Ledwo skończyły się emocje 21 kolejki La Liga a już przed nami kolejne mecze. Tym razem w ramach Copa del Rey. W 1/8 finału tych rozgrywek Basków czeka kolejna podróż, tym razem bardzo daleka bo aż na Wyspy Kanaryjskie gdzie zmierzą się w stolicy tego regionu z występującym na zapleczu La Liga – CD Tenerife. Rywal teoretycznie łatwiejszy niż poprzednia ekipa z Segunda a więc Elche bo znajdujący kilka ładnych pozycji niżej. Pomni jednak doświadczeń z środowego pojedynku, na pewno nie można Tenerife zlekceważyć, szczególnie na Estadio Heliodoro Rodriguez Lopez gdzie zrobią wszystko by jeśli już będą mieli odpaść to przynajmniej po walce a może przy odrobinie szczęścia uda się przejść dalej. Spotkanie będzie otwierało rozgrywki 1/8 finału Copa del Rey a zaplanowano je na wtorek na godzinę 21.00. Poprowadzi je sędzie Gonzalez Fuertes.

W poprzedniej rundzie Pucharu Króla Tenerife miało rywala z Primera Division. Na Heliodoro Rodriguez Lopez przyjechało mocne Valladolid. Mimo tego że pierwszoligowcy jako pierwsi zdobyli gola autorstwa Sandro Ramireza, to gospodarze zdołali odwrócić losy meczu dzięki trafieniom Joselu oraz Daniego Gomeza z rzutu karnego. Athletic z kolei pojechał do Elche, gdzie na Estadio Martinez Valero, na własne życzenie długo męczył się z gospodarzami i o mało co nie odpadł. Mimo szybkiego wyjścia na prowadzenie za sprawą Williamsa, Los Leones dali sobie wbić wyrównującą bramkę autorstwa Fidela. Ponieważ wynik utrzymał się do końca meczu i przez całą dogrywkę to trzeba było rzutów karnych do wyłonienia zwycięzcy. Podczas konkursu jedenastek Athletic przegrywał już 3-1 w karnych by szczęśliwym zbiegiem okoliczności doprowadzić do remisu a następnie wygrać i awansować dalej.

Ekipa ze stolicy Wysp Kanaryjskich w obecnych rozgrywkach ligowych ciągnie się w ogonie zespołów La Liga zajmując ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli. Zapewne nie tego spodziewali się włodarze klubu, których aspiracje sięgają o wiele wyżej i chcą za wszelką cenę powrócić na miejsce jakie zespół zajmował w latach 90-tych ubiegłego wieku gdzie z powodzeniem bił się w Primera Division a nawet walczył w europejskich pucharach dochodząc do półfinału PUEFA gdzie ulegli dopiero ekipie Schalke04 (sezon 1996/1997). Zespół prowadziło wielu świetnych trenerów jak Jorge Valdano czy Jupp Heynckes oraz grało w nim wielu naprawdę świetnych piłkarzy jak Fernando Redondo, Meho Kodro, Oliver Neuville, Roy Makaay, Juan Antonio Pizzi czy też Slavisa Jokanovic. Wydawało się że Tenerife na dłużej zagości wśród drużyn La Liga ale po dekadzie gry dość niespodziewanie w sezonie 1998/1999 drużyna poleciała do Segunda Division. Władze klubu zamiast jednak wyciągnąć z tego wnioski robiły dosłownie wszystko by wrócić na najwyższy stopień rozgrywek i wprawdzie w sezonie 2001/2002 Chicharreros znowu pojawili się wśród najlepszych za sprawą Rafy Beniteza, który po awansie odszedł do Valencii ale po zaledwie sezonie polecieli niżej (zespół prowadzili Pepe Mel i w końcówce Javier Clemente). Ta relegacja kosztowała już o wiele więcej bo zagroziła istnieniu klubu, który z 40 mln euro zadłużenia był bliski likwidacji. Skończyło się na głębokiej restrukturyzacji klubu i porzuceniu marzeń o awansie na kolejne lata. W międzyczasie stanowisko stracił Prezydent Perez, którego zastąpił Victor Perez de Ascanio a tego z kolei wskutek fatalnego zarządzania Miguel Conception. Dopiero ten ostatni ustabilizował finanse i ekipa ponownie wywalczyła awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w sezonie 2008/2009. Sukces ten jednak drogo kosztował klub bo nie dość że nie udało się utrzymać w Primera Division to w kolejnych rozgrywkach po raz pierwszy od 24 lat poleciał do Segunda B. Pobyt w półzawodowej lidze trwał dwa sezony i udało się wrócić na zaplecze La Liga. W sezonie 2016/2017 ekipa z Santa Cruz de Tenerife ponownie powalczyła o awans do Primera i była o krok od tego ale w finale play-off uległa Getafe i musiała obejść smakiem. Niestety od tego czasu klub leci w dół w tabeli mimo intensywnych zabiegów szefostwa by zmienić ten trend. Obecne rozgrywki to wręcz katastrofa bo zespół ledwo utrzymuje się w strefie bezpieczeństwa ale przewaga nad drużynami zajmujący miejsca spadkowe wynosi zaledwie 1 punkt. Za słabą postawę drużyny zapłacił posadą trener Aritz Lopez Garai, którego na początku grudnia zastąpił Ruben Baraja, była gwiazda Valencii. Na razie jednak zmiana szkoleniowca niewiele pomogła choć wyniki nieznacznie się poprawiły. Czy to pozwoli zachować Tenerife ligowy byt tego nie wiadomo ale na pewno walka o to będzie bardzo ciężka. Analizując skład zespołu od razu rzuca się w oczy brak jednego jakże istotnego zawodnika – typowego defensywnego pomocnika, który nie tylko pomagałby w defensywie ale i stanowił kluczowy element wyprowadzania akcji ofensywnych. Niby taką rolę może pełnić w zespole były zawodnik Athletic – Iker Undabarrena ale jakoś nie może On znaleźć zaufania u szkoleniowców Tenerife. Wydaje się również że brakuje jednego zawodnika, który by pociągnął za sobą zespół, był wiodącą postacią na murawie, biorącą odpowiedzialność za wyniki zespołu i nadającą ton grze. Władze klubu w letnim okienku transferowym pościągały wielu piłkarzy, którzy są całkiem nieźli i w sumie trudno powiedzieć, że się nie sprawdzili ale cały czas im czegoś brakuje. Niby atak jest zbilansowany bo zagrożenie jest ze strony wielu zawodników z przedniej formacji ale bramek jest zdecydowanie za mało i trochę brakuje do zespołów ze środka tabeli. To samo można powiedzieć o defensywie, która nie jest jakaś beznadziejna ale też jej brakuje tych kilku bramek straconych mniej. Patrząc na wyniki zespołu z Estadio Heliodoro Rodriguez Lopez od razu rzuca się w oczy duża liczba nikłych porażek poniesionych różnicą zaledwie jednej bramki. Pytanie czy to brak szczęścia czy też właśnie te braki o których wspomniałem. Może trener Baraja jakoś temu zaradzi znajdując tych dwóch piłkarzy, czy to w obecnej kadrze, czy też po prostu sprowadzi kogoś do klubu w ciągu tych kilku dni jakie zostały do końca okienka transferowego. Mimo że jak zapewnia szkoleniowiec Chicharreros jak na razie nic poza meczem z Athletic nie zaprząta jego głowy to raczej trudno w to uwierzyć bo zaraz po pojedynku z Los Leones czekają na niego niezwykle mecze w Segunda Division, które mogą zdecydować o tym czy uda się wydostać z dolnych rejonów tabeli. Baraja musi więc mądrze szafować siłami swoich podopiecznych gdyż już w piątkowy wieczór na własnym obiekcie podejmują Sporting Gijon, a tydzień później w jeszcze ważniejszym spotkaniu na wyjeździe zagrają z bezpośrednim rywalem w walce o uniknięcie spadku ekipą Extremadury, z która w pierwszej rundzie na własnym obiekcie przegrali. Ten pojedynek muszą wygrać. Poza tym jego podopieczni mają w nogach niezwykle ciężki derbowy mecz z Las Palmas, w którym od 21 minuty jego drużyna grała w 10 po czerwonej kartce dla doświadczonego stopera Carlosa Ruiza. Ten niezwykle prestiżowy mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym, co jest na pewno sukcesem ale zawodnicy stracili mnóstwo sił żeby to osiągnąć. To na pewno utrudni walkę o dobry wynik we wtorkowy wieczór a zestawienie odpowiednio silnego składu mając w perspektywie mecz ze Sportingiem może okazać się sporym bólem głowy dla trenera Barajy. Do tego dochodzą kontuzje kilku zawodników jak Robert Mazan, Borja Lasco, Alex Bermejo, Roman Mierez czy też Isma Lopez. Cóż na pewno trenera Baraję czeka bardzo trudne zadanie.

Po meczu z Espanyolem można powiedzieć że trener Gaizka Garitano miał powtórkę z rozrywki. Główne zadanie takie samo a więc doprowadzenie piłkarzy do jak najlepszego stanu kondycyjnego przed dzisiejszym pojedynkiem. Stąd właściwie trudno mówić o jakichkolwiek treningach. Najważniejsze jednak że w zespole póki co nie ma kontuzji i niech tak pozostanie jak najdłużej. Lista piłkarzy na których nie można liczyć z powodów zdrowotnych zmniejszyła się o jedno nazwisko. Do zajęć wrócił Unai Simon, który w końcu przemógł chorobę i teraz musi nadrabiać zaległości treningowe spowodowane grubo ponad tygodniową przerwą. Miejmy nadzieję że jak najszybciej wróci do bramki bo mimo iż Herrerin jak na razie gra co najmniej dobrze to wydaje się że obrona jakoś lepiej funkcjonuje mają za plecami właśnie Simona. Jeśli wierzyć dziennikarzom to przed dzisiejszym meczem opiekun Los Leones miał sporą zagwozdkę. Dużo do myślenia dał mu pojedynek z Elche, gdzie paru rezerwowych mocno go zawiodło i trzeba było wprowadzać piłarzy podstawowego składu. Tak więc na mecz z Tenerife postanowił zabrać właściwie to co ma najlepszego z jedną zmianą a mianowicie z meczowej 18-stki, która pojechała do Barcelony wypadł Kodro a w jego miejsce wszedł Unai Lopez. Tak więc na Wyspy Kanaryjskie pojechała nastepująca grupa zawodników:
Bramkarze: Herrerin, Ezkieta
Obrońcy: Nunez, Martinez, Yeray, Yuri, Capa, Lekue
Pomocnicy: Benat, Unai Lopez, Larrazabal, Dani Garcia, Vesga, Raul Garcia
Napastnicy: Muniain, Williams, Ibai, Villalibre
Szkoda że Garitano nie zdecydował się na większa liczbę rezerwowych. Można było dać pograć Mikelowi San Jose w miejsce któregoś ze środkowych obrońców. Balenziaga też raczej nie zawiódł w ostatnim meczu a Yuri wymaga odpoczynku, tym bardziej że po meczu z Elche nabawił się urazu, a wciąż nad nim wisi widmo operacji barku. Lekue w miejsce Capy też raczej byłby bezpieczniejszym rozwiązaniem bo faktycznie w ofensywie idzie mu raczej kiepsko. Można się zgodzić co do Kodro oraz Cordoby, którzy raczej powinni zakończyć swoją przygodę z ekipą Los Leones. Tym razem Garitano ma rozgrzeszenie jeśli chodzi o młodzieżowców z rezerw, które dość nietypowo swój mecz rozgrywali w niedzielny wieczór z racji tego że Cultural Leonesa w czwartek wyeliminował z Copa del Rey ekipę Atletico Madryt. Znaków zapytania jest na pewno więcej bo mecz z Tenerife w razie awansu to ostatnia okazja do sprawdzenia tych piłkarzy z których rzadziej się korzysta. Z drugiej strony można trenera też zrozumieć patrząc na popisy w minioną środę, jak również to że kolejne zawody przyjdzie Baskom rozegrać dopiero w niedzielę tak więc pięć dni na odpoczynek powinno wystarczyć. Oby tylko wszystko poszło po myśli wszystkich zainteresowanych i przede wszystkim zespół nie doznał kolejnych strat z powodu urazów. To w tego typu spotkaniach jest jednak najważniejsze mając w perspektywie walkę o europejskie puchary i niezwykle ważny w tym kontekście mecz z Getafe. Miejmy jednak nadzieję że zobaczymy jakieś rotacje w składzie.

Teoretycznie faworytem tego meczu i to dość zdecydowanym jest Athletic. Różnica jednej klasy rozgrywkowej i pozycji w tabeli powinna być aż nadto widoczna. Tyle że jak już wspomniałem mecz z Elche daje dużo do myślenia i Tenerife na pewno tanio skóry nie sprzeda. Athletic na wyjazdach a Athletic u siebie to dwie zupełnie różne drużyny. Poza tym Baskowie nigdy nie lubili grac na Heliodoro Rodriguez Lopez. Na 13 pojedynków na tym obiekcie wygrali tylko 3 i tyle samo zremisowali. Reszta to porażki. Dopiero w dziesiątej wizycie udało się drużynie z Bilbao zdobyć komplet punktów. W latach 90-tych kiedy Tenerife miał swoją złotą dekadę i grało w Primera Division drużynie Los Leones przytrafiło się nawet 6 porażek z rzędu. A na pierwszą wygraną na Teneryfie czekano do rozgrywek 1997/1998 kiedy drużyna pod wodzą Luisa Fernandeza w końcu mogła wrócić do domu z pełną pulą dzięki bramkom Larrazabala z rzutu karnego oraz Etxeberii. Zapewne nikt nie miałby nic przeciwko gdyby syn naszego słynnego obrońcy nawiązał do wyczynu swojego ojca i również strzelił bramkę, najlepiej dającą awans do kolejnej rundy.

Przewidywane składy:
Tenerife: Ortola – Moore, Carlos Ruiz, Sipcic, Lasure – Unabarrena, Javi Alonso – Suso, Luis Milla, Elliot – Joselu.
Trener: Ruben Baraja

Athletic: Herrerin – Lekue, Nunez, Martinez, Yuri – Benat, Vesga – Larrazabal, Raul Garcia, Ibai – Villalibre.
Trener: Gaizka Garitano

Data: 28.01.2020 r. godz. 21.00
Miejsce: Santa Cruz de Tenerife, Estadio Heliodoro Rodriguez Lopez (poj. ok 23 tys.)
Sędzia: Gonzalez Fuertes