Na razie nie wiadomo kiedy liga wznowi rozgrywki i czy w ogóle oraz jak będą wyglądały przygotowania ale kluby powoli szykują ruchy kadrowe pod kątem kolejnego sezonu. Tym razem jednak pretemporada może być wyjątkowo krótka a kalendarz ligowy przyszłych rozgrywek naprawdę wyjątkowo napięty. To będzie wymagało szybkich transferów i kompletowania zespołów. W Athletic raczej trudno spodziewać się rewolucji pod tym względem ale na pewno dojdzie do zmian w drużynie w mniejszym lub większym stopniu. Pojawiły się już pierwsze spekulacje dziennikarzy w Kraju Basków.

Przede wszystkim trzeba się przygotować na odejścia z klubu. Na razie nie słychać żadnych sygnałów dotyczących najważniejszych piłkarzy w zespole ale bardziej tych rezerwowych. Na pierwszy ogień pójdzie prawdopodobnie Iago Herrerin. Nasz rezerwowy bramkarz w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził że w lecie będzie chciał odejść z klubu przed końcem kontraktu, który upływa w 2021 roku. Zawodnik wyjawił że dostał już ofertę i chciałby z niej skorzystać o ile klub na to zezwoli. Powodem takich a nie innych zamiarów piłkarza miała być po pierwsze chęć gry oraz jak to określił bardzo ciężki rok w klubie jaki ma za sobą przez co potrzebuje zmiany. Herrerin wyjawił również, że miał wcześniej oferty z innych klubów ale klub nie zdecydował się by go puścić a On sam nie naciskał. W związku z tym ma nadzieję, że tym razem klub pójdzie mu na rękę. Herrerin jako rezerwowy bramkarz w tym sezonie zagrał zaledwie 7 spotkań i miał być wykorzystywany głównie w Pucharze Króla. Tutaj jednak w meczu z Tenerife wyleciał z boiska i przez to Athletic o mało co a by odpadł z rozgrywek. Ostatecznie Baskowie awansowali ale akcje zawodnika u fanów mocno spadły, żeby nie powiedzieć że przepełniła się czara goryczy wobec Iago, która już od pewnego czasu była pełna. Kibice potrafili z trybun okazywać swoje „niezadowolenie" z faktu że to właśnie Iago broni a nie ktoś inny. Festiwal „uwag" fanów doprowadził do tego, że po meczu z Barceloną i awansie do półfinału Herrerin nie wytrzymał obelg w swoją stronę i miał „pogadankę" z jednym ze swoich „wielbicieli" na ulicy w Bilbao i gdyby nie postronni ludzie oraz koledzy „fana" to być może doszło by do starcia w formule full contact, co by mogło się źle skończyć dla obydwojga, ze wskazaniem raczej bardziej na „kibica" Athletic. Nie da się ukryć że Herrerin jest całkiem dobrym bramkarzem ale niestety dość często „odcina" mu dopływ „prądu" i zachowuje się na bramce bardzo nieodpowiedzialnie. Tak jak w przypadku meczu z Tenerife gdzie chyba tylko On wie po co wychodził z bramki do szarżującego napastnika rywali, który spokojnie mógł zostać powstrzymany przez obrońców. Poza tym słabo współpracuje z defensywą, z którą nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Takich meczów z różnego rodzaju wyskokami Herrerina było całkiem sporo stąd nigdy nie miał dobrej marki u fanów, którzy owszem doceniali jego przywiązanie do barw, poświęcenie ale jakoś niespecjalnie chętnie widzieli go w bramce. Zresztą sam Herrerin miał sporego pecha bo zawsze był tym drugim i nawet jak udało mu się teoretycznie awansować na pierwszego portero to wracał szybko na ławkę rezerwowych. Dla Iago, który ma już 32 lata zmiana obecnych barw jest też ostatnią szansą na regularną grę. Athletic powinien puścić Herrerina nawet bez odstępnego bo nasz portero na to zasługuje mimo wpadek, gdyż zawsze był oddany i bez słowa skargi znosił rolę rezerwowego. Athletic nie powinien mieć problemów z zastępstwem gdyż zaplecze bramkarskie akurat jest bardzo szerokie. Już teraz może bronić Ezkieta, który świetnie spisał się jako zmiennik w meczu z Tenerife gdzie wspomnianą czerwoną kartkę otrzymał Herrerin, czy też wypożyczony Hodei Oleaga. Baskowie sondują jeszcze inną opcję, a mianowicie sprowadzenie Aitora Fernandeza z Levante. Wychowanek Athletic świetnie spisuje się w bramce popularnych Granotas i na pewno byłby solidnym wzmocnieniem obsady bramki. Tutaj może być jednak sporo problemów. Pierwszy z nich to niedawno podpisana umowa do 2023 roku z klauzulą odstępnego w wysokości 30 mln euro. Drugi problem to popularność portero, który zwrócił na siebie uwagę również Realu Sociedad i Betisu a rywalizacja sprzyja podbijaniu ceny. Trzeci problem to wiek zawodnika. Aitorowi Fernandezowi bliżej już do 30-stki i wprawdzie wchodzi w najlepszy wiek dla goalkeeperów to jednak najważniejsze dla niego jest to by grać i to jak najwięcej. Marnowanie jego potencjału byłoby bezsensowne bo raczej trudno przypuszczać by wygrał rywalizację z Simonem a rolę rezerwowego spokojnie można powierzyć jednemu z ww. młodych bramkarzy.

O ile odejście Herrerina wiązałoby się z rozwiązaniem kontraktu za porozumieniem stron, to kolejne dwa ubytki to kończące się wraz z upływem sezonu umowy dwóch piłkarzy – Benata i San Jose. Obaj zawodnicy jakoś nie mogą znaleźć uznania w oczach trenera Garitano, choć Mikel dostał trochę minut w trzech ostatnich meczach Copa del Rey. Zarówno Benat jak i San Jose niestety musieli ustąpić miejsca młodszym kolegom z drużyny. Obaj zaliczyli odpowiednio 393 minuty i 357 minut w lidze co czyni ich 17 i 18 zawodnikiem w zespole. Największy problem ma San Jose, na którego pozycji grają Dani Garcia, który wydaje się być nienaruszalny w podstawowym składzie oraz Mikel Vesga, który poczyna sobie coraz lepiej. Mniejszą konkurencję ma Benat ale i tutaj na jego miejsce są o wiele młodsi – Unai Lopeza i ostatnio zaliczający doskonały debiut Unai Vencedor. Nie należy zapominać również o Oihanie Sancecie, który może grać w środku boiska oraz na mediapunta. Dodatkowo obaj weterani mało nie zarabiają więc kolejną przyczyną byłyby sprawy ekonomiczne. Tutaj jednak decyzje zapadną dopiero po finale Copa del Rey.

To samo można powiedzieć o Gaizce Garitano. Szkoleniowiec Los Leones ma umowę ważną do końca sezonu i prezydent Elizegi bardzo chętnie już by przedłużył kontrakt o kolejne lata. Odpowiedzialny za ośrodek w Lezamie Rafa Alkorta wypowiada się w samych superlatywach o Garitano i wprost nie wyobraża sobie by ktokolwiek inny miał poprowadzić zespół. Według dziennikarzy doszło już do spotkania pomiędzy zainteresowanymi stronami i decyzja o dalszej współpracy ma zapaść dopiero po finale Pucharu Króla. Trener Garitano stwierdził że nie będzie się śpieszył a poza tym wyznaje maksymę Luisa Fernandeza z okresu gdy ten prowadził zespół a więc „muzykom płaci się dopiero kiedy skończy się ostatni taniec". Jeśli faktycznie strony dojdą do porozumienia dopiero po sezonie byłby to swoistego rodzaju ewenement bo gdy Athletic poprzednio awansował do finału Copa del Rey to Caparros, Bielsa i Valverde podpisywali umowy jeszcze przed finałem.

Po stronie wzmocnień raczej trudno oczekiwać czegokolwiek. Tym razem nie będzie już miało znaczenia to czy Athletic awansuje do europejskich pucharów czy też nie. Przede wszystkim nie ma za bardzo kogo kupić. Fernando Llorente został skreślony przez Prezydenta klubu z San Mames, zapewne w obawie przed sprzeciwem kibiców. Drugi z dyżurnych zawodników łączonych co sezon z Athletic to Ander Herrera. Tyle że rozgrywający PSG sam się wykluczył z tego grona stwierdzając w jednym z wywiadów że chciałby jeszcze zagrać na zakończenie kariery w Realu Saragossa a więc tam gdzie zaczynał swoją karierę. Poza tym raczej trudno byłoby pozyskać Andera z bądź co bądź najlepszej drużyny we Francji gdzie zarabia krocie i walczy o najwyższe cele. Ostatnim z żelaznej trójki o której wspomina się co roku jest Javi Martinez. I ta opcja jest zdecydowanie najbardziej realna. Bayern już raz chciał się pozbyć Javimara i tylko plaga kontuzji wśród stoperów spowodowała że ten został na Allianz Arena. Teraz ma być powtórka z rozrywki i Bawarczycy będą zapewne chcieli się pozbyć Baska a to może być okazja dla Athletic. Pytanie tylko jak na to zapatrują się fani Los Leones, którzy podobnie jak w przypadku Llorente nie pałają do niego zbyt ciepłymi uczuciami. Operacja może wydawać się ekstremalnie trudna do zrealizowania. Powrót innych byłych piłkarzy Athletic na San Mames jak Laporte czy Kepa to raczej coś w stylu Sci-Fi ale już ostatnie nazwisko nie jest wcale pozbawione sensu. Chodzi oczywiście o teoretycznie najsłabszego z całej szóstki „dyżurnych nazwisk" a więc skrzydłowego Torino – Alexa Berenguera. Wychowanek Osasuny świetnie spisuje się w Turynie, które początek roku nie mogło zaliczyć do udanych. Athletic co roku sonduje jego możliwy transfer ale nie otwiera negocjacji z powodu niechęci do sprzedaży przez Urbano Cairo, szefa popularnych Byków, który uchodzi za bardzo twardego negocjatora. Tym razem może być inaczej bo Torino może potrzebować pieniędzy by dopiąć budżet. Cena też może być niższa niż żądane początkowo 10 – 15 mln euro. Pytanie czy Berenguer jest niezbędny da Athletic. Wydaje się że raczej nie bo pozycje w ataku są raczej dobrze obsadzone poza środkiem napadu ale Berenguer napastnikiem nie jest. Na skrzydłach są Ibai i Cordoba oraz Williams z Larrazabalem, a więc wygląda to co najmniej dobrze. Chyba że Alex miałby pełnić rolę cofniętego skrzydłowego to wtedy mógłby być zmiennikiem Yuriego. Tyle że chyba każdy kibic Athletic ma dość oglądania zespołu w ustawieniu 3-4-1-2. Wydawanie takiej kasy w sytuacji gdzie w zasadzie wszystkie newralgiczne pozycje wydają się obsadzone raczej nie wydaje się potrzebne.