywał ostatni mecz w swojej 16 letniej karierze w barwach Athletic. Andoni ostatecznie nie zgodził się wykonywać jedenastki. Tak samo jak gest w meczu z Eibarem gdzie gdy sędzia podyktował karnego a Aduriz pokazał mu że nic nie było i gra była kontynuowana, za co zresztą zgarnął nagrodę dla zawodnika miesiąca stycznia 2018 r. Nikt nie odbierze Adurizowi tego że jest legendą Athletic, jest kimś wyjątkowym w historii klubu i na zawsze zajmie miejsce wśród największych piłkarzy Los Leones, a kibice będą go wspominać i wielbić do końca życia.

O tym jak wielką charyzmą i szacunkiem cieszył się Aduriz świadczy reakcja piłkarskiego świata na informację o zakończeniu kariery. Nawet najwięksi rywale oddali mu cześć. Espanyol, któremu Aritz zaaplikował 11 goli w swojej karierze i kilka lat temu wyrzucił poza rozgrywki Copa del Rey napisał w mediach społecznościowych: „Mimo że jako Twoi rywale cierpieliśmy, jesteśmy pełni uznania dla Twojej profesjonalnej kariery. Powodzenia na nowej drodze życia". Aduriz był prawdziwym katem Papużek z którymi grał 26 razy. Spośród 11 spotkań w których trafiał do siatki rywali tylko raz przegrał. W mediach społecznościowych pożegnał piłkarza nawet niemiecki Augsburg, który zamieścił w mediach społecznościowych taki oto wpis: „Jego kariera jest zakończona. Chylimy czoła przed tym wspaniałym piłkarzem i jego zespołem, przeciwko któremu mieliśmy okazję grać swoje pierwsze mecze w historii w europejskich pucharach. Nawet mimo tego że strzelił nam cztery bramki. Dziękujemy Panie Aduriz i życzymy wszystkiego najlepszego w przyszłości." Tekst ukazał się w języku niemieckim i baskijskim. Aduriz zagrał przeciwko Augsburgowi w sezonie 2015/2016. Na San Mames Los Leones pokonali niemiecki zespół 3-1 a na wyjeździe 2-3 a Aritz solidarnie w każdym meczu po 2 razy pokonał bramkarza rywali.

Aritza pożegnali dziennikarze i zawodnicy obecni, byli a także nie związani z Athletic. O zakończeniu kariery napisały takie tytuły jak L'Equipe (Francja), Daily Mail (Anglia), La Gazzetta dello Sport (Włochy), Kicker (Niemcy), Record (Portugalia), Voetball (Holandia), Ole (Argentyna) czy też Globoesporte (Brazylia) gdzie słowo „legenda" odmieniano przez wszystkie możliwe przypadki, zauważając że im był On starszy tym strzelał więcej i ładniejsze bramki. Szczególnie wspominano ostatnie trafienie przeciwko Barcelonie. O snajperze napisano na stronie internetowej UEFA, która wspomniała jego bramkę z Marsylią i pięć trafień z Genkiem oraz oficjalnym profilu La Liga. Piłkarze Athletic poza słowami wsparcia na mediach społecznościowych zrobili Adurizowi prezent w piątkowe popołudnie i zaprosili na San Mames gdzie zrobili szpaler na murawie, którym przeszedł napastnik w towarzystwie żony i córek. Po tym na murawie stadionu odbyło się oficjalne pożegnanie i konferencja prasowa w której poza piłkarzami udział wziął również sztab szkoleniowy i władze klubu.

Oto w jaki sposób Aduriz na Twitterze zakomunikował swój koniec kariery.

„Nadszedł ten moment. Wiele razy mówiłem, że piłka nożna zostawi Cię, zanim Ty ją porzucisz. Wczoraj lekarze powiedzieli, abym poddał się operacji, lepiej wcześniej niż później, aby założyć protezę biodra i spróbować stawić czoła, na tyle, na ile to możliwe, codziennemu życiu w normalności. Niestety moje ciało powiedziało dość. Nie mogę pomóc kolegom w taki sposób w jaki bym chciał i jak na to zasługują. Takie jest właśnie życie zawodowego sportowca. Proste, bardzo proste. Niestety doświadczamy o wiele poważniejszych i bardziej bolesnych sytuacji; pandemia, przez którą wciąż cierpimy, spowodowała nieodwracalne szkody i musimy kontynuować walkę z nią. Dlatego proszę nie martwcie się o mnie, to akurat tylko anegdotka. Zapomnijmy o finałach o których marzyliśmy, czy też wymarzonych zakończeniach, bo jeszcze będziemy mieli czas się pożegnać. I tak właśnie, przyszedł czas, aby powiedzieć żegnajcie. Tak kończy się moja podróż, niezapomniana i cudowna od początku do końca. Dziękuję wszystkim z całego mego serca!"

My również dziękujemy za te wspaniałe sezony i możliwość oglądania Twojej gry w barwach Los Leones i tak wiele niesamowitych wrażeń i pięknych bramek. I życzymy powodzenia w dalszym życiu na piłkarskiej emeryturze.

ESKERRIK ASKO ARITZ!!!

Teraz przed Athletic nie lada wyzwanie a więc poszukanie nowego napastnika, który zastąpi Aritza na szpicy. Rozwiązanie z Raulem Garcią jest tymczasowe bo ten ma również swoje lata i raczej wątpliwe by grał w piłkę do wieku Aduriza. Wariant z Williamsem był już przerabiany wielokrotnie i chyba nikt nie chcę go więcej widzieć na szpicy. Myślę że trener Garitano i każdy następny szkoleniowiec, który ewentualnie będzie trenował Los Leones powinien mieć zapis w kontrakcie o zakazie wystawiania tam Inakiego (jeśli ten wciąż będzie grał w drużynie z San Mames). Najbliżej składu wydaje się być Villalibre, który pod opieką Aritza świetnie się rozwinął i zaczyna grac podobnie do swojego nauczyciela i mentora. Można też postawić na Guruzetę albo Uraina czyli piłkarzy bardziej w stylu Llorente lub Urzaiza. W każdym razie jeśli ktokolwiek z napastników założy koszulkę z numerem 20 będzie musiał się zmierzyć z nie lada wyzwaniem bo ostatnio ten numer zobowiązuje. Nosił go Ismael Urzaiz, który był idolem dla Aritza Aduriza, a ten nie tylko udźwignął ciężar poprzednika ale znacznie podwyższył poprzeczkę dla następcy. Swoją drogą to ciekawy zbieg okoliczności, że Urzaiz nosił nr 20, Aduriz przejął numer po swoim idolu i skończył swoja karierę w 2020 roku.