Kolejny mecz i kolejna porażka. Tym razem do nieudacznictwa trenera Garitano można dołożyć jeszcze brak szczęścia nie tylko pod bramką rywala ale i do sędziego tego spotkania Pana Mateu Lahoza, który podyktował dość kontrowersyjną jedenastkę dla Alaves po rzekomym faulu Yeraya Alvareza. Nowością w porównaniu do meczu z Osasuną była nieco lepsza postawa zespołu, którzy przeważał, starał się atakować i naprawdę walczył o punkty. No ale jak się ma amatora z przerostem formy nad treścią na ławce rezerwowych, który torpeduje wysiłki zespołu choćby fatalnymi zmianami w trakcie meczu to trudno o dobre rezultaty. Szkoda straconych oczek bo Los Leones mieli sporą szansę na przynajmniej punkt gdyż jako pierwsi wyszli na prowadzenie dzięki bramce Raula Garcii, któremu podawał Yuri. Niestety radość trwała krótko bo po dziesięciu minutach rywal doprowadził do wyrównania z jedenastki a strzelcem był Lucas Perez. Ten sam zawodnik umożliwił swojej drużynie zgarnięcie kompletu punktów bo to właśnie po jego centrze w pole karne Ely umieścił piłkę w siatce w doliczonym czasie gry tego meczu.

W dwójki trenerów Garitano to właśnie Asier okazał się bystrzejszy i odrobił zadanie domowe doskonale. Wystarczyło ze obejrzał mecz z Osasuną i już wiedział jak znaleźć sposób na amatorszczyznę drugiego Garitano. Alaves wyszło ustawieniem 5-3-2, które w ataku bardzo szybko przechodziło na 4-4-2 albo 4-3-3, co sprawiało sporo kłopotów ekipie Los Leones. Podobnie jak Jagoba Arrasate tydzień wcześniej i On oddał piłkę rywalowi i patrzył jak ten się bezradnie miota pod polem karnym. Na szczęście Athletic zagrał lepiej niż na San Mames bo już w 7 minucie po rzucie rożnym mógł i powinien objąć prowadzenie gdy w polu karnym ładnie do piłki doszedł Williams ale jego strzał głową obronił Pacheco. W 11 minucie mogło odpowiedzieć Alaves gdy Yerayowi urwał się Lucas Perez i wyszedł sam na sam z Simonem ale nasz portero spisał się naprawdę bardzo dobrze i ze starcia wyszedł obronną ręką. Chwilę później po rzucie wolnym pod bramką Pacheco najwyżej wyskoczył Unai Nunez ale portero rywali nie miał problemu z wyłapaniem piłki. Athletic atakował i w 17 minucie dopiął celu. Yuri rozegrał ładną akcję z Muniainem na lewej flance, urwał się obrońcom i dośrodkował wzdłuż inii pola karnego. Najpierw próbował strzelać Vesga ale koszmarnie skiksował w świetnej sytuacji w ogóle nie trafiając w piłkę. Na szczęście za jego plecami był Raul Garcia, który dopadł futbolówki i ładnym, technicznym uderzeniem w długi róg pokonał Pacheco. 1-0 na Estadio Mendizorroza. Trzy minuty później gospodarze mogli wyrównać ale ponownie na wysokości zadania stanął Simon broniąć strzał z rzutu wolnego Camarasy. Niestety w 27 minucie było już 1-1. Aleix Vidal oszukał Yeraya i został „sfaulowany" przez naszego stopera. No właśnie....czy oby na pewno był faul??? Można mieć co do tego spore wątpliwości patrząc na powtórki a VAR jakoś nie kwapił się ze zwróceniem uwagi arbitrowi, że być może warto sprawdzić nagranie. W każdym razie do jedenastki podszedł Lucas Perez i nie dał szans Simonowi na obronę. Los Leones ruszyli do ataku i w 32 minucie bliski szczęścia był Muniain ale niestety jego uderzenie było niecelne. To było w zasadzie wszystko w pierwszej połowie meczu. Jeszcze szansę na gola miał Williams, który po ładnym podaniu od Muniaina o mało co a wyszedłby sam na sam z bramkarzem ale przed polem karnym został sfaulowany przez jednego ze stoperów Alaves i skończyło się na rzucie wolnym i żółtej kartce dla rywala.

Drugą część meczu lepiej zaczęło Alaves, które dążyło do zdobycia zwycięskiej bramki. Athletic nie pozostawał dłużny i spotkanie wyglądało całkiem nieźle. W 52 minucie Los Leones sygnalizowali karnego po faulu Navarro na Muniainie ale gwizdek sędziego milczał. Szkoda bo jak pokazały powtórki Navarro chwytał Muniaina i mogło to spowodować upadek naszego kapitana. Zespoły poszły na wymianę ciosów i raz po raz podchodziły pod pole karne tyle że niewiele z tego wynikało. Gry było dużo ale akcji pachnących bramką raczej trudno było się dopatrzyć. Dopiero w 84 minucie kibice przeżyli spore emocje gdy po takim „centrostrzale" Lucasa Pereza z lewej flanki futbolówka uderzyła w poprzeczkę i o mało co nie zaskoczyła Unaia Simona. Niestety już w doliczonym czasie gry Alaves zgarnęło pełną pulę i zaliczyło remontadę, pierwszą na swoim stadionie od ładnych kilkunastu miesięcy jeśli nie więcej miesięcy. Lucas Perez dośrodkował z rzutu wolnego z prawej flanki, futbolówka trafiła na długi słupek do wchodzącego ślizgiem Ely'iego, który wbił ja do siatki. Co robili obrońcy Athletic trudno powiedzieć bo strzelec gola jak i dwóch kolejnych zawodników Alaves koło niego było niemal kompletnie niepilnowanych. Tak więc kolejna porażka stała się faktem i z Estadio Mendizorroza Los Leones wrócili bez punktów, mimo że byli lepszym zespołem.

Jak już wspomniałem Asier Garitano poszedł jeszcze dalej niż Jagoba Arrasate, zapewne dlatego że ma o wiele lepszy skład, szczególnie atakujących i jeszcze bardziej ośmieszył Gaizkę Garitano pokazując jak marnym jest trenerem. Zawodnicy Athletic robili co mogli aby wygrać ten mecz ale jak ma się beznadziejnego trenera na ławce to trudno o wynik. Na dodatek kompletnie nie potrafiącego robić zmian i nie umiejącego uczyć się na własnych błędach. W drugiej części na murawę weszli Lekue za Capę, Larrazabal za Williamsa i Aduriz za Raula Garcię. Pytanie za 100 punktów... jakim ustawieniem w ataku i co w ogóle miał grać zespół Los Leones? Bo same zmiany dla zmian a brak korekty ustawienia jest bezsensowne. Muniain i Larranzabal grający na skrzydłach i bezsensownie dublujący Lekue oraz Yuriego? Larrazabal, który jest skrzydłowym w ataku obok Aduriza? Garitano kompletnie nie wykorzystuje potencjału zespołu, które w ustawieniu jakie preferuje może spokojnie przechodzić w ataku na 4-2-3-1 gdyż zarówno Yeray jak i Martinez potrafią grać na bokach obrony a Capa oraz Yuri na skrzydłach. Tyle że tutaj trzeba umieć zmienić ustawienie i zareagować w trakcie meczu o czym Garitano nie ma zielonego pojęcia. Jeśli chodzi o zawodników to trudno tutaj kogokolwiek wyróżnić bo mimo że zespół zagrał lepiej niż z Osasuną to daleko mu jeszcze nawet do średniej formy. Niby można się cieszyć z niewielkiej poprawy gry ale to kropla w morzu potrzeb. Zawodnicy ewidentnie się męczą w ustawieniu 3-4-1-2. O ile przeciwko silniejszym drużynom ono się sprawdza to nie ma sensu wychodzić nim przeciwko tym słabszym gdzie trzeba prowadzić grę i atakować. Szkoda że Gaizka Garitano nie dotrzymał swojego słowa z początków stycznia gdzie twierdził iż ustawienie to jest tylko na silniejszych rywali i ewentualnie na spotkania wyjazdowe. Oby trener Athletic nie powtórzył swojego wątpliwego „osiągnięcia" w debiucie z La Liga z Eibar gdzie w rundzie rewanżowej nie wygrał ani jednego spotkania.

Statystyka meczu:
Składy:
Alaves: Pacheco – Aguirregabiria (46' Edgar Mendez), Navarro, Ely, Laguardia, Duarte – Manu Garcia, Camarasa (81' Pere Pons) – Aleix Vidal – Joselu (71' Burke), Lucas Perez.
Trener: Asier Garitano

Athletic: Simon – Yeray, Nunez, Martinez – Capa (77' Lekue), Yuri – Vesga, Dani Garcia – Muniain – Williams (85' Larrazabal), Raul Garcia (80' Aduriz).
Trener: Gaizka Garitano

Wynik: 2 – 1
Bramki: 28' Lucas Perez (z karnego), 90' Ely – 17' Raul Garcia
Żółte kartki: Navarro, Ely, Aguirregabiria, Pere Pons – Martinez, Capa, Nunez, Dani Garcia
Posiadanie piłki: 44% - 56%
Strzały: 4 – 13
Strzały celne: 4 – 4
Podania: 314 – 385
Faule: 17 – 12
Spalone: 2 – 2
Rzuty rożne: 1 - 9
Widzów: 19412
Sędzia: Mateu Lahoz jako główny oraz Cebrian Devis i Barranco Trejo na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus